Выбрать главу

– Tego nie powiedziałem… – odrzekł z przekornym uśmiechem.

– Jest więc inna kobieta? – Głos jej załamał się z emocji.

– Tak, mój mały głuptasku. Trzymam ją właśnie w swych ramionach. – Wycisnął na jej ustach krótki, namiętny pocałunek, a potem podjął bardzo poważnym tonem: – Przysięgam, że tego, co teraz mówię, nigdy nie powiedziałem innej kobiecie. Powiem ci to teraz w twoim ojczystym języku, a potem będę powtarzał w swoim własnym przez resztę życia… – Przytulił ją mocniej. – Kocham cię, Rachel Ellis – rzekł z niezwykłą siłą i pasją. – Kocham twe wierne serce i twą czystą, niewinną duszę. Pokochałem cię od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem, i od tego momentu zapragnąłem całować twe piękne fiołkowe oczy, które pociemniały gniewem, gdy źle wspomniałem o Brianie… i twe złote włosy, które błyszczały w promieniach słońca… Zapragnąłem wziąć cię w ramiona i…

– A ja tak bardzo pragnęłam się w nich znaleźć – wyszeptała prosto w jego usta, które dotknęły właśnie jej warg. A gdy po długim pocałunku pozwolił jej wreszcie zaczerpnąć powietrza, dodała: – W chwili, gdy zobaczyłam, jak przytulasz Luisę, zapragnęłam dać ci własne dziecko, Vincente.

– Rachel! – zawołał wzruszony.

Zamknęła mu usta pocałunkiem.

– Pragnęłam dać ci dziecko, które mogłoby zaznać twej miłości i dobroci… Pragnęłam zostać twą żoną i móc dotykać cię i całować, gdy tylko przyjdzie mi na to ochota. Och, nigdy się nie dowiesz, ile wycierpiałam, myśląc, że nigdy nie będziesz mógł mnie pokochać!

Potrząsnął energicznie głową.

– Czy wiesz, że właśnie przygotowywałem się do podróży do Nowego Jorku? Chciałem cię odszukać i zaproponować małżeństwo ze mną… A jeślibyś się nie zgodziła, planowałem cię porwać. Uwierz, że zrobiłbym to! – przysiągł gwałtownie.

Nagle, nim zdążyła się zorientować, niósł ją na rękach w kierunku drzwi.

– Dokąd mnie teraz porywasz? – zażartowała.

– Biegnę zadzwonić do przeora! Za godzinę zostaniesz panią de Riano. Moją uwielbianą żoną! – Pochylił ku niej głowę, a jego oczy pociemniały z pożądania. – A kiedy już złożymy na ołtarzu wszystkie przysięgi, natychmiast zabiorę cię do swojego łóżka. Naciesz się światłem dnia, pequena, bo długo nie będziesz go oglądać!

– Gdyby dziś wieczór Carmen nie powiedziała mi, że mnie kochasz… – podjęła Rachel tonem zadumy.

– Carmen jest bardzo inteligentną dziewczyną – odrzekł. – Domyśliła się od razu, co dzieje się między nami, i celowo zabrała cię do Sewilli, żeby zostawić mnie samego. Wiedziała, iż po twoim wyjeździe odczuję bezbrzeżną pustkę, i że pustka ta stanie sienie do zniesienia. Wiedziała, iż wówczas uświadomię sobie, jak bardzo cię pragnę i potrzebuję.

– Uwielbiam cię, Vincente – powtórzyła po raz nie wiadomo który. – Jestem w tobie tak bardzo zakochana, że boję się, iż jesteś jedynie wytworem mej wyobraźni. Boję się, że za chwilę znikniesz jak złoty sen. – Uścisnęła go mocniej, jakby chcąc się upewnić, iż istnieje naprawdę. – Nie mogłabym już żyć bez ciebie!

– Pojedźmy więc szybko do przeora i wypowiedzmy nasze przysięgi przed Bogiem!

– Ale jest bardzo późno, Vincente – zaoponowała.

– Przeor z pewnością już przywykł do szaleńczych zachowań rodziny de Riano. Carmen i Brianowi udzielił ślubu w środku nocy. Myślę, że i nasze nocne odwiedziny nie wywołają w klasztorze szoku.

Oczy Rachel zaszły mgłą.

– Jestem tak bardzo szczęśliwa – szepnęła.

– Ale ostrzegam cię, Rachel. – Nagle twarz mu spochmurniała. – Ostrzegam, że nigdy nie pozwolę ci odejść. Więc jeśli jutro rano zmienisz zdanie i spróbujesz ucieczki, zatrzymam cię siłą.

Ujęła w dłonie jego ciemną twarz i popatrzyła nań z odrobiną irytacji.

– Widzę, że nadal niczego nie kapujesz – powiedziała żartobliwym tonem.

– Nie kapujesz? – zmarszczył brwi. – Co chcesz przez to powiedzieć? Co masz na myśli? Nie bardzo rozumiem…

Popatrzyła na niego z rozczuleniem. Jakkolwiek doskonale władał angielskim, było oczywiste, że nie mógł znać wszystkich idiomów i wyrażeń potocznych.

– Powinniśmy najpierw wziąć ślub – odrzekła. – A kiedy już zostanę twoją żoną, będę w dzień i w nocy tłumaczyć ci, co mam na myśli. – Posłała mu prowokacyjny uśmiech. – Być może, gdy nasze pierwsze dziecko będzie w drodze, mój najdroższy, ukochany mąż – pocałowała go w policzek – zacznie wreszcie wszystko rozumieć.

REBECCA WINTERS

***