Выбрать главу

110. ROZDZIAŁ CZTERNASTY

“Czasami pul-pa — powiada Bokonon — wykracza poza nasze zdolności pojmowania.” W Księdze Bokonona słowo pul-pa raz jest tłumaczone jako “deszcz gówna”, a raz jako “gniew boży”.

Z tego, co Frank powiedział, zanim trzasnął drzwiami, wynikało, że Republika San Lorenzo i trójka Hoenikkerów nie byli jedynymi posiadaczami lodu-9. Wszystko wskazywało na to, że Stany Zjednoczone Ameryki i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich miały go również. Stany Zjednoczone zdobyły lód-9 przez męża Angeli i jego zakłady w Indianapolis były niewątpliwie otoczone drutami pod wysokim napięciem i krwiożerczymi owczarkami alzackimi.

Stałem w milczeniu z pochyloną głową i przymkniętymi oczami. Czekałem na powrót Franka ze skromnym sprzętem potrzebnym do uprzątnięcia sypialni — tej jednej jedynej na świecie sypialni zakażonej lodem-9.

Skądś z fioletowej aksamitnej oddali dobiegał mnie głos Angeli. Nie próbowała bronić siebie, broniła małego Newta.

— Newt niczego jej nie dawał. Ona sama ukradła.

Jej wyjaśnienie nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.

Na co może liczyć ludzkość — myślałem sobie — skoro istnieją tacy ludzie jak Feliks Hoenikker, którzy potrafią dawać takie zabawki jak lód-9 w ręce bezmyślnych dzieci, jakimi są wszyscy prawie mężczyźni i kobiety.

I przypomniałem sobie Rozdział Czternasty Księgi Bokonona, przeczytany w całości poprzedniego wieczora. Rozdział Czternasty jest zatytułowany: Jaką nadzieję może żywić myślący człowiek co do przyszłości ludzkości, jeśli weźmie pod uwagą doświadczenia ostatniego miliona lat?

Na przeczytanie Rozdziału Czternastego nie trzeba zbyt wiele czasu. Składa się on z jednego tylko słowa i kropki.

Oto on:

“Żadnej.”

111. CHWILA ODPOCZYNKU

Frank wrócił z miotłami, szufelkami, lutlampą, prymusem, wiadrem i gumowymi rękawicami.

Włożyliśmy rękawice, aby nie zakazić rąk lodem-9. Frank rozpalił prymus na ksylofonie niebiańskiej Mony i na tym wszystkim ustawił stare poczciwe wiadro.

Zbieraliśmy większe kawałki lodu-9 z podłogi i wrzucaliśmy je do tego skromnego, zwykłego wiadra, gdzie topniały, stając się dobrą, kochaną, uczciwą wodą.

Angela i ja zamiataliśmy podłogę, a mały Newt szukał pod meblami kawałeczków lodu, które mogliśmy przeoczyć. Frank zaś szedł naszym śladem z oczyszczającym płomieniem lutlampy.

Opanowała nas bezmyślna pogoda ducha sprzątaczek i woźnych pracujących na nocną zmianę. W tym rozbabranym świecie robiliśmy porządki przynajmniej w swoim kąciku.

Słyszałem samego siebie, wypytującego swobodnym tonem Newta, Angelę i Franka o dzień wigilijny, w którym umarł ich ojciec, i o psa.

A oni, wierząc jak dzieci, że sprzątaniem wszystko da się naprawić, opowiedzieli mi następującą historię:

W ową fatalną wigilię Bożego Narodzenia Angela udała się do wsi po lampki na choinkę, zaś Newt i Frank poszli na spacer po opustoszałej zimowej plaży, gdzie spotkali czarnego psa wodołaza. Pies był w towarzyskim nastroju, jak wszystkie wodołazy, i poszedł za chłopcami do domu.

W czasie gdy dzieci nie było, Feliks Hoenikker umarł w swoim białym wiklinowym fotelu zwróconym w stronę morza. Przez cały dzień drażnił dzieci aluzjami do lodu-9, pokazując im buteleczkę z etykietką, na której wyrysował czaszkę z piszczelami i napisał: “Uwaga! Lód-9! Chronić przed wilgocią!”

Przez cały dzień Feliks Hoenikker dręczył dzieci wypowiadanymi żartobliwym tonem pytaniami w rodzaju: “No, wytężcie trochę mózgownice! Mówiłem wam, że składa się wyłącznie z wodoru i tlenu, a topi się w temperaturze stu czternastu przecinek czterech stopni Fahrenheita. Jak to wyjaśnić? Pomyślcie trochę! Boicie się nadwerężyć swoje mózgi? Nic im nie będzie.”

— Stale powtarzał nam, żebyśmy wytężyli mózgownice — powiedział Frank, przywołując wspomnienie dawnych czasów.

— Ja zrezygnowałam z wytężania mózgownicy jeszcze jako dziecko — wyznała Angela, opierając się na miotle. — Kiedy zaczynał mówić o nauce, natychmiast przestawałam go słuchać. Kiwałam tylko głową i udawałam, że próbuję wytężyć mózgownicę, ale moja biedna mózgownica przy zetknięciu z nauką traciła wszelką elastyczność niczym stary pasek do pończoch.

Z dalszej opowieści Angeli wynikało, że Feliks Hoenikker, zanim zasiadł w swoim wiklinowym fotelu i umarł, bawił się w kuchni wodą, garnkami, patelniami i lodem-9. Musiał widocznie przekształcać wodę w lód-9 w tę i z powrotem, bo powyciągał wszystkie garnki i patelnie, jakie tylko były. Termometr też leżał na wierzchu — pewnie mierzył temperaturę różnych rzeczy.

Stary Hoenikker miał widocznie zamiar odpocząć w swoim fotelu tylko przez chwilę, bo zostawił w kuchni straszny bałagan. Częścią tego bałaganu była patelnia wypełniona lodem-9. Bez wątpienia Hoenikker miał zamiar stopić go, zmniejszając z powrotem światowe zasoby błękitnobiałej substancji do kilku okruchów przechowywanych w buteleczce. Chciał to zrobić po chwili odpoczynku.

Ale, jak powiada Bokonon: “Każdy człowiek może sobie odpocząć, ale nikt nie wie, jak długo będzie odpoczywać.”

112. TOREBKA MATKI

— Powinnam się domyślić, że on nie żyje, jak tylko weszłam — mówiła Angela znowu opierając się na miotle — bo jego wiklinowy fotel nie wydawał żadnego dźwięku. Zawsze skrzypiał i trzeszczał, kiedy ojciec w nim siedział, nawet jeśli spał.

Angela uznała jednak, że ojciec śpi, i poszła ubierać choinkę.

Newt i Frank wrócili z wodołazem i poszli do kuchni, poszukać jakiegoś jedzenia dla psa. Znaleźli tam kałuże pozostawiane przez ojca.

Newt wziął szmatę i wytarł wodę z podłogi. Mokrą szmatę rzucił na blat jednego ze stołów.

Tak się złożyło, że szmata upadła na patelnię z lodem-9.

Frank myślał, że na patelni jest jakiś krem do tortu, i podsunął ją pod nos bratu, żeby mu pokazać, co narobił, rzucając szmatę.

Newt oderwał szmatę od powierzchni lodu i stwierdził, że ścierka nabrała dziwnych, metalicznych, wężowych właściwości, jakby była spleciona z cieniutkich złotych drucików.

— Wspomniałem o złotych drucikach — wyjaśnił Newton w sypialni “Papy” — ponieważ ta ścierka przypominała w dotyku torebkę mamy.

Angela ze wzruszeniem dodała, że Newt jako dziecko, przechowywał wśród swoich skarbów torebkę matki. Domyśliłem się, że była to mała torebka wieczorowa.

— Była jakaś dziwna w dotyku, nie przypominała żadnej znanej mi rzeczy — mówił Newt, przywołując w pamięci dawne przywiązanie do matczynej torebki. — Ciekawe, co się z nią stało.

— Ciekawe, co się stało z całą masą innych rzeczy — powiedziała Angela. Jej pytanie zawisło w pustce, żałosne i bezradne.

W każdym razie historia ścierki, która przypominała w dotyku torebkę, skończyła się tak, że Newt pokazał ją psu, a pies ją polizał. I natychmiast zesztywniał.

Newt pobiegł powiedzieć o tym ojcu i stwierdził, że ojciec również jest sztywny.

113. HISTORIA

Porządki w sypialni “Papy” nareszcie dobiegły końca.

Należało jednak zrobić coś jeszcze z ciałami. Uznaliśmy, że trzeba to przeprowadzić z należytą pompą po uroczystościach ku czci Stu Męczenników.

Na zakończenie postawiliśmy von Koenigswalda na nogi, aby oczyścić miejsce, na którym leżał, po czym wstawiliśmy go do szafy z ubraniami “Papy”.

Nie bardzo wiem, dlaczego go tam schowaliśmy. Myślę, że chodziło nam o uproszczenie sytuacji.