Wiem, gdzie byłeś tamtego wieczoru. Nigdy nikomu nie powiedziałam, ale wiem, gdzie wtedy byłeś. Wiem, że nie było cię w pracy.
Dan odwrócił się. Spojrzał na nią ciemnymi orzechowymi oczami. Dziesięć lat po ślubie przybyło mu kilka zmarszczek, włosy przyprószyła siwizna. Dla obojga te lata były ciężkie. Tyle spraw nie ułożyło się tak, jak planowali. Mimo to wciąż uważała, że jest przystojny. Wciąż pragnęłaby teraz podbiegł do niej i wziął w ramiona.
Jeżeli obiecasz, że spróbujesz mnie dotknąć, ja obiecam, że postaram się nie cofnąć. Jeżeli spróbujesz wyciągnąć do mnie rękę, ja postaram się nie widzieć w tobie Eddiego Como. Jeżeli obiecasz, że spróbujesz mnie znowu pokochać, ja obiecam, że spróbuję ci wybaczyć. I może jeżeli ty się postarasz i ja się postaram…
– Muszę iść – powiedział. – Jestem umówiony na siódmą, a muszę się jeszcze przygotować.
– Dan… – powstrzymała się przed dokończeniem zdania. Przygryzła wargi. Przełknęła z wysiłkiem ślinę.
– Zamkniesz za mną drzwi?
– Oczywiście.
– I włączysz alarm?
– Tak, Dan.
– Spójrz na to w ten sposób, Caroclass="underline" reporterzy na pewno niedługo wrócą. I wtedy nie będziesz już sama.
Minął sofę, zerknął na torby z zakupami, skrzywił się lekko i wyszedł z pokoju. Następnym dźwiękiem, jaki usłyszała, było otwieranie i zamykanie frontowych drzwi. Chwilę później włączył silnik w samochodzie.
W telewizji blondwłosa dziennikarka powiedziała:
– Rodzina Eddiego Como oświadczyła dziś po południu, że zwróci się do koronera o wydanie ciała nie później niż jutro wieczorem, aby przygotować katolicki pogrzeb zaplanowany na środę rano. Rodzina, wciąż obstająca przy jego niewinności, podała również do wiadomości, że być może założy fundację, która niosłaby pomoc fałszywie posądzonym…
Carol zamknęła drzwi na zamek, włączyła alarm i poszła na górę. Ruszyła w głąb długiego mrocznego korytarza, aż w końcu stanęła przed zamkniętymi drzwiami. Otworzyła je. Zajrzała do pokoju, który kiedyś dzieliła z mężem, w którym kiedyś uprawiała z nim miłość, i zobaczyła tylko zakurzone meble uwięzione za żelaznymi kutymi kratami.
Żadnych otwartych okien. Żadnej mokrej, poplamionej krwią pościeli. Ani lateksowych opasek, do których przylgnęły długie blond włosy.
Nic. Nic, nic, nic.
Zatrzęsły się jej ręce. Serce zabiło szybciej. On nie żyje, próbowała przekonać samą siebie. Nie żyje, już po wszystkim, wreszcie jesteś bezpieczna.
Na nic. Na nic, na nic, na nic.
Zatrzasnęła drzwi i pobiegła z powrotem korytarzem, chwytając się ślepo ścian. Musiała uciec. Telewizor wciąż grał. Nieważne, nieważne. Dom jest zbyt duży, cisza zbyt potężna, a Dan wróci do domu zbyt późno. Była sama. Zdana tylko na siebie. Uciekaj, Carol, uciekaj.
Wbiegła do łazienki, zatrzasnęła za sobą drzwi, a potem pochyliła się nad białą porcelanową umywalką i zaczęła wymiotować.
Eddie Como nie żyje. Eddie Como nie żyje. Eddie Como nie żyje.
Już po wszystkim, Carol. Wreszcie jesteś bezpieczna.
Ale całe jej ciało drżało, trzęsło się. Nie mogła przestać myśleć o pustej sypialni. Nie mogła przestać myśleć o oknie w sypialni. Nie potrafiła przestać myśleć, że mogłaby przysiąc, że przy oknie stał martwy Eddie.
MEG
Jezu, Maryjo, Józefie święty! Meg, jesteś pijana?! – Ja… To był tylko szampan. Tylko kieliszek. Może dwa. Przysięgam.
– Panie Pesaturo, proszę się uspokoić, to…
– A ty! – Pan Pesaturo obrócił się w stronę Jillian. Jego nalana twarz była czerwona, gruby palec ciął powietrze. Niebieski kombinezon elektryka naprężał się na brzuchu, dwa białe guziki dosłownie drgały od niepohamowanej złości.
Wyglądał raczej komicznie i gdy tylko zaczął wrzeszczeć na Jillian, Meg poczuła się bezpieczniej i zachichotała. Jillian posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. Lecz Meg wypiła prawie sześć kieliszków szampana. Sprawa była beznadziejna.
– Jak śmiałaś podać mojej nieletniej córce alkohol! – zagrzmiał Tom Pesaturo. – Na miłość boską nie dość już namieszałaś?!
Jillian zamrugała powiekami.
– Namieszałam?
– Tatusiu…
– Tom, uspokój się, usiądź. Meg wróciła do domu i tylko to się teraz liczy. – Matka Meg, Laurie, zainterweniowała kładąc dłoń na ramieniu męża. To ona reprezentowała rozsądek w rodzinie. Dobrze, że chociaż ona jedna.
Pan Pesaturo znowu spiorunował Jillian wzrokiem, ale w końcu, ociągając się, usiadł.
Meg wykorzystała ten moment, by zawołać:
– Kurczę pieczone, muszę siusiu! – Po czym wybiegła z pokoju. Pan Pesaturo warknął z dezaprobatą. Jillian westchnęła, usiadła na starym fotelu obitym niebieskim płótnem i nagle zdała sobie sprawę, że pęka jej głowa.
– Panie Pesaturo…
– Widziałaś wiadomości? Rozumiesz, co się dzisiaj stało? Od dziewiątej rano urywa się u nas telefon. Pierwsza ekipa telewizyjna była tu piętnaście po dziewiątej. A my nie wiedzieliśmy, gdzie Meg się podziewa.
– Wiedzieliśmy dokładnie, gdzie była Meg – wtrąciła znowu Laurie stanowczym głosem. – Mówiłam ci, że poszła na spotkanie z Jillian i Carol.
– Tak powiedziała – stwierdził Tom z odpowiednią dawką wątpliwości w głosie.
Jillian popatrzyła na niego.
– Panie Pesaturo, myśli pan, że biegałyśmy dzisiaj rano po mieście, organizując zabójstwo Eddiego Como? Czy tak pan myśli?
– Przecież nie mówię, że to potępiam…
– Byłyśmy w restauracji, panie Pesaturo. Cały dzień. Przy świadkach. Poza tym powinien pan wiedzieć, że odwiedziła nas policja. Detektyw Fitzpatrick i człowiek z policji stanowej, sierżant Griffin, z całą pewnością mają nas na oku.
– Co im powiedziałyście?
– Nic. Nie musimy udzielać wyjaśnień, a jeśli o mnie chodzi, nie zamierzam tego robić. Mogą liczyć na moją współpracę, dopiero kiedy wskrzeszą moją siostrę.
Pan Pesaturo przestał się w końcu srożyć. Chrząknął i rozsiadł się wygodniej na kanapie. Prawdopodobnie była to jedyna pochwała, na jaką mogła z jego strony liczyć.
– No, dobrze – mruknął. Siedząca obok żona uśmiechnęła się.
Wezmą nas wszystkich pod lupę – oznajmiła spokojnie Jillian. Nie myślała o niczym innym przez ostatnie pół godziny. Śledztwo prowadziła policja stanowa. Na pewno potraktują sprawę bardzo poważnie. Zastanawiała się, co to tak naprawdę znaczy. Wielki, zły sierżant Griffin, który chciał urwać głowę temu pedofilowi. Wielki, zły sierżant Griffin o błękitnych świdrujących oczach. Znowu zaczęła się denerwować, a potem poczuła się zagubiona. Wielki, zły sierżant Griffin… Odpędziła od siebie tę myśl i skoncentrowała się na najpilniejszych sprawach.
– Poinformowano nas, że każdy stanowy detektyw w Rhode Island bierze udział w tym dochodzeniu. Pewnie niedługo zabiorą się do sprawdzania naszych kont bankowych w poszukiwaniu niewyjaśnionych wypłat.
Pan Pesaturo przewrócił oczami.
– Niech sprawdzają. Nie mam żadnych takich wypłat. Mam hipotekę i dwoje dzieci. To załatwia sprawę.
– Zdaje się, że będą także chcieli porozmawiać z pańskim bratem – powiedziała Jillian. – Wie pan, z wujkiem Vinniem.
Uśmiech zniknął z twarzy pani Pesaturo. Drgnęła nerwowo i spojrzała ostro na męża.
– Tom?