Czy słyszał Pan słynną anegdotę o śniadaniu w dniu wyjazdu moich rodziców do Szwecji po odbiór nagrody Nobla? Zamieścił ją kiedyś «Saturday Evening Post». Matka przygotowała uroczyste śniadanie. A kiedy sprzątała ze stołu, znalazła przy nakryciu ojca kilka monet: dwadzieścia pięć centów, dziesięć centów i trzy jednopensówki. Zostawił jej napiwek.
Tak więc, sprawiwszy ojcu przykrość, jeśli coś takiego w ogóle było możliwe, wybiegłem na podwórze. Biegłem tak nie wiadomo dokąd, aż zobaczyłem pod wielkim krzewem berberysu mego brata Franka. Miał wtedy dwanaście lat i nie zdziwiło mnie, że go tam zastałem. W upalne dni przesiadywał tam bez przerwy. Jak pies wyrył sobie dołek w chłodnej ziemi między korzeniami. Nigdy nie można było odgadnąć, co on tam chowa. Raz była to pornograficzna książka, innym razem butelka wina. W dniu, kiedy zrzucono bombę, Frank miał łyżkę i słoik. Nabierał na łyżkę różne owady, wrzucał je do słoika i zmuszał do walki.
Było to tak ciekawe, że natychmiast przestałem płakać, zapominając o ojcu. Nie pamiętam, co tam walczyło tego dnia, ale pamiętam inne walki, jakie organizowaliśmy później: jelonek przeciwko setce czerwonych mrówek, stonoga przeciwko trzem pająkom, czerwone mrówki przeciwko czarnym. Nie chciały walczyć, dopóki nie potrząsnęło się słoikiem. I Frank potrząsał, potrząsał, potrząsał.
Po chwili przyszła po mnie Angela. Uniosła gałąź i powiedziała:
— Aha, tutaj jesteście!
Spytała Franka, co on tu właściwie robi, a on odpowiedział: «Eksperymentuję.» Frank zawsze tak odpowiadał, kiedy go pytano, co robi. Zawsze odpowiadał: «Eksperymentuję».
Angela miała wtedy dwadzieścia dwa lata. W wieku szesnastu lat, od śmierci matki, od mojego urodzenia, stała się faktyczną głową rodziny. Mawiała często, że ma trójkę dzieci — mnie, Franka i ojca. Nie było w tym żadnej przesady. Pamiętam zimowe poranki, kiedy przed wyjściem z domu Angela opatulała mnie, Franka i ojca, traktując nas zupełnie tak samo. Tyle że ja szedłem do przedszkola, Frank do szkoły, a ojciec do pracy nad bombą atomową. Pamiętam jeden taki poranek, kiedy zepsuło się ogrzewanie, rury pozamarzały i nie można było uruchomić samochodu. Siedzieliśmy wszyscy w aucie i Angela tak długo naciskała starter, aż wyczerpał się akumulator. I wtedy odezwał się ojciec. Wie Pan, co powiedział? Powiedział:
— Zastanawiam się, jak żółwie to robią.
— Co jak robią? — spytała go Angela.
— Zastanawiam się, czy kiedy wciągają głowę, to ich kręgosłupy kurczą się, czy wyginają.
Nawiasem mówiąc Angela miała swój udział w wyprodukowaniu bomby atomowej i, jak mi się wydaje, historia ta nie została nigdy opisana. Może przyda się do pańskiej książki. Od czasu tego zdarzenia w samochodzie ojciec tak zainteresował się żółwiami, że przestał pracować nad bombą atomową. Wreszcie pewne osoby związane z Operacją Manhattan przyszły do nas poradzić się Angeli, co robić. Powiedziała im, żeby zabrali ojcu żółwie. Następnej nocy zakradli się do pracowni ojca i zabrali terrarium z żółwiami. Ojciec ani słowem nie wspomniał o zniknięciu żółwi. Po prostu następnego dnia przyszedł do pracy i zaczął się rozglądać, czym by się tu zabawić i nad czym pomyśleć, i wszystko, czym można było się bawić i nad czym można było myśleć, miało jakiś związek z bombą.
Angela wyciągnęła mnie spod krzaka i spytała, co zaszło pomiędzy mną a ojcem. Powtarzałem tylko, że ojciec jest obrzydliwy i że go nienawidzę, i wtedy Angela uderzyła mnie w twarz.
— Jak możesz tak mówić o swoim ojcu? — powiedziała. — On jest jednym z największych ludzi na świecie! On dzisiaj wygrał wojnę! Rozumiesz? Wygrał wojnę!
I znowu mnie uderzyła.
Nie mam do niej o to pretensji. Dla Angeli ojciec był wszystkim. Nigdy nie miała chłopca. Nie miała przyjaciółek. Miała tylko jedno hobby. Grała na klarnecie.
Powtórzyłem jeszcze raz, że nienawidzę ojca, i Angela znowu mnie uderzyła. W tym momencie wylazł spod krzaka Frank i uderzył ją w brzuch. Musiało ją okropnie zaboleć, bo upadła i tarzała się po trawie. Kiedy wreszcie udało jej się złapać oddech, zaczęła płacząc wzywać ojca.
— On i tak nie przyjdzie — powiedział Frank ze śmiechem.
Frank miał rację. Ojciec wytknął głowę przez okno, zobaczył, że Angela i ja tarzamy się z wrzaskiem po ziemi, a Frank stoi nad nami i ryczy ze śmiechu, po czym schował głowę z powrotem i później nawet nie spytał, co to była za awantura. Ludzie to nie była jego specjalność.
Nie wiem, czy o coś takiego Panu chodziło. Czy to może się przydać do pańskiej książki? Oczywiście, pańska prośba, aby ograniczyć się tylko do dnia, w którym zrzucono bombę, w poważnym stopniu ograniczyła moje możliwości.
Istnieje wiele innych dobrych historii o moim ojcu i o bombie, nie związanych z tym właśnie dniem. Czy zna Pan na przykład anegdotę o pierwszej próbie z bombą w Alamogordo? Po wybuchu, kiedy stało się jasne, że Ameryka jest w stanie jedną bombą znieść z powierzchni ziemi całe miasto, jeden z uczonych zwrócił się do ojca ze słowami:
— Od dzisiaj nauka wie, co to grzech.
I wie Pan, co na to ojciec? Spytał: «Co to jest grzech?»
Z poważaniem
Newton Hoenikker”
7. WYBITNA RODZINA
Newton dodał jeszcze trzy post scripta:
“P.S. Nie mogę napisać «Z braterskim pozdrowieniem», ponieważ nie zostałem przyjęty do korporacji ze względu na słabe stopnie. Byłem tylko kandydatem, a teraz nawet tego zostałem pozbawiony.
P.P.S. Nazwał Pan naszą rodzinę «wybitną», i myślę, że byłoby chyba błędem, gdyby użył Pan tego określenia w swojej książce. Ja na przykład jestem karłem, mam cztery stopy wzrostu. A o moim bracie Franku słyszeliśmy po raz ostatni, kiedy był poszukiwany przez policję z Florydy, FBI i Departament Skarbu za przemyt samochodów z demobilu na Kubę. Tak więc jestem raczej pewien, że «wybitna» nie jest najodpowiedniejszym słowem. Określenie «znana» byłoby zapewne bliższe prawdy.
P.P.P.S. W dwadzieścia cztery godziny później. Przejrzałem swój list i obawiam się, że czytając go można odnieść wrażenie, że nic nie robię, tylko siedzę, oddaję się smutnym wspomnieniom i rozczulam się nad sobą. W rzeczywistości jestem szczęściarzem i w pełni zdaję sobie z tego sprawę. Wkrótce ożenię się z cudowną małą dziewczyną. Na świecie jest tyle miłości, że wystarczy dla wszystkich, trzeba tylko rozejrzeć się dokoła. Ja jestem tego najlepszym dowodem.”
8. ROMANS NEWTA I ZINKI
Newt nie zdradził mi wtedy, kto jest jego ukochaną, ale mniej więcej w dwa tygodnie później cały kraj wiedział, że miała na imię Zinka — po prostu Zinka. Najwidoczniej nie miała nazwiska, tylko imię.
Zinka była liliputką, tancerką z zespołu Wielobarwnego Baletu. Tak się złożyło, że przed wyjazdem do Cornell Newt widział występ tego baletu w Indianapolis. A potem zespół przyjechał do Cornell. Po przedstawieniu mały Newt znalazł się za kulisami z bukietem najpiękniejszych róż o nazwie American Beauty.
Cała historia dostała się na łamy prasy, kiedy mała Zinka poprosiła o azyl polityczny w Stanach Zjednoczonych, po czym zniknęła wraz z małym Newtem.
W tydzień później Zinka zgłosiła się do swojej ambasady. Oświadczyła tam, że Amerykanie są zbyt materialistycznie nastawieni i że chce wrócić do kraju.