Выбрать главу

– Usy – podpowiedział Japończyk.

– Czy to aby nie przesada? – wyraził wątpliwość inżynier, podłubał jednak Sieńce szpatułką w uszach.

– Łaskocze!

– Rzeczywiście, z zaropiałymi uszami jest lepiej – rzekł w zadumie Erast Pietrowicz. – Zajmijmy się teraz g-garderobą.

Wyjął z szafy takie łachmany, jakich Sieńka nigdy w życiu na sobie nie miał, nawet w najgorszych czasach u wuja Zota Łarionycza.

Skorik popatrzył na swoje odbicie w trójdzielnym lustrze, pokręcił głową, obrócił się i tak, i siak. No cóż, rzeczywiście, żebrak jak się patrzy. Bez zarzutu. Najważniejsze, że jeśli nawet zobaczy go ktoś znajomy, z pewnością nie pozna w nim Sieńki. Niepokoiła chłopaka tylko jedna sprawa.

– Każdy żebrak ma przydzielone stałe miejsce – zaczął wyjaśniać Erastowi Pietrowiczowi. – Trzeba by się dogadać z ich starszym. Jeżeli pojawię się w kruchcie bez uprzedzenia, wygonią mnie i jeszcze przeświecą kosturami.

– W razie czego masz, pożuj to. – Inżynier podał mu śliską kulkę. – To zwyczajne mydło dla dzieci o smaku poziomkowym. Sztuczka prosta, ale efektowna, zapożyczyłem ją od pewnego znanego aferzysty. Tylko jak już zaczniesz toczyć pianę, nie zapomnij parę razy przewrócić oczyma.

Z początku Skorik mimo wszystko trochę się bał. Przyszedł do cerkwi Mikołaja Cudotwórcy, usiadł w kruchcie z samego brzegu, oczy na wszelki wypadek od razu wzniósł ku górze. Obłąkana babka i beznosy dziadek, którzy siedzieli obok niego, od razu zaczęli burczeć, żeby się zabierał. Niby że go nie znają, ludzie i tak nie chcą dawać jałmużny, interes słabo się kręci, a zresztą jak przyjdzie Budnik, dopiero Sieńce pokaże – takie tam różne.

Wszakże kiedy zjawił się Budników i żebracy jęli się skarżyć na nowego, Sieńka zaczął toczyć pianę z ust, dygotać i popiskiwać cicho. Policjant popatrzył na niego chwilę i powiedział: „Co wy, bydło, nie widzicie, że on naprawdę ma padaczkę? Zostawcie go w spokoju, niech sobie żebrze, nie będę za niego brał od was doli”. No proszę, jaki z tego Budnika przyzwoity gość. Dlatego przeżył na Chitrowce dwadzieścia lat.

Żebracy rzeczywiście dali Skorikowi spokój. Chłopak trochę się odprężył, przestał wywracać oczami i zaczął nawet zerkać na boki. Pieniędzy zebrał niewiele, przeważnie rzucano jednokopiejkówki.

Raz przeszedł koło niego Michejka Puchacz. Sieńka, znudzony długim siedzeniem (a także żeby wypróbować charakteryzację), złapał go za nogę i zaczął zawodzić, prosząc o pieniążek dla biedaka. Puchacz nic nie dał i jeszcze zwymyślał żebraka od ostatnich, ale go nie poznał. Wtedy dopiero Skorik naprawdę się uspokoił.

Kiedy zadzwoniono na mszę i baby zaczęły się schodzić do cerkwi, zza rogu zaułka Podkołokolnego wyszła Śmierć. Ubrana była skromnie – biała chustka, szara sukienka – ale i tak zdawało się, jakby nagle zza chmur ukazało się słońce.

Rozejrzała się wśród żebraków, ale nie zatrzymała wzroku na Sieńce. Weszła do cerkwi.

Ojej, zaniepokoił się Skorik. Czy aby Erast Pietrowicz nie przesadził? Skąd Śmierć będzie wiedziała, komu przekazać wiadomość?

Kiedy więc wierni zaczęli wychodzić po skończonym nabożeństwie, Sieńka jął mamrotać nosowym głosem, specjalnie się zacinając, żeby Śmierć się zorientowała, kto go przysłał.

– Ludzie m-miłościwi! Nie miejcie za złe biednemu s-się-rocie, że doprasza się ł-łaski! P-pomóżcie, jak kto może! Nie jestem s-stąd, nie z-znam nikogo! Dajcie nędzarzowi k-kawałek chleba i choć marny g-grosik!

Śmierć przyjrzała się Sieńce i parsknęła cichym śmiechem. Znaczy, że się domyśliła. Każdemu żebrakowi wsunęła w rękę po monecie. Skorikowi także dała piątaka, a razem z nim złożoną w kwadracik karteczkę.

I poszła, zasłaniając usta rogiem chustki, tak ją widok przebranego Sieńki rozbawił.

On zaś, ledwie wykuśtykał z Chitrowki, od razu przykucnął pod słupem ogłoszeniowym, rozwinął papier i zaczął czytać. Pismo Śmierć miała równe, czytelne, chociaż literki były drobniutkie.

Pozdrawiam serdecznie Ernście Pietrowiczu. Wszystko co pan kazał zrobiłam. Łuskę jak obiecałam powiesiłam na szyi a on od razu ją zauważył. (Jaką znowu łuskę? Sieńka podrapał się w głowę. I co za „on”? No nic. Może później się wyjaśni). Skrzywił się i mówi dziwna jesteś. Założyłaś jakiś chłam a tego co ci podarowałem nie nosisz. Zaczął wypytywać od kogo to dostałam. Ja na to jak było umówione od Sieńki Skorika. On w krzyk. Szczyl śmierdzący mówi. Jak go dopadnę to rozerwę na strzępy. (A więc chodzi o Księcia! Pomięta karteczka zadrżała w rękach Sieńki. Co ona wyprawia! Po co to wszystko mówiła! Chyba naprawdę chce mnie zgubić! Nic nie wiem o żadnej łusce! Nie tylko, że jej nic takiego nie podarowałem, ale nawet nie widziałem na oczy! Sieńka zaczął szybciej przebiegać wzrokiem linijki listu). Trudno z nim wytrzymać. Cały czas pijany ponury i w kółko wygraża i wygraża. Strasznie jest zazdrosny. Dobrze że tylko o Skorika. (Jasne, nie może być lepiej. Sieńka aż się skrzywił z tej radości). Gdyby się dowiedział o innych morze krwi by się polało. Próbowałam go podejść na wszystkie sposoby ale nic nie chce mówić. Powiada nie mam pojęcia kto wyprawia takie bezeceństwa sam chciałbym wiedzieć. Jak się dowiem to ci powiem skoroś ciekawa. Ale czy mówi prawdę czy kłamie nie wiem bo nie jest już taki jak przedtem. To nie człowiek tylko dzika bestia. Wciąż szczerzy kły. A co do naszej ostatniej rozmowy Eraście Pietrowiczu to chcę panu powiedzieć żeby mi pan nie wytykał że się niemoralnie prowadzę. Co człowiekowi pisane od chwili narodzin na to nie ma wpływu może tylko wyroki boskie obrócić na dobre albo na złe. Więc proszę więcej ze mną o tym nie rozmawiać ani nie pisać bo to nie ma sensu.

Śmierć

O jakim „tym” nie rozmawiać i nie pisać? Pewnie o rozpuście, w jakiej żyje z Księciem i innymi podlecami.

Sieńka na powrót złożył karteczkę w kwadracik i zaniósł Erastowi Pietrewiczowi. Miał wielką ochotę zapytać przebiegłego pana Namelessa, z jakiego to powodu umyślił jeszcze bardziej rozwścieczyć Księcia i nastawić go przeciw biednemu sierocie. I co to za łuska, którą rzekomo on, Sieńka, podarował Śmierci. Ale gdyby zapytał, zdradziłby się, że przeczytał list.

* * *

Sprawa jednak i tak się wydała.

Inżynier ledwie spojrzał na karteczkę, od razu z wyrzutem pokiwał głową.

– Nieładnie, Sienia. Dlaczego przeczytałeś list? Przecież nie jest do ciebie.

– Wcale nie przeczytałem – zapierał się Skorik. – Co mnie on obchodzi?

– A jakże! – Erast Pietrewicz przesunął palcem po zagięciach kartki. – Rozłożyłeś ją i z powrotem złożyłeś. A tutaj co to takiego? Chyba wesz. Nie sądzę, żeby pochodziła z głowy mademoiselle Śmierci.

Czy przed takim człowiekiem można w ogóle coś ukryć? Nazajutrz Skorik dostał od pana Namelessa list, ale w zamkniętej kopercie.

– Skoro jesteś taki ciekawy – oświadczył inżynier – zaklejam swoją p-przesyłkę. Nie próbuj odlepić jej językiem. To doskonały amerykański klej, niezawodny.

Długo smarował maleńką kopertę pędzelkiem, a potem jeszcze mocno przycisnął z wierzchu.

Sieńka tylko się dziwował – przecież każdy głupi sobie z tym poradzi.

Ledwie wyszedł za próg, rozdarł kopertę i wyrzucił. Można taką dostać za dziesięć kopiejek w każdym sklepiku papierniczym. Przeważnie wysyła się w nich liściki miłosne. A więc kupi nową kopertę, włoży do niej list i zalepi bez żadnego czarodziejskiego kleju. Co za sprawa? Na kopercie przecież i tak nie ma nazwiska ani adresu…