Выбрать главу

– Uciekaj, Władek, bo zadepczą! – wrzasnął Pawlak. Kargul posuwał się po jezdni na czworakach, chcąc dosięgnąć kapelusza, po którym teraz w rytm dziarskiego marsza deptały białe, sznurowane trzewiki czarnych uczennic w spódniczkach tak krótkich, że z jego pozycji wystarczyło raz spojrzeć w górę, a już krew do głowy uderzała…

Rozdział 49

Kiedy zdyszana Shirley w koszulce z numerem 22 krocząc na wrotkach weszła do szatni, zastała już tam Septembra-Juniora. -Czego chcesz? Oddałam ci wóz! Usiadła, by rozsznurować buty. Junior położył jej rękę na ramieniu.

– To nie wszystko.

– Co jeszcze? – Gdzie Ania? – Nie twój interes. I wtedy w drzwiach szatni stanęli zdyszani Pawlak i Kargul. Zza pleców zaglądał do środka Franciszek Przyklęk. Shirley powoli podniosła się z ławki. Czujnie wpatrywała się w Pawlaka, a ten zmierzał ku niej z miną policjanta, który hce wymierzyć mandat za niewłaściwe parkowanie. Zrobiła krok do tyłu. Pawlak porwał Shirley w ramiona i powiedział z dumą: – Ale ty im kota popędziła! Nasza krew! Ty do cała Pawlaczka jesteś!

Rozdział 50

W tej luksusowej restauracji więcej było kelnerów niż gości. Tu i ówdzie jaśniały bielą nagie ramiona ubranych w wieczorowe suknie kobiet; ich palce aż ciężkie były od pierścionków; na poręczy foteli przewieszone były luksusowe futra; najpiękniejsze jednak było to futro, jakie miała na sobie żywa pantera; wkroczyła na dywany restauracji w czerwonej obroży; cętkowaną panterę prowadziła na złotej smyczy kobieta o twarzy, którą od rozsypania się ze starości ratował tusz do rzęs, szminka i puder; kelner w smokingu z szacunkiem odsunął przed nią fotel, ale nim dama zdążyła zająć miejsce, na fotel wskoczyła pantera… To wszystko Ania widziała przez szybę. W pomarańczowej kamizelce tkwiła na platformie zawieszonej na wysokości dziesiątego piętra i przez okno lizała wzrokiem ten skrajny luksus. Z gąbką w ręku zastygła w bezruchu, wpatrzona w ziewającą z nudów panterę. Widząc za pokrytą mydlinami szybą twarz dziewczyny, kelner zasunął story, by widok czyścicielki szyb nie zepsuł apetytu panterze i jej właścicielce. Nie wiedziała, czy śni się jej to, czy rzeczywiście słyszy chóralne wołanie: „Aniaaaa!”. Nie mogło ono dochodzić zza wielkichjak główny ołtarz szyb. Wychyliła się za poręcz wiszącej na linach platformy i spojrzała w dół. Na widok maleńkich jak mrówki samochodów zakręciło się jej w głowie jak po butelce wina. Chwyciła się kurczowo poręczy… Stąd, z dołu, widać było czerwoną chustkę na czyjejś głowie. Ale skoro Shirley twierdziła, że ta chustka należy do Ani, nie pozostawało ńic innego, jak ją ściągnąć na dół. Kaźmierz przyłożył dłoń do ust i zadarł głowę ku niebu, krzycząc na całe gardło: – Ania! Zlazaj stamtąd, bo jak nie, to tak ci dam, że ty ruski miesiąc zapamiętasz! Kapelusz spadł mu z głowy, ale on na nic nie zważał, gdyż był przejęty bezlitosnym strachem, że jego wnuczka tak wysoko zawędrowała, że bliżej jest nieba niż ziemi.

– Taż co nam czynić, żeby ją do posłuszeństwa zmusić? – popatrzył bezradnie na Shirley.

– Ania na overtime robi – uspakajała wszystkich Shirley.

– Przyjdzie pora, to będzie koniec i cash! – Żeby na nią nie przyszedł prędzej koniec jak cash! – zaniepokoił się Kargul, widząc przechylającą się niebezpiecznie przez barierę platformy wnuczkę. Tak, nie było wątpliwości: została zdemaskowana! Na dole obok czerwonego mustanga i obok forda rozpoznała znajome sylwetki. Chcąc się cofnąć, ukryć swoją twarz, potrąciła plastykowe wiaderko z wodą, które zatańczyło na brzegu platformy, po czym zaczęło lecieć w dół jak bomba…

– Uciekaj! – wrzasnął Kargul i popchnął Pawlaka pod markizę, osłaniającą wejście do budynku. Ledwie zdążyli wpaść pod markizę, wiaderko z głuchym łomotem rozdarło ją i wylądowało na kapeluszu Kargula. Nawet nie zdążył jeszcze zdjąć go z głowy, kiedy już stał obok nich portier w szamerowanym mundurze i domagał się odpowiedzi, kto zapłaci za szkody.

– Ja! – September-Junior wydobył książeczkę czekową. -Ja! – powiedziała Shirley, wydobywając z kieszeni wygrane w dzisiejszym wyścigu pieniądze. Portier bez wahania wybrał gotówkę. Shirley z odcieniem triumfu spojrzała na Juniora.

Rozdział 51

W powrotnej drodze Pawlak specjalnie życzył sobie, by Franio Przyklęk przejechał tym szlakiem polskich pomników, który do znudzenia pokazywali im po kolei wszyscy przewodnicy. Tym razem on sam postanowił wystąpić w roli przewodnika, by utwierdzić w odzyskanej córce swego brata poczucie więzi z macierzą. Kazał Ani przekazać informację, że Sears-Tower budował Polak, Rychalski, a za wolność Ameryki walczył pod Sawannah Puławski…

– Pulawski – powtórzyła Shirley, a kiedy Kaźmierz wskazał mijany właśnie pomnik Kościuszki, którego stroiciel nazwał „ojcem artylerii amerykańskiej i profesorem od forty ikacji”, Shirley starała się powtórzyć: „Kosthuschko”! – Ty ją na Polaczkę przerobić chcesz? – mruknął niechętnie Kargul, wciśnięty między Anię i Shirley. -Na Pawlaczkę! – bez wahania odparł Kaźmierz, ale stracił trochę na tej pewności siebie, kiedy Shirley spytała, czy w Polsce są sex-shopy.

– Zapytaj ją Ania, po co nam to? – Ona mówi, że seks to wolność! – Awo! Taż na co nam sklepy, jak taką wolność u nas każdy w chałupie ma?! – A roller-skating u was jest? – dopytywała się Shirley, a Kaźmierz, nie czekając nawet na tłumaczenie, wykrzyknął, że „siuuur”, jakby było rzeczą oczywistą, że Polska ma głęboko sięgające tradycje roller-skatingu.

– Ot, dziermolisz – mruknął Kargul i nacisnął na głowę kłapciaty kapelusz, który od chwili podeptania przez stopy uczestników parady „Columbus-day” jeszcze bardziej przypominał poszycie spalonej stodoły. -Ona pyta, czy u nas można chodzić by night? – powtarzała Ania pytania cioci Shirley.

– Bo tu napadają.

– U nas tego nie ma -z satysfakcją stwierdził Kargul.

– Bo jak sami biedacy, to nie ma kogo napadać.

– Ona chce wiedzieć, czy u nas można mieć pistolet? – Były u nas takie dobre czasy, że ja miał pięć granatów i karabin! – z rozrzewnieniem przypomniał sobie Kaźmierz początki pionierskiego życia na Ziemiach Odzyskanych.

– Tylko że z tego karabina zamek ci wylatał! – szyderczo skrzywił się Kargul, patrząc koso na sąsiada.

– Twoje szczęście, bo byś tej Ameryki na oczy nie obejrzał! – półgębkiem odciął się Pawlak, starając się zachować uśmiech choć na tej stronie twarzy; która zwrócona była w stronę Shirley. Kiedy mijali dom towarowy Woolwortha, Shirley zadała pytanie, jaki stosunek mają dziadkowie Ani do kapitalizmu.

– Taż my jemu dawno z bezlitosną pomocą armii radzieckiej dali radę! – All right – z satysfakcją skinęła głową Shirley i wskazując wejście domu towarowego; spojrzała im prowokacyjnie w oczy: – U nas trzeba ich dopiero zniszczyć! Wyzwolić się od nich! Chodźmy tu wyzwalać – rozjarzonym wzrokiem objęła dom towarowy.