Выбрать главу

Griffin z trudem odgonił od siebie myśl, by zaprosić ją na wspólny jogging. Albo na ring bokserski. Pewnie ze względu na własny stan był odrobinę przewrażliwiony, lecz Fitz miał co do niej rację. Nie radziła sobie najlepiej. Może wydawało jej się, że jest inaczej, ale nie potrafiła oszukać eksperta. Carol Rosen zbliżała się do swojego Wielkiego Bum, a kiedy ono nastąpi, ciężko będzie jej poskładać psychikę z powrotem do kupy.

Zastanawiał się, czy mąż zauważył te symptomy. A jeśli tak, czy posunąłby się do tego, by poświęcić życie Eddiego Como, byleby żona odzyskała spokój.

Spojrzał na ostatnią z ofiar. Jillian Hayes. Uniknęła samego gwałtu, lecz została brutalnie pobita. Liderka grupy. Pogrążona w żałobie siostra. W tej chwili chłodna jak zimowy dzień.

Była znacznie starsza, niż przypuszczał, biorąc pod uwagę wiek siostry. Myślał, że będzie miała dwadzieścia kilka lat, lecz wyglądała raczej na trzydzieści kilka: dojrzała kobieta, która dobrze się czuje we własnej skórze. Siedziała trochę niedbale, ubrana w ciemnobeżowy kostium i białą lnianą kamizelkę. Jej gęste kasztanowe włosy były spięte w kucyk. Proste złote krążki w uszach, łańcuszek z jakimś medalikiem na szyi. Żadnych pierścionków. Krótko przycięte, zadbane paznokcie.

Głupia myśl dnia: Cindy spodobałby się ten kostium.

Kurczę, chętnie bym poszedł teraz pobiegać, pomyślał i w tym momencie zdał sobie sprawę, że Jillian Hayes już nie patrzy na Fitza. Jej złocistobrązowozielone oczy wpatrywały się prosto w niego.

– Pan jest z policji stanowej – raczej stwierdziła, niż zapytała.

– Detektyw sierżant Roan Griffin – przedstawił się. Fitz łypnął na niego ze złością. Być może sam chciał czynić honory. Ale pieprzyć go. Teraz i tak sprawa wymknęła im się z rąk.

– Proszę nam opowiedzieć, co się stało – powiedziała Jillian. Był to raczej rozkaz niż prośba.

– Mamy kilka pytań – zaczął Fitz.

– Powiedzcie, co się stało.

– Dlaczego myślicie, że coś się stało? – spytał Griffin, zasłużywszy na kolejne chmurne spojrzenie Fitza.

– Bo niby po co mielibyście tu przychodzić?

Słuszna uwaga. Griffin zerknął na Fitza. Dotarło do niego, że to nie będzie zabawa. Niech tam. Dawaj, Fitz. Pokaż, co potrafisz. Fitz nie wyglądał na zadowolonego.

– Musimy wiedzieć, gdzie byłyście około ósmej trzydzieści dziś rano – powiedział.

Jillian wzruszyła ramionami. Właściwie uniosła tylko jeden bark w niedbałym geście lekceważenia. Fitz miał rację – rzeczywiście była rzecznikiem grupy. Pozostałe kobiety nawet nie otworzyły ust. Po prostu spokojnie czekały, co powie tamta.

– Byłyśmy tutaj – odparła. – Wszystkie trzy. Większość ludzi w restauracji z pewnością to potwierdzi. A teraz, panie detektywie, proszę nam powiedzieć, co się stało.

– Wydarzył się pewien incydent – odrzekł po namyśle Fitz. – Eddie Como nie żyje.

Griffin i Fitz skoncentrowali się, oczekując reakcji kobiet. Griffin skupił się na Meg: uznał, że najprędzej się zdradzi. Ale jeśli maczała w tym wszystkim palce, to z pewnością nie dała tego po sobie poznać. W tej chwili wyglądała raczej na zagubioną. Przechyliła na bok głowę, jakby wsłuchiwała się w jakiś wewnętrzny głos.

Za to Carol z głośnym sykiem wypuściła z płuc wstrzymywane długo powietrze. Pochyliła się do przodu i chwyciła kant stołu tak mocno, że zbielały jej palce.

– Na pewno? – zapytała.

– Obawiam się, że nie rozumiem – rzekł Fitz.

– Widzieliście ciało?

– Tak – odparł Griffin. – Ja je widziałem.

Carol spojrzała na niego z dzikim błyskiem w oku.

– Niech pan mi o tym opowie. Chcę poznać każdy szczegół. Jak wyglądał. Jak długo umierał. Czy cierpiał? Czy to było okropne? Krwawe? Chcę poznać każdy szczegół.

– Nie wolno nam udostępniać takich informacji… – zaczął Fitz.

– Chcę poznać każdy szczegół!

Pozostali goście znowu zaczęli się na nich gapić. Griffin nie mógł ich za to winić. Carol była – mówiąc delikatnie – trochę za bardzo nakręcona. Na świecie nie było dość krwi, żeby zaspokoić jej żądzę. I pewnie nie dość sprawiedliwości, by wyrównać jej krzywdy.

– Śmierć nastąpiła szybko – powiedział Griffin.

– Kurwa! – warknęła Carol.

Okej, może Maureen miała co do niej rację. Griffin z zainteresowaniem czekał, kto co teraz zrobi. Jillian Hayes z wystudiowaną obojętnością po prostu uniosła kubek i napiła się herbaty. Meg Pesaturo wciąż miała przechyloną głowę i wsłuchiwała się w głos, który tylko ona mogła usłyszeć. Jedynie Carol wyglądała na wzburzoną. Miała przyspieszony oddech, a jej dłonie wciąż wpijały się w blat stolika. Najwidoczniej czekała na coś, cokolwiek, dzięki czemu poczuje się lepiej. Może Griffin powinien był skłamać, że Eddie Como został rozerwany na strzępy, a zabójca odstrzelił mu najpierw wszystkie kończyny. Dzięki temu mogłaby spać spokojniej.

I może zapłacić snajperowi premię? Ale zaraz, przecież już ją dostał.

Jillian albo Meg musiały kopnąć Carol pod stołem, bo ta w końcu opadła na oparcie krzesła i zaczęła pracować nad odzyskaniem nad sobą kontroli.

Fitz chrząknął.

– Sądzimy, że najlepiej będzie, jeśli wszystkie pójdziecie z nami – powiedział.

– Niby dlaczego? – Jillian odstawiła kubek. – Byłyśmy tutaj cały ranek. Jeżeli Eddie Como nie żyje, z oczywistego powodu nie mogłyśmy go zabić.

– Jest parę spraw, które chcielibyśmy z wami przedyskutować… – spróbował inaczej Fitz.

– Nie rozumiem – przerwała mu Carol. – On nie żyje. Jest po wszystkim. Już nie musimy z wami rozmawiać. Sprawa, proces, wszystko… już się skończyło.

– Pan detektyw przyszedł tu powęszyć – wyjaśniła jej spokojnym głosem Jillian. – Mimo iż nie zastrzeliłyśmy Eddiego Como, podejrzewa, że mogłyśmy wynająć kogoś, kto to zrobił.

– Skąd pani wie, że został zastrzelony? – zapytał ostro Fitz. – Nie powiedzieliśmy, jak zginął.

– Nie widział pan porannych wiadomości? – odrzekła Jillian. – „Tuż po ósmej trzydzieści dziś rano przed budynkiem sądu hrabstwa Providence padł strzał. Według wstępnych informacji zastrzelony został domniemany Gwałciciel z Miasteczka Uniwersyteckiego, Eddie Como, którego wyprowadzano właśnie z furgonetki więziennej. Dobrze poinformowane źródła podają że niezidentyfikowany sprawca oddał śmiertelny strzał z dachu sądu. Jedną ofiarą śmiertelną zakończył się także wybuch na pobliskim parkingu”. Zgadza się? Myślę, że tak.

Uśmiechnęła się, a Fitz mruknął pod nosem coś nieprzyjemnego. Griffin mógł tylko wzruszyć ramionami. Oczywiście media upubliczniły całą historię, nawet nie czekając na potwierdzenie, że zginął właśnie Eddie Como. Gwałciciel z Miasteczka Uniwersyteckiego był prawdziwą sensacją. A po co zachowywać się odpowiedzialnie, skoro można jeszcze bardziej spieprzyć śledztwo w sprawie morderstwa?

– W porządku – powiedział Fitz ponuro. – Eddie Como został zastrzelony. Nie żyje. Ale nie sądzę, żeby to było odpowiednie miejsce na rozmowę na ten temat. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli pojedziemy na komisariat.

– Nie – odparła stanowczo Jillian. – Ale dziękujemy za zaproszenie.

– Ale, moje panie…

– Nie musimy z nimi iść – przerwała mu Jillian, spoglądając na Meg i Carol. – Nie musimy odpowiadać na żadne pytania. Bez prawdopodobnego przypuszczenia, że mamy z tą sprawą coś wspólnego, detektyw Fitzpatrick i sierżant Griffin nie mogą nas do niczego zmusić. Radziłabym wam o tym pamiętać, ponieważ detektyw Fitzpatrick nie zjawił się tu z przyjacielską wizytą. To dla nas wielki dzień, dziewczyny. Właśnie przestałyśmy być ofiarami gwałtu i awansowałyśmy na podejrzane o morderstwo.