Выбрать главу

Był mroźny poranek 25 stycznia 1077 roku. Przez trzy dni, boso, odziany w proste szaty pokutne, zziębnięty, niemal odmroziwszy stopy, Henryk pukał do bram. Papież był surowy i nieugięty. Królowi towarzyszyła małżonka z zziębniętym dzieckiem. Ten widok wzruszył obserwujących z wieży twierdzy całą sytuację, opata Hugona z Cluny, księżnę Adelajdę z Turynu – teściową króla, a także hrabinę Matyldę. Prosili Grzegorza o wyrozumiałość. Na razie bez efektu. Co zresztą na pewien czas wpłynęło na ochłodzenie stosunków Grzegorza z Matyldą. Ostatecznie konflikt został rozwiązany. Król się ukorzył, ucałował stopy papieża, a winy zostały mu odpuszczone.

Nie koniec na tym konfliktu obu władców Europy.

Ponieważ spór rozgorzał, kiedy książęta niemieccy wypowiedzieli posłuszeństwo Henrykowi i wybrali antykróla Rudolfa Szwabskiego, Grzegorz chcąc poprzeć konkurenta, zarzucił Henrykowi, że ten nie wywiązał się z przyrzeczeń danych w Canossie i w marcu 1080 roku ponownie go ekskomunikował. W odwrocie, dzięki poparciu biskupów niemieckich, Henryk przeforsował w trakcie synodu w Brixen złożenie Grzegorza z urzędu i wybór arcybiskupa Wiberta z Rawenny na nowego papieża. Ten przyjął imię Klemensa III, dziś uznawanego za antypapieża.

Król przeszedł do kontrataku. W walce zginął antykról Rudolf. Obcięto mu rękę, tę, która przyjmowała odznaki władzy monarszej. Przyszedł czas na Rzym. Na czele licznej armii ruszył zwycięski Henryk na południe Italii. Grzegorz ponownie opuszczony, bez wojska, mógł liczyć tylko na ukochaną. Jej wasale wprawdzie namawiali Matyldę do poddania się królowi, ale ta pozostała wierna papieżowi. Ofiarowała mu wszystkie klejnoty i złoto, aby zasilić kiesę papieska na opłacenie zaciężnej armii. Oblężenie Rzymu trwało z przerwami dwa lata. Ostatecznie wojska królewskie wkroczyły doń w czerwcu 1083 roku.

I w tym momencie bystry i przebiegły papież Grzegorz VII popełnił największy błąd swojego życia. Zamknięty w Zamku Świętego Anioła, musiał obserwować jak antypapież koronuje Henryka na cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Zwrócił się wtedy o pomoc do Normanów i Saraceńskich pogan. Szybko ich wojska zbliżyły się do Rzymu. Gdy cesarz nie wierząc w siłę swojej armii, opuścił miasto, Normanowie wkroczyli przez bramę św. Wawrzyńca, by oswobodzić papieża, odprowadzając go do pałacu Laterańskiego i „uwalniając” Rzym.

Król Normanów Robert Guiskard w „podzięce” za zwycięstwo pozwolił swoim żołnierzom w Rzymie na wszystko. Plądrowali, gwałcili, burzyli i kradli, co popadło. Sprzymierzeni Saraceni zajęli bazylikę św. Piotra. Odprawiali tam swoje religijne obrzędy. W bazylice recytowano wersety z Koranu. Przyłączyli się do rabunków w mieście. Tysiące Rzymian, skutych łańcuchami, wziętych zostało w niewolę pogan. Powstanie wywołane przez resztki mieszkańców zostało krwawo stłumione, a miasto spalone. Rzym został niemal doszczętnie zniszczony, jak chyba nigdy do tej pory w historii. Pożar miasta za czasów Nerona nie wyrządził takich szkód, co sprowadzeni przez papieża „wyzwoliciele”.

Piotr Damiani potępił u Grzegorza jego manię „czynienia się Bogiem”. Bóg Rzymu, który jeszcze niedawno rzucał na kolana „królów i książąt, przez własną dumę i ambicję doprowadził do zniszczenia Rzymu i śmierci tysięcy jego mieszkańców”. Załamany „widokiem krwi i ognia”, pod eskortą wojsk Normanów opuścił Rzym.

Król Guiskard „porzucił” nieszczęsnego papieża na Monte Cassino, skąd udał się do Salerno, gdzie opuszczony przez wszystkich zmarł 25 maja 1085 roku. Nowy legalny papież Wiktor III* został wybrany dopiero po upływie roku.

W Polsce Grzegorz VII realizował podobną politykę. To właśnie on obłożył karą interdyktu Bolesława Śmiałego, po zabójstwie biskupa krakowskiego (1079) Stanisława ze Szczepanowa, mimo iż król wiernie stał po stronie Grzegorza przeciwko Henrykowi IV.

Umierał w samotności, potępiony przez wszystkich, opuściła go nawet Matylda – oddana do tej pory kochanka, by oddać się tym razem całkowicie, dziewiętnastoletniemu chłopcu.

Rozdział VI

Mistyka i polityka św. Katarzyny ze Sieny

Była mistyczką – jedną z najwybitniejszych w Kościele katolickim. A przy tym aktywnie brała udział w polityce, rozkazując najwyższym dostojnikom świeckim i kościelnym. „A zatem żywo, rusz się, Ojcze Święty, dosyć już opieszałości!” – pisała niezdecydowanemu papieżowi Grzegorzowi XI. Porywczego Ojca Świętego Urbana VI zaś potrafiła strofować bez ogródek: „Wybacz mi Ojcze, ale miłość każe mi powiedzieć nawet to, czego może nie powinno się mówić”.

Okazała się bardziej skuteczna w działaniach zmierzających do ponownego sprowadzenia z Awinionu do Watykanu biskupów Rzymu niż jej poprzedniczka na tej niwie – Brygida Szwedzka (1302-1373). Ta monarchini, matka ośmiorga dzieci, po owdowieniu została zakonnicą zakładając zakon Najświętszego Zbawiciela. Jego siostry zwano brygidkami. Brygida Szwedzka namawiała do powrotu do Rzymu papieża Urbana V (1362-1370). Papież wrócił. Choć Rzymianie witali go entuzjastycznie, wielkie było jego rozczarowanie, bowiem Rzym okazał się małą, zapuszczoną mieściną. Kościoły i pałace zrujnowane. Rezydencje papieskie na Lateranie spłonęły. Dlatego Urban V zdecydował, że powróci do Awinionu i pozostał głuchy na błagania Brygidy Szwedzkiej, by pozostał w Wiecznym Mieście. Nie wystraszył się też jej przepowiedni, że jeżeli zdecyduje się opuścić Rzym, umrze. Tak też się stało. Po kilkunastu dniach od wyjazdu z Rzymu zachorował, a po niecałych trzech miesiącach zmarł. Stolicą papieską został Awinion. Dopiero św. Katarzyna ze Sieny dopięła tego, co nie udało się Brygidzie Szwedzkiej. Za jej sprawą papieże powrócili do Watykanu.

Ta prosta niewykształcona córka rzemieślnika ze Sieny przypominała królom, papieżom i uczonym najprostsze prawdy – obowiązek miłowania i uszanowania godności każdego człowieka i konieczność dążenia do świętości, nawet pośród politycznych konfliktów i ekonomicznego kryzysu. Wątła, całe życie cierpiąca na bóle żołądka, poszcząca i umartwiająca się surowo, tak surowo, że w ostatnich miesiącach życia nie mogła przełknąć nawet kropli wody, była niewiastą promieniejącą energią, radością i mocą. W poczuciu misji politycznej już jako dojrzała kobieta przemierzała na osiołku lub pieszo rozpalone drogi Toskanii, Lacjum i południowej Francji. Kim zatem była Katarzyna Benincasa, znana jako święta Katarzyna Sieneńska? Mistyczką? A może tez kobietą żądną władzy?

Urodziła się 25 marca 1347 roku w Sienie jako 23 spośród 25 dzieci farbiarza wełny, Jakuba i jego żony, Lapy. Siena w owym czasie przeżywała swój złoty wiek. Republika rozwijała się ekonomicznie, wzrastała jej potęga polityczna, a kultura rozkwitała owocując wybitnymi dziełami sztuki. To wszystko rzutowało też na sytuację rodziny Benincasów, która zaliczana była do średniozamożnych. Benincasowie mieszkali, w dzielnicy Fontebranda. Słynęli z pobożności, hojności dla ubogich, a przede wszystkim z bardzo silnych więzów rodzinnych. Tworzyli zwarty klan. Jakub był pracowity i spokojny, Lapa zaś gadatliwa, energiczna, by nie powiedzieć, że apodyktyczna. Kros w rodzinie musiał przecież panować nad tą wcale pokaźną gromadką. Gdy dzieci dorastały to właśnie Lapa decydowała o ich przyszłości z wielką wprawą i przejęciem aranżując ich małżeństwa. Tylko Katarzyna- najmłodsza z tych, które przeżyły wczesne dzieciństwo latorośl Benincasów – przysporzyła w tej mierze rodzicom wiele trosk. Nie uczęszczała do szkoły, nigdy nie nauczyła się porządnie czytać i pisać. Nie potrafiła, bowiem zrozumieć sensu alfabetu. Chwytała słowa w całości, nie umiejąc rozróżnić liter. W 18 roku nauczyła się trochę czytać, a dopiero na 3 lata przed śmiercią napisała własnoręcznie kilka linijek listu i modlitwę do Trójcy Świętej.