– O Jeeezuuuu -głuchy jęk wydobył się gdzieś z trzewi Kaźmierza. Wzniósł oczy ku niebu. A błękitne, jesienne niebo nad Chicago znowu przecinał wznoszący się w górę odrzutowiec. Zagłuszył on krzyk przerażeniaPawlaka i terkot kamery filmowej Mike'a, który starał się uwiecznić tę wzruszającą scenę, gdy córka nad grobem odnajduje ojca…
– To będzie hit! – powiedział do Franciszka Przyklęka, zapominając w tej chwili na śmierć, że nie powinien rozmawiać z agentem.
Rozdział 35
W poprzek szerokiego łoża w sypialni świętej pamięci Johna Pawlaka jego brat leżał w koszuli, spodniach i butach. Głowę przykrywała mu poduszka. Gdyby mógł, ukryłby się przed światem w jaskini lwa, na dnie tonącego statku, a nawet w porno-shopie, byle nie musieć nikomu patrzeć w oczy, byle ukryć swój ból, wstyd i przerażenie: Tego jeszcze w historii rodziny Pawlaków nie było, żeby ktoś odchodząc na zawsze zostawił bliskim w spadku taką hańbę!…No, wiadomo, człowiek jest tylko człowiekiem, a czort nie śpi, zdarza się zgrzeszyć, ale czy Dżonu bleszczaty był na oba oczy, że białego koloru nie odróżniał od czarnego? Oj, Jaśku, Jaśku, jak ty mnie mógł taki spadek zostawić? Musiałeś się ty sam w swoim sumieniu czuć jak jakiś pierekiniec, co rodzinę i ojczyznę zdradził jak Judasz Chrystusa, jakżeś sia nawet nie przyznał do tego, że żyje na świecie twoja córka, co ma kolor bezlitośnie nie w naszym guście! A jeśli to czarcie nasienie jest w 1957 roku urodzone, jak to mister September z tego testamenta wyczytawszy, znaczy sia, że jak tyś u nas na chrzcinach Ani był, ta Sirlej miała już ze trzy lata! Ot, kłopot serdeczny a życie sobacze: ty, Dżonu, mnie zdradę zarzucił, że wziąłem siedlisko koło Kargula; a sam zdradny się okazałjak te bolszewiki we wrześniu 1939! Aj, Jaśku, twoje szczęście, że tyjuż w grobie, bo ja by tobie całą prawdę bezlitośnie w oczy wywalił, tak że ty by do samej ziemi przykociurbił sia! A tak ty pukasz do bram niebieskich, ze świętym Piotrem sobie rozmawiasz, a ja na tej amerykańskiej ziemi muszę twoje śmieci zamiatać. Czy tak się robi w porządnej rodzinie? Kargul pochylił się nad Pawlakiem ze szklanką pełną żubrówki w ręku. Ostrożnie zdjął z głowy Kaźmierza poduszkę. Nigdy jeszcze nie widział go w takim stanie. Nawet wówczas, gdy obaj się dowiedzieli, że ich dzieci -jego Jadźka i Witia Pawlak – uciekli z domu razem, by się połączyć wbrew ich woli. No, może nie ma w tym nic dziwnego, tamci wprawdzie też grzeszyli, ale przynajmniej obydwoje byli w tym samym kolorze, obydwoje mówili tym samym językiem. Byli sami swoi. Skoro objawienie się czarnoskórej córki Johna nawet mister September powitał słowami: – To jest siook! – i zażył naraz aż dwie pastylki na uspokojenie, to czy można się dziwić, że Pawlaka całkiem to z nóg zwaliło? – Dla zdrowotności, Kaźmierz – z serdeczną troską podsunął pełną szklaneczkę pod nos Kaźmierza. Zapach żubrówki ożywił nieco spojrzenie Pawlaka. Spuścił nogi, popatrzył wokół takim wzrokiem, jakby się dziwił, że, po takim trzęsieniu ziemi stoją jeszcze ściany, a u sufitu wisi żyrandol. Zobaczył w lustrze swoje odbicie i sam się przestraszył: tak wyglądać mógł albo morderca na chwilę przed dokonaniem okrutnej zbrodni, albo samobójca, dla którego świat stracił wszelki sens. Kargul z troską patrzył na Pawlaka: w tym stanie jak nic może krzywdę zrobić komuś lub sobie. Na wszelki wypadek kazał Franiowi Przyklękowi zejść z oczu: niech lepiej w tym „basemencie” siedzi i fortepian stroi na to otwarcie klubu, póki Kaźmierz po tym „sioku” nie dojdzie do siebie. Anię poprosił, aby zaopiekowała się swoją nową ciocią, dając wnuczce do zrozumienia, że znając gwałtowny charakter Pawlaka ma obawy, że z jego poręki w dniu pogrzebu Johna jego niczemu niewinna córka będzie musiała podążyć śladem ojca. Pojawienie się Septembra-Juniora z Shirley całkiem zmieniło scenariusz ceremonii: Kaźmierz, zamiast udać się na opłaconą stypę, uciekł z cmentarza; dogoniła go Ania i skłoniła, by pozwolił odwieźć się stroicielowi do domu; sama wraz z Shirley wsiadła do mustanga Juniora. Bob September odnosił się do Shirley z wyraźnym dystansem: wszystko niby jest OK, odnalazł ją, ale nie musi z tego powodu okazywać entuzjazmu, wszystko to zrobił jedynie dla obiecanej mu przez Anię nagrody… Kargul zorientował się, że obecność Juniora może tylko skomplikować sytuację: nie dość, żemusi pilnować Kaźmierza, by nie targnął się na życie z tego wstydu, to jeszcze będzie musiał mieć oko na wnuczkę, by ją chronić przed zbyt natarczywymi zalotami Septembra-Juniora. Wziął go pod łokieć i prawie siłą odprowadził w stronę czerwonego samochodu.