– Zrobił ci wodę z mózgu, a ty mu uwierzyłaś? Jak miała nie uwierzyć człowiekowi z fajką w ustach i aparatem polaroid zawieszonym na szyi? Proszę, mogą sami sobie obejrzeć jego zdjęcie. Pstryknął – i wyjął gotową, kolorową fotografię! Nie, Ania nie miała najmniejszych wątpliwości, że może ufać Teddy'emu Septembrowi; przyjechał do Polski pierwszy raz na spotkanie z papieżem i Ojczyzną, a kiedy się poznali w tłumie oczekującym na przyjazd Ojca Świętego, uznał ją za symbol tej Polski, do której tęsknił od czterdziestu lat. Obiecał, że przyśle jej zaproszenie i gwarantuje pracę w Chicago. Ania zarobi tam tyle, że Zenek kupi bez łaski ciągnik w Peweksie. Nie powiedziała tylko jednego: że mister September zrobił jej drugie zdjęcie, które zabrał ze sobą, by pokazać je swemu synowi. Może September-Junior, gdy zobaczy tak urodziwą dziewczynę, zmieni swój indyferentny stosunek do Polski i Polek. Pragnieniem mister Septembra jest zachęcić syna do polskości, a czy może być lepsza metoda niż wykorzystać różnicę płci? Ania wcale nie ukrywała faktu, że jest mężatką, ale to bynajmniej nie zniechęciło mister Septembra: te rodaczki, które odwiedzają Chicago, najczęściej przypominają sobie swój stan cywilny dopiero w powrotnym samolocie do Warszawy… Tego oczywiście Ania nie powtórzyła Zenkowi, ten jednak, jakby czytał w jej myślach, pokręcił przecząco głową.
– Odpada! Nigdzie nie pojedziesz! -Kochasz mnie?!
– Bo co?
– Bo jak kochasz, to mnie puść!
– Właśnie dlatego, że cię kocham, to nie puszczę!
– To stracisz!
– Ciebie?
– Traktor!
– Traktor? – patrzył zdumiony.
– A co ma do tego traktor?! – Ja bym tam zarobiła na ciągnik! Wiedziała, że o tym traktorze marzyli zarówno dziadkowie, jak i jej mąż. Uważała, że to powinien być główny argument, który mógł jej otworzyć drogę do Ameryki. W tej chwili rozległo się gęganie spłoszonych gęsi i na podwórze wkroczył zdyszany Pawlak.
– To dziadek żyje! – ucieszyła się Ania, przypomniawszy sobie w tej chwili,scenę na szosie.
– Awo. Jeszcze jak! – potwierdził Kaźmierz, dumny z efektów misji w urzędzie.
– Ciągnik załatwiony! – Widzisz?! – Zenek zwyrazem triumfu spojrzał na Anię.
– Już nie musisz się męczyć w tej Ameryce! Wszystko załatwione! – Ot, dziermoli – ofuknął go Kaźmierz.
– Wszystko to będzie załatwione, jak magazyniera Fąfarę on doprowadzi do nieprzytomności przy pomocy brymuchy! – Jeszcze nie dostałem traktora, a już mam mu stawiać?
– Ot durny, że tylko w telewizji jego pokazywać! Niby aktywista, politycznie uświadomiony, a nie wie, że u nas z góry płaci sia za to, co ma dopiero być?! Galopem leć i trzeźwy mi nie wracaj! Popchnął Zenka w stronę bramy: nie ma czasu do stracenia, musi jeszcze dziś dopaść Fąfarę i spoić go tak, żeby jutro nie przeszkadzał przy wyborze ciągnika. Niech weźmie słodką wódkę, bo to i elegancko i głowa dłużej boli…
– Zenek! – zawołała Ania, ale chłopak machnął tylko ręką i już był za bramą.
Zrozumiała, że jej jedyny konkretny argument: że tam zarobi na traktor z Pewexu – przestał cokolwiek znaczyć. Jutro mieli dostać ciągnik. Ale nie zamierzała ustąpić: są jeszcze sposoby, żeby zmiękczyć nawet zazdrosnych mężów. Zaczęła dzielić się wrażeniami z wyjazdu do Częstochowy, gdy w bramie stanął Władysław Kargul z rowerem na ramieniu. Patrząc na skręcone w ósemkę przednie koło, Anielcia przeżegnała się szerokim krzyżem.
– Władyś, kto cię tak urządził? – Ano ten, co chce być zawsze mądrzejszy. Ja pedałuję, a on kierować chce! Jego spojrzenie spod okapu
kłapciatego kapelusza wskazywało wymownie, kogo ma na myśli. Pawlak wzruszył tylko ramionami i zmierzył sąsiada od stóp do głów.
– Ot, pomorek. Sięga do powały, a do życia niezdały! -ogarnął ramieniem wnuczkę.
– Ciesz się, dziewuchna, że ty się w tamtego dziadka nie wdała.
– Z czego mam się cieszyć? Ja chciałam do Ameryki jechać, a Zenek mi nie daje: Pawlak, wysłuchawszy jej relacji o spotkaniu z mister Septembrem, wziął stronę Zenka. -Na cóż tobie tam pchać sia, jak ty u nas za tego dolara pięć razy więcej kupisz jak u nich?! Taż to jedyna wyższość tego socjalizma nad kapitalizmem, że u nas dasz te 30 dolarów wsówki i już masz traktor! – To dziadek dał łapówkę? – A cóż ona raptem taka zadziwiona?
– Przecież to przestępstwo! Można do więzienia trafić.
– Aj, Bożeńciu, jakby za to wsadzali, to w Polsce by była bezlitosna pustynia! A dzięki Bogu i Gierkowi po to mamy front jedności narodu, żeby każdy na swoje wyszedł.
– Ale wodzić kogoś na pokuszenie to grzech!
– Taż chyba ona po to na te pielgrzymkę pojechała, żeby wszystkie nasze grzechy na rok z góry odkupić!
Rozdział 3
… Całe szczęście, że on po alkoholu robi się taki namiętny. To jedyna zaleta wódki: jak się napije, staje się wulkanem miłości! Ale dziś ugaszę największą nawet eksplozję! Jeszcze nie wiesz, Zeniu, że każda kobieta ma niezawodną broń. Dowiesz się, jak tylko zjawisz się w naszym pokoiku. Dotąd było to dla ciebie słodkie gniazdko miłości, ale dziś czeka cię srogie rozczarowanie. No, chyba że zmienisz zdanie i puścisz mnie do Ameryki. Wiem, zaraz mi powiesz, oczywiście, że zbyt mnie kochasz, żeby się zgodzić na rozstanie. A ja ci na to odpowiem: Jeśli kochasz- to puść! A jeśli nie? Jeśli powie: „Po moim trupie? Wystarczy, że cię na pielgrzymkę puściłem!' Wtedy ten aktywista młodzieżowy dowie się, że nawet w PRL-u jest jeden rodzaj strajku, który nie jest zakazany. Strajk małżeński! Takie myśli kłębiły się w głowie Ani, gdy skulona siedziała na tapczanie w nylonowej koszulce nocnej, obejmując rękoma kolana. Była tak zdeterminowana jak wówczas, gdy po nie zdanym egzaminie na uniwersytet podjęła próbę samobójczej śmierci w zimnej toni wypełniającej wyrobiska starych kamieniołomów. Wówczas z ramion śmierci wyrwał ją Zenek. Los w nagrodę dał mu ją jako towarzyszkę życia. Ale przecież nie dał jej mu na własność. Chyba każdy ma prawo skorzystać z oferty losu? A jeśli ją spyta, dlaczego miałaby jechać tam sama? Co mu odpowie? Przecież nie przyzna się, że mister September, który tak zabawnie przeciąga polskie zgłoski, jakby starał się przypomnieć sobie ich brzmienie, zanim skończy słowo, pragnął przy jej pomocy zachęcić swego syna do polskości! Nie, tego mu powiedzieć nie mogła. Najlepszym argumentem na złagodzenie oporu Zenka będzie mimo wszystko strajk! Księżyc wlewał się na poddasze przez okienko, a ona z podkulonymi kolanami obmyślała taktykę walki o swobodę swoich decyzji. Skoro otrzymała obietnicę zaproszenia właśnie w trakcie spotkania z papieżem, to chyba wraz z Jego błogosławieństwem. Jak dostanie zaproszenie, to może na miejscu spotkać się z bratem dziadka Kazimierza. Zastanawiała się, co powie John Pawlak, jak zobaczy swoją chrzestną córkę po dziewiętnastu blisko latach. Widział ją raz, i to w beciku, kiedy to po raz pierwszy i ostatni odwiedził wieś Rudniki, by zabrać stąd woreczek ziemi na swój przyszły grób w Chicago… Myślami była daleko stąd, śniąc swój amerykański sen, gdy z daleka doszedł ją głos Zenka, wywrzaskującego piosenkę: „Możesz mieszkać w moim sercu, mam dla ciebie miejsca dość, gdy staniemy na kobiercu, będziesz dla mnie wielki boss”… Śpiewał tę piosenkę zawsze, gdy w jego żyłach buzowała mieszanka alkoholu i pożądania. Ten stan męża był świetną okazją, by mogła wykorzystać swoją broń…