– Czyjaś ty, Aleksandrowa? Kto jest twoim opiekunem?
– A niczyja, luzem chodzę – po krótkim wahaniu odparł Skorik. Gdyby wymienił któregoś z sutenerów, choćby Galaretę, pułkownik mógłby przecież kazać to sprawdzić. Czy pracuje dla ciebie, Galareta, taka mamzelka? Głupio by wyszło.
– Niczyja byłaś do tej pory. – Pułkownik przywołał na twarz nieprzyjemny uśmieszek. – Ale to się skończyło. Od dziś będziesz pracować dla mnie. Dziewczyna z ciebie sprytna, bystra. I całkiem niebrzydka, cycata. Głos masz, co prawda, okropny, ale w końcu nie będziesz śpiewać w operze.
I roześmiał się. A to drań, fursetkę chce ze mnie zrobić, rozzłościł się Sieńka. Fursetki to mamzelki, które donoszą psom na swoich. Za coś takiego, jeśli bandyci się o tym dowiedzą, czeka dziewczynę straszna zemsta – wypuszczą jej wszystkie flaki na wierzch. Jeśli zostaje gdzieś znaleziona prostytutka z rozprutym brzuchem, wszyscy wiedzą, za co ją spotkał taki los. A kto to zrobił? Szukaj wiatru w polu. A jednak niemało jest mamzelek, które kablują. Wiadomo, że nie z własnej woli. Jak cię przyciśnie taki podły pies, spróbuj się wykręcić!
No cóż, Sieńka nie miał wyboru, jednakże jako szanująca się mamzelka dla zachowania pozorów musiał się trochę podrożyć.
– Ja jestem uczciwa dziewczyna – oświadczył dumnie. – Nie należę do tych szmat, które donoszą psom na swoich. Niech pan sobie poszuka innych do kablowania.
– Coo?! – wrzasnął nagle prystaw tak strasznym głosem, że Skorik zamarł z przerażenia. – Kogo nazywasz psami, ścierwo?! No, Aleksandrowa, ukarzę cię za to grzywną. Termin zapłaty – trzy dni. A potem, wiesz, co będzie?
Sieńka pokręcił głową z nieudawanym strachem. Sołncew zaś od krzyku przeszedł do obłudnej uprzejmości.
– Wobec tego zaraz ci wyjaśnię. Jeśli w ciągu trzech dni nie zapłacisz grzywny za obrazę funkcjonariuszy, zamknę cię na noc w trzeciej celi. Wiesz, kto tam siedzi? Przestępcy chorzy na suchoty i syfilis. Według nowego, humanitarnego rozporządzenia, należy trzymać ich w osobnej celi, nie razem z innymi aresztantami. Zabawią się tam z tobą przez noc, a potem zobaczymy, co cię szybciej zeżre – kiła czy gruźlica.
Cóż, najwyższy czas zrezygnować z dziewczęcej dumy.
– A skąd niby – płaczliwym głosem zapiszczał Sieńka – ma wziąć na to pieniądze taka biedna dziewczyna jak ja?
Pułkownik parsknął cichym śmiechem.
– Więc biedna czy uczciwa?
Skorik przesunął po twarzy rękawem, udając, że ociera łzy, i żałośnie pociągnął nosem. Że niby niech pan ze mną robi, co chce, pańska wola.
– Otóż właśnie. – Sołncew od pogróżek przeszedł do konkretów. – Spałaś z mężczyzną, który dał ci ten list?
– No – niepewnie bąknął Sieńka, nie wiedząc, jaka odpowiedź będzie lepsza.
Pies pokiwał głową.
– Proszę, proszę, jak nasz wytworny paniczyk spuścił z tonu. Dawniej za nic by nie poszedł z prostytutką. Widać coś w tobie zobaczył. – Wyszedł zza biurka i ujął Sieńkę dwoma palcami za podbródek. – No cóż, diabliki w oczach, fakt. Hmm… Gdzie rzecz miała miejsce? Jak do tego doszło?
– U mnie na stancji – skłamał Sieńka. – Ten pan ma ognisty temperament. Strasznie się rozpala.
– Tak, to znaczy erotoman. No więc, Aleksandrowa, umówimy się tak. Grzywnę odpracujesz. Zrobisz to w następujący sposób: powiesz temu człowiekowi, że zakochałaś się w nim do szaleństwa czy coś w tym rodzaju, to już twoja sprawa, co tam wymyślisz, grunt, żebyś się trzymała blisko niego. Skoro coś w tobie widzi, na pewno cię nie przegoni. To prawdziwy dżentelmen.
– A gdzie ja go znajdę? – zafrasował się Sieńka.
– Tego dowiesz się ode mnie jutro. – Prystaw uśmiechnął się tajemniczo. – Dawaj swoją żółtą kartę. Na razie zostanie u mnie. Dla pewności.
Oj, niedobrze. Skorik zamrugał oczami, niepewny, co powiedzieć.
– Co, nie masz? – Sołncew wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu. – Uprawiasz nierząd bez zezwolenia? Dobre sobie! A jeszcze się drożyłaś, że nie będziesz donosić! Ej! – krzyknął w stronę drzwi: – Ogryzkow!
Wszedł stójkowy, wyprężył się na baczność i przepisowo wybałuszył na zwierzchnika oczy.
– Odprowadzisz ją do domu, pokaże ci gdzie. Zatrzymasz dowód tożsamości i przywieziesz go do mnie. Tak że pamiętaj, Aleksandrowa, uciec ci się nie uda.
Poklepał Sieńkę po policzku.
– Jak się dobrze przyjrzeć, to może rzeczywiście coś w tobie jest. Fandorin zna się na rzeczy. To facet nie w ciemię bity. – Opuścił rękę i szczypnął Sieńkę parę razy w tyłek. – W kłębach trochę jesteś za chuda, ale szczupłymi też nie gardzę. Trzeba będzie cię wypróbować, Aleksandrowa. Jeżeli, oczywiście, zdołasz się wykupić od suchotników.
I zarżał niczym ogier, bezwstydnik.
Jak Śmierć mogła kochać się z tym podłym, obleśnym draniem? Już chyba lepiej się powiesić.
Sieńce w ogóle zrobiło się żal nieszczęsnych kobiet. Jak tu żyć na świecie, w którym wszyscy mężczyźni to łajdacy i obleśne świntuchy?
I co znaczy słowo „fandorin”?
Jak Sieńka zdawał egzamin
Z psem o wybałuszonych gałach Sieńka poradził sobie bez trudu. Powiedział mu, że mieszka na Wszawej Górce, a kiedy doszli zaułkami nad Jauzę, zebrał spódnicę w garść i dał nura do bramy. Policjant, zaczął dmuchać w swój gwizdek i kląć, ale pożytku z tego nijak nie było. Po mamzelce ostygł wszelki ślad. Dostanie teraz Ogryzkow od szefa za swoje jak amen w pacierzu.
Przez całą drogę do domu Sieńka łamał sobie głowę, co też takiego zobaczył czy usłyszał tam w piwnicy, że Erast Pietrowicz i Masa od razu się domyślili, kto jest zabójcą.
Jednakże ta forsowna gimnastyka umysłowa nie przyniosła żadnych rezultatów, choć Sieńka rozważał sprawę nader intensywnie.
Przerzucił się zatem na inny problem. Co wykoncypował ten wielki mądrala, pan Nameless? Przecież aż strach pomyśleć, jakiego piwa nawarzył. Jak je teraz wypić? I – najważniejsze – kto ma to zrobić? Czy aby przypadkiem nie pewien młody człowiek, któremu doprawdy już dopiekło być zabawką w rękach losu? Fortuna, ta szalona bogini, potrafi obsypać biednego sierotę najwspanialszymi darami – miłością, bogactwem i nadzieją – to znów nagle odwraca od niego oblicze, zabiera wszystko z powrotem i jeszcze na dodatek chce pozbawić nieszczęsną ofiarę życia.
O inżynierze też nie był Sieńka najlepszego zdania. Proszę, jak łatwo mu przyszło rozporządzić się cudzą własnością! I nawet nie podziękował Sieńce za niezwykłą wielkoduszność i poświęcenie. Akurat, doczekasz się, człowieku, od niego wdzięczności! Szafuje twoim majątkiem niczym własnym. Naspraszał łajdaków, żeby brali cudze jak swoje. Proszę bardzo, drodzy goście, weźcie, ile dusza zapragnie! A że człowiek miał jakieś plany, związane z tym skarbem, ba, marzenia, to tego elegancika w ogóle nie obchodzi.
Z tej złości Skorik zachowywał się wobec inżyniera z rezerwą i choć o przekazaniu listu i rozmowie z prystawem opowiedział wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, to jednak okazywał urażoną godność, spoglądając nieco w bok i krzywiąc z niesmakiem wargi.
Erast Pietrowicz bynajmniej nie zauważył tej demonstracyjnej niechęci. Uważnie wysłuchał relacji, która chyba wypadła po jego myśli, gdyż nawet pochwalił Sienkę, że tak sprytnie wybrnął z sytuacji. Tu już chłopak nie wytrzymał i napomknął niby to mimochodem, że na świecie wielu jest takich mądrali, co to potrafią rozporządzić się czyimś dobrem; cóż to trudnego, łatwiej szafować cudzym niż własnym. Ale i ta uwaga nie dotarła do Erasta Pietrowicza i nie poruszyła jego sumienia. Pan Nameless poklepał Sieńkę po głowie, ze słowami: „Nie bądź skąpcem”, i dodał wesoło: