Выбрать главу

– Nie są niespójne. – Rhyme jęknął. – Nie lubię twoich ostrożnych sformułowań.

– Musimy być ostrożni, Lincoln – rzekł wesoło Cooper.

– „Spójny”, „odpowiada”… A szczególnie nienawidzę zwrotu „nie niespójny”.

– No to może „bardzo luźno związane” – rzekł Cooper. – Najgorsze jest jednak to, że taki celofan jest powszechnie używany w sklepach spożywczych. Trudno będzie określić miejsce jego pochodzenia.

Jerry Banks wrócił z korytarza.

– Złe wiadomości. Secure Pro nie ma żadnego spisu szyfrów. Kombinacja cyfr wybierana jest losowo przez maszynę na linii produkcyjnej.

– A niech to.

– Ale zaciekawiło ich… powiedzieli, że często mają telefony od policji z różnymi pytaniami dotyczącymi ich produktów, ale nikt do tej pory nie pytał, czy na podstawie szyfru otwierającego zamek można określić, z jakiej partii towaru pochodzi kłódka.

– Co może być ciekawego w nieudanej próbie? – mruknął Rhyme i zwrócił się do Mela Coopera, który kręcił głową, patrząc na komputer przyłączony do chromatografu i spektrometru. – Co?

– Mam wyniki analizy. Obawiam się, że urządzenie nawaliło. Azot wyszedł poza skalę. Musimy powtórzyć analizę.

Rhyme powiedział, żeby to zrobił. Znów spojrzał na kość.

– Mel, kiedy zabito zwierzę?

Cooper zbadał kilka skrawków pod mikroskopem elektronowym.

– Niewielkie skupiska bakterii… Bambi został zabity niedawno. Albo wyjęty z lodówki około ośmiu godzin temu.

– Zatem przestępca kupił mięso dzisiaj lub wczoraj – podsumował Rhyme.

– Lub miesiąc temu i zamroził je – zasugerował Sellitto.

– Nie – zaprzeczył Cooper. – Tkanka nie została zniszczona przez kryształki lodu. Mięso nie leżało też zbyt długo w lodówce. Nie jest wysuszone. Produkowane obecnie lodówki odwadniają żywność.

– Dobra wskazówka – powiedział Rhyme. – Musimy nad nią popracować.

– Popracować? – Sachs się roześmiała. – Czy chcesz przez to powiedzieć, że będziemy dzwonić do wszystkich sklepów mięsnych w mieście i pytać, kto kupował wczoraj gicz cielęcą?

– Nie – odparł Rhyme. – Wczoraj i przedwczoraj.

– Czy wezwać Chłopców Twardzieli?

– Nie, niech robią to, co zaczęli. Skontaktuj się z Emmą. Sprawdź, czy ona jeszcze pracuje. Jeżeli nie, wezwij ją do biura wraz z innymi naszymi łącznikami. Daj im nadgodziny. Przekaż Emmie listę wszystkich sklepów spożywczych. Jestem pewien, że przestępca nie robił zakupów dla całej rodziny. Trzeba szukać klientów, którzy dużo nie kupowali.

– Nakaz sądowy? – zapytał Banks.

– Nie będzie problemów z uzyskaniem nakazu sądowego – powiedział Sellitto. – Ale spróbujemy bez niego. Kto wie? Niektórzy będą chcieli współpracować z policją. Czasami się to zdarza.

– Skąd w sklepach będą wiedzieć, kto kupował gicz cielęcą? – zapytała Sachs.

Nie odnosiła się już z rezerwą do śledztwa, jak do tej pory. Wyczuł zjadliwy ton w jej głosie. Zastanawiał się, czy jej frustracja jest objawem przerażenia wywołanego uciążliwością i drobiazgowością śledztwa. To uczucie nie było mu obce. Główny problem, przed którym często staje kryminalistyk – to zbyt wiele dowodów, które trzeba sprawdzić.

– W sklepach wszystkie informacje z kodu kreskowego wprowadza się do pamięci komputera. Informacje te niezbędne są do inwentaryzowania i odnawiania zapasów. Banks, widzę, że masz problem. Powiedz. Teraz już nie można nikogo zesłać na Syberię.

– No, ale tylko duże sklepy to robią. Poza tym są setki małych sklepików spożywczych, mięsnych – zauważył młody detektyw.

– Dobra uwaga. Jednak nie sądzę, żeby poszedł do małego sklepu. Anonimowość jest dla niego bardzo ważna. Robi zakupy w dużych sklepach.

Sellitto zadzwonił i wyjaśnił Emmie, jakich informacji poszukują.

– Zrób zdjęcie celofanu pod mikroskopem polaryzacyjnym – Rhyme polecił Cooperowi.

Technik włożył niewielki kawałek folii pod mikroskop i zainstalował polaroid. Po chwili Rhyme oglądał kolorowe zdjęcie z szarymi smugami. Nic mu to nie mówiło, ale mogło być wykorzystane do porównań.

Rhyme wpadł na pomysł.

– Lon, potrzebuję kilkunastu policjantów z oddziału specjalnego, tutaj. Natychmiast.

– Tutaj?! – zapytał Sellitto.

– Muszę przeprowadzić odprawę przed operacją.

– Jesteś pewny?

– Tak! Potrzebuję ich.

– Dobrze. – Spojrzał na Banksa, który zadzwonił do Haumanna.

– Co z innymi wskazówkami, podrzuconymi przez przestępcę, włosami, które znalazła Amelia?

Cooper wybrał kilka włosów i umieścił je pod mikroskopem fazowym. To urządzenie oświetla próbkę dwoma wiązkami promieniowania przesuniętego w fazie.

– To nie są włosy człowieka. Tyle teraz mogę powiedzieć. Wierzchnie włosy.

– Psa?

– A może cielaka? – zasugerował Banks z młodzieńczym entuzjazmem w głosie.

– Czy możesz je porównać z wzorcami? – zapytał Rhyme.

Cooper wpisał coś do komputera i po kilku sekundach na monitorze pojawiły się łuskowate włosy wielkości palców.

– Dzięki tobie, Rhyme. Przypominasz sobie bazę danych?

W czasie swojej pracy Rhyme zgromadził mnóstwo zdjęć mikroskopowych różnych rodzajów włosów.

– Tak. Ale ta baza to były powiązane grupy zdjęć. Jak je wprowadziłeś do komputera?

– ScanMaster, JPEG.

JPEG? Co to takiego? Przez kilka lat technologia rozwijała się bez Rhyme’a. Zdumiewające…

Gdy Cooper analizował włosy, Lincoln Rhyme zastanawiał się nad pytaniem, które nurtowało go od dłuższego czasu: dlaczego przestępca zostawia wskazówki? Człowiek jest zagadkową istotą, ale każdy – głupi, mądry, fanatyczny, okrutny – działa z jakichś pobudek, kierują nim jakieś motywy. Lincoln Rhyme nie wierzył w szczęście, przypadek, nieokreślone impulsy. Nawet psychopaci kierują się logiką, wprawdzie pokrętną, ale zawsze logiką. Musiał być jakiś powód, dla którego przestępca 823 mówił do nich rebusami.

– Mam. Sierść gryzonia. Prawdopodobnie szczura. Sierść została zgolona.

– Też mi wskazówka – powiedział Banks. – W mieście są miliony szczurów. Wszędzie. Co nam to może powiedzieć?

Sellitto zamknął oczy i wymamrotał coś pod nosem. Sachs nie zauważyła jego spojrzenia. Spoglądała na Rhyme’a pytająco. Był zdziwiony, że nie wie, jaką informację chciał przekazać przestępca, ale nic nie powiedział. Nie zamierzał dzielić się teraz przerażającymi wnioskami.

Siódma albo ósma – powinno się chyba doliczyć małą, biedną Maggie O’Connor – ofiara Jamesa Schneidera była żoną ciężko pracującego imigranta, który zapewniał rodzinie skromne mieszkanie przy ulicy Estery na Lower East Side.

Dzięki odwadze tej nieszczęsnej kobiety policja odkryła tożsamość przestępcy. Hanna Goldschmidt była niemiecką żydówką. Cieszyła się dużym szacunkiem społeczności, wśród której mieszkała z mężem i szóstką dzieci (jedno dziecko zmarło przy porodzie).

Kolekcjoner Kości jechał powoli ulicami miasta. Przestrzegał ograniczeń prędkości, chociaż doskonale wiedział, że policja drogowa Nowego Jorku nie zwraca uwagi na takie drobiazgi jak przekroczenie dozwolonej prędkości.

Zatrzymał się na światłach. Spojrzał na kolejny billboard ONZ. Jego wzrok przyciągnęły uśmiechnięte twarze, podobne do tych namalowanych na ścianach jego domu. Po chwili rozglądał się wokół. Przypatrywał się miastu. Czasami był zdziwiony, widząc tak ogromne budynki, gzymsy tak wysoko, szkło tak gładkie, samochody tak lśniące, ludzi tak umytych. Miasto, które znał, było ponure, ciemne, brudne, zadymione, śmierdzące potem i błockiem. Konie mogły stratować, włóczędzy (niektórzy mieli dziesięć-dwanaście lat) mogli napaść i po ogłuszeniu pałką lub gazrurką zabrać zegarek i portfel… To było jego miasto.