Выбрать главу

– Może nie chciał okaleczać jej w obecności córki – podsunął Banks.

– Nie – odparł Rhyme, uśmiechając się ponuro. – Uczucie litości jest mu obce.

– Wyróżnia ją to, że jest matką – powiedziała nagle Sachs.

Rhyme pomyślał nad tym.

– Tak. To może być powód. Matka i córka. Nie skłoniło go to wprawdzie do wypuszczenia ich, ale powstrzymało od zadawania jej cierpień. Thom, zapisz to w charakterystyce, ale postaw znak zapytania. – Zwrócił się do Sachs: – Czy powiedziała, jak wygląda?

Sachs przerzuciła notatki.

– Opis zgadza się z poprzednimi. – Zaczęła czytać: – Maska na twarzy, wątła budowa ciała, czarne rękawiczki. On…

– Czarne rękawiczki? – Rhyme zerknął na charakterystykę. – Nie czerwone?

– Powiedziała, że czarne. Zapytałam, czy jest pewna.

– Ten znaleziony kawałek skóry był czarny. Prawda, Mel? Może pochodził z jego rękawiczki. Zatem skąd pochodzi czerwona skóra?

Cooper wzruszył ramionami.

– Nie wiem, ale znaleźliśmy kilka jej kawałków. To on musiał je pozostawić.

Rhyme spojrzał na torebki z dowodami.

– Co jeszcze znaleźliśmy?

– Pył, który zebrałam na alei i przy drzwiach. – Sachs strząsnęła kurz z filtru na kartkę papieru.

Cooper przyjrzał mu się przez lupę.

– Dużo niczego – oznajmił. – Głównie ziemia. Kawałki minerałów. Łupki miki z Manhattanu. Skalenie.

Takie minerały można znaleźć w całym mieście.

– Dalej.

– Fragmenty rozłożonych liści. To wszystko.

– Ubrania Ganz?

Cooper i Sachs rozłożyli papier, na którym znajdował się kurz zebrany z ubrań kobiety.

– Przede wszystkim ziemia – powiedział Cooper. – Kilka kawałków czegoś, co wygląda jak fragmenty kamienia.

– Gdzie ją przetrzymywał w swojej kryjówce? Dokładnie.

– Na podłodze w piwnicy. Mówiła, że była bardzo brudna.

– Doskonale! – krzyknął Rhyme. – Mel, odparuj kurz.

Cooper umieścił próbkę w chromatografie gazowym.

Wszyscy z niecierpliwością czekali na wyniki.

W końcu monitor komputera zamigotał. Spektrogram przypominał krajobraz księżycowy.

– Nieźle. To jest interesujące. Duża zawartość taniny i…

– Węglanu sodu?

– Czyż nie wprowadza was w zdumienie? – Cooper się roześmiał. – Skąd wiesz?

– Taniny i sody używano w garbarniach w osiemnastym i dziewiętnastym wieku. Kwas taninowy i węglan sodu służyły jako środki ściągające i konserwujące. Czyli w pobliżu jego kryjówki znajdowała się kiedyś garbarnia.

Uśmiechnął się. Nie mógł się powstrzymać.

823, czy słyszysz nasze kroki za sobą? – pomyślał.

Jego wzrok ześlizgnął się na mapę Randela.

– Ze względu na unoszące się wokół garbarni zapachy nikt nie chciał ich mieć w swoim sąsiedztwie. Władze miasta pozwalały budować je tylko na wyznaczonych terenach. Wiem, że kilka takich garbarni zbudowano na Lower East Side. W Greenwich Village też. Kiedyś było to odrębne miasto – przedmieście Nowego Jorku. Garbarnie znajdowały się też na West Side, w pobliżu pomieszczeń rzeźnych, w których znaleźliśmy Niemkę. A, jeszcze w Harlemie na początku naszego wieku.

Rhyme spojrzał na spis sklepów spożywczych sieci ShopRite, w których sprzedawano ostatnio gicz cielęcą.

– Chelsea odpada. Nie było tam garbarni. Harlem także. W spisie nie ma sklepu ShopRite w tej dzielnicy. Pozostaje: West Village, Lower East Side lub Midtown West Side – ponownie Hell’s Kitchen. Wydaje się, że lubi tę dzielnicę.

Tylko około dwudziestu pięciu kilometrów kwadratowych, ocenił cynicznie Rhyme. Przypomniał sobie, że w pierwszym dniu swojej pracy doszedł do wniosku, iż łatwiej się ukryć na Manhattanie niż w lasach na północy kraju.

– Dobrze, następne ślady. Co można powiedzieć o kawałkach kamieni z ubrania Carole?

Cooper pochylił się nad mikroskopem.

– Okay. Widzę je.

– Ja też chcę je zobaczyć.

Ekran komputera Rhyme’a ożył. Mógł przyjrzeć się powiększonym kawałkom kamieni i kryształów, które przypominały świecące planetoidy.

– Obróć ten kawałek – poinstruował Rhyme.

Trzy różne minerały tworzyły ten fragment materiału.

– Po lewej znajduje się różowawy marmur – powiedział Cooper. – Taki sam jak znaleźliśmy wcześniej. W środku, ten szary materiał…

– To zaprawa murarska. Poza tym piaskowiec – oznajmił Rhyme. – Kamień pochodzi z budynku w stylu federalnym, podobnego do ratusza wybudowanego w 1812 roku. Jedynie fasada była z marmuru. Reszta to piaskowiec. Zrobiono to, żeby zaoszczędzić na kosztach. Może niezupełnie. Pieniądze przeznaczone na marmur trafiły do prywatnych kieszeni. Co jeszcze mamy? Popiół. Trzeba sprawdzić, czego użył do wzniecenia pożaru.

Cooper przeprowadził analizę chromatograficzną i spektrometryczną popiołu.

Wpatrywał się w krzywą, która pojawiła się na ekranie.

Benzyna opuszczająca rafinerię zawiera specyficzne barwniki i dodatki, które pozwalają jednoznacznie określić źródło pochodzenia paliwa. Jednak na stacjach benzynowych często miesza się różne gatunki benzyn. Cooper oświadczył, że benzyna najprawdopodobniej pochodzi ze stacji Gas Exchange.

Banks chwycił książkę z adresami firm i otworzył ją.

– Na Manhattanie znajduje się sześć stacji tej firmy, z czego trzy w południowej części wyspy. Jedna przy skrzyżowaniu Szóstej Alei z Houston. Druga – na Delacey. Trzecia – przy Dziewiętnastej i Ósmej.

– Dziewiętnasta jest zbyt daleko na północ – zauważył Rhyme i spojrzał na charakterystykę. – East Side czy West Side?

– Sklepy spożywcze, benzyna…

Chuda postać pojawiła się w drzwiach.

– Wciąż zapraszasz mnie na przyjęcie? – zapytał Frederick Dellray.

– Zależy – odparł Rhyme. – Przyniosłeś prezenty?

– Mam dużo podarków – powiedział agent i pomachał teczką ozdobioną znakiem FBI.

– Dellray, czy ty kiedykolwiek pukasz? – spytał Sellitto.

– Zapomniałem o tym zwyczaju.

– Wejdź już – rzekł Rhyme. – Co masz?

– Właściwie nie wiem. Nie rozumiem, jaki to może mieć związek z przestępcą.

Dellray spojrzał na raport i po chwili powiedział:

– Analizę tego śladu prowadził Tony Farco. Aha, kazał cię pozdrowić. Stwierdził, że jest to fragment złotej folii. Wyprodukowana została przypuszczalnie sześćdziesiąt-osiemdziesiąt lat temu. Znalazł na niej kilka włókien celulozy, dlatego uważa, że pochodzi z książki.

– Oczywiście! Złocenia stron – powiedział Rhyme.

– Znalazł również na folii drobiny tuszu. Powiedział, cytuję: „Materiał nie wydaje się różnić od tuszu, którego używa Biblioteka Publiczna Nowego Jorku do stemplowania swoich książek”. Zabawnie brzmi, co?

– Książka z biblioteki. – Rhyme się zamyślił.

– Oprawiona w czerwoną skórę – dodała Sachs.

Rhyme spojrzał na nią ze zdziwieniem.

– No pewnie! – wykrzyknął. – To z niej pochodzą kawałki czerwonej skóry. Nie z rękawiczek. Tę książkę wozi ze sobą. To jest jego biblia.

– Biblia? – spytał Dellray. – Sądzisz, że to jakiś fanatyk religijny?

– Nie Biblia, Fred. Banks, zadzwoń ponownie do biblioteki. Być może tam zdarł swoje podeszwy – w czytelni. Wiem, że to mało prawdopodobne, ale musimy wykorzystać wszystkie informacje. Chcę mieć listę wszystkich książek antykwarycznych, które zginęły z bibliotek publicznych na Manhattanie w ciągu ostatniego roku.

– Już się robi.

Młody detektyw pocierał ranę na głowie zafrasowany, jakby dzwonił do domu burmistrza. Bez ogródek poprosił jednak, by połączono go z dyrektorem biblioteki, i przekazał prośbę.