Выбрать главу

– Ania mnie uratowała – oświadczył, stając w progu w pozbawionej guzików marynarce i podeptanych butach. -Znalazł ją Franciszek?! – poderwał się Kargul.

– Taż to prosto cud! – uradowany Pawlak szukał wzrokiem wnuczki.

– Cud – potwierdził stroiciel.

– Tam w kościele zrozumiałem, że Ania miała rację i powinienem wrócić do żony.

– To Ani zasługa! Ona go przekonała, że nie mogąc liczyć na wzajemność, powinien wrócić do źródeł swej namiętności. Wróci do Marty, do dzieci! Już sam fakt podjęcia takiej decyzji czynił go we własnych oczach mniejszym nieudacznikiem. Pozostawało mu w Ameryce jedno zadanie: doprowadzić do otwarcia klubu! Tak więc okazało się, że wizyta Ojca świętego naprostowała ścieżki żywota Franciszka Przyklęka, ale Kargulowi i Pawlakowi przyniosła wielkie rozczarowanie: jak ich Wielki Rodak miał czas spotykać się z Carterem, a z nimi nie jest to dowód na to, że nawet dla przedstawiciela Pana Boga prezydent więcej się liczy niż zwykły człowiek… Po wizycie papieża poczuli się jak dwaj rozbitkowie na tratwie. Bo wśród ludzi, a jednak samotni. Co z tego, że na dole w basemencie rozlegał się przez kilka dni stuk młotków, przybijających listwy podłogowe, że cały dom pachniał klejem od tapet? To działo się obok nich, zupełnie jak ta próba zespołu dziecięcego, który miał uświetnić otwarcie klubu. Tu także taktyka i układy polityczne były ważniejsze niż układy taneczne: każda organizacja, stowarzyszenie czy klub chciały widzieć swoich przedstawicieli w pierwszej parze… W małej salce domu Johna Pawlaka trwały targi, przetargi i konsultacje, a Kaźmierz z Władysławem czuli się tu coraz bardziej intruzami. Snuli się pod ścianami, wciąż oczekując telefonu od Ani. Nic dziwnego, że chętnie skorzystali z zaproszenia znajomej z „Batorego”: to nic, że używa teraz więcej słów angielskich niż polskich, to że zamiast „żytniej” robi im jakiś paskudny coctail z wisienką, za to pamięta jeszcze ten stary kraj, który opuścili razem na pokładzie MS „Batory”. To ona, choć katastrofistka, zobaczyła nadzieję odnalezienia Ani w Septembrze-Juniorze: on się w niej zakochał i zrobi wszystko, by ją odnaleźć! – A mnie się widzi, że on by wolał tę swoją taksówkę, co mu Shirley zabrała, odnaleźć! – stwierdził Kargul, zerkając znad szklanki z drinkiem na Septembra-Juniora, który ustalał coś szeptem z właśćicielem „Chicagowskiego Kogutka”. Na widok Mike'a Kupera Pawlak ożywił się. Z drinkiem w ręku pospieszył mu naprzeciw: może przynosi jakieś wiadomości o wnuczce? – Mam, i to dobre – Mike powiedział to jakby nadawał przez mikrofon reklamę tanich płatków owsianych – że nie jest ani zgwałcona ani zamordowana, bo już by o tym policja wiedziała! -Ot, życie tu sobacze, jak to u was są dobre wiadomości! – zgrzytnął zębami Pawlak. Mike zaproponował, żejak mu zapłacą 50 dolarów, to będą mogli wystąpić u niego i wezwać swą wnuczkę do powrotu. September-Junior zauważył, że Mike dwa razy zarobi na tym anonsie: raz od dziadka Ani, drugi raz, sprzedając reklamę sklepu z telefonami, no bo „jeśli chcesz nawiązać kontakt z najbliższą rodziną z Polski, musisz się posłużyć telefonem, a najlepsze telefony kupisz w składzie inżyniera Toliby, Division Street”… Mister September od kilku już dni z satysfakcją obserwował że jego syn przeżywa zniknięcie Ani Adamiec z domu Pawlak. Podszedł teraz do baru i wziął Kaźmierza pod ramię. -Długo się u was czeka na rozwód? – Taż skąd mnie to wiedzieć? U nas w rodzinie takiego wstydu nie było! – W United States nieważny wstyd tylko pieniądze – September mówił w tej chwili w potrójnej roli – jako prawnik, jako ojciec i jako patriota.

– Ja to biorę na siebie, Pawlak! Rozwiodę Anię.

– Żeby jego wilcy! A na coż jej taki kłopot? – No problem! Żaden kłopot. Pojadą do stanu Nevada i wezmą z Bobem ślub od ręki! – Czy mister kołowaty, czy jak? – Pawlak patrzył na Septembra wzrokiem, jakim zwykle mierzył Kargula na chwilę przed podjęciem zdecydowanego ataku. September, licząc na patriotyzm Kaźmierza, postanowił pierwszy przystąpić do ofensywy. Przywołał syna i powiedział: – Przedstaw się dziadkom Ani. Jak ty się nazywasz? – Fseszeń Junior – powiedział.

– On chce teraz wrócić do nazwiska Wrzesień! -zakomunikował z dumą mister September.

– Bądźcie patriotami i dajcie mu wnuczkę! To dzięki niej przekonał się do polskości! -Niech mnie lepiej mister w denerwację nie prowadza – ostrzegł go Kaźmierz.

– U mnie dusza omal z zawiasa nie wyskoczy, że my wnusię zgubiwszy, a on mnie do grzechu namawia! – Take it easy, Pawlak – September klepnął przyjacielsko Pawlaka po plecach z miną hurtownika, który dobrze wie, że kupiec-detalista i tak jest zależny od niego.

– Niech ona sama zadecyduje! – Ot tobie na! Taż to durna bździągwa! – zaoponował gwałtownie Kargul.

– Kto wie, co takiej do łba strzeli! – Na tym w amerykańskiej demokracji polega wolność, że nawet głupi ma prawo decydować o sobie -przekonywał ich September nabijając fajkę tytoniem.

– Czego to ludzie z głodu nie wymyślą – westchnął Kargul.

– U nas w socjalizmie tylko partyjne nawet za mądrzejszych od siebie decydują! – Jak wy się zgodzicie, to mój syn postara się ściągnąć na otwarcie klubu Bobby Vintona! – pertraktował September w imię powrotu swego syna do korzeni.

– It's wonderfull! – słysząc to ucieszyła się katastrofistka, ubrana w bluzkę z nadrukiem l like Carter! – To byłby hit! Przyszłyby tłum – What wont you drink? Whisky? Gin and soda? Burbon? Schotch? Podczas kiedy przyszła żona Steve'a Faya szykowała im drinki, Kargul półgłosem poinformował Septembra, że ich znajoma chyba ma sklerozę, skoro tak prędko zapomniała polskiego języka.

– Tu ci, co są najkrócej chcą być bardziej amerykańscy niż Amerykanie! Nie znacie tutejszych Polaków.

– Wskazał fajką kłócących się przy fortepianie prezesów, prezydentów i komisarki różnych kół i klubów.

– Awo! Kiedy wam tu zaświta historyczne myślenie, że Polacy nie dzielą się na tutejszych i krajowych, tylko na mądrych i głupich! Wy tu macie te durackie Fahrenheity, co wyżej stoją od naszego Celsjusza, a temperatura w końcu ta sama! W tej chwili wśród skupionych przy fortepianie organizatorów powstało zamieszanie. Mike Kuper przytknął do ust blaszanego kogutka, zapiał chrypliwie i zaczął na głos układać swój scenariusz: najpierw pan Przyklęk zagra hymn i wszyscy się popłaczą, potem zabrzmią tony poloneza, dzieci ruszą od drzwi ku estradzie i tam zastygną w patriotycznej pozie z rękami złożonymi jak do modlitwy, a wówczas on dokona uroczystego otwarcia…

– Tyż piknie! – wykrzywił się szyderczo prezydent Związku Podhalan. -Tylko dlaczego akurat ty, Mike?! – A kto odkrył, że w tym domu ćwiczył Paderewski? – Ja! – niespodziewanie odezwał się od fortepianu stroiciel, co wcale nie spotkało się z uznaniem organizatorów.

– Ale- ja nadałem to on the air! – Mike nie myślał ustąpić komukolwiek pierwszeństwa.

– Po mnie przemówi ktoś z rodziny! Wyciągnął rękę i przywołał na estradkę Kargula. Kiedy ten ociężale ruszył od baru w stronę mikrofonu, Pawlak odstawił szklankę i doskoczył do Mike'a.

– Ot, pomorek! Taż on dla Jaśka nie rodzina! Mike zmierzył spojrzeniem mikrą postać Pawlaka i bez wahania odsunął go na bok jak zawadzający na scenie rekwizyt. -W Ameryce liczy się format i prezencja! Kargul skwapliwie potwierdził gestem głowy zgodność swoich poglądów ze zdaniem Mike'a.

– Niech on mnie w denerwację nie wprowadza – zapienił się Pawlak, doskakując do Mike'a i oskarżycielsko wyciągając palec w stronę Kargula.