Zapomniała, że w czwartki gwałcą?! – Kargul pamiętał nauki jakie jeszcze na pokładzie, „Batorego” otrzymali od katastrofistki. -Lepiej niech one sobie w chałupie siedzą! Za oknem rozległo się przeraźliwe wycie syreny policyjnej. Pawlak odruchowo wcisnął woreczek pod koszulę. I wtedy właśnie rozległ się głośny śmiech Shirley: na widok woreczka na tasiemce od kalesonów zaczęła klaskać w dłonie, jakby Pawlak wykonał jakiś niebywale śmieszny numer w telewizyjnym show pod tytułem „Tego jeszcze nie było!” – Dobrze! – powiedziała nachmurzona Ania.
– Sama zarobię te dolary! W tej chwili Shirley zaproponowała Ani, by zamieniły się na bluzki. Nie krępując się obecności trzech mężczyzn obnażając piersi zdjęła z siebie trykotową koszulkę z wizerunkiem czarnej pantery. Stroiciel przełknął nerwowo ślinę, Pawlak zastygł w niemym zaskoczeniu, Kargul zaś podciągnął krawat, jakby nie wiedział, co zrobić z rękoma. Ania porwała koszulkę i pobiegła do łazienki. Shirley poszła za nią, by ją przekonać, że powinna przestać nosić stanik: nie można mieć wolnej duszy i umysłu, jeśli ma się skrępowane ciało! Kargul wyczuł widać intencje Shirley, bo z troską pokręcił głową: – Żeby tylko ta czekolada naszej Ani w łepecie nie przewróciła! – Nie boj sia, nasza dziewuchna ją do polskości przekonuje – uspokajał go Pawlak, choć sam nie bardzo był pewien, czy Ania przekona Shirley, czy też przeciwnie, sama ulegnie indoktrynacji.
– Trzeba jej przekazać naszą historyczną drogę od Krużewników do Ameryki! – A po jaką zarazę?! – wzburzył się Kargul, patrząc z odrazą na wizerunek czarnej pantery, która teraz prężyła się na uwolnionych od stanika piersiach jego wnuczki.
– Nie dość tobie, że my do historii przeszli? Na coż jej takiego garba przyprawiać? -Spełniam ja ostatnią prośbę brata mego, świętej pamięci Jana Pawlaka, żeby dziecko jego odnaleźć i do rodziny przyjąć – z namaszczeniem powiedział Kaźmierz, jakby składał przysięgę przed ołtarzem. Uznał, że nadeszła odpowiednia chwila, by wręczyć Shirley złotą obrączkę, która była przeznaczona przez Johna dla jej matki. Wydobył woreczek i zanurzył w niego palce. Shirley znowu zakryłasobie usta dłonią, by nie parsknąć głośnym śmiechem. Po minie Pawlaka zorientowała się, że to, co ma się stać, ma dla niego nie byle jakie znaczenie. Kaźmierz podsunął przed oczy Shirley otwartą dłoń ze złotym kółkiem. Ania wyjaśniła, że jest to obrączka przeznaczona dla jej matki. Shirley z wyrazem pogardy podbiła od spodu dłoń Pawlaka i złote kółko pofrunęło w powietrze, lądując z brzękiem w palenisku kominka. Pawlak zastygł z otwartą gębą.
– Widzisz dzikiego?! – sapnął Kargul.
– Dla niej to tyle warte co krowie łajno! – Ania! Tyjej jeszcze raz podrobno roztłumacz, że Dżonu to dla jej matki przeznaczył! – rozkazał Kaźmierz, z trudem opanowując drżenie rąk. Podczas gdy Ania prowadziła z ciocią Shirley negocjacje, Kargul nie przestawał judzić przeciw nowemu nabytkowi rodziny Pawlaków: – Widać matka tej Sirlej-Firlej-Oll-rajt to koczerbicha jakaś, jak nie chciała od Jaśka obrączki ni ślubu! Ania po rozmowie z Shirley przekazała informację, że dziadek Jan nie ożenił się z miss Wright, bo mając szefa rasistę, bał się stracić pracę w fabryce „Forda” i zażądał najpierw od matki swego dziecka, by przyjęła chrzest! – Awo, dziwić sia? – Pawlak wzruszył ramionami.
– Z poganką miał żyć? – Tu w Ameryce szanuje się cudze poglądy – Ania broniła postawy matki cioci Shirley, jakby już bardziej stała po jej stronie niż swoich dziadków.
– A kto jej bronił wziąć chrzest i mieć poglądy, jakie chce?! Ania wzruszyła tylko ramionami: to samo przecież usłyszała od dziadka Kaźmierza, gdy po cywilnym ślubie Zenek odmówił zgody, by dać na zapowiedzi w kościele; kiedy Adamiec oświadczył, że to się nie zgadza z jego światopoglądem, usłyszał wówczas, że światopogląd może' sobie mieć jaki chce, byle ślub wziął! Tamta dyskusja skończyła się tym że dziadek Kaźmierz porwał sierp, który ledwie przed chwilą wręczył ze wzruszeniem Zenkowi jako swemu następcy i próbował skrócić pana młodego o głowę. Ten sam sierp przywieźli teraz ze sobą dla Johna Pawlaka. Widząc purpurowe policzki dziadka Kaźmierza, na wszelki wypadek wyprowadziła Shirley z zasięgu jego rąk i wzroku.
– Ładnie ją Ania przekonała – szydził Kargul, klęcząc przed kominkiem i przesiewając popiół w poszukiwaniu obrączki.
– Ot, durny! -Pawlak natychmiast zmienił front i zaatakował Kargula, jakby to on był wszystkiemu winien.- A ty tak niby od razu władzy ludowej dał przekonać sia? – Nigdym nie dał zbałamucić sia – z dumą oświadczył Kargul.
– Dla mnie czerwony kolor także samiuteńko nie w guście jak czarny! – A coż on do niej cierpi, a? – Widział ty, że ona bez biusthaltera lata? – w oczach Kargula pojawił się wyraz bezmiernego zgorszenia, bo jego Anielcia nawet w trakcie kąpieli w balii nie pozbywała się tej części bielizny.
– Tu jest wolny kraj! – oświadczył Kaźmierz.
– Kaźmierz, wracajmy my lepiej, bo od tej wolności w łepecie mnie silnie kołędzi sia -przyznał się Kargul, wciąż na czworakach grzebiąc w palenisku kominka. -Ot, gada jak pierekiniec! Taż dopiero co tak wychwalał te ichnie demokracje! – Cóż to za demokracja, jak każdy może mieć swoje zdanie.
– Kargul popatrzył niespokojnie w stronę okna, za którym rozległy się właśnie strzały.
– Ładna mi wolność, jak każdy może ciebie zastrzelić! – Big dill – Pawlak wzruszył ramionami, oddalając tym gestem wszelkie zarzuty wobec Ameryki i jej obyczajów – ale i ty każdego! Na tym polega równość!
Rozdział 40
Od chwili, kiedy przed dom Johna Pawlaka zajechał czerwony mustang, wypadki potoczyły się szybko i przybrały nieprzewidziany obrót. September-Junior wyskoczył z samochodu z miną kogoś, kto właśnie wygrał wyścig Formuły I. Wpadł do basementu ożywiony przekonaniem, że odebranie obiecanej mu przez Anię nagrodyjest tylko formalnością, znalazł wszak Shirley, choć Bogiem a prawdą, gdyby wiedział, że będzie to przedstawicielka mniejszości etnicznej, nie zabiegałby o jej odnalezienie. Rzucił kraciastą marynarkę na poręcz schodów, machnięciem ręki pozdrowił z daleka Shirley, klepnął protekcjonalnie Franciszka Przyklęka po plecach, aż stroicielowi zsunęły się z nosa okulary i dopadł Anię, nadstawiając swój policzek do pocałowania. Miał minę kogoś, kto właśnie zgarnął w kasynie cały bank w „Black Jacku”. Wcisnął Anię w kąt między ladę baru a fortepian i domagał się, publicznego uiszczenia pierwszej raty nagrody w postaci obiecanego pocałunku.
– A jaka będzie druga? – na wszelki wypadek spytała Ania. -Całość! – gorące spojrzenie Juniora oparło się na czarnej panterze, ozdabiającej teraz jej uwolnione od biustonosza piersi.
– Nie za dużo? – nie bez kokieterii spytała Ania. September-Junior zaczął ją głośno przekonywać, że z jego strony był to akt wielkiego poświęcenia: gdyby wiedział, że poszukiwana jest kolorowa, to by się tak bardzo nie starał jej odszukać… Te słowa dotarły do Shirley.Patrzyła na Juniora z takim wyrazem twarzy, jak przedtem na brata swego ojca, gdy ten chciał jej wręczyć obrączkę. Napotkała niechętne spojrzenie Septembra. Pokazała mu język. Odwróciła się kocim ruchem i jednym skokiem osiągnęła podest schodów. Ania chciałają zatrzymać, biec za nią, ale Junior przycisnął ją namiętnie do boku fortepianu. -U nas dotrzymuje się zobowiązań! – Jak ty źle myślisz o cioci Shirley, to nie ma między nami rozmowy! Nie chciał jej wypuścić z pułapki swych ramion. Nie zważając na obecność stroiciela, który udawał, że przeciera chusteczką klawisze ze słoniowej kości, szukał ustami ust Ani.