Выбрать главу

Na żółtym linoleum w kuchni znalazłem następujący poemat, wypisany, jak się okazało, ekskrementami:

Co to za kuchnia, Skoro brak w niej rzeczy Najpotrzebniejszej, ważniejszej niż wszystko? Muszę mieć taki pojemnik na śmieci, W którym się zmieści cała rzeczywistość.

Inny komunikat znalazłem wypisany damskim charakterem pisma przy pomocy szminki na tapecie nad łóżkiem. “Nie, nie, nie, powiedziało kurczątko” — głosił napis. Na szyi zamordowanego kota wisiała kartka z napisem “Miau”.

Nie widziałem Krebbsa od tego czasu. Mimo to sądzę, że wchodził w skład mojego karassu. Jeśli tak, to spełniał w nim rolę wrang-wranga. Wrang-wrang jest to według Bokonona człowiek, który odwodzi ludzi od określonej linii rozumowania, wykazując na przykładzie własnego życia absurdalność tej drogi.

Możliwe, że byłbym skłonny uznać historię z aniołem za wydarzenie nie mające głębszego sensu i stopniowo dojść do przekonania, że wszystko jest bezsensem, ale kiedy ujrzałem to, co zrobił Krebbs, a zwłaszcza to, co zrobił z moim ulubionym kotem, nihilizm był już nie dla mnie.

Ktoś albo coś nie chciało, abym został nihilistą. Zadaniem Krebbsa, niezależnie od tego, czy zdawał sobie z tego sprawę, czy nie, było skompromitowanie w moich oczach tej filozofii. Świetna robota, panie Krebbs, świetna robota.

37. WSPÓŁCZESNY GENERAŁ MAJOR

I wtedy, pewnego dnia, pewnej niedzieli, dowiedziałem się, gdzie ukrywa się zbiegły przed sprawiedliwością twórca modeli, Wielki Bóg Jehowa i Belzebub owadów ze słoika, jednym słowem dowiedziałem się, gdzie można znaleźć Franklina Hoenikkera.

Franklin Hoenikker żył!

Wiadomość ukazała się w dodatku specjalnym do wychodzącego w Nowym Jorku “Sunday Timesa”. Dodatek był płatnym ogłoszeniem, reklamującym jedną z bananowych republik. Na okładce widniał wstrząsający profil najcudniejszej dziewczyny, jaką tylko można sobie wyobrazić.

Na dalszym planie buldożery karczowały palmy, robiąc szeroką aleję. Przy końcu alei wznosiły się stalowe szkielety trzech nowych budynków.

“Republika San Lorenzo — głosił tekst na okładce — rozwija się! Zdrowy, szczęśliwy, postępowy i miłujący wolność naród pięknych ludzi zaprasza amerykańskich inwestorów i turystów.”

Nie śpieszyłem się, aby przeczytać resztę. Wystarczyła mi dziewczyna z okładki; co mówię: wystarczyła! Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Była bardzo młoda i bardzo poważna… promieniowała dobrocią i mądrością.

Była brązowa jak czekolada. Włosy miała jasne jak len.

Dowiedziałem się z okładki, że nazywa się Mona Aamons Monzano i jest przybraną córką dyktatora wyspy.

Przejrzałem dodatek w nadziei, że znajdę dalsze zdjęcia olśniewającej ciemnoskórej Madonny.

Znalazłem jednak tylko portret dyktatora wyspy, Miguela “Papy” Monzano, przypominającego goryla dobrze już po siedemdziesiątce.

Obok portretu “Papy” było zdjęcie cherlawego młodzieńca o lisiej twarzy. Miał na sobie śnieżnobiałą bluzę wojskową z jakimś mieniącym się drogimi kamieniami orderem. Jego blisko osadzone oczy były podkrążone. Widocznie przez całe życie kazał się strzyc tylko z tyłu i z boku, zostawiając nienaruszone włosy z przodu, bo nad jego czołem wznosił się ondulowany czub nieprawdopodobnej wysokości.

Podpis głosił, że ten brzydki wyrostek to generał major Franklin Hoenikker, Minister Nauki i Postępu w Republice San Lorenzo.

Miał dwadzieścia sześć lat.

38. ŚWIATOWE CENTRUM POŁOWÓW BARAKUDY

“San Lorenzo ma pięćdziesiąt mil długości i dwadzieścia mil szerokości — jak dowiedziałem się z dodatku do “Sunday Timesa”. — Ludność republiki liczy czterysta pięćdziesiąt tysięcy dusz… bezgranicznie oddanych ideałom Wolnego Świata.”

Najwyższym szczytem jest Góra McCabe’a, wznosząca się na jedenaście tysięcy stóp nad poziom morza. Stolicą jest Bolivar, “…piękne, nowoczesne miasto, zbudowane wokół portu mogącego pomieścić całą flotę wojenną Stanów Zjednoczonych”. Główne produkty eksportu to cukier, kawa, banany, indygo i wytwory rzemiosła artystycznego.

“Amatorzy rybołówstwa jednogłośnie uznają San Lorenzo za światowe centrum połowów barakudy.”

Zastanawiałem się, jakim sposobem Franklin Hoenikker, który nie skończył nawet szkoły średniej, zdobył taką fantastyczną posadę. Pewne wyjaśnienie tego faktu znalazłem w szkicu na temat San Lorenzo, podpisanym przez “Papę” Monzano.”

“Papa” stwierdzał, że Frank jest twórcą “Planu Rozwoju San Lorenzo”, obejmującego elektryfikację wsi, budowę dróg, zakładów przerobu odpadków miejskich, hoteli, szpitali, klinik i linii kolejowych. Mimo że szkic był krótki i znać było w nim rękę redaktora, Frank był w nim pięciokrotnie nazwany “krwią z krwi i kością z kości” doktora Feliksa Hoenikkera.

Przy pomocy tej makabrycznej frazy “Papa” chciał widocznie dać do zrozumienia, że Frank miał w sobie coś z magii starego Hoenikkera.

39. FATAMORGANA

Nieco więcej światła na sprawę rzucał inny artykuł, zamieszczony w dodatku, kwiecisty artykuł zatytułowany: “Czym stało się San Lorenzo dla pewnego Amerykanina.” Autorem jego był prawie na pewno jakiś podstawiony dziennikarz, ale figurował pod nim podpis generała majora Franklina Hoenikkera.

W artykule tym Frank opowiadał, jak to znalazł się zupełnie sam na tonącym sześćdziesięcioośmiostopowym jachcie gdzieś na Morzu Karaibskim. Nie wyjaśniał, skąd się tam wziął ani dlaczego był sam. Dawał jedynie do zrozumienia, że wyruszył z Kuby.

“Luksusowy jacht szedł na dno, a wraz z nim moje pozbawione celu życie — stwierdzał Frank. — Przez ostatnie cztery dni zjadłem tylko mewę i dwa suchary. Ciepłe wody morza wokół mnie roiły się od barakud o zębach jak igły i raz po raz błyskały wśród fal płetwy grzbietowe rekinów-ludojadów.

“Wzniosłem oczy ku swemu Stwórcy, gotów przyjąć każdą Jego decyzję. I wtedy oczy moje ujrzały wspaniały górski szczyt wznoszący się ponad obłokami “Czyżby to była fatamorgana — okrutne złudzenie optyczne?”

W tym miejscu sprawdziłem w encyklopedii, co to jest fatamorgana, i dowiedziałem się, że jest to miraż, czyli mamidło, nazwane tak od Morgana le Fay, czarownika mieszkającego na dnie jeziora. Słynął on z tego, że pojawiał się w Cieśninie Messyńskiej pomiędzy Kalabrią a Sycylią. Krótko mówiąc, fatamorgana to takie poetyczne ple-ple.

To, co Frank ujrzał ze swego tonącego jachtu, nie było okrutną fatamorganą, lecz szczytem Góry McCabe’a. Łagodne fale zaniosły jacht Franka ku skalistemu wybrzeżu San Lorenzo, jakby taka właśnie była wola Boga.

Frank suchą stopą wstąpił na ląd i spytał, gdzie się znajduje. Artykuł nie wspominał o tym, ale drań miał przy sobie termos z kawałkiem lodu-9.

Nie mając paszportu Frank znalazł się w więzieniu w stolicy republiki Bolivarze. Tam odwiedził go “Papa” Monzano, który chciał wiedzieć, czy to możliwe, aby Frank był krewnym nieśmiertelnego doktora Feliksa Hoenikkera.

“Potwierdziłem to — pisał Frank w swoim artykule — i w tej chwili wszystkie drzwi w San Lorenzo stały przede mną otworem.”

40. DOM NADZIEI I MIŁOSIERDZIA

Tak się złożyło — tak się musiało złożyć, powiedziałby Bokonon — że zamówiono u mnie artykuł związany z San Lorenzo. Nie dotyczył on ani “Papy” Monzano, ani Franka. Miał to być artykuł poświęcony Julianowi Castle, amerykańskiemu milionerowi, który dorobił się na cukrze i który w wieku czterdziestu lat poszedł za przykładem doktora Alberta Schweitzera, zakładając w dżungli bezpłatny szpital i poświęcając życie kolorowym nędzarzom.