Aparat znajdował się pod osłoną na środku łodzi, na wykładanej drewnianą boazerią ścianie, za kołem sterowym obok kilku wbudowanych pulpitów, które — jak się zdaje — mieściły urządzenia nawigacyjne oraz radiowe wyposażenie łodzi. Mężczyzna podczas krótkiej rozmowy bezmyślnie bawił się kołem sterowym i ani razu nie oderwał wzroku od telewizora. Odłożył słuchawkę, wydał kolejny radosny okrzyk i powrócił na swój leżak.
Carol stała teraz na nabrzeżu w odległości zaledwie paru cali od łodzi i nie więcej niż dziesięć stóp od miejsca, gdzie siedział mężczyzna. On jednak nie zwracał na nią uwagi, całkowicie pochłonięty meczem koszykówki. — Dobrze! — krzyknął naraz w reakcji na coś, co w grze mu się spodobało. Podskoczył. Nagły ruch spowodował, że łódź zakołysała się, a spod telewizora wysunęła się licha podstawka. Mężczyzna rzucił się i schwycił telewizor, zanim ten spadł na podłogę. Sam jednak stracił równowagę i upadł na łokcie.
— Cholera — powiedział do siebie krzywiąc się z bólu.
Leżał na pokładzie, okulary przeciwsłoneczne przekrzywiły mu się na bok, a na ekranie małego odbiornika, którego nadal nie wypuszczał z rąk, trwał mecz. Carol nie mogła powstrzymać śmiechu. Nick Williams, właściciel i sternik jachtu Florida Queen, gdy spostrzegł, że nie jest już sam, odwrócił się w stronę, z której dobiegł go kobiecy śmiech.
— Przepraszam — zaczęła Carol przyjaźnie. — Tak się właśnie złożyło, że szłam i zobaczyłam, jak pan upadł…
— Przerwała. Nicka to nie ubawiło.
— Czego pani chce? — wbił w nią wściekłe spojrzenie.
Podniósł się, nadal trzymając (i patrząc w) telewizor i zarazem usiłując ustawić podstawkę na miejsce. Zabrakło mu rąk, by naraz tego wszystkiego dokonać.
— Wie pan — powiedziała Carol nadal uśmiechając się — mogłabym panu pomóc, gdybym nie nadwerężyła pana męskiej dumy.
Ho, ho, przemknęło Nickowi przez myśl. Następna arogancka, uparta panienka. Postawił telewizor na pokładzie łodzi i na nowo zaczął ustawiać podstawkę. — Nie, dziękuję — powiedział. — Poradzę sobie. — Nie zwracając oczywiście uwagi na Carol ustawił telewizor na podstawce, powrócił na leżak. Wziął kanapkę i piwo.
Carol była rozbawiona, co Nick najwyraźniej uznał za poniżające. Rozglądała się po łodzi. Schludność nie należała do zalet właściciela. Na przednim pokładzie walały się różne rupiecie, w tym maski, przewody do oddychania, regulatory, ręczniki, a nawet stare przekąski z barów szybkiej obsługi. W jednym kącie ktoś odłożył na boku elektroniczny sprzęt, może do naprawy, i zostawił zupełnie rozbebeszone urządzenia. Na szczycie niebieskiej osłony znajdowały się dwa napisy, każdy wykonany innym liternictwem: jeden z nazwą łodzi, drugi o treści „proszę nie palić”.
Łódź odstawała wyglądem od lśniącej nowoczesnej przystani. Carol wyobraziła sobie, jak właściciele innych łodzi przechodząc każdego ranka obok Florida Queen odwracają się z niesmakiem. Odruchowo spojrzała na komputerową Hstę, którą trzymała w ręku. Omalże nie roześmiała się na głos, gdy zobaczyła na niej nazwę tej łodzi, jako jednej z dziewięciu, które można było wynająć.
— Przepraszam — zaczęła zamierzając podjąć rozmowę o wynajęciu na popołudnie.
Nick przesadnie ciężko westchnął i oderwał się od transmitowanego w telewizji meczu koszykówki. Wyraz jego poirytowanej twarzy nie pozostawiał złudzeń. Co? Ty jeszcze tutaj? Myślałem, że zakończyliśmy rozmowę. A teraz zmykaj i pozwól mi spędzić popołudnie na mojej łodzi.
Carol nie mogła oprzeć się, by nie dokuczyć aroganckiemu panu Williamsowi (przyjęła, że mężczyzna nosi nazwisko, które miała na komputerowej liście, bo nie mogła sobie wyobrazić, by członek załogi zachowywał się z tak wyraźną pewnością siebie i swobodą na cudzej łodzi).
— Kto gra? — zapytała pogodnie, jakby nie miała pojęcia, że Nick chciał się jej pozbyć.
— Harvard z Tennessee — odburknął zdumiony, że Carol nie zrozumiała jego intencji.
— Jaki wynik? — powiedziała szybko podejmując rozpoczętą już grę.
Nick ponownie odwrócił się potwierdzając osobliwym spojrzeniem swe rozdrażnienie. — 31:29 dla Harvardu — powiedział ostro — tuż przed końcem pierwszej połowy.
— Carol nie poruszyła się. Po prostu uśmiechnęła się i bez zmrużenia oka odpowiedziała na jego groźny wzrok. — Do tego jest to pierwsza runda turnieju NCAA, a oni grają w strefie południowowschodniej. Jeszcze jakieś pytania?
— Tylko jedno — poinformowała. — Chciałabym wynająć łódź na dzisiejsze popołudnie. Pan jest Nick Williams?
Zaskoczyła go. — Cooo? — zdumiał się. W tej chwili drużyna Tennessee znowu zremisowała doprowadzając Nicka do jeszcze większej wściekłości. Przez parę sekund obserwował mecz, a potem spróbował opanować się. — Ale ja nie miałem żadnego telefonu od Juliannę. Każdy, kto chce wynająć łódź tutaj, w przystani Hemingwaya, musi to zgłosić przy biurku i…
— Przyszłam najpierw obejrzeć inną łódź, ale mi się nie spodobała. Dlatego wracając przystanęłam tutaj, — Nick znowu patrzył w telewizor i Carol zaczęła tracić do niego cierpliwość. Zabawny był na początku. Przynajmniej nie muszę się martwić, że będzie się do mnie przystawiał, pomyślała. Facet nie jest w stanie odpowiednio się mną zająć nawet po to, żeby wynająć swoją łódź. — Niech pan posłucha — dodała. — Czy chce pan wynająć mi łódź na popołudnie, czy nie?
Skończyła się pierwsza połowa meczu. — Dobra… chyba tak — odpowiedział powoli dodając w myślach, że tylko dlatego, że potrzebuje pieniędzy. Dał znak, by Carol weszła na pokład łodzi. — Zadzwonię do Juliannę i upewnię się, że pani może. Nigdy nie wiadomo.
Gdy Nick potwierdzał tożsamość Carol w zarządzie przystani, na nabrzeże wszedł żwawo młody Murzyn i zatrzymał się dokładnie naprzeciwko Florida Queen.
— Cześć, profesorze! — powiedział w chwili, gdy Nick skończył rozmawiać. — Czyżbym pomylił miejsca? — spojrzał na Carol. — Nie mówiłeś mi, że podejmujemy dzisiaj piękno, styl i klasę. Ho, ho! Cóż za biżuteria. A ta jedwabna bluzka. Czy teraz mam sobie iść i wrócić później, by wysłuchać twoich opowieści? Zwrócił się do Carol.
— On niewiele jest wart, aniołku. Wszystkie jego przyjaciółki i tak kończą u mnie.
— Przestań pleść, Jefferson — odparł Nick — ta pani jest naszym potencjalnym klientem. A ty jak zwykle spóźniasz się. Myślisz, że jak mam wynajmować łódź, skoro nie mam pojęcia kiedy i czy moja załoga pojawi się?
— Profesorze — przybysz zeskoczył na łódź i podszedł do Carol — gdybym wiedział, że to wszystko tak wygląda, już dawno bym tu był. Hej, młoda damo, nazywam się Troy Jefferson i jestem resztą załogi tego domu wariatów.
Przybycie Troya i szybkie, cięte odpowiedzi nieco zbiły z tropu Carol, która jednak prędko dostosowała się i odzyskała dowcip. Uścisnęła wyciągniętą dłoń Troya i uśmiechnęła się. Natychmiast wychylił się i omalże musnął swym policzkiem jej policzek. — Ooo — Troy stłumił szeroki uśmiech — właśnie poczułem zapach „Oscara de la Renta”. Profesorze, czy nie mówiłem, że ta kobieta ma klasę?
No, aniołku — spojrzał na Carol z kpiarskim podziwem — wprost nie potrafię powiedzieć, jak wiele dla mnie znaczy, że w końcu spotkałem na tej balii kogoś takiego jak ty. Zwykle gościmy stare damy, to znaczy stare damy, które chcą…