Myślał, że będzie protestowała, ale podeszła do kości i spojrzała na nią ze zdziwieniem.
– Za duże powiększenie – wyjaśnił Rhyme.
Nałożyła okulary ochronne i pochyliła się nad białą, emaliowaną kuwetą. Cooper włączył lampę.
– Czy ślady po przecięciu są poszarpane, czy gładkie?
– Idealnie gładkie.
– Użył piły elektrycznej.
Rhyme zastanawiał się, czy zwierzę żyło, gdy przestępca odcinał kość.
– Zauważyłaś coś niezwykłego?
Wpatrywała się chwilę w kość i mruknęła:
– Nie wiem. To dziwne, ale kość wygląda jak kawałek na talerzu.
Wtedy Thom podszedł i spojrzał na kuwetę.
– To jest wskazówka? Śmieszne.
– Śmieszne – powtórzył Rhyme. – Śmieszne?
– Masz jakąś teorię na temat kości? – spytał Sellitto.
– Nie teorię. – Pochylił się i powąchał kość. – Osso bucco.
– Co?
– Gicz cielęca. Lincoln, kiedyś ci ją przyrządziłem. Osso bucco. Duszona gicz cielęca.
Spojrzał na Sachs i wykrzywił usta.
– Powiedział, że niesłona.
– Cholera! – krzyknął Sellitto. – Kupił ją w sklepie spożywczym!
– Jeśli mamy szczęście, to kupił ją w „swoim” sklepie spożywczym.
Cooper potwierdził, że strącanie osadu wykazało, iż nie jest to krew człowieka.
– Prawdopodobnie krowia – dodał.
– Co on chce nam przekazać? – zapytał Banks.
Rhyme nie wiedział.
– Zajmijmy się czymś innym. Czy można coś powiedzieć o łańcuchu i kłódce?
Cooper spojrzał na plastikowy worek.
– W tym wypadku nie mamy szczęścia. Na łańcuchu nie ma żadnych nazw. Zamek typowy, niezbyt bezpieczny. Kłódkę wyprodukowało Secure Pro. Ile czasu zajmuje otwarcie go?
– Trzy sekundy – powiedział Sellitto.
– Nie ma numerów seryjnych. Takie kłódki są sprzedawane we wszystkich sklepach z towarami żelaznymi w całym kraju.
– Zamek szyfrowy?
– Tak.
– Trzeba skontaktować się z firmą, która wyprodukowała tę kłódkę, i zapytać, czy na podstawie kombinacji cyfr można określić, z jakiej partii towaru pochodzi.
– Świetny strzał! – zawołał Banks.
Zaczerwienił się, gdy zobaczył karcące spojrzenie Rhyme’a, który powiedział:
– Entuzjazm w twoim głosie, detektywie, mówi mi, że ty się tym zajmiesz.
– Tak jest. – Pokazał na telefon komórkowy. – Robi się.
– Czy na łańcuchu znajdują się ślady krwi? – zapytał Rhyme.
– Tak, ale jest to krew jednego z naszych ludzi. Skaleczył się, usiłując rozbić kłódkę.
– Zatem został zanieczyszczony. – Rhyme spojrzał spode łba.
– Chciał ją uratować – powiedziała Sachs.
– Rozumiem. Dobrze postąpił, ale nie zmienia to faktu, że ślad został zanieczyszczony. – Rhyme spojrzał na stół, przy którym stał Cooper. – Odciski?
Cooper powiedział, że na ogniwach łańcucha znalazł tylko odciski palców Sellitta.
– Dobrze, a teraz kawałek drewna, który znalazła Amelia. Sprawdź, czy na nim nie ma odcisków.
– Zrobiłam to na miejscu przestępstwa – szybko wtrąciła Sachs.
Rhyme przypomniał sobie jej przezwisko. Piękne osoby rzadko mają przezwiska.
– Użyjemy ciężkiej artylerii, aby się upewnić – rzekł i zwrócił się do Coopera: – Zastosuj DFO lub ninhydrynę. Potem naświetl nigiem.
– Czym? – zapytał Banks.
– Laserem neodymowo-itrowo-glinowym.
Technik spryskał drewno cieczą z pojemnika, po czym skierował na nie wiązkę promieni lasera. Nałożył okulary ochronne.
– Nic.
Wyłączył laser. Zaczął uważnie przyglądać się ciemnemu kawałkowi drewna. Miał około piętnastu centymetrów długości. Znajdowały się na nim ślady smoły z kurzem. Cooper trzymał szczapkę pincetą.
– Wiem, że Lincoln woli używać pałeczek – powiedział Cooper. – Jednak ja, gdy idę do Ming Wa, zawsze proszę o widelec.
– Możesz zmiażdżyć komórki – mruknął kryminalistyk.
– Mogę, ale tego nie robię – odparł Cooper.
– Jakie drewno? – zastanawiał się Rhyme. – Chcesz zrobić analizę przekroju?
– Nie, jestem pewny, że to dąb.
– Są ślady piły lub hebla? – Nagle chwycił go kurcz. Ból szyi stał się nieznośny. Stracił oddech. Zamknął oczy i przechylił głowę. Poczuł, że silne ręce Thoma masują mięśnie. Powoli ból ustąpił.
– Lincoln? – spytał Sellitto. – Wszystko w porządku?
Rhyme głęboko odetchnął.
– Już okay.
– Tutaj. – Cooper przyniósł kawałek drewna do łóżka.
Poprawił okulary powiększające, które miał na nosie Rhyme. Rhyme przyjrzał się uważnie drewnu.
– Rżnięty piłą ramową wzdłuż słoi. Bardzo nierówne ślady piłowania. Jest to prawdopodobnie fragment stuletniej belki lub słupa. Użyto piły parowej. Przysuń go bliżej, Mel. Chcę poczuć zapach.
Podsunął szczapę pod nos Rhyme’a.
– Kreozot. Otrzymuje się go ze smoły drzewnej. Używany był kiedyś do impregnowania drewna, zanim zaczęto stosować inne metody. Filary, doki, podkłady kolejowe.
– Zapewne; fragment podkładu – powiedział Sellitto. – Pamiętacie wskazówki podrzucone przy torach.
– Mel, przyjrzyj się komórkom drewna.
Cooper zbadał drewno pod mikroskopem.
– Nacisk działał wzdłuż słoi. Zatem ten fragment drewna nie pochodzi z podkładu kolejowego, ale ze słupa, filaru. Poddany był dużemu naciskowi.
Kość… stary drewniany słup…
– Widzę zanieczyszczenia na powierzchni drewna. Czy można na ich podstawie coś powiedzieć?
Cooper położył na stole czystą kartkę papieru. Z kawałka drewna zmiótł część zanieczyszczeń. Popatrzył na upstrzoną kurzem kartkę – negatyw obrazu nieba.
– Czy jest dostatecznie duża ilość materiału, by zbadać go metodą gradientową?
W tej metodzie do długiej rury wypełnionej mieszaniną cieczy o różnej gęstości wsypuje się próbkę. Niewielkie cząsteczki substancji stałych rozdzielają się w zależności od swej gęstości właściwej. Rhyme zebrał ogromną liczbę danych dotyczących zanieczyszczeń pochodzących ze wszystkich pięciu dzielnic miasta. Wadą tej metody jest konieczność użycia stosunkowo dużej ilości materiału. Cooper uznał, że ma do dyspozycji za mało zanieczyszczeń.
– Możemy spróbować, ale musiałbym zużyć całą próbkę. Nic by nie zostało do innych analiz.
Rhyme polecił Cooperowi, żeby obejrzał zanieczyszczenia pod mikroskopem.
Cooper przeniósł część próbki na szkiełko mikroskopowe. Przypatrywał się kilka minut.
– Dziwne. Zanieczyszczenia pochodzą z powierzchni. Wyjątkowo duża liczba komórek roślinnych. Ale są zmiażdżone lub w stanie rozkładu.
Cooper uniósł wzrok i Rhyme zauważył ciemne ślady pod jego oczami. Technicy z laboratorium, którzy godzinami korzystali z mikroskopów, mieli czarne obwódki wokół oczu, wyglądali jak szopy.
– Przeprowadź analizę chromatograficzną. Spal próbkę zanieczyszczeń – polecił Rhyme.
Cooper uruchomił chromatograf gazowy i sprzężony z nim spektrometr masowy. Aparaty ożyły.
– Jedna, dwie minuty.
– Gdy będziemy czekać – powiedział Rhyme – kość… Zastanawia mnie kość. Przyjrzyj się jej pod mikroskopem. Cooper ostrożnie umieścił kość na stoliku mikroskopu.
– Coś znalazłem.
– Co?
– Bardzo małe. Przezroczyste. Podaj mi szczypczyki – zwrócił się do Sachs. Po chwili ze szpiku kostnego coś wyciągnął. – Malusieńki kawałek celulozy regenerowanej – oznajmił.
– Celofan – powiedział Rhyme. – Podaj mi więcej szczegółów.
– Był poddany rozciąganiu i ściskaniu. Sądzę, że nie zostawił go celowo – nie był odcinany. Przypuszczam, że właściwości materiału nie są niespójne z właściwościami celofanu o dużej odporności na naprężenia.