Skrisss.
Chwycił ją za ramię.
Zamknęła oczy i kiwając głową, w milczeniu prosiła o litość. Spojrzał na jej grube przedramię. Kolejne głębokie cięcie. Jej ciało zesztywniało z bólu. Wydobyła z siebie dziki, stłumiony wrzask. Znów pochylił głowę. Słuchał zgrzytania noża po kości łokciowej jak muzyk strojący instrument. Tam i z powrotem. Skrisss, skrisss… Po chwili zauważył, że zemdlała.
W końcu wrócił do samochodu. Podrzucił kolejne wskazówki, a następnie wyjął z bagażnika miotłę i starannie zatarł ślady butów. Wjechał na rampę, zatrzymał samochód i nie wyłączając silnika, zatarł ślady opon.
Zatrzymał się na chwilę i spojrzał w dół tunelu. Patrzył na nią, po prostu patrzył. Nagle rzadko spotykany uśmiech zagościł na twarzy Kolekcjonera Kości. Nie spodziewał się, że pierwsi goście tak szybko się pojawią. Dziesięć par małych czerwonych oczu, dwadzieścia, trzydzieści… Wydawało się, że patrzą na zakrwawione ciało Hanny z zaciekawieniem… przypuszczalnie czuły głód. Chociaż mogła to być tylko gra wyobraźni. Diabli wiedzą. Ma przecież tak żywą wyobraźnię.
Rozdział dwunasty
– Mel, zbadaj ubranie Colfax. Amelio, możesz mu pomóc?
Grzecznie skinęła głową, jak dobrze wychowana panienka. Rhyme uprzytomnił sobie, że jest na nią zły.
Technik powiedział jej, co ma zrobić. Nałożyła gumowe rękawiczki, ostrożnie rozpięła ubranie i szczotką z końskiego włosia zaczęła zmiatać kurz z materiału na kartkę papieru. Niewielkie drobiny zanieczyszczeń spadły na papier. Cooper obejrzał je pod mikroskopem.
– Niewiele – poinformował. – Para wodna zrobiła swoje. Widzę ślady brudu. Nie wystarczy ich jednak do analizy chromatograficznej… Chwilę… Wspaniale. Mam kilka włókien. Spójrz na…
Cóż, nie mogę – pomyślał ze złością Rhyme.
– Granatowe. Przypuszczam, że wełna z dodatkiem akrylu. Są stosunkowo delikatne, nie pochodzą więc z dywanu. Zatem z ubrania.
– Czy przy takim upale mógł włożyć sweter lub grube skarpetki? Może włókna pochodzą z maski na twarz?
– Tak zakładam – powiedział Cooper.
– Czyli naprawdę dał nam szansę uratowania jej. Gdyby był zdecydowany ją zabić, nie miałoby dla niego znaczenia, czy go widziała, czy nie – zauważył Rhyme.
– Oznacza to też, że ten dupek myślał o ucieczce z miejsca przestępstwa – dodał Sellitto. – Nie ma myśli samobójczych. Będzie można z nim pertraktować, gdy złapiemy go z zakładnikami.
– Lubię twój optymizm, Lon – powiedział Rhyme.
Thom otworzył drzwi, gdy usłyszał dzwonek. Po schodach wszedł Jim Polling. Miał rozczochrane włosy. Cóż, świecenie oczami przed dziennikarzami, burmistrzem i członkami komisji rządowych nie jest łatwym zadaniem.
– Pstrągi się cieszą – zawołał do niego Sellitto. Potem wyjaśnił Rhyme’owi: – Jimmy jest zapalonym wędkarzem. Sam przygotowuje muchy i wszystko. Ja, gdy jadę na ryby, zabieram ze sobą sześciopak piwa i to mi wystarcza do szczęścia.
– Najpierw musimy złapać tego psychola, potem będziemy myśleć o rybach – powiedział Polling.
Poszedł po kawę, którą Thom postawił przy oknie. Wyjrzał na zewnątrz. Zamrugał oczami ze zdziwienia, gdy zobaczył dwa duże ptaki patrzące na niego. Odwrócił się do Rhyme’a i wyjaśnił, że z powodu tego porwania musiał zrezygnować z wyprawy na ryby do Vermontu. Rhyme nigdy nie łowił ryb – nie miał czasu na hobby – ale teraz zazdrościł Pollingowi. Spokój, z jakim związane jest wędkowanie, bardzo go pociągał. To jest sport, który można uprawiać w samotności. Ludzie sparaliżowani z reguły uprawiają sporty wymagające dużego wysiłku, nastawione na rywalizację. Udowadniają światu i sobie, że są sprawni. Koszykówka na wózkach, tenis, maratony. Rhyme zdecydował, że jeżeli będzie uprawiał jakiś sport, to wędkarstwo. Chociaż nowoczesna technologia nie umożliwia jeszcze łowienia ryb jednym sprawnym palcem.
– Prasa nazywa go seryjnym porywaczem – rzekł Polling.
Gdyby znaleźć dowody, pomyślał Rhyme.
– Burmistrzowi zaczyna odbijać. Chce przekazać sprawę FBI. Powiedziałem szefowi, żeby się nie zgadzał. Ale nie możemy dopuścić do kolejnej zbrodni.
– Robimy wszystko, co w naszej mocy – odparł Rhyme.
Polling wypił łyk czarnej kawy i podszedł do łóżka.
– Jak się czujesz, Lincoln?
– Dobrze.
Polling przyglądał mu się przez chwilę, a potem zwrócił się do Sellitta:
– Przedstaw mi krótko sytuację. Za pół godziny mam kolejną konferencję prasową. Oglądałeś ostatnią? Słyszałeś, o co zapytał dziennikarz? „Czy zdajemy sobie sprawę, co czuje rodzina dziewczyny zamordowanej w tak okrutny sposób?”.
– Jezu! – Banks pokręcił głową.
– O mało co nie przyłożyłem skurwysynowi – powiedział Polling.
Rhyme przypomniał sobie, że trzy i pół roku temu w czasie śledztwa dotyczącego zabójstw policjantów Polling grzmotnął członka ekipy telewizyjnej, gdy reporter zapytał, czy nie prowadzi zbyt agresywnie dochodzenia, dlatego że podejrzany – Dan Shepherd – jest policjantem.
Polling i Sellitto poszli w kąt pokoju. Sellitto przedstawił sytuację.
Gdy Polling wychodził z pokoju, Rhyme zauważył, że kapitan był w jeszcze gorszym nastroju niż wtedy, kiedy przyszedł.
– Okay – odezwał się Cooper. – Mamy włos. Był w jej kieszeni.
– Cały? – zapytał Rhyme, nie spodziewając się pozytywnej odpowiedzi. Nie był zdziwiony, gdy Cooper westchnął.
– Niestety bez cebulki.
Włosy bez cebulek nie są specyficznymi śladami. Dostarczają tylko ogólnych informacji. Nie można przeprowadzić testu na DNA i w ten sposób znaleźć osoby podejrzanej. Jednak mimo to włosy bez cebulek mogą być wykorzystane w śledztwie. Znane badania Canadien Mounties kilka lat temu wykazały, że jeżeli znalezione na miejscu przestępstwa włosy odpowiadają włosom podejrzanego, to prawdopodobieństwo pomyłki wynosi 1:4500. Ale na podstawie analizy znalezionych włosów nie można zbyt wiele powiedzieć o osobie. Nie można określić płci, wątpliwe są wnioski dotyczące rasy. Wiek można podać tylko w przypadku dzieci. Kolor często wprowadza w błąd ze względu na naturalne zmiany zawartości pigmentu oraz stosowanie kosmetyków i farb do włosów. Nie można też powiedzieć, czy osoba, która pozostawiła włosy, łysieje, ponieważ każdy człowiek gubi codziennie dziesiątki włosów.
– Porównaj go z włosami ofiary. Pigmentację też – polecił Rhyme.
Po chwili Cooper oderwał wzrok od mikroskopu.
– To nie jest włos Colfax!
– Opisz go.
– Jasnobrązowy, nieskręcony – zatem osobnik nie jest Murzynem. Pigmentacja wyklucza rasę mongoidalną.
– Czyli biały – powiedział Rhyme, wskazując głową na charakterystykę wiszącą na ścianie. – Potwierdza to zeznania świadka. Włos pochodzi z głowy?
– Na całej długości włos ma taką samą średnicę i jednolite zabarwienie. Tak, włos pochodzi z głowy.
– Długość?
– Trzy centymetry.
Thom zapytał, czy może dodać do charakterystyki, że porywacz ma kasztanowe włosy.
Rhyme odparł, że nie.
– Musimy to potwierdzić. Zapisz tylko, że na twarz nakłada granatową maskę. Materiał spod paznokci, Mel?
Cooper zbadał go, ale nie znalazł nic interesującego.
– Zajmijmy się teraz odciskiem znalezionym na ścianie. Chcę go zobaczyć. Amelio, czy możesz mi pokazać zdjęcie?
Sachs zawahała się i pokazała Rhyme’owi zdjęcie z polaroidu.
– Nasz potwór – powiedział Rhyme. Był to odcisk zdeformowanej dłoni. Nie odcisnęły się jednak eleganckie linie listewek skórnych, tylko delikatne żyłki.