Выбрать главу

Bożeńciu, ile nas jeszcze czeka roboty, żeby jej się zaczęło po polsku śnić… Absolutny słuch Franciszka Przyklęka jeszcze raz się potwierdził zwabiony głosami inwentarza Kargula i Pawlaka porzucił fortepianu i zjawił się w livingu. Stał w drzwiach, z widocznym wzruszeniem wsłuchując się w te ryczenie, gdakanie, kwiczenie i rżenie, jakby to był koncert fortepianowy f moll Szopena w wykonaniu Witolda Małcużyńskiego. Z zasłuchania wyrwał go głos Ani wzywający go do telefonu.

– A kto może tu do mnie dzwonić? – zdziwił się stroiciel.

– Nikt! – oświadczyła Ania. -Bo to ty dzwonisz do swojej żony! W basemencie na dole leżała na barze odłożona słuchawka, z której jakiś kobiecy głos powtarzał głośno pytanie: „Halo! Franek! Jesteś tam?!” Franciszek Przyklęk spojrzał na Anię wzrokiem jelenia, który wpadł w zastawione przez kłusownika sidła. Spoconą ręką ujął słuchawkę… Pawlak z Kargulem leżeli pod jedną pierzyną niczym stare małżeństwo. W pokoju było już ciemno, ale obaj wiedzieli, że żaden z nich jeszcze nie zasnął. Pawlak przewracał się niespokojnie, ściągając kołdrę z Władka. Wreszcie wsparł się plecami o poduszkę i powiedział z westchnieniem: – Jak nam Pan Bóg pomógł tę dziewuchnę znaleźć, znaczy jakoś tam Jaśko z niebem dogadał sia.

– Ty lepiej Pana Boga do rui i porubstwa swego brata nie mieszaj! – Ot, radzak się znalazł! Ty, Władek, lepiej w rozporku se mieszaj jak w mojej rodzinie.

– Awo, rodzina! Co ty o niej wiesz? Na pomieszkanie ją wziął, a może to złodziejka albo lunatyczka? – Sierota! – A czy ona choć chrzczona? – O Jezuuu – Kaźmierz aż jęknął wzburzony wątpliwościami sąsiada – spuść nogę i kopnij tego bambaryłę, żeby mu się w tej łepecie przejaśniło, że świętej pamięci brat mój nie zaparł się Ciebie na tyle, co by z poganką grzeszyć! Z tym apelem zamknął dyskusję na tematy światopoglądowe. Szarpnął kołdrę ku sobie, owinął się w nią, zostawiając Kargula w samej tylko koszuli.

Rozdział 38

… Jak do tego doszło, że Jaśko, który w swej młodości tak zachwycił sia w Marcysi od Szałajów, że matce swej, Leonii, powiedział „Ta albo żadna”, w tej Ameryce tak sobie smak zepsuł, że w czarnym kolorze zagustował? A może to zdradliwa natura Marcysi, co poszła na lep bolszewickiej propagandy i została kochanką majora Bobywańca w taką zamorokę Jaśka wepchnęła, że było mu już wszystko jedno? Aj, człowiecze, jak ty możesz być sędzią drugiego, jak ty w jego skórze nie żył, jego łzami nie płakał? Co ja wiem o bracie moim? Ano, przyjdzie wstyd przecierpieć, ale ostatnią wolę Jaśka do cała ja wypełnię. No, kłopot serdeczny, ale i szczęście, że Sirlej więcej beżowa jak czarna. Tak czy siak, kiedy do nas do Rudnik przyjedzie, tak pewnie naród będzie za nią oglądał sia jak za strażacką orkiestrą. Owa! Big dill! Tysiąc jest sposobów urodzenia, a jeden zginienia! Nieważny kolor skóry, ważna krew, copod nią płynie, a nikto nie zaprzeczy, że to krew Pawlaków… Takie myśli wypełniały skołataną głowę Kaźmierza w tę pierwszą noc po pogrzebie jego brata… Też sobie Kaźmierz bidy napytał przez te FBI. Jakby tak mieszało sia do tego policji, nie byłoby kłopotu, nikto by jej nie odszukał, bo ta cała czekoladka marki Sirlej ani słowa po naszemu nie rozumie. A tak przepadło! Mister September będzie musiał jej spadek wypłacić i tak samo my goli z tej Ameryki wrócimy, jakeśmy do niej jechali. Że też Jaśko nie umiał politycznie myśleć pod kątem tego seksu: mało, że sam z mniejszości etnicznej, tojeszcze sobie wziął na garb drugą mniejszość, tylko że w gorszym odcieniu! Żeby jego wilcy! Taki sobie w Ameryce dogodzi, a nam w Polsce przyjdzie z tego spowiadać sia. Dobrze, że to nie stalinowskie czasy, bo byśmy chyba z tej kolaboracji z imperializmem długo na UB musieli tłumaczyć sia. A ten konus, co całą kołdrę sobie teraz na łeb naciągnął, to miast za grzeszne chucie brata swego ze wstydu przykucnąć, to jeszcze darmo gębę studzi, mnie o koleje losu Jaśka obwiniając! A ki czort jemu kazał do czarnej przyłaszać sia? Mało to rodaczek w tym Sikago? Niechby już nawet nie zza Buga była, niechby nawet z Łodzi czy Poznania, ale zawsze co rasa to rasa! Nogi może nawet i krótsze, jak u tych czekoladowych, za to ambicja większa: swojaczka nie zgrzeszy, póki nie ustali, co ona z tego będzie miała. Aj, Bożeńciu, mogli my przywieźć z tej Ameryki silny majątek, a tak aby kłopotu dorobiwszy sia… Kargul westchnął z żałości nad charakterem Johna Pawlaka, co nie umiejąc swych chuci utrzymać na uwięzi, naraził rodzinę na wstyd i straty majątkowe: te Pawlaki to wszystkie takie, że prędzej zrobią jak pomyślą……Ciocia Shirley. E tam, jaka to ciocia! Przecież ona ma tylko trzy lata więcej ode mnie! Ale za to jest na innym etapie rozwoju niż ja. Jest wyzwolona! Nie nosi stanika! Nie uznaje żadnych konwenansów! To Shirlej mi pokaże prawdziwą Amerykę! Obiecała mi to. Tylko czy te wapniaki się zgodzą? Muszą, bo tylko przeze mnie mogą jakoś nawiązać kontakt z córką Johna! Tak, muszę przyznać, że September-Junior zrobił dla nas dobry uczynek. Tylko gorzej, że chce za to nagrody. Bob jest strasznie na mnie napalony, co najmniej jak Franio… Ci mężczyźni to kretyni: powtarza ci taki w kółko; że jesteś podobna do jego żony i myśli, że coś na tym zyska. Chyba zrobiłam dobry uczynek dzwoniąc do jego żony. Skoro mu tak przypominałam jego żonę, to dlaczego nie miałby wrócić do swoich korzeni? Jak twierdzi mister September, cała Ameryka szuka teraz swoich korzeni! Dlaczego Franio ma znowu zostać w tyle jak prawdziwy nieudacznik? Gorzej z Bobem: Junior zjawi się jutro rano po odbiór nagrody za znalezienie Shirley. Powiedział, że gdyby przewidział, kogo odnajdzie, to by się tak bardzo nie starał. A swoją drogą bardzo ciekawe, jak doszło do tego, że dziadek John połączył się z matką Shirley. Może to zew krwi? Zenek kiedyś usłyszał od jednego marynarza, że noc z Murzynką równa się stu nocom z Polką! Dobrze byłoby przekonać do tego Juniora… Z tą myślą zasnęła i śniło jej się, że wraca z Ameryki czerwonym mustangiem, a obok niej siedzi ciocia Shirley.

Rozdział 39

Przez całą noc Kaźmierz męczył się, jak sobie poradzić z trudnym problemem włączenia do rodziny mniejszości etnicznej w beżowym odcieniu, ajuż przed śniadaniem mógł się przekonać, że to, co dla niego było szokiem, dla pokolenia jego wnuczki było naturalną okazją do wymiany doświadczeń. Shirley i Ania, objęte wpół jak dwie siostry krążyły po domu roztrajkotane, jakby znały się od pierwszej klasy szkoły. Obie równocześnie wybuchnęły śmiechem na widok miny Kargula, który chcąc przed lustrem zawiązać krawat, ujrzał wymalowaną cyklamenową szminką postać kostuchy z kosą w ręku. Obie parsknęły śmiechem na widok Franciszka Przyklęka, który przepasany fartuchem z wizerunkiem Mickey Mouse krzątał się w kuchni szykując śniadanie. Choć miał żal do Ani, że wystąpiła jako pośredniczka między nim a żoną, zgodził się na jej prośbę i teraz próbował wyjaśnić Shirley, dlaczego jej ojciec chciał w swoim domu urządzić klub imienia wielkiego pianisty i Polaka, który spędził w tym domu jedną noc przed wystawą światową… -Jak to? – zdziwiła się Shirley.

– Spędził tu tylko jedną noc i ma za to mieć swój klub? – Tak, jedną – potwierdził stroiciel -ale za to nie sam! – To w takim razie ja powinnam za takie osiągnięcia mieć kilkanaście klubów w różnych dzielnicach Chicago – Shirley popatrzyła prowokacyjnie w oczy łysego stroiciela. Ten, żeby ją przekonać o różnicy między nią a Paderewskim, zagrał kilka taktówjego koncertu. Shirley skrzywiła się, jakby ją zabolały zęby.

– Umiesz zagrać jakąś prawdziwą muzykę? – spytała.

– Rege albo hard-rock? Franciszek Przyklęk był zdruzgotany tym prostactwem gustów. Na widok jego zgorszonej miny obie dziewczyny zostawiły zbolałego stroiciela w basemencie, a same wpadły do living-roomu, zataczając się ze śmiechu.

– Awo, z czego wy tak zęby darmo suszycie, a? – dopytywał się Pawlak podejrzliwie. -Z Paderewskiego – vyjaśniła Ania.

– Bo ciocia Shirley powiedziała, że jakby tak za każdą jedną noc w ćudzym domu ona miała mieć klub swego imienia, to by miała pół dzielnicy. -Słyszał? – Kargul wymownie spojrzał na Kaźmierza, po czym półgłosem wydał Ani polecenie: – Ty jej lepiej powiedz, że u nas w Polsce na kurestwie nikto prócz polityków kariery nie zrobiwszy! – Dziadku, jak się chce kogoś do siebie przekonać, trzeba go najpierw zrozumieć! – Ot, patrzaj – Pawlak spojrzał na wnuczkę z pewnym uznaniem. – nawet i politycznie myśli! – Ale jak się chce kogoś przekonać, trzeba mieć na to pieniądze! – U nas przekonują bez pieniędzy! – I dlatego mają wszystkich przeciw sobie! A w Ameryce wszystko zaczyna się od drinka! Muszę mieć choć kilka dolarów, żeby zaprosić Shirley do baru czy do kina. Czy mamy w jej oczach wypaść jak dziady?! Argumenty widać zrobiły wrażenie na Kaźmierzu, bo, zaczął rozpinać guziki koszuli. Gotów był wydobyć z zawieszonego na tasiemkach od kalesonów woreczka dolary, w które wyposażył go mister September, kiedy nagle Kargul zmiażdżył jego przegub w żelaznym uścisku: – Ty oczadział, Kaźmierz?! Jutro czwartek! – No to co? – spytała Ania. -