Chudy mężczyzna rozejrzał się po pokoju.
– Przypomina twój gabinet, Lincoln. Jak tu cokolwiek znajdujesz? Potrzebuję trochę miejsca.
– Thom. – Rhyme skierował wzrok na najmniej zawalony stół.
Zdjęli czasopisma, papiery i książki, odsłaniając blat, którego Rhyme nie widział od roku.
Sellitto wpatrywał się w raport.
– Jak nazwiemy niezidentyfikowanego przestępcę? Nie mamy jeszcze numeru sprawy.
Rhyme spojrzał na Banksa.
– Podaj jakąś liczbę. Jakąkolwiek.
– Numer strony… Miałem na myśli datę.
– Przestępca 823. Numer dobry jak każdy inny.
Sellitto zapisał go w raporcie.
– Hm, przepraszam, detektywie Rhyme…
To funkcjonariuszka. Rhyme zwrócił głowę w jej stronę.
– Miałam być w południe w Dużym Budynku. – Tak policjanci określają biura szefa policji w Nowym Jorku.
– Funkcjonariuszko Sachs… – Zapomniał na chwilę, o co miał spytać. – Dziś rano odkryła pani miejsce przestępstwa?
– Tak. Znalazłam zwłoki. – Mówiła do Thoma.
– Jestem tutaj – Rhyme przypomniał jej szorstkim tonem, z trudem powstrzymując wybuch złości. Wpadał w furię, gdy zwracano się do niego przez inne osoby – zdrowe.
Szybko odwróciła głowę w jego kierunku. Uznał, że zapamięta tę lekcję.
– Tak jest, sir – powiedziała delikatnie, ale spojrzała lodowatym wzrokiem.
– Już nie pracuję w policji. Mów do mnie Lincoln.
– Proszę mi to wyjaśnić.
– Co? – zapytał.
– Chcę wiedzieć, dlaczego mnie tutaj sprowadzono. Przepraszam. Nie pomyślałam. Jeżeli pan żąda przeprosin na piśmie, zaraz to zrobię. Tylko że spóźnię się do nowej pracy i nie mam możliwości powiadomienia o tym szefa.
– Przeprosiny na piśmie? – zdziwił się Rhyme.
– Prawda jest taka, że nie mam doświadczenia w badaniu, miejsc przestępstw. Podjęłam tę decyzję spontanicznie, bez zastanowienia.
– O czym ty mówisz?
– O zatrzymaniu pociągów i zamknięciu ulicy Jedenastej. To moja wina, że senator nie wygłosił przemówienia w New Jersey i kilku wysokich urzędników ONZ nie zdążyło dojechać z Newark na spotkania.
Rhyme zachichotał.
– Wiesz, kim jestem?
– Oczywiście, słyszałam o panu. Myślałam…
– …że nie żyję? – dokończył za nią.
– Nie. Nie to miałam na myśli – skłamała. Szybko zaczęła mówić dalej: – W akademii korzystaliśmy z pana książek. Ale nic więcej o panu nie wiedziałam. Ee… – Spojrzała na ścianę i dodała oschle: – Sądziłam, że jako policjantka, która odkryła miejsce zbrodni, powinnam zatrzymać pociągi i zamknąć ulicę, by zabezpieczyć ślady. Zatem zrobiłam to, sir.
– Mów do mnie Lincoln. A ty…
– Ja…
– Jak masz na imię?
– Amelia.
– Amelia… Rodzice mieli coś wspólnego z lotnictwem?
– Nie. To rodowe imię.
– Amelio, nie chcę żadnych przeprosin. Miałaś rację. To Vince Peretti popełnił błąd…
Sellitcie nie podobała się niedyskrecja Lincolna, ale Rhyme nie zwracał na to uwagi. Był przecież jednym z kilku ludzi na świecie, którzy mogli siedzieć, gdyby do pokoju wszedł prezydent Stanów Zjednoczonych.
– Peretti kierował poszukiwaniami na miejscu przestępstwa, jakby burmistrz zaglądał mu przez ramię. Popisywał się. Miał za dużo ludzi, nie powinien odblokowywać ruchu kolejowego i samochodowego. Za szybko zakończył przeszukiwanie terenu. Gdyby miejsce zostało odpowiednio zabezpieczone, kto wie, może znaleźlibyśmy kartę kredytową z nazwiskiem przestępcy. Albo duży, piękny odcisk kciuka.
– Niewykluczone – powiedział ostrożnie Sellitto. – Ale to nasze zadanie.
Spojrzał wymownie na Sachs, Coopera i Jerry’ego Banksa.
Rhyme parsknął wyzywająco. Ponownie zwrócił się do Sachs. Zauważył, że podobnie jak dziś rano Banks przygląda się jego nogom i ciału przykrytym morelowym kocem.
– Proszę, żebyś pracowała z nami na następnym miejscu przestępstwa.
– Co?! – Tym razem nie zwracała się do innych, tylko do Rhyme’a.
– Pracowała z nami – powtórzył krótko. – Chodzi o następne miejsce przestępstwa.
Roześmiała się.
– Nie jestem z wydziału badań i zasobów informacji. Patroluję ulice. Nigdy nie badałam śladów.
– To nie jest zwykła sprawa. Detektyw Sellitto ci to później wyjaśni. To bardzo tajemnicza sprawa. Prawda, Lon? Gdybyśmy mieli do czynienia ze zwykłą zbrodnią, nie prosiłbym cię o pomoc. Potrzebujemy świeżego spojrzenia.
Zerknęła na Sellitta, który się nie odezwał.
– Ja właśnie… Nie sądzę, żebym się przydała. Jestem tego pewna.
– Dobrze – rzekł spokojnie Rhyme. – Powiedzieć prawdę?
Skinęła głową.
– Potrzebuję kogoś z jajami. Kogoś, kto potrafi zatrzymać pociągi, aby zabezpieczyć miejsce przestępstwa, i ponieść odpowiedzialność.
– Dziękuję za zaufanie, sir… Lincoln. Ale…
– Lon – rzucił krótko Rhyme.
– Funkcjonariuszko Sachs – mruknął detektyw – nie ma pani wyboru. Zostaje pani przydzielona do zespołu prowadzącego tę sprawę.
– Protestuję. Zostałam przeniesiona ze służby patrolowej. Dzisiaj. Ze względów zdrowotnych. Przeniesienie obowiązuje od godziny.
– Względy zdrowotne? – dopytywał się Rhyme.
Zawahała się i odruchowo spojrzała na jego nogi.
– Mam artretyzm.
– Naprawdę? – spytał Rhyme.
– Przewlekły artretyzm.
– Bardzo mi przykro.
– Dziś rano byłam na patrolu tylko dlatego, że ktoś zachorował. Nie miałam tego w planach – dodała szybko.
– Cóż, a ja mam inne plany – powiedział Rhyme. – Teraz przyjrzyjmy się niektórym dowodom.
Rozdział szósty
Śruba… – Należy pamiętać o podstawowej zasadzie: na początek prowadzimy analizę najbardziej niezwykłych, nietypowych śladów.
Thom obracał w rękach plastikowy woreczek, podczas gdy Rhyme przyglądał się częściowo zardzewiałej śrubie ze stępionym gwintem.
– Jesteś przekonany co do odcisków? Używałeś małocząsteczkowych reagentów? Są najlepsze do badania odcisków wystawionych na działanie czynników atmosferycznych.
– Tak – potwierdził Mel Cooper.
– Thom, włosy zasłaniają mi oczy. Zaczesz je do tyłu. Od rana ci mówiłem, żebyś to zrobił.
Opiekun westchnął i zaczesał czarne, skręcone kosmyki.
– A teraz ich pilnuj – szepnął złowieszczo Thom.
Rhyme potrząsnął z niezadowoleniem głową i znów potargał włosy.
Posępna Amelia Sachs siedziała w kącie pokoju. Nogi wsunęła pod krzesło. Wyglądało, jakby czekała na broń.
Rhyme ponownie zaczął przyglądać się śrubie.
Kiedy kierował wydziałem, postanowił stworzyć bazę danych podobną do tych zawierających odciski palców, informacje o farbach, o papierosach. Gromadził dane dotyczące pocisków, włókien, ubrań, opon, narzędzi, olejów silnikowych, płynów hydraulicznych. Poświecił setki godzin na zestawianie list, robienie indeksów i odsyłaczy.
Mimo wysiłków Rhyme’a nie udało się doprowadzić prac do końca. Zastanawiał się dlaczego. Był zły na siebie, że nie poświęcił temu odpowiednio dużo czasu, oraz na Vince’a Perettiego, że nie skończył przedsięwzięcia.
– Musimy skontaktować się ze wszystkimi fabrykami produkującymi śruby oraz z hurtowniami na północnym wschodzie. Nie, w całym kraju. Należy zapytać, czy produkują taki typ śrub i komu je sprzedawali. Naszym łącznikom trzeba wysłać faksem zdjęcie i opis.