Выбрать главу

Piotr Damiani nazwał go „Świętym Diabłem”, znakomicie charakteryzując prace Hildebranda. Pochłonięty wolą umocnienia papiestwa, imał się wszelkich do tego prowadzących sposobów. Sam natomiast o sobie mówił: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem”. W jednym z wielu listów do opata klasztoru, z Cluny Hugona przyznał się do swoich niedoskonałości: „Jesteśmy słabi i pozbawieni fizycznej i intelektualnej energii. W tych smutnych czasach dźwigamy sami ciężar duchowych i doczesnych zajęć i drżymy w obawie, że nie podołamy temu zadaniu…”. List ten był pisany tuż po jego wyborze na Stolicę Piotrową (do tej sprawy jeszcze wrócimy). Gdy uświadamiamy sobie fakt, że Hildebrand rządził Kościołem przez minione dziesięciolecia, kiedy sterował kilkoma papieżami, dostrzeżemy w liście słowa obłudy i fałszu. Jaka była prawda: kim był naprawdę Hildebrand? Odpowiedzi znajdziemy także w jego słowach z innego listu: „Stawiamy sobie za zadanie dostarczenie oręża pokory cesarzom, królom i innym książętom tak by mogli powstrzymać zalew swojej dumy…”.

Sam był dumny i wyniosły ponad mocarze Europy.

Kiedy wiosną 1073 roku umarł papież Aleksander II, kardynał Hildebrand sam wraz ze swoimi zwolennikami uznał, że nadszedł już czas, aby samodzielnie przejąć władzę w Kościele. Podobnego zdania była cesarzowa Agnieszka, wdowa po Henryku III oraz księżna Beatrycze z Toskanii.

Pierwsza znała Hildebranda od lat. Kilkakrotnie już wchodziła z nim w sojusze i kilkakrotnie uznawała w nim swego wroga. Sama także wywodziła się z Toskanii. Kiedy zmarł jej małżonek – cesarz Henryk III w 1056 roku, objęła regencję na czas osiągnięcia pełnoletności przez syna – Henryka IV. Początkowo działała wspólnie z książętami i episkopatem niemieckim. Kiedy jednak centralizm cesarski i jednowładztwo Agnieszki nie było dla nich do zniesienia, odmówili posłuszeństwa regentce i sami przejęli „opiekę” nad dorastającym królem. Agnieszka na 11 lat przeniosła się do Rzymu.

Imperatorowej nie pozostało nic innego jak pojednać się z wpływowym kardynałem Hildebrandem i wraz z dwoma innymi kobietami (po części ze sobą spokrewnionymi) przejąć rządy w papiestwie.

To one, cesarzowa Agnieszka i markiza Toskanii Beatrycze, precyzyjnie przygotowały i niemal wyreżyserowały wyniesienie na papieski tron w 1073 roku, swojego faworyta Hildebranda. Choć niektórym historykom w dalszym ciągu wydaje się, że był to wybór spontaniczny, dziś wiemy, że nie tylko kobiety, ale i sam Hildebrand przygotował się do niego starannie.

22 kwietnia 1073 roku w bazylice Laterańskiej dobiegały końca uroczystości pogrzebowe Aleksandra II. Wśród tłumu dało się słyszeć zrazu ciche głosy „Hildebrand papieżem”. Przyjaciel i zausznik Hildebranda, kardynał Hugo Candidus, korzystając z okazji wszedł na mównicę i wygłosił płomienna mowę pochwalną na cześć Hildebranda. To „Bóg przemówił ustami ludzi” – twierdził. Tłum ogarnęła powszechna radość i entuzjazm. W tej atmosferze wtajemniczeni kardynałowie i księżna Beatrycze z Toskanii przygotowali wcześniej dekret o elekcji swojego kandydata. Dekret odczytano i podpisano. Hildebrand, mimo iż przed laty sam określił zasady obioru papieży, teraz całkowicie im się sprzeciwiając, objął najwyższą władzę.

Jeszcze na dwa miesiące Hildebrand wstrzymał się z oficjalnym objęciem tronu. Dla zachowania pozorów legalizmu, powiadomił młodego króla o wyborze, zapraszając go na oficjalne uroczystości intronizacji. Kiedy dwudziestoletni Henryk IV, wskutek konfliktów wewnętrznych i buntu możnych Saksonii, do Rzymu nie przybył, Hildebrand już jako Grzegorz VII, przyjął wszelkie święcenia i tron papieski w końcu czerwca 1073 roku w obecności faworyzujących go kobiet. Miał wtedy około pięćdziesięciu lat.

Teraz Grzegorz VII mógł bez przeszkód realizować program uwolnienia papiestwa i Kościoła od wszelakiej zwierzchności. Król nie mógł nawet teraz czuć swojej – duchowej i doczesnej przewagi nad potężnym papieżem. Rzym, w osobie Grzegorza VII doszedł do szczytu potęgi, a jeszcze dwadzieścia pięć lat wcześniej wydawało się, że koniec jest bliski.

Grzegorz VII narzucał swoje prawa. Każdy duchowny, wyświęcony w wyniku symonii, powinien czuć się od teraz wykluczony z Kościoła. Gdy był to biskup, powinien pod groźba ekskomuniki zrzec się godności. Lud nie mógł uczestniczyć w nabożeństwach odprawianych przez żonatych księży.

Szczytem potęgi był dekret z marca 1074 roku, zachowany pod nazwą „Dictatus papae”, wedle, którego władza doczesna ma być całkowicie podporządkowana władzy duchowej, należącej do papieża. Dictatus papae to 27 zdań, wykładających papieska doktrynę ułożenia stosunków między możnymi świata. Oto niektóre „dyktaty” papieskie:

– tylko Kościół rzymski założony został przez samego Boga,

– jedynie biskup rzymski ma prawo zwać się biskupem powszechnym,

– on jeden może powoływać, odwoływać i nagradzać biskupów,

– tylko papieża stopy całować mają wszyscy książęta,

– papież ma prawo depozycji cesarzy,

– nikt nie ma prawa sądzić papieży.

Chociaż oficjalnie dogmat o nieomylności papieża, i to wyłącznie w sprawach wiary, wprowadzony został dopiero w 1870 roku, to Grzegorz VII przeszło osiemset lat wcześniej zapisał „Kościół rzymski nigdy się nie mylił i nigdy nie będzie mylić się w przyszłości”. Do dziś zachowały się spisywane kopie tego dekretu, w których każde ważkie zdanie pisane jest czerwonym atramentem. Imię Grzegorza w starych dokumentach także pisane jest zawsze na czerwono.

Owe „dictatus papae” i przemożny wpływ na papieża trzech potężnych kobiet epoki: cesarzowej Agnieszki, księżnej Beatrycze z Toskanii, a szczególnie hrabiny Matyldy z Toskanii, zadecydowały o burzliwych losach cesarstwa rzymskiego, Kościoła rzymskiego i miasta Rzymu za pontyfikatu Grzegorza VII.

Matylda Toskańska nazywana jest czasem przez historyków epoki egerią papieża. W istocie przezwisko było trafne. Z biegiem lat i zacieśniania się przyjaźni ich obojga, Matylda podobnie jak rzymska nimfa wód stała się doradcą Grzegorza także w sprawach religijnych. Nie ma jednak dowodów, że była kobietą ciężarną. Była natomiast, także jak starożytna rzymianka, Króla Numy Pompiliusza, główną doradczynią głowy Kościoła i władcy Państwa Kościelnego.

Hrabina Matylda była wpływowa. Władała jedną trzecią Italii. Jej dobra położone były między Państwem Kościelnym a ziemiami Cesarstwa Niemieckiego lub państw pozostających pod jego kontrolą. Nic, więc dziwnego, że wszystko, co działo się wokół tej kobiety, było bacznie obserwowane za Alpami, na dworze Henryka IV.

Henryk żył w latach 1050-1106. Koronę królów niemieckich uzyskał mając sześć lat – po śmierci ojca Henryka III. Koronę cesarska otrzymał dopiero w 1084 roku i panował, nie bez przeszkód, do 1105 roku. Był tym samym jednym z najdłużej panujących władców niemieckich. Jego panowanie to ciąg tragicznych wydarzeń, od krwawo stłumionego powstania Sasów, poprzez wojnę z antykrólem Rudolfem Szwabskim, po opuszczenie przez najbliższych współpracowników, wzięcia do niewoli przez własnego syna Henryka V i wymuszenie abdykacji. Henryk był ekskomunikowany przez dwóch papieży: Grzegorza VIII i w 1102 roku przez Paschalisa II.

Był notorycznym kobieciarzem. Wedle współczesnych mu historyków, prowadził bardzo rozwiązłe, niemoralne życie. Kronikarz Brunon tak opisał cesarza: „Biegł ku przyjemnościom, ku przepaścią lubieżności jak koń do osła. Zmuszał kobiety ze szlachetnych rodów, by brały udział w jego sprośnych zabawach, a potem zbezczeszczone oddawał sługom. Swą siostrę, która została zakonnicą i żyła w czystości w klasztorze, sprowadził do siebie i trzymając ją kazał swojemu słudze odbyć z nią odrażający stosunek płciowy w swej obecności. Zbudował dla siebie fortecę na szczycie wysokiej i stromej skały. Nikt nie mógł się tam dostać oprócz tych, którzy wiedzieli o jego zbrodniach i jego słabości”.