Выбрать главу

Jan przed objęciem tronu papieskiego, był już kardynałem – prezbiterem Kościoła Świętej Marii z Trastevere. Papież, jak się wydaje, był osobą całkowicie bezwolną i zdominowana najpierw przez matkę, a później przez przyrodniego brata – Alberyka. Marozii, która osiągnęła już wszystko w Rzymie, marzył się i tron królewski i cesarska korona. Któż inny, bardziej niż papieski syn, mógł pomóc matce w przeprowadzeniu tego planu. Jak pisze kronikarz w 931 roku przeprowadziła ona elekcję Jana XI (931-935), który „przez nikczemne cudzołóstwo” był jej synem. Podobnie jak matka, urządziła sobie rezydencję w grobowcu cesarza Hadriana – Zamku Świętego Anioła. Na szczycie wieży urządziła kapliczkę pod wezwaniem Świętego Michała.

Jeszcze za życia poprzedniego papieża Stefana, Marozia w 929 roku kolejny raz została wdową. Gdy zmarł książę Gwido z Toskoni, wdowa nowego męża postanowiła szukać w gronie bliskiej rodziny. Wybór padł na Hugona z Prowansji, Króla Italii. Czy to przez zrządzenie losu, czy też dzięki pomocy przebiegłej Marozi, pracowita małżonka króla, także w tym samym czasie opuściła świat. Nic nie stałoby na przeszkodzie temu małżeństwu, gdyby nie fakt, że Hugon był bratem, poprzedniego męża rzymskiej matrony. Historycy sprzeczają się wprawdzie czy byli braćmi rodzonymi, czy też tylko przyrodnimi. Związek małżeński z bratową uważano wówczas za kazirodczy, a więc niedopuszczalny i całkowicie zakazany przez Kościół. Ten fakt nie był dla nikogo przeszkodą. Przecież sam papież – syn, był świadkiem uroczystości ślubnych. Był rok 932. Marozia została królową, chciała jednak swoją karierę zakończyć na cesarskim stołku. Hugon był przecież najpewniejszym kandydatem do Świętej Korony Karola.

Aby ominąć wszelkie przeszkody stojące przed małżonkami i ich karierze politycznej, Hugon, wyrzekł się swoich braci. Obwieścił, że nie łączyły go żadne więzy krwi ani z Gwidonem – poprzednim mężem Marozi, ani z młodszym bratem Lambertem. Aby dojść prawdy Lambert wezwał wiarołomnego brata na „Sąd Boży”. Nim doszło do ostatecznego rozstrzygnięcia konfliktu, nasłani przez Hugona mordercy, skrytobójczo zgładzili Lamberta. Droga do korony cesarskiej była coraz krótsza. Od marca 932 roku wojska Hugona zajmowały Państwo Kościelne i latem – siedzibę papieży. Niemal nazajutrz po wystawnych uroczystościach ślubnych, w czerwcu 932 roku, na przeszkodzie dalszych planów matki stanął drugi syn Marozi – Alberyk II ze Spoleto. Wywołał bunt arystokracji rzymskiej, nie chcąc zgodzić się na panowanie obcego przybysza, Króla Hugona. Alberyk obawiał się przede wszystkim, że matka pozbawi go dziedzictwa ojca, przywództwa w Rzymie. Hugon nienawidził syna swojej małżonki, zresztą jak całej arystokracji rzymskiej. Drwił i kpił z niej na każdym kroku. Podczas uroczystości znieważył publicznie samego Alberyka, a gdy ten rozwścieczony zbliżył się do króla, został spoliczkowany i w grobowej ciszy opuścił pałac.

Nadszedł kres upokorzeniom. Dumni Rzymianie, nie mogli dalej znosić panowania tyrana. W dwie godziny po spoliczkowaniu Alberyka, do Sali balowej królewskiego pałacu wtargnął uzbrojony lud rzymski i pod wodzą Alberyka, przy użyciu wideł, pałek, mieczy, chciał zakończyć haniebne życie tyrana i jego krwawej małżonki. Wśród powszechnego zamieszania, udało się jednak wymknąć Hugonowi i z pałacu i z Rzymu. Król uciekł do Pawii.

Alberyk przejął pełnie władzy, ogłosił Rzym republiką, a siebie księciem i senatorem wszystkich Rzymian. Panował w latach 932-954.

Marozia nie miała tyle szczęścia, co jej świeżo poślubiony mąż. Wtrącona została do więzienia. Później zamknięto ją w klasztorze i wszelki słuch po niej zaginął. Zmarła po roku 932. Miała 40 lat. Była tą kobietą w historii Kościoła, która wywarła największy wpływ na bieg dziejów. „Dała” Kościołowi blisko dziewięciu papieży. Trzech z nich zamordowała. Była matką papieża Jana XI, babką Jana XII i ciotka Jana XIII. Trzęsła możnymi świata przez całe dziesięciolecia. Zmarła, bo rzymski motłoch zgotował jej los równie okrutny, jak było jej życie. Zamknięta została w lochach Zamku Świętego Anioła, z którego niepodzielnie przez całe lata rządziła miastem i światem.

Choć książę Alberyk II położył kres panowania kurtyzan ze swojej rodziny, nie koniec było na tym dynastii papieżyc. Na 22 lata Rzym i całe Państwo Kościelne dostało się pod wyłączną władzę księcia Alberyka, papieże zostali całkowicie ubezwłasnowolnieni i musieli być posłuszni żądaniom nowej władzy.

Jan XI panował jeszcze trzy lata, pod ścisłą kontrolą swojego brata Alberyka. Zmarł w grudniu 935 roku i został pochowany u boku swego papieskiego ojca Sergiusza III(, w bazylice świętego Piotra, którą Sergiusz podźwignął z ruin.

Rzym nie był jedyną stolicą Kościoła, dotknięty przez „grzechy młodości”.

Jan XI, z polecenia brata Alberyka, uznał i nawet udzielił konsekracji poprzez swoich przedstawicieli nowemu patriarsze Konstantynopola. Został nim niespełna szesnastoletni syn cesarza – Teoklikt. Młodego patriarchę w ogóle nie interesowały sprawy Kościoła. Podobnie jak w Rzymie, także w Konstantynopolu władzę nad Kościołem sprawowali władcy świeccy. Patriarchę zajmowała wyłącznie hodowla koni.

Tymczasem w Rzymie kolejni papieże – Leon VII (936-939), Stefan VIII (939-942), Marynus (942-946) i Agapit (946-955) rządzili wyłącznie za sprawą Alberyka II, syna Marozi.

Aby nie było dość tego zagmatwania dziejów, dodajmy jeszcze, że Alberyk poślubił za księżniczkę Aldę – córkę króla Hugona (trzeciego męża swojej matki), który niedawno musiał uciekać z Rzymu za sprawą zięcia.

Z tego małżeństwa, w 938 roku przyszedł na świat Ottaviano, późniejszy papież Jan XII. Część historyków uważa, że Jan był synem z nieprawego łoża. Był bastardem księcia Alberyka. W świetle dalszych wypadków, teza ta nie znajdzie dostatecznych dowodów na jej uwiarygodnienie.

Nie daleko pada jabłko od jabłoni. Jan był wnukiem Marozi. Jak babka była najgorszą z kobiet u stóp papieskiego tronu, tak Jan był papieżem, którego Kościół wstydzi się do dziś.

Książę Alberyk II u kresu życia wymusił na szlachcie rzymskiej, kardynałach i duchowieństwie, że po Agapicie II wybiorą na stolicę papieską jego syna Ottaviana. Chociaż prawo kościelne zabraniało wyznaczania następcy za życia panującego papieża, Alberykowi udało się zapewnić synowi tron Jego Świątobliwości. Ottavian miał wówczas siedemnaście lat. Za jego pontyfikatu papiestwo sięgnęło dna. Był jednocześnie głową Kościoła i władcą świeckim Rzymu. Uroczystości intronizacyjne wyznaczone na 16 grudnia 955 roku, poprzedziło nadanie mu święceń kapłańskich, mimo braku jakiegokolwiek przygotowania, nie tylko do pełnienia funkcji biskupich, ale nawet najzwyklejszego proboszcza.

Z jednej woli nowy papież wywiązał się znakomicie i z pożytkiem zarówno dla Państwa Kościelnego, jak i dla pozycji samego papieża. Z energia i oddaniem umacniał władzę papieży. Dla odzyskania utraconych w Italii ziem papieskich, wezwał na pomoc króla Niemiec Ottona I. Zorganizował dwie krucjaty przeciwko wrogom Kościoła – panom Kapui i Beneventu oraz władcy egzarchatu Rawenny – królowi Berengiuszowi II, jego synowi Adabertowi – tym samym, którym jako sekretarz i kanclerz służył, późniejszy biskup Cremony Liutprand, a nasz nieoceniony kronikarz.

Otton I, żądanej pomocy udzielił i nic nie stało na przeszkodzie zwycięstwu papieża. Gdy wojska cesarskie stanęły obozem na Campus Neronis w pobliżu Watykanu, Jan XII koronował Ottona w Bazylice Świętego Piotra i jego małżonkę Adelajdę na cesarza Cesarstwa Zachodniego – 962 rok. Odtąd sojusz papiestwa z cesarstwem stał się pełny, dając także początek istniejącemu prawie 850 lat – do roku 1806 Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.