Выбрать главу

Ale naszym bohaterem inna sprawa zaprzątała ciało i duszę. Pozbawiony pieszczot i pocałunków Frumendiusza, śnił o nich po nocach, a i we dnie marzył o nich stale. Gdyby nie brak uroków tej strony życia, lata spędzone w Rzymie uznałby za niezwykle udane.

Nic więc dziwnego, ze szybko papież zwrócił uwagę na młodego Florosa. Niewiele pewnego o nim wiemy. Choć autorzy legendy podają, że był synem papieża Leona IV, to w wielu innych źródłach o tak ważnym pokrewieństwie się nie wspomina. Floros, wedle tych źródeł był jednym z wielu sekretarzy dworu papieskiego, dodatkowo odpowiedzialny jeszcze za garderobę Jego Świątobliwości. Wszyscy zgodni są jednak, co do jego wieku – miał dwadzieścia lat i niezwykłą urodę. Włosy miał płowe i ponad wszystko wierny był Janowi. Choć papież zbliżał się już do czterdziestki, szybko ich znajomość zmieniła charakter. Floros sypiał zwykle w komnacie przylegającej do papieskich apartamentów. Jan w bezsenne noce często opuszczał swoje łoże i niby lunatyk udawał się na palcach do komnaty Florosa. Tam korzystając tylko ze światła księżyca długo przyglądał się pięknemu przyszłemu kochankowi. Początkowo było to niby przypadkowe dotkniecie śpiącego adonisa, a to muśnięcie ustami czoła śpiącego. Kiedy Floros budził się rano, opowiadał dworzanom, że zjawa nocna odziana w haftowana koszulę, nawiedziła go we śnie.

Kolejne noce przynosiły bardziej już śmiałe dotknięcia, aż nagle dłoń Florosa spoczęła na obnażonej piersi Jego Świątobliwości. I tak zaczęła się burzliwa znajomość obojga. Burzliwa i zgubna. Przezorny i roztropny do tej pory Jan, z miłości do Florosa stracił wszystkie hamulce. Mijały miesiące, minęło lato, sielanka trwała. Złośliwi kronikarze dowodzą nawet, że po nocnych uniesieniach, we dnie Jan wspominał swego oblubieńca. Kiedy odprawiając mszę, w miejsce chleba powszedniego, nawoływał do Pana, aby Florosa powszechnego dał papieżowi.

Dwadzieścia lat cielesnych związków z Frumendiuszem i innymi nie przyniosło żadnych owoców. Pochłonięty miłością Florosa, Jan był przekonany, że zakazany owoc można spożywać wedle woli i bez trwogi.

Skutki jednak okazały się brzemienne. Według innych legend, Jan prowadził w Rzymie rozpustne życie erotyczne. Jego – czy raczej jej kochankiem był nie tylko kamerdyner – syn poprzedniego papieża, ale wielu innych rzymskich młodzieńców.

W tej dziwnej, zaskakującej legendzie, pełnej cudów i niewiarygodnych przypadków, nie mogło obejść się bez zagadkowego zakończenia.

Są przynajmniej dwie opowieści o śmierci papieża Jana. Jedna wspomina o błagalnej procesji, której przewodził, aby uchować Rzym przed plagą szarańczy. Inna, choć również mówi o procesji, o pladze szarańczy nie wspomina. W jednej Jan jedzie konno, w innej pieszo przewodzi modłom na ulicach Rzymu. Odziany w ciężkie szaty pontyfikalne mimo niezwykłego upału.

Tak czy owak papież, przewodząc procesji, pod wzgórzem laterańskim, tak nieszczęśliwie upadł, że w wyniku potłuczenia poronił i zmarł.

Dziecko i nieszczęśliwa kobieta pochowane zostały w miejscu tragedii. Sam moment śmierci opisywany jest także w kilku przynajmniej wersjach. Według jednej śmierć była naturalna, a i dziecko urodziło się martwe. Według innych, śmierć nastąpiła w wyniku wykrwawienia – dziecko też było martwe. Jeszcze inni, wskazując, że nieszczęśliwy papież, kiedy okazało się, że był kobietą, przez rozwścieczony tłum został ukamienowany, a dziecko rozszarpane na kawałki przez Rzymian. Wszystko działo się gdzieś miedzy Koloseum a Kościołem Świętego Klemensa. Rzymianie w miejscu, gdzie rzekomo pochowana została papieżyca wraz z dzieckiem, ustawili pomnik kobiety w połogu, który przetrwać miał do XVI wieku. Jeszcze w końcu XV wieku w miejscu pochówku nie odbywały się żadne uroczystości kościelne, gdyż Rzymianie odmawiali brania w nich udziału mając w tradycji pamięć o kobiecie papieżu i jej tragicznej miłości. Pomnik Joanny otoczony był napisem: „Papa Pater Patrium Peperit Papissa Papellum” – „papież rodzic ojców papieżyca spłodziła papieżysko”.

Obszernie przytoczona legenda nie byłaby warta nawet wspominania – jak chcą dzisiaj wszyscy historycy – gdyby nie fakt, że uwierzono w nią powszechnie w całym świecie chrześcijańskim. Wierzył w nią lud, wierzyli hierarchowie Kościoła. O wysokich rangą twórcach legendy już wspominaliśmy. W 1400 roku w katedrze w Sienie – papieżyca została zaliczona do grona legalnych papieży. W tej katedrze przez blisko dwieście lat znajdowało się popiersie papieżycy z napisem „Joanna, kobieta z Anglii”. Dopiero z polecenia papieża Klemensa VIII (1592-1605) popiersie zostało usunięte.

Prawdopodobieństwu całej historii nadają i inne zachowane do dziś dowody. Są to świadectwa papiestwa Joanny. Dla uniknięcia w przyszłości podobnego wydarzenia postanowiono, że odtąd będzie sprawdzana płeć każdego papieża. Wybrańca sadzano na specjalnym krześle – tronie dla sprawdzenia jego męskości. Najstarszy kardynał poświadczał płeć wybrańca. Zwyczaj ten przetrwał do końca XV wieku, a do dziś w Muzeum Watykańskim znajduje się jeden egzemplarz „papieskiego tronu” – „sedia stercoraria”. Jeszcze w XIX wieku panowało powszechne przekonanie, że płeć papieży była sprawdzana, chociaż żaden kardynał nigdy nie chciał potwierdzić tego zwyczaju.

Dziś historycy powszechnie odrzucają prawdziwość legendy o kobiecie papieżu. Przytaczana jej wersja wskazuje, że jest ona przykładem wielu średniowiecznych pieśni i bajek, pozbawionych jakichkolwiek podstaw faktograficznych. Dziwne, że kiedy o innych sprawach z historii Kościoła źródła milczą, w tej aż przepełnione są zbyt szczegółowymi opisami. Zachowały się jednak dowody materialne, których odrzucić nie sposób. Nigdy już nie dowiemy się, jaka była prawda o kobiecie na papieskim tronie.

Snucie kolejnych przypuszczeń będzie jałowe. Poprzestańmy wiec tylko na przypomnieniu tej najbardziej z barwnych i niewiarygodnych opowieści z historii Kościoła.

Czy jednak tylko opowieści?

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt legendy o kobiecie papieżu. Niektóre wyznania zrodzone na gruncie chrześcijańskim, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, z legendy tej brały argumenty do polemiki z naukami Kościoła.

Do dziś przekazują oni w nauczaniu domowym, że tradycja święta Bożego Ciała – wywodzi się z aktu narodzenia dziecka przez papieża kobietę. Otóż, kiedy lud rzymski ujrzał zrodzone z papieża dziecko – wołał, że to boże ciało. Nic bardziej błędnego.

Uroczystości Bożego Ciała, chociaż też w formie zewnętrznej stanowi procesję do czterech ołtarzy, po raz pierwszy odbyła się w 1246 roku w Liege (Leodium), a wiec w czasach, w których legenda powstawała, tj. czterysta lat później niż miały miejsce opisywane wydarzenia.

Boże Ciało, dopiero w 1317 roku ustanowione zostało dla całego Kościoła na Zachodzie, a w Polsce wprowadzone zostało trzy lata później, w 1320 roku.

W głównym zarysie losy papieżycy Joanny przypomnieliśmy za greckim pisarzem Emanuelem Roidsem. Opublikował on w 1866 roku barwną opowieść pt. „Papież Joanna”. Książka Roidsa, od razu przyjęta została przez różne środowiska z oburzeniem. Czytelnicy natomiast uznali ją za pisarski bestseller. W ogromnych nakładach, książka ukazała się w tłumaczeniach w większości krajów europejskich i mimo archaicznego języka, jakim została napisana, jest popularna do dnia dzisiejszego.

4 kwietnia 1866 roku Święty Grecki Synod wydał encyklikę przeciw książce Emanuela Roidisa, żądając zakazu jej sprzedaży i czytania. Wydaje się, że właśnie ta encyklika oraz późniejsza twórczość biskupa kościoła greckiego, Karystii Makariosa – przyczyniły się do wielkiej popularności – marnej raczej skądinąd – powieści. Biskup Makarios – jeden z najbardziej błyskotliwych polemistów wezwany został przez Święty Synod Kościoła Grecji do walki zarówno z autorem powieści o Joannie, jak i z rządem, o wydanie zakazu rozpowszechniania tej książki. Biskup zagroził nawet władzom państwowym, że jeżeli nie podejmą odpowiednich działań, uniemożliwiających sprzedaż książki – to Kościół wypowie posłuszeństwo rządowi.