Nagle otworzyła szeroko oczy.
– O, nie!
– Co?
To się stanie gdzie indziej! Nie rozumiecie? Ci wszyscy snajperzy, Molly, brygady antyterrorystyczne. To tylko przykrywka, która ma odciągnąć uwagę policji. Price nie wybrał miejsca, dlatego że wcale nie zamierza tam dotrzeć! Będzie chciał uciec po drodze. Szybko, gdzie telefon? Muszę zadzwonić do Griffina!
Szeryf stanowy Jeny Atkins skontaktował się przez radio z policyjnym samochodem jadącym przed więzienną furgonetką.
– Coś się dzieje z Price’em! Toczy pianę z ust. Jezu Chryste, chyba dostał konwulsji! Co robimy? Przecież nie możemy pozwolić, żeby umarł… Ma wydać tego cholernego gwałciciela. Zaraz… Jezu! Stracił przytomność. Leży na podłodze. Chryste, chyba krztusi się własnym językiem. Potrzebuje natychmiastowej interwencji lekarskiej! Zatrzymujemy się!
Radiowóz przed furgonetką skręcił gwałtownie w prawo, zjeżdżając na parking przed restauracją. W okolicy były same sklepy i kawiarnie. Nie najlepsze miejsce na nieprzewidziany postój z niebezpiecznym przestępcą na pokładzie. Z tyłu furgonetki dobiegł donośny łomot. Price podrygiwał konwulsyjnie, waląc nogami w podłogę.
Drugi radiowóz zatrzymał się za nimi, próbując odgrodzić więzienny konwój od reszty parkingu.
Jeny wyskoczył z kabiny kierowcy z apteczką w rękach i mglistym pojęciem, jak powinien jej użyć.
– Wezwijcie karetkę! – krzyknął.
– Rozmawiamy z panią porucznik!
– A Morelli zna się na pierwszej pomocy?
– Nie rozkuwajcie go!
– Jezu Chryste, czy wyglądam na idiotę?
Jeny rozsunął boczne drzwi. Jego partner był tuż za nim. Najwyraźniej jednak policjanci stanowi uznali ich za idiotów, bo jeden z nich, Ernie, odepchnął szeryfów na bok. Otworzył kaburę i z dłonią na pistolecie zajrzał do środka.
– Kurwa mać!
Szeryfowie przepchnęli się przed Erniego i stanęli jak wryci. David Price leżał zwinięty w tak pokracznej pozycji, że zdawało się to przeczyć prawom anatomii. Gdy trzej mężczyźni wpatrywali się w niego zdjęci grozą, drgnął spazmatycznie, odchylając głowę i wywracając oczy.
Jerry otrząsnął się pierwszy.
– Szybko, szybko, musimy go unieruchomić. I włożyć drewienko między zęby! – zawołał, po czym wskoczył do furgonetki i chwycił Davida za nogi. Ernie złapał więźnia za ramiona.
Jerry’ego naszła dziwna myśl. Ręce Price’a nie były tam, gdzie powinny być. Co się stało z grubym pasem, do którego miały być przymocowane kajdanki? Jego wzrok padł na błyszczący kawałek drewna na podłodze. Prawie jak wytrych.
Jeny podniósł głowę.
Magicznie uwolniona ręka Davida chwyciła berettę Erniego.
Jerry krzyknął:
– Ni…
Pocisk przeszył mu mózg.
Trzaski, zamieszanie. Porucznik Morelli odeszła od państwa Pesaturo, trzymając w jednej ręce telefon komórkowy, a w drugiej krótkofalówkę. Pociła się pod kewlarową kamizelką, jej wzrok błądził nerwowo po dachach okolicznych domów w poszukiwaniu snajperów.
– Jak to? Jaki atak? Nie, nie zatrzymujcie się. Co? Już się zatrzymaliście? Poszaleliście?!
Zadzwoniła komórka. Przyłożyła ją do drugiego ucha, wciąż słuchając niewyraźnych wyjaśnień Bruegera.
– Morelli, słucham.
– Price zrobi coś po drodze – wrzasnął do słuchawki Griffin. – Wcale nie chce spotkania z Molly. To zmyłka. Viggio chciał zamontować bombę w samochodzie, którym David ma uciec.
– Griffin… – szepnęła porucznik, a potem powiedziała do krótkofalówki: – Wiem, że nie możecie pozwolić, żeby umarł!
– Pani porucznik, gdzie jest więzienna furgonetka? Proszę mi powiedzieć, gdzie ją znaleźć!
– Niech cię, Brueger. Gdzie się, do cholery, podziewasz? Griffin mówi, że Price chce zwiać. Nie dotykajcie go. Słyszysz? Niech nikt nie waży się zbliżyć do Davida Price’a! Brueger?
Strzały. Huk strzałów. Krzyki mężczyzn. Znowu wymiana ognia. A potem charczenie. Blisko. Człowiek krztuszący się własną krwią.
– Brueger? Brueger, słyszysz mnie? Brueger, co się dzieje?
– Gdzie furgonetka?! Gdzie jest ta cholerna furgonetka?! – krzyczał Griffin.
– Brueger!
Cisza. Zupełna cisza. Nawet Griffin przestał w końcu wrzeszczeć. Mijały sekundy. Krople potu spływały jej po czole. Odwróciła się powoli. Popatrzyła na Toma i Laurie, którzy przyglądali się jej szeroko otwartymi oczyma. Spojrzała na Molly. Śliczną małą Molly.
Nagle w radiu odezwał się głos.
– Pozdrowienia dla Griffina – powiedział David Price. – Aha, moglibyście przysłać karetkę. Nie, chwileczkę… Zdaje się, że wystarczy koroner.
Griffin zaklął w słuchawce. Porucznik Morelli spuściła głowę.
Ledwie Griffin się rozłączył, telefon znowu zadzwonił. Przez chwilę tylko na niego patrzył. Tak samo jak Waters. Wszyscy słyszeli głosy z krótkofalówki porucznik Morelli w komórce Griffina. Fitz zupełnie osłupiał. Stojący przy radiowozie mundurowi zwiesili posępnie głowy. W życiu zdarzają się sytuacje, w których człowiek czuje się, jakby się znalazł na dnie oceanu. Wszystkie dźwięki są przytłumione. Najmniejszy ruch wymaga olbrzymiego wysiłku. Człowiek dryfuje w mroku, powierzchnia jest za daleko, a ciśnienie rozsadza płuca. To była jedna z tych sytuacji.
Telefon nadal dzwonił.
Griffin przyłożył słuchawkę do ucha i przygotowawszy się na prześmiewczy głos Price’a, wcisnął zielony guzik.
– Price chce uciec po drodze! – wykrzyknęła Jillian. – W ogóle nie zamierza dotrzeć do parku.
– Wiem – wyszeptał Griffin.
– Zastanów się – ciągnęła podniesionym głosem. – Pozwolił policji wyznaczyć miejsce. Gdyby chciał stamtąd uciec, nigdy by tego nie zrobił.
– Wiem.
– Snajperzy, brygady antyterrorystyczne, policyjne kordony… to wszystko sprawia, że ucieczka z parku jest niemożliwa. Za to po drodze, kiedy ma do czynienia tylko z kierowcą i paroma strażnikami…
– Wiem, Jillian.
– Wiesz? To powstrzymaj go! Zrób coś!
Nie odpowiedział. Nie potrafił dobrać słów, żeby opisać to, co przed chwilą usłyszał. Ilu ludzi eskortowało furgonetkę? Czterech, sześciu, ośmiu? Ilu z nich miało żony? Dzieci? Waters odwrócił się. Fitz usiadł na krawężniku, wpatrując się otępiałym wzrokiem w latarnię. Gdzieś w okolicy zawył pies.
– Griffin? – zapytała z nagłą obawą Jillian. – Czy on? Czy już…
– Uciekł.
– O, mój Boże. Jak…
– Nie wiem.
– A Meg?
– Niewiemy.
– Griffin, on nie może pozostać na wolności.
– Myślisz, że nie zdaję sobie z tego sprawy? – Jego ciało w końcu się ożywiło. Z całej siły przykopał w oponę radiowozu. I jeszcze raz, i znowu. Siedzący w środku Viggio spojrzał na niego nienawistnie. Sukinsyn prawdopodobnie wszystko słyszał, ale nadal nic go to nie obchodziło.
Oczy Griffina zaszły mgłą. W wyobraźni widział swoje dłonie zaciskające się na szyi Viggia, coraz mocniej i mocniej.
Wdech, wydech. Wdech, wydech. Nie daj się w to wciągnąć. Wyobraź sobie, że jesteś w jakimś przyjemnym miejscu. Najbardziej chciałby zatańczyć na grobie Price’a. Czy to przyjemne miejsce? Czy też przez ostatni rok po prostu niczego się nie nauczył?
– Griffin – odezwała się Jillian. – Porucznik Morelli mówiła, że jesteś na tropie gwałciciela.
– Złapałem go.
– I nie znalazłeś Meg?
– Nie. A facet nie jest w nastroju, żeby o niej rozmawiać.
– Griffin, wiem, gdzie ona jest.