Выбрать главу

Fizycznie i uczuciowo oddawała się zarówno mężczyznom jak i kobietom. Przy tym była na całym ciele nadmiernie owłosiona. Zarostu było tak dużo, że i mężczyzna czułby się z tym darem natury nieco nieswojo.

Doszukiwano się różnych przyczyn jej bogactwa uwłosienia. Co bardziej światli w medycynie, wskazywali na dominującą funkcję hormonów męskich. Inni wywodzili jej genetyczne pochodzenie, od północnych plemion barbarzyńskich. Jako przykład anomalii przywoływano legendy z czasów Karola Wielkiego, którego w armii walczyło plemię, którego przedstawiciele mieli owłosione plecy. W ówczesnej Europie był to przypadek niezwykłej rzadkości. Jeszcze inni tłumaczyli owłosienie Królowej anomalią rozwojową, polegająca na zachowaniu dziecięcego owłosienia, które po urodzeniu ma każde dziecko, a które u naszej bohaterki, nie tak jak u wszystkich, pozostało, zmieniając przy tym strukturę włosów i ich dojrzałość.

Goszczona była przez dwory europejskie z taką samą wystawnością jak przez papieża.

W 1657 roku, p[przebywała gościnnie u Króla Francji Ludwika XIV w Fontainebleau. W licznej jej świcie zawsze było kilku przynajmniej kochanków i kochanek. Tajemnice alkowy Krystyny poznajemy z relacji jej biografki, damy dworu jednocześnie, księżniczki Murat. W Fontainebleau, z całą pewnością kochankiem Królowej był niejaki Monaldesch. Kiedy w wyniku intryg dworskich dotarł do Krystyny anonim oskarżający kochanka o zdradę. Królowa natychmiast przeszukała jego rzeczy. Dowodów prawdy znalazła aż nadto. Były to głównie jego listy do pięknej kochanki, pozostawionej we Włoszech. Zapewne wybaczyłaby wiarołomcy wiele – sama przecież „święta” nie była. W listach jednak pełno było opisów, jakie to obrzydzenie wzbudzała w Manaldechim, głównie jej „ułomności” i „dziwne ciało”. Królowa wydała na zdrajcę wyrok. Zabiła kochanka, korzystając z pomocy innego dworzanina – Santinellego. Ten zresztą też trafił do łoża pani Wandalów.

W jednym z listów do Santinellego tak sama pisze o tym wydarzeniu: „Przysyłam ci markizie opis śmierci Manaldeschiego, który zdradził mnie i chciał, bym uwierzyła, że ty jesteś zdrajcą. Później ostatecznie umierając, uznał swą zbrodnię i poświadczył naszą niewinność, wskazując, że wymyślił wszystkie swe gwałtowne oskarżenia, aby nas zrujnować. Nie próbuj przed nikim usprawiedliwiać mojego postępowania. Nie muszę pod nikim zdawać sprawy jak tylko przed Bogiem, który by mnie ukarał, gdybym przebaczyła zdrajcy. Wiem, w swoim sumieniu, że postępowałam zgodnie z Boska i ludzką sprawiedliwością.

Z Santinellim, korespondowała często i długo. Jeszcze rok po wspólnej zbrodni, słała do niego listy do Wiednia, pełne zazdrości i nawoływań, aby powrócił natychmiast i był „blisko mej osoby”.

Grzechy Królowej raziły nawet najbardziej wyrozumiałych ludzi tamtej epoki. Niemniej Królowa cieszyła się ogromną sympatią mieszkańców Rzymu. Nie było spraw – z wyjątkiem jednej, które dzieliły je od miasta. Królowa łączyły więzy przyjaźni z papieżem Aleksandrem VII i jego następcami. Wielu doszukiwało się przyczyn tego niezrozumiałego związku. Dlaczego światli papieże tamtej doby nie tylko tolerowali „występki” Krystyny, ale nawet patrzyli na nią z sympatią? Gdyby mnie była niedawno, co nawrócona katoliczką. Kościół z pewnością obłożyłby ja swymi karami, może nawet ekskomunikował. W takiej sytuacji niezbyt dobrze przedstawiały się plany Kościoła odzyskania dla wiary Królestwa Szwecji. Odznaczałoby to wreszcie przyznanie się do błędu, przyjęcia Krystyny na łono Kościoła katolickiego. I na koniec – Kościół zawsze czuł szczególna słabość do grzeszników. Ich nawrócenie fascynowało.

Papież miał z Krystyna coraz więcej kłopotów. Jeżeli nawet jej grzeszne życie, nie robiło na dworze papieskim zbyt wielkiego wrażenia, to jak zwykle w takich razach, problemem stały się pieniądze. Szwecja zaprzestała przysyłać swojej monarchini należne jej wynagrodzenie. Długi narastały. Papież zdecydował się pokryć deficyt i pomóc Królowej, przekazując jej rentę w wysokości 12 tysięcy skudów. Pisała do kardynała Azzoliniego, że „te 12 tysięcy scudi, które dał mi papież były jedyną plama na mym życiu. Przyjmowałam je zawsze z ręki Bożej jako największe upokorzenie, za pomocą, którego mógł poniżyć moją dumę”.

Gdy jednak papież zdecydował się zaprzestać przesyłania pieniędzy Królowej, w tym samym liście pisała do przyjaciela: „Teraz wiem, że Bóg obdarzył mnie swą łaską, ponieważ zechciał zabrać ode mnie scudi”. Przekazywała podziękowania dla papieża i kardynała Cybo – odpowiedzialnego za sprawy finansów Kościoła – „za wielka łaskę, jaką mi uczynił likwidując to zobowiązanie”.

Najwięcej emocji wywołała jednak sprawa eksterytorialności jej rzymskiej rezydencji. Wedle relacji, jakie napływały do papieża, „różne niepożądane elementy korzystały z tego, że nie obowiązywało tu prawo rzymskie”. W efekcie papież zdecydował się cofnąć i ten przywilej. Zachowały się w archiwach watykańskich jej listy i adnotacje na nich, w sprawie eksterytorialności. Po decyzji papieża Krystyna przesłała list nie tylko zgadzający się z wolą Ojca Świętego, ale zawierający nawet podziękowania za ten „gest”. Na liście czytelna jest anonimowa adnotacja „…tak mało szacunku dla papieża”. Cała sprawa wywołała wielką burzę w mieście. Krążyły różne pisma, poufne gazetki potępiające Krystynę. Pojawiały się jednak i takie, które stawały w jej obronie.

Wychwalano przy tym Królową za jej umiłowanie pokoju i odwagę, z jaka broniła przed rzymska inkwizycją praw heretyków. Przypominano, że wysłała ambasadorów, aby nalegali na zakończenie wojny trzydziestoletniej i podpisali pokój Westfalski. Przypominały, że nuncjusz papieski sprzeciwiał się zawarciu tego pokoju, a sam papież nawet go potępił.

Znany jest też polski epizod w życiu Krystyny Aleksandry. Zachował się jej list do króla Jana III Sobieskiego, po bitwie pod Wiedniem, z gratulacjami za zwycięstwo, ale i z prośba o litość dla nieprzyjaciół. W liście tym czytamy miedzy innymi: „Nie posiadam już żadnego Królestwa tego świata. Myślałam, że będę mogła nikomu nie zazdrościć, ale Wasza Królewska Mość udowodnił mi, że jestem do tego zdolna. Zazdroszczę Wam Panie pięknego tytułu Wyzwoliciela Chrześcijaństwa i przyjemności obdarowania życiem i wolnością wielu nieszczęśliwych ludzi spośród nieprzyjaciół i wrogów”.

Może, dlatego, że sama wcześniej była ewangeliczką, zachowała wiele szacunku dla wyznawców innych religii. O kilku faktach już pisaliśmy, choćby przy okazji eksterytorialności jej rzymskiej siedziby, czy też przytaczając fragmenty listu do Króla Jana III Sobieskiego. Kiedy we Francji odwołano edykt nantejski, dzieliła się z przyjaciółmi, w tym z dygnitarzami Kościoła, obawami, co do słuszności tego aktu: „Nie mogę cieszyć się z powodu tej polityki, tak jak mogłam się cieszyć rzeczami przynoszącymi korzyści naszej religii… Nie chciałabym mieć na sumieniu tych wszystkich świętokradztw, które ci ludzie przymuszeni do katolicyzmu popełnią. Żołnierze wolą raczej zabijać, gwałcić i rabować niż przekonywać. Opłakuję tych wszystkich, którzy urodzili się w błędzie, ale wydaje mi się, że zasługują raczej na litość niż na nienawiść. Dzisiejsza Francja jest chorym człowiekiem, któremu amputowano ręce i nogi, aby wyleczyć go z choroby, która przy pewnej cierpliwości i dobroci była uleczalna. Jezus Chrystus nie posługiwał się takimi metodami, aby nawracać świat”.

Z tego dokumentu, tak jak z wielu innych, oraz relacji na temat Krystyny wynika jedno. Mimo ogromnej ilości grzechów, niemoralnego prowadzenia się, odznaczała się ona prawdziwym uczuciem religijnym. Była nawrócona katoliczka o wielkiej intuicji religijnej. Ta cecha zjednała jej największą sympatię w Rzymie i w Europie.