– Zaraz poszukam. – Thom zaczął przeszukiwać pudło stojące przy ścianie. Po chwili wyciągnął małą elektroniczną konsoletę. Podłączył ją do telefonu i urządzenia kontrolnego umieszczonego przy policzku Rhyme’a.
– Niewygodne.
– Tylko to mamy. Gdybyś dał sobie zainstalować – jak proponowałem – emitery podczerwieni nad oczami, od dwóch lat mógłbyś prowadzić erotyczne pogawędki przez telefon.
– I tak za dużo jest tych pieprzonych kabli – prychnął Rhyme.
Chwycił go kurcz szyi. Zrzucił joystick.
– Cholera.
Nagle najprostsza czynność – nie mówiąc nic o jego zadaniu – wydała mu się niemożliwa do wykonania. Był zmęczony, bolała go głowa, szyja, a zwłaszcza oczy. Czuł ostre kłucie. Chciał potrzeć powieki. Taka prosta, przynosząca ulgę czynność, na którą zdrowi ludzie nie zwracają uwagi, była poza zasięgiem jego możliwości.
Thom umieścił z powrotem joystick. Rhyme odzyskał cierpliwość i zapytał opiekuna:
– Jak to działa?
– Spójrz na ekran urządzenia kontrolnego. Przesuwając strzałką, musisz wprowadzić numer telefonu. Potem naciskasz: „Rozmowa”.
– To dalej nie działa – warknął.
– Poćwicz trochę.
– Nie mam czasu.
– Gdy rozmawiasz przez telefon, korzystając z mojej pomocy, też trwa to za długo – odburknął Thom.
– Już w porządku – powiedział Rhyme, zniżając głos. Była to jego forma przeprosin. – Poćwiczę później. Czy mógłbyś zadzwonić do Con Ed? Chcę rozmawiać z kimś z nadzoru.
Kajdanki i linka wrzynały jej się w skórę, ale najbardziej przerażał ją hałas.
Tammie Jean Colfax czuła, że strugi potu spływają jej po ciele. Usiłowała przepiłować kajdanki o zardzewiały zawór. Zdrętwiały jej nadgarstki, ale czuła, że ma na rękach metalowe obręcze.
Przerwała. Szarpnęła kajdankami. Zaczęła nasłuchiwać. Zapewne robotnicy przykręcają śruby i młotkami dobijają części, pomyślała. Ostatnie uderzenia młotków. Wyobraziła sobie, że właśnie skończyli pracę i myślą o pójściu do domu.
Nie odchodźcie, prosiła w myślach. Nie opuszczajcie mnie. Dopóki robotnicy pracowali tutaj, była bezpieczna.
Ostatnie uderzenie i zapadła dzwoniąca w uszach cisza.
Trzymaj się, dziewczyno. Spróbuj się uwolnić.
Mamo…
T.J. płakała kilka minut. Myślała o swojej rodzinie z Tennessee. Nie mogła oddychać: miała zapchany nos. Wydmuchnęła go gwałtownie. Z nozdrzy wydobył się strumień śluzu i łez. Głęboko odetchnęła. Przyniosło to jej pewność i siłę.
Znowu zaczęła piłować kajdanki.
– Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo pilne, ale nie wiem, w jaki sposób mogłabym pomóc. Używamy tych śrub w całym mieście. Gazociągi, ropociągi…
– W porządku – powiedział krótko Rhyme. Rozmawiał z pracownicą nadzoru w Con Ed. Biura przedsiębiorstwa mieściły się przy ulicy Czternastej. – A czy używacie azbestu do izolacji?
Chwila wahania.
– Usunęliśmy już dziewięćdziesiąt procent azbestu – zaczęła kobieta ostrożnym głosem. – Dziewięćdziesiąt pięć…
Ludzie potrafią być tak irytujący.
– Rozumiem, ale ja chcę wiedzieć, czy nadal używacie azbestu do izolacji.
– Nie – odpowiedziała zdecydowanie. – Nie do izolacji przewodów elektrycznych. Jedynie do rur, przez które tłoczy się parę wodną, ale w niewielkich ilościach.
Para wodna!
Bardzo mało wiedziano o sieci służącej do transportu pary wodnej. Praca przy niej wiązała się z dużym ryzykiem. Con Ed ogrzewa parę wodną do około dwustu stopni i tłoczy ją do wielokilometrowej sieci znajdującej się pod Manhattanem. Para porusza się w rurach z prędkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę.
Rhyme przypomniał sobie artykuł w gazecie.
– W ubiegłym tygodniu mieliście awarię?
– Tak, proszę pana. Ale azbest nie wydostał się na zewnątrz. Ten odcinek sieci został z niego oczyszczony wiele lat temu.
– Ale cały czas wiele rur izolowanych jest azbestem?
Znów się zawahała.
– No…
– Gdzie wydarzyła się awaria? – szybko spytał Rhyme.
– Na Broadwayu. Przecznicę na północ od budynku sądu.
– Czy o tej awarii był artykuł w „New York Timesie”?
– Nie wiem. Być może. Tak.
– W tym artykule pisano o azbeście?
– Tak – przyznała – ale pisano, że zanieczyszczenie azbestem było kiedyś poważnym problemem.
– Czy rura, która pękła, przecina ulicę Perłową w południowej części?
– Muszę sprawdzić. Tak, i Hanowerską w północnej. Wyobraził sobie T.J. Colfax – kobietę z cienkimi palcami i długimi paznokciami – która za chwilę umrze. – Rura zostanie napełniona parą o trzeciej?
– Tak. Za chwilę.
– Nie możecie tego zrobić! – wrzasnął Rhyme. – Ktoś rozkręcił rury. Nie możecie napełnić tej linii parą!
Cooper oderwał się od mikroskopu i spojrzał zaniepokojonym wzrokiem na Rhyme’a.
– No, nie wiem… – powiedziała pracownica nadzoru.
Rhyme krzyknął do Thoma:
– Zadzwoń do Lona! Powiedz, że ona jest w piwnicy przy skrzyżowaniu Hanowerskiej i Perłowej. Po północnej stronie. – Opowiedział mu o parze wodnej. – Powiadom też straż pożarną. Niech zabiorą żaroodporne kombinezony.
Potem Rhyme zaczął krzyczeć do mikrofonu.
– Proszę natychmiast zadzwonić do ekipy remontowej! Nie mogą napełnić tej rury parą wodną! Nie mogą! – Powtarzał słowa automatycznie.
Z przerażeniem wyobraził sobie śmierć kobiety: jej skóra robi się różowa, czerwona. Mięśnie oddzielają się od kości pod wpływem wydostającej się z rury przegrzanej pary.
W głośniku rozległy się trzaski. Na zegarku Sachs było za trzy trzecia. Odebrała telefon.
– Funkcjonariusz 5885.
– Zapomnij o formułkach, Amelio – odezwał się Rhyme. – Nie mamy czasu.
– Ja…
– Myślę, że wiemy, gdzie ona jest. Skrzyżowanie Hanowerskiej i Perłowej.
Spojrzała przez ramię i zobaczyła kilkunastu policjantów z oddziału specjalnego, którzy biegli w stronę starego budynku.
– Czy chcesz, żebym…
– Oni sami będą jej szukać. Ty musisz być przygotowana do pracy na miejscu przestępstwa.
– Ale mogłabym im pomóc…
– Nie. Chcę, żebyś poszła do tyłu furgonetki. Znajdziesz tam walizkę oznaczoną cyframi zero dwa. Weźmiesz ją ze sobą. W małym czarnym pudełku znajdziesz PoliLight. Widziałaś to urządzenie w moim pokoju. Mel go używał. Też je weź ze sobą. W walizce oznaczonej zero trzy znajdziesz słuchawki i mikrofon. Podłącz je do swojej motoroli i idź do budynku. Gdy będziesz gotowa, powiedz mi o tym. Kanał trzydziesty siódmy. Będziesz mogła bez przeszkód kontaktować się ze mną.
Kanał trzydziesty siódmy. Częstotliwość specjalna. Rozmowy prowadzone na tym kanale mają pierwszeństwo.
– A co… – chciała zapytać, ale w głośniku zapadła cisza.
Miała przy sobie latarkę halogenową, więc nie musiała korzystać z ciężkiej lampy znajdującej się z tyłu pojazdu. Odnalazła PoliLight i ciężką walizkę. Ważyła ponad dwadzieścia kilogramów. Tego potrzeba moim przeklętym stawom. Zacisnęła zęby, by stłumić ból.
Pobiegła w stronę skrzyżowania.
Sellitto stracił oddech, kiedy dobiegł do budynku. Banks przyłączył się do nich.
– Słyszałaś? – zapytał starszy detektyw.
Sachs skinęła głową.
– To tutaj? – zapytała.
Sellitto spojrzał na ulicę.
– Musiał ją tędy prowadzić. Główne wejście jest strzeżone.
Pobiegli ciemnym, wyłożonym brukiem kanionem. W gorącym, wilgotnym powietrzu unosił się zapach moczu i śmieci. Pełno było niebieskich pojemników na śmieci.