Выбрать главу

Ale nawet jeśli seńorem de Riano nie kierowały żadne ukryte motywy, czy naprawdę sądzi, że skorzysta z okazji i włoży suknię, którą jej kupił bez powodu? Być może był do takich zachowań przyzwyczajony, ale Rachel należała do zupełnie innego świata. Pogardzała kobietami, które potrafiły w ten sposób wykorzystywać okazje.

Bijąc się z myślami, zajrzała jeszcze raz do Luisy, a potem udała się do swojego pokoju, by zatelefonować do Nowego Jorku i wyjaśnić Liz, swej przyjaciółce, dlaczego zmieniła termin powrotu.

Liz podzieliła się z Rachel ostatnimi plotkami o Stephenie, który ponoć był ogromnie rozczarowany, że Rachel ciągle nie wraca do domu oraz zły, że znalazła sobie w Hiszpanii pracę.

Gdy wyjął z hotelowej skrzyneczki na korespondencję jej wymówienie, podobno zachowywał się jak szalony i wyznał Liz, że popełnił wielkie głupstwo i niczego bardziej nie pragnie niż powrotu Rachel. Zdaniem Liz, Stephen naprawdę cierpi i jest w takim stanie nerwów, że gotów pojechać do Hiszpanii i odnaleźć Rachel.

Na zranioną duszę Rachel słowa Liz podziałały jak balsam, nie poruszyły jednak jej serca. Była głęboko przekonana, że Stephen, cokolwiek by mówił, nie był zdolny do długotrwałego, poważnego związku. Podejrzewała, że mimo swej skruchy, był teraz zapewne w łóżku z inną kobietą, która go pocieszała.

Przez cały czas, gdy Liz plotkowała, Rachel myślała o senorze de Riano… Co teraz porabia, czy już śpi? E, na pewno nie! Gdzieś miło spędza ten wieczór… Nagle odczuła dziwny, niczym nieusprawiedliwiony ból, gdy tylko pomyślała, że być może koi swoją samotność i tęsknotę za Leonorą w ramionach jakiejś kobiety…

Przerażona tą myślą szybko podziękowała Liz za informacje, jeszcze raz stanowczo podkreśliła, że definitywnie zerwała ze Stephenem, po czym obiecała, że wkrótce znów się odezwie i odłożyła słuchawkę. Rozmawiając z Liz, cały czas nadsłuchiwała, co dzieje się w pokoju Luisy i zanim poszła spać, zajrzała tam jeszcze dwa razy. Gdy wreszcie była już w łóżku, sięgnęła po jedną z książek, które kupiła na lotnisku w Nowym Jorku do poczytania w podróży. Na pokładzie samolotu była jednak tak podniecona zbliżającym się spotkaniem z bratem, że w ogóle nie potrafiła skoncentrować się na lekturze. Nawet nie pamiętała tytułów książek.

Teraz wreszcie miała okazję trochę poczytać. Przekartkowała jednak kilka stron i doszła do wniosku, że nie pojmuje, co czyta. Zniecierpliwiona zaniknęła książkę i odłożyła ją na nocny stolik.,

Do licha, to przez Vincente de Riano! – pomyślała. Tym późnym telefonem zakłócił jej spokój. Nawet teraz, gdy był daleko stąd, w północnej Afryce, tembr jego głosu działał na nią tak pobudzająco i ożywczo jak łagodny, ciepły wiatr pustyni. Miała wrażenie, iż porusza zakończeniami jej nerwów, że całe jej ciało staje się czułe, otwarte, spragnione… Na co jednak liczyła?

Do licha z tymi fantazjami! Czyżby doświadczenie ze Stephenem niczego jej nie nauczyło? Była siostrą Briana Ellisa… Przede wszystkim siostrą Briana Ellisa! Jeśli więc seńor de Riano zaprosił ją na wieczór, to wyłącznie po to, by odkryć jej słabe strony i wykorzystać do zdobycia informacji, które, jak sądził, ukrywała. Byłaby szalona, doszukując się w jego propozycji czegoś więcej!

Zbyt rozstrojona, żeby zasnąć, Rachel energicznie odrzuciła prześcieradło, włożyła szlafrok i cicho weszła do sąsiedniego pokoju. Szukała pocieszenia, ukojenia w tej małej złotowłosej istotce, której ciepłe ciałko mogła przytulić do swej piersi.

Ledwie zdążyła usiąść w fotelu z Luisą na ręku, gdy w drzwiach pojawiła się Maria.

– Czy coś się stało? – wyszeptała, unosząc ze zdziwienia brwi.

– Nie. – Rachel potrząsnęła głową. – Po prostu zatęskniłam za Luisą.

Starsza kobieta uśmiechnęła się ze zrozumieniem.

– Opiekuje się nią pani jak prawdziwa matka – powiedziała.

– Po prostu ją kocham.

– Pequena ma szczęście. Wszyscy ją kochają.

– Proszę mi wyjaśnić, co oznacza to słowo – spytała cicho Rachel.

– Nina… Maleńka. – Maria znów się uśmiechnęła.

Maleńka… Senor de Riano użył tego pieszczotliwego określenia podczas rozmowy z Rachel. Dlaczego tak ją nazwał? Co to miało oznaczać? – głowiła się.

Luisa nagle obudziła się, ziewnęła szeroko i otworzyła oczy. Piękne, czarne ślepka przypominały inną parę ciemnych, lśniących oczu, których wewnętrzny blask zawsze porażał Rachel żywym ogniem.

– Nina już nie śpi – powiedziała Maria. – Przyniosę jej jedzenie.

Głos Marii przywrócił Rachel do rzeczywistości. Pełna poczucia winy wyjąkała podziękowanie i położyła Luisę z powrotem do łóżeczka, aby zmienić jej pieluchę. Była święcie przekonana, że jak długo pozostanie w domu senora de Riano, a właściwie – jak długo pozostanie w Hiszpanii, tak długo nie zazna spokoju.

Gdyby tylko zdążyła odnaleźć Briana, zanim jeszcze bardziej się zaangażuje! – westchnęła. Było przecież coś wstydliwego i jednocześnie przerażającego w tym, że Vincente de Riano tak szybko zastąpił Stephena w jej myślach…

Może powinna raz jeszcze odwiedzić klasztor i porozmawiać z przeorem… Być może będzie mógł powiedzieć jej coś bliższego o zwyczajach Briana, o tym, na przykład, jak spędzał wolny czas… Może pamięta jakiś szczegół, który naprowadzi ją na trop?

Rozmaite myśli kłębiły jej się w głowie. Seńor de Riano nadal przebywał w Maroku, dziecko co dzień spało od południa do trzeciej… Powinna więc skorzystać z okazji i poprosić Felipe, by ją zawiózł do miasta. Potem ustali godzinę powrotu, rozstanie się z nim i wynajmie samochód, którym pojedzie do La Rabidy. Zdąży wrócić do domu na czas, aby zająć się Luisą.

Niestety, nawet najbardziej precyzyjnie ułożone plany czasami z obiektywnych przyczyn zawodzą.

Następnego dnia rano Rachel poinstruowała służbę, żeby paczki, które wkrótce nadejdą dla seńora de Riano, odesłali z powrotem. Wszyscy domownicy chodzili więc od samego rana podenerwowani. Maria wręcz wznosiła ręce do nieba i lamentowała, że nikt ze służby nie odważy się wziąć na siebie takiej odpowiedzialności.

Gdy Rachel zgodnie z planem dotarła do La Rabidy, dowiedziała się, że przeor właśnie wyjechał do Madrytu i wróci dopiero w przyszłym tygodniu. Nikt z pozostałych zakonników w ogóle nie znał Briana.

Rozczarowana i przygnębiona wróciła do domu i aby rozproszyć smutne myśli, wyszła z Luisą do ogrodu położonego na tyłach domu. W cieniu palm spędziła całe popołudnie, rozmyślając o senorze de Riano i o Brianie tak intensywnie, że całkiem straciła poczucie czasu. Gdy pokojówka przyszła do ogrodu, by ją poinformować, że seńor de Riano już wrócił z podróży i czeka na nią w gabinecie, ogarnęła ją panika. Bała się pozostać z nim sam na sam; bała się jego niesamowitego uroku i tej niebywałej umiejętności czytania w jej myślach. Wiedziona nagłym impulsem przekazała przez pokojówkę przeprosiny i oznajmiła, że nie zamierza opuszczać teraz Luisy, a wieczorem chce pozostać w domu…

Pokojówka wyglądała na przerażoną, ale posłusznie poszła przekazać seńorowi wiadomość. Rachel również udała się do domu i zaczęła przygotowania do kąpieli Luisy. Dziecko uwielbiało chlapać się w wodzie, Rachel więc przezornie włożyła na siebie swój codzienny, ulubiony podkoszulek, splotła włosy w warkocz i upięła go wokół głowy.

Nie minęło pięć minut, gdy usłyszała za sobą znajomy, głęboki głos.

– Mam wrażenie, że właściciel Malagenii nie wpuści cię w tym stroju do środka. Twój widok mógłby wywołać rozruchy.