Выбрать главу

Skorik zamrugał – jaka znów wizyta? Inżynier i Japończyk wymienili spojrzenia, po czym Erast Pietrowicz powiedział:

– Tak, Sienia, tak. Uratowało cię tylko to, że zdążyłeś się tamtego wieczoru wynieść, nie zostawiając adresu, a my po paru zaledwie godzinach zabraliśmy cię do siebie. Następnego dnia madame Borisenko powiedziała Masie, że w nocy w twoim pokoju ktoś był. Otworzył drzwi, niczego nie ruszył i poszedł sobie. Nie mówiliśmy ci o tym, bo i bez tego byłeś porządnie wystraszony.

Sieńka podparł brodę pięścią, niby to w zamyśleniu, ale naprawdę – żeby nie szczękać głośno zębami. O Matko Przenajświętsza, Boża Rodzicielko, leżałby i on przywiązany do łóżka jak Taszka, gdyby został wtedy na noc w pensjonacie, uznawszy, że ranek na pewno przyniesie lepszą radę.

– Kiedy z-zniknąłeś, zabójca na kilka dni zgubił twój ślad. Ale potem pojawiłeś się na Chitrowce, a on od razu się o tym dowiedział – nie wiem, czy przypadkiem, czy nie. Skądś zdobył informację, że wszedłeś do noclegowni Jeroszenki, i urządził zasadzkę w pobliżu wyjścia. Twoja nieostrożność omal nie kosztowała cię życia. – Szczęknął ósmy paciorek.

– E tam, gołymi rękami nikt mi nic nie zrobi – pochwalił się Skorik. – Chciał zabić, ale wywinąłem się, jeszcze walnąłem go po łbie. Popamięta mnie.

– Gdyby chciał cię zabić, z pewnością by to zrobił. Zabiłby cię na miejscu – ostudził go inżynier. – Doskonale to potrafi, zarówno nożem, jak i gołymi rękami. Ale ty, Sienia, byłeś mu potrzebny żywy. Zmusiłby cię, żebyś zdradził miejsce ukrycia skarbu, a dopiero potem by się z tobą rozprawił.

Sieńka znów musiał podeprzeć podbródek, tyle że tym razem obiema pięściami.

– Zabójca, zgubiwszy po zamordowaniu jubilera twój ślad, postanowił pójść inną drogą. Na Chitrowce wielu wiedziało o waszej przyjaźni z mademoiselle Taszką. Wiedział o niej również twój wielbiciel. – Znów szczęknięcie. Już dziewiąte. – Najpierw prawdopodobnie usiłował wyciągnąć od niej jakąś informację, nie uciekając się do ostateczności. O tym właśnie ci napomknęła, kiedy się przypadkiem spotkaliście, bo chciała cię uprzedzić o grożącym niebezpieczeństwie. Najwidoczniej przestępca nachodził ją również po nieudanej napaści w podziemiach noclegowni. Nie darmo Taszka postawiła w oknie trzy narcyzy. Jeśli dobrze pamiętam, w mowie kwiatów znaczy to: „Uciekaj, uciekaj, uciekaj”.

Rzeczywiście, przypomniał sobie Skorik. Taszka mówiła kiedyś o narcyzach i o tym, że jeden sygnał, powtórzony dwukrotnie lub trzykrotnie, wzmacnia siłę ostrzeżenia niby wykrzyknik.

– W końcu – inżynier spojrzał na różaniec, ale nie przesunął kolejnego kamyka – łajdak postanowił wziąć się do dziewczyny na dobre.

– A ona mnie nie wydała… – Sieńka nie wytrzymał dłużej i zatkał w głos. – Niech szlag trafi tę cholerną kryjówkę! Lepiej by było, gdyby Taszka mu powiedziała, że obiecałem ją odwiedzić, może by wtedy zostawił dziewczynę w spokoju. A ja bym mu wszystko oddał, niechby się padalec udławił tym srebrem! To Książę, tak? Czy może Oczko? – zapytał, ocierając rękawem łzy. – Na pewno pan już wydedukował?

– Nie – rozczarował Sieńkę pan Nameless. – Mam zbyt m-mało informacji. Nieboszczyk Siniuchin za bardzo lubił wypić i dlatego pewnie nie potrafił trzymać języka za zębami. Jeżeli o znalezionym skarbie usłyszał ktoś z szajki Księcia, mogli się dowiedzieć i inni.

Zapadło milczenie. Skorik ze wszystkich sił starał się zwalczyć słabość organizmu – powstrzymać szczękanie zębami, drżenie kolan, płynące z oczu łzy. Erast Pietrowicz, zgodnie ze swoim idiotycznym przyzwyczajeniem, ni z tego, ni z owego zaczął coś mazać po papierze. Umoczył pędzelek w naczynku z tuszem i wyrysował na kartce jakieś zawiłe esy-floresy. Masa uważnie obserwował poruszenia pędzla. W końcu pokiwał głową.

– Niedobze.

– Sam o tym wiem – mruknął inżynier i zaczął rysować znowu, tym razem szybciej. – A tak?

– Repiej.

Naprawdę, jak dzieci! Boże drogi, chodzi o takie poważne sprawy, a oni się zabawiają rysunkami!

– Co to za pieprzone bzdury! – nie wytrzymał Sieńka. – Mieliśmy obmyślić plan działania.

– Nie „co to za pieprzone bzdury”, tylko „dlaczego zajmujecie się głupstwami” – to raz. – Erast Pietrowicz pochylił głowę, przyglądając się z zadowoleniem swoim esom-floresom. – Nie zajmuję się głupstwami, lecz koncentruję umysł dzięki sztuce kaligrafii – to dwa. Bezbłędnie napisany znak „sprawiedliwość” pomógł mi przejść od dedukcji do projekcji – to trzy.

Skorik po chwili milczenia zapytał:

– Jak, jak?

Pan Nameless westchnął.

– Jeżeli czegoś nie zrozumiałeś lub nie dosłyszałeś, należy powiedzieć: „Przepraszam, co takiego?” albo „Proszę powtórzyć”. Projekcja oznacza w tym wypadku przejście od etapu konstrukcji myślowych do konkretnych działań. A więc tak. Dzięki wytrzymałości i uporowi mademoiselle Taszki zabójca niczego się nie dowiedział. Nie ma pojęcia, gdzie i jak cię szukać. Z jednej strony to dobrze, z drugiej – źle.

– Niby dlaczego źle? – zdziwił się Sieńka.

– Przestępca (proponuję nazwać go tymczasem Poszukiwaczem Skarbu) nie może działać, a więc niczym się nie zdradzi, będzie siedział cicho. – Erast Pietrewicz popatrzył na Skorika krytycznie. – Można, oczywiście, próbować go złowić na żywca, czyli z rozmysłem podsuwając mu ciebie jako przynętę, ale metody, które stosuje, są zanadto brutalne. Ten pomysł wydaje się zbyt ryzykowny.

Sieńka nie sprzeciwiał się. Widywał nieraz, jak się łowi na żywca, biorąc na przynętę uklejkę czy inną małą rybkę. Szczupak najpierw chwyta ją ostrymi zębami, łamiąc jej kręgosłup, a dopiero potem wyciąga się drapieżnika z wody.

– A nie można by go jakoś schwytać bez żywej przynęty? – zasugerował ostrożnie.

– Można – odparł sensei. - Nie na żywą, tyrko na taką z martwą ksywą. Tak, panie? Zgadrem?

Erast Pietrowicz zasępił się.

– Tak, zgadłeś. Ale ile razy ci już mówiłem: daj spokój z tymi kalamburami. Jeszcze nie dość dobrze władasz rosyjskim.

Sieńka zmarszczył czoło. O co tu chodzi? Wszyscy wiedzą, tylko on nie?

– Z jaką martwą ksywą?

– Masa ma na myśli damę zwaną Śmierć – wyjaśnił inżynier. – W jakiś niezrozumiały jeszcze dla nas sposób wszystkie przestępstwa, popełnione na Chitrowce w ciągu ostatniego miesiąca, związane są właśnie z nią. Podobnie jak wszystkie najważniejsze dramatis personae - Książę, Oczko i pozostali koryfeusze przestępczego światka, no i ponad miarę bystry prystaw oraz główny cel naszego Poszukiwacza Skarbu również.

To o mnie mowa, domyślił się Skorik.

– Chce pan najpierw zwinąć Śmierć? Uważa pan, że jest w zmowie z tym bandytą? – zapytał z niedowierzaniem.