Выбрать главу

– Wydział wewnętrzny prowadził dochodzenie. Zarzucono mi zawodową niekompetencję, udzielono nagany. Sądzę, że powinni mnie zwolnić.

Westchnęła i na chwilę zamknęła oczy.

– Mówiłeś, że nie masz poczucia winy?

– Teraz nie.

– Nie wierzę ci.

– Odpokutowałem to, Sachs. Przez pewien czas nie mogłem zapomnieć o tych ofiarach. Ale udało się. Gdybym tego nie zrobił, czy mógłbym pracować?

Zamilkli oboje na chwilę.

– Gdy miałam osiemnaście lat, zrobiłam prawo jazdy – odezwała się Sachs. – Jeździłam sto pięćdziesiąt na godzinę po terenie, gdzie prędkość ograniczona była do sześćdziesięciu.

– Ładnie.

– Ojciec powiedział, że da mi pieniądze na samochód, ale będę musiała je oddać z odsetkami. Wiesz, co jeszcze powiedział? Oświadczył, że wygarbuje mi skórę, jeżeli będę przejeżdżała na czerwonym świetle lub prowadziła nierozważnie. Ale wykazywał zrozumienie dla szybkiej jazdy. Powiedział: „Wiem, co czujesz, kochanie. Gdy się poruszasz, nie dopadną cię”. Gdybym nie mogła jeździć, poruszać się, prawdopodobnie też bym to zrobiła: zabiła się.

– Ja wszędzie chodziłem – rzekł Rhyme. – Nigdy dużo nie jeździłem. Przez dwadzieścia lat nie miałem nawet samochodu. Jaki masz?

– Żaden bajer. To chevrolet camaro. Był mojego ojca.

– Wiertarkę też masz od niego?

Skinęła głową.

– I urządzenie do ustawiania zapłonu, i klucz dynamometryczny. Komplet narzędzi dostałam na trzynaste urodziny. – Roześmiała się. – Chevrolet jest zupełnie rozklekotany. Wiesz, co to znaczy? Amerykański samochód. Wszystko tam jest luźne: radio, pokrętła, przyciski. Ale zawieszenie ma jak skała i jest lekki jak skorupka jajka. W żadnym razie nie zamieniłabym go na BMW.

– Samochody są przedmiotem pożądania w świecie ludzi sparaliżowanych – wyjaśnił Rhyme. – Siedzieliśmy lub leżeliśmy w szpitalu i rozmawialiśmy, na jakie samochody będzie nas stać po wypłacie ubezpieczenia. Szczytem marzeń były pojazdy, do których można wjechać wózkiem. Następnie samochody prowadzone całkowicie ręcznie. Takie oczywiście są dla mnie bezużyteczne. – Zmrużył oczy, sprawdzając swoją doskonałą pamięć. – Nie byłem w samochodzie od lat. Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni.

– Mam pomysł – powiedziała nagle Sachs. – Zanim twój przyjaciel – doktor Berger – przyjdzie ponownie, wezmę cię na przejażdżkę. Dałbyś radę? Z siedzeniem? Mówiłeś, że nie możesz korzystać z wózków inwalidzkich.

– No, korzystanie z wózka może być ryzykowne. Ale samochód? Myślę, że nic mi się nie stanie. – Roześmiał się. – Dwieście siedemdziesiąt kilometrów na godzinę?

– To był wyjątkowy dzień. – Sachs westchnęła, uśmiechając się do wspomnień. – Doskonałe warunki i brak patroli policyjnych.

Zadzwonił telefon. Rhyme sam odebrał.

To był Lon Sellitto.

– Rozmieściliśmy policjantów i agentów z oddziałów specjalnych we wszystkich kościołach w Harlemie. Dellray nimi kieruje. Facet stał się prawdziwym entuzjastą, Lincoln. Nie poznałbyś go. Aha, poza tym trzydziestu policjantów z patroli i dziesiątki ludzi z ochrony ONZ szuka kościołów, o których moglibyśmy zapomnieć. Jeżeli nic się nie wydarzy do wpół do ósmej, wszystkie będą sprawdzone i obstawione. Gdy się w którymś z nich zjawi, nic nie zauważy. Myślę, że go złapiemy, Linc – powiedział detektyw z tak nietypowym dla policjantów zajmujących się zbrodniami w Nowym Jorku entuzjazmem w głosie.

– Okay, Lon. Przyślę Amelię na stanowisko kierowania akcją około ósmej.

Przerwali połączenie.

Thom zapukał do drzwi, nim wszedł do pokoju.

Jakby obawiał się, że zastanie nas w kompromitującej sytuacji. Rhyme roześmiał się do siebie.

– Żadnych wyjaśnień – powiedział gniewnie. – Spać. Już.

Było po trzeciej i Rhyme od dłuższego czasu czuł się wyczerpany. Unosił się w przestworzach ponad swoim ciałem. Zastanawiał się, czy nie ulegnie halucynacjom.

– Dobrze, mamusiu – rzekł. – Funkcjonariuszka Sachs zostanie tutaj. Daj jej koc, proszę.

– Co powiedziałeś? – Thom odwrócił w jego stronę głowę.

– Koc.

– Nie. Chodzi o to następne słowo.

– Nie wiem. Proszę?

Thom otworzył szeroko oczy, w których pojawił się niepokój.

– Dobrze się czujesz? Chcesz, żebym znów wezwał Pete’a Taylora? Może głowę Kościoła prezbiteriańskiego? Albo naczelnego chirurga?

– Zobacz, jak ten sukinsyn znęca się nade mną. – Rhyme zwrócił się do Sachs. – Nie wie, jak bliski jestem, żeby go zwolnić.

– Na którą nastawić budzik?

– Na wpół do siódmej – odparł Rhyme.

– Sachs, lubisz muzykę? – zapytał, gdy Thom wyszedł.

– Kocham.

– Jaki rodzaj?

– Starszą. Doo-wop, Motown… A ty? Wydaje się, że jesteś miłośnikiem muzyki klasycznej.

– Widzisz te drzwi?

– Te?

– Nie, inne! Na prawo. Otwórz je.

Stanęła jak wryta. W niewielkim pokoiku znajdowało się około tysiąca kompaktów.

– Jak w studiu nagrań.

– Widzisz sprzęt stereo na półce?

Przejechała ręką po zakurzonym, czarnym Harmon Kardonie.

– Kosztował więcej niż mój pierwszy samochód – powiedział Rhyme. – Nie używam go już.

– Dlaczego?

Nie odpowiedział na to pytanie.

– Wybierz coś. Czy jest podłączony? Tak? Dobrze. Włącz coś.

Po chwili wyszła z pokoiku i podeszła do kanapy, podczas gdy Levi Stubbs i Four Tops zaczęli śpiewać o miłości.

– Już od roku nie rozbrzmiewały w tym pokoju dźwięki muzyki – rzekł. Po cichu usiłował odpowiedzieć Sachs na pytanie, dlaczego przestał słuchać muzyki. Nie potrafił.

Przerzuciła książki znajdujące się obok kanapy. Leżąc na plecach, zaczęła przeglądać „Badanie miejsc przestępstw”.

– Dasz mi jeden egzemplarz? – spytała.

– Weź, ile chcesz.

– Czy mógłbyś… – Ugryzła się w język.

– Napisać dedykację? – Roześmiał się. Dołączyła do niego. – Może zostawię odcisk kciuka? Grafolodzy mogą określić z prawdopodobieństwem co najwyżej osiemdziesięciu procent, że ta osoba pisała dany tekst. A odcisk kciuka? Każdy specjalista potwierdzi, że jest mój.

Zauważył, że czyta pierwszy rozdział. Po chwili zamknęła jednak oczy i odłożyła książkę.

– Mógłbyś coś dla mnie zrobić? – spytała.

– Co?

– Kiedy byliśmy razem, Nick często czytał głośno przed zaśnięciem. Książki, gazety, czasopisma… To jest jedna z rzeczy, której mi najbardziej brakuje.

– Okropnie czytam – przyznał Rhyme. – Jakbym referował wyniki badania miejsca przestępstwa. Ale pamiętam co nieco. Mam dobrą pamięć. Chcesz, żebym ci opowiedział o kilku miejscach przestępstw?

– Mógłbyś? – spytała, odwracając się tyłem.

Zdjęła granatową bluzkę i rozpięła cienką kamizelkę kuloodporną. Odrzuciła ją na bok. Pod spodem miała siatkową koszulkę i sportowy biustonosz. Włożyła ponownie bluzkę i położyła się na kanapie. Okryła się kocem, skuliła na boku i zamknęła oczy.

Za pomocą urządzenia kontrolnego przygasił światło.

– Zawsze fascynowały mnie miejsca śmierci – zaczął. – Są święte. Znacznie bardziej interesujemy się, gdzie ludzie zmarli, niż gdzie się urodzili. Pomyślmy o Johnie Kennedym. Dziennie tysiące ludzi odwiedza miejsce zabójstwa w Dallas. Jak sądzisz, ilu pielgrzymuje do szpitala w Bostonie, w którym się urodził? – Rhyme przytulił głowę do wygodnej poduszki. – Nie nudzi cię to?

– Nie – odparła. – Nie przerywaj.

– Wiesz, o czym często myślę?

– Powiedz.

– Fascynuje mnie to od lat: Golgota. Dwa tysiące lat temu. To jest miejsce przestępstwa, na którym chciałbym pracować. Wiem, co chcesz powiedzieć: przecież znamy zabójców. Naprawdę? Znamy tylko relacje świadków. Zapamiętaj to, co powiem: Nigdy nie wierz świadkom. Może do wydarzeń opisanych w Biblii nigdy nie doszło. Gdzie są dowody? Paznokcie, krew, pot, włócznia, krzyż, ocet. Ślady sandałów i odciski palców…