Niekiedy godziłam się na zwykły seks, kochanek bez nazwiska czy imienia. Dotyk wyzwalał reakcję spazmatycznego płaczu.
Mały Książe opuścił Ziemię beze mnie. Gwiazdy po śmierci zamieniają się w czarną dziurę. Co w niej jest?
Szeptanie ścian. Nieustanne. Dłużej tego nie wytrzymam.
Raz w tygodniu otrzymywałam przekaz pieniężny od matki i kupowałam czekoladę. Lesbijki o ciepłych łonach i starych piersiach, które nigdy nie były wypełnione mlekiem. Zawsze stanowiły ostateczny ratunek, trochę pieniędzy na towar za przytulenie, pocałunek czy pieszczotę sutek. Można je nienawidzieć, nie można ich nie kochać. Uwierzyć, że duszność nie istnieje, nie dławi, nie wytrąca pióra z dłoni. Dzisiaj mogło być po wszystkim.
Jasność zniknęła z mojego życia, budziłam się o zmierzchu jak kret czy nietoperz. Czasami wydłubywałam dziury w ścianie, lecz zaklejano je systematycznie. Chciałam, by ktoś mnie odwiedził, porozmawiał, przekonał, że pomimo absurdu codzienności najważniejszy jest fakt Istnienia. Przecież nawet rodzice zabierali mnie z bezludnych plaż. Tylko w jakim celu? Przecież nie domagam się miłości, już nie. Więc czego?
Napisałam do matki: Świat oszalał, miasto jest przeklęte w swojej świętości. Wtedy zobaczyłam siebie w lustrze, wychudzoną, z zapadłą twarzą, zlepionymi tłustymi włosami i przestraszyłam się, że Bóg pozostawił mnie tutaj w połowie. Tutaj był mój obóz koncentracyjny, moja poświata wygłodzonych żeber.
Czy można mnie zatrzymać w objęciach, w przytuleniu?
Musiałam ich odnaleźć, ludzi z kokainowego spotkania. Następny atak ścian byłby nie do wytrzymania. Ukradłam psychiatrze pieniądze na narkotyk. W domu wycinałam papierowe słońca i naklejałam na ścianach. W ten sposób pozbyłam się księgozbioru, ostatniej rzeczy, która mnie łączyła z dzieciństwem.
Jadłam chrupki kukurydziane i piłam piwo z puszek.
Spokojnie Basiu, ten dzień jest do przeżycia. Poczułam to właśnie teraz. Puls jest bardziej wyraźny, spokojny, równy.
Dlaczego Andre Malaroux zabił śmierć? Pozostało jedynie piekło. W moim ogrodzie rosły kwiaty dobra i przyciągały zapachem ptaki, motyle i dziwne owady bez nazwy. Swoisty mikroklimat źle wpływał na trzepoczące serca, rozgrzewał skrzydła i opóźniał start. Dzikie ptaki zawsze muszą być czujne.
Pod wpływem kokainy oddawałam się każdemu mężczyźnie za każdą cenę. Total orgazm. Gotowość do współżycia jest wprost niewyobrażalna.
Czas zatrzymał się i nie przemijał na zewnątrz, tylko we mnie samej, jakby na przestrzeni stuleci zachodziły niewielkie zmiany krajobrazu, a w środku szalone łańcuchy reakcji chemicznych. Odnalazłam stały kontakt z dostawcą koki za jeden seans erotyczny w miesiącu. Dystrybutor miał różne wymagania, czasami musiałam jedynie ssać penisa przez większość nocy, co było trudne, bo wtedy jeszcze kokaina wyzwalała we mnie napady śmiechu, a penis wypadał z ust i kurczył się gwałtownie.
Efekt pierwszego wzięcia kokainy całkowicie mnie zaskoczył. Gdyby ktoś mnie uprzedził, że po chwilach niebiańskiego uniesienia, ba, ekstazy kosmicznej, będę marzyła jedynie o całkowitym unicestwieniu każdej myśli, ruchu, każdej żywej cząstki mej istoty. Jakże obrzydliwy staje się mózg własny z pokładami pamięci, rozkołysanymi emocjami. DZIECIŃSTWO.
Jedno pchnięcie ścinające krew. Ptak z obciętymi skrzydłami, który drepcze w miejscu, podskakuje z nadzieją na lot.
Matka niekiedy w odruchu litości wyciągała dłoń, lecz lęk przed topielą powodował, że zaciskała ją w pięść.
Bezsilność. Jest prawie tak silna jak uczucie poniżenia.
Zaczęłam palić ogromne ilości papierosów. Zasłona dymna, która pozornie odgradzała od świata. Maska uśmiechu dla klienta. Brałam kokainę w pewnych odstępach czasu, lecz systematycznie, jak lek zapisany przez zaufanego lekarza. U nas jest wiele problemów z tym specyfikiem. Jeszcze nie ta sfera walutowa.
Nauczono mnie preparować cocainum hydrochloratum i robiłam sobie zastrzyki dożylnie. Tańczyłam ponad miastem, w tanecznych podmuchach wiatru, wirowałam obok przechodniów, wpadałam na witryny sklepów, rozstrzaskując szyby wystaw. To niesamowite uczucie zatrzymać się na wystawie i znieruchomieć jak eksponat. Pokonywałam ciszę przestworzy, mówiłam, mówiłam, nawoływałam, śpiewałam, krzykiem budziłam śpiących, domagałam się miłości. Po przebiciu się przez chmury, spadałam w ramiona nieznajomych mężczyzn, wykradałam im penisa i wrzucałam do kosza.
W ciągu dnia odkrywałam siebie po raz trzysta osiemdziesiąty szósty. Kokaina przestawała działać nagle i dreszcze dopadały mnie gwałtownie. To rzeczywistość biła mnie po całym ciele.
Potrafiłam być niewidzialna.
Znowu pada deszcz. Nie chcę, spadek ciśnienia atmosferycznego oznacza zadławienie. Nie takiej śmierci jestem przeznaczona. Jutro… jutro napiszę nowe strony. Już nic więcej nie mogę uczynić.
Kto i za co mógłby mnie przeprosić?
Udało mi się skończyć 18 lat. Byłam dorosła. Wobec prawa. Mogłam, na przykład, podpisać akt zawarcia małżeństwa, zostać skazana na karę śmierci za zbrodnię mniej lub bardziej prawdziwą, wyjechać za granicę. Państwo w swej dyskryminacji pozytywnej daje kobietom przywileje byłam zwolniona ze służby wojskowej. Jedno badanie psychiatryczne mniej.
Pamięć jako rozkład wegetatywny. Śmietnisko podświadomości. Jedyny wzór chemiczny, którego nigdy nie zapomnę brzmi:
Cl17H21N04 xHCL
Notatnik z adresami znajomych spaliłam.
Zła sława jak fale burzliwego oceanu zalewała miasto i ludzie z radością niegrzecznych dzieci wskazywali na moje ciało palcem. Poruszałam się w zwolnionym rytmie w parkach, wpadałam do fontanny, usypiałam w autobusach lub na klatkach bardzo przyzwoitych domów. Kiedy kokaina w tajemniczy sposób wycieka z krwi, czuję gwałtowne osłabienie w stopach i nie potrafię utrzymać równowagi. Przyciąganie ziemskie jest zbyt silne w tej części Kosmosu.
Ludzie przestali się pytać samych siebie, dlaczego tak się stało ze mną. Stanowiłam jedynie element zagrożenia krajobrazu zdrowego systemu społecznego. Wierzyli, że jestem rakowatym tworem, który należy wypalić, wyciąć, unicestwić całkowicie. Nie przewidywali, że wraz ze mną może zginąć cały organizm. Oczywiście, te porównania były czystą demagogią. Jakakolwiek forma zła musi zaistnieć, by oddzielała piękno. Mimo wszystko należałam do nich jako uzupełnienie całości. Pytanie o przyczynę jest nieprzyzwoite w najwyższym stopniu.
Połowa moich znajomych uprawia nielegalne stosunki seksualne po cichu, na delegacjach lub zakazanych prywatkach i są powszechnie szanowanymi obywatelami. Mój niekontrolowany seks, spowodowany pobudzeniem przez narkotyk, wyzwalał tajne pożądanie i odrazę.
Wierzę, że jest czas, który nigdy nie powinien zaistnieć. Moja psychosynteza przyjmowała kształt kuli ognistej, stawała się ogniem podniecającym mężczyzn, i rozbicie ram czasu, ciało jako podświadomość. Moje życie stało się niezmiennymi płaszczyznami ciągłości, których odpowiednie konfiguracje wskazywały na daną chwilę. Mogło to być dzieciństwo, lata nastoletnie, czas obecny a nawet czas przyszły. To nie miało znaczenia, to jakby obracanie kuli, jest styczna zawsze z powierzchnią na tej samej przestrzeni. Na przykład dzisiaj jest 7 września 1990 roku i to absolutnie nic nie oznacza.
Zrozumiałam, że nie istnieję, kiedy nagle, pewnej nocy, zwiędły wszystkie kwiaty w moim ogrodzie. Od tej pory czas jest letni, zdecydowanie upalny, przebiegający przez innych niczym zaklęcie. Kiedy je wypowiadam dotykając mężczyzny, wywołuję natychmiastową erekcję członka.
Poszerzone źrenice. Zasłaniają ciemne tęczówki i dzięki nim dostrzegam zmienioną optykę rzeczywistości. Obraz jest lekko zamazany, jak przymglone porannym szronem okno. Moje oczy lepiej widzą w ciemnościach, to, co innym umyka mroczny świat duszy ludzkiej z podziemnej krainy świata przestępczego.