Выбрать главу

Choć poświęciła niemal osiem godzin na otępiającą lekturę dokumentów prawnych, nie znalazła żadnej poszlaki wskazującej na to, że złodziejem mógł być Ralph Dudley, Thom Sebastian czy ktokolwiek inny.

Postanowiła więc zrezygnować z subtelnych metod działania i zastosować metodę bardziej tradycyjną. Metodę, jaką posłużyłby się Kojak lub inny bohater serialu sensacyjnego.

Dlatego właśnie poprosiła o współpracę potężnie zbudowanego detektywa, który siedział teraz po drugiej stronie biurka.

Kiedy ujrzała go po raz pierwszy w recepcji agencji detektywistycznej, zamrugała oczami i spojrzała w górę. Miał ponad dwa metry wzrostu. Gdy prowadził ją do swego gabinetu, wyjaśnił, że właśnie z tego powodu został ekspertem w dziedzinie kryminalistyki, pracującym na zapleczu agencji detektywistycznej.

– Nasza praca polega w dużym stopniu na inwigilacji podejrzanych. A człowiek prowadzący inwigilację nie może rzucać się w oczy.

– Ogon… – mruknęła pod nosem Taylor.

– Słucham?

– Czy nie nazywacie takiego człowieka ogonem?

– Nie… Mówimy raczej o inwigilacji… Taki facet jak ja nadmiernie zwraca na siebie uwagę. Kiedy przyjmujemy nowych pracowników i wypełniamy formularze personalne, wypełniamy specjalną rubrykę, w której widnieje pytanie: „Czy kandydat nie rzuca się w oczy?”. To znaczy po prostu, „czy jest wystarczająco niepozorny”.

Ze zmierzwionymi włosami przypominał jej dużego chłopca. W jego oczach stale malowało się rozbawienie, kontrastujące z posępną, karykaturalnie pociągłą twarzą. Mimo niezwykłego wyglądu było w nim coś ujmującego.

– Mam nadzieję, że naprawdę chce się pani tego wszystkiego dowiedzieć – powiedział, wyciągając w jej kierunku zdumiewająco długi palec. – Bo czeka panią mnóstwo pracy. Zacznijmy od pytania: „Czym są odciski palców?”.

– No…

– Wiem, wiem. Pani płaci za mój czas, więc to ja mam odpowiadać na pytania. Ale staram się, żeby moi klienci czynnie uczestniczyli w rozmowie. Lubię interakcję. Tak czy inaczej czas minął. Nie wie pani? Odciski palców to odbicia, pozostawione przez linie papilarne palców ręki, szczególnie wyraźne wtedy, kiedy palce są pokryte potem. Odpowiadając na pierwsze, najczęściej zadawane pytanie, zapewniam panią, że wszystkie linie papilarne wyraźnie się od siebie różnią. Bardziej niż płatki śniegu. Mogę to stwierdzić bez ryzyka, bo specjaliści z całego świata od setek lat zbierają i porównują linie papilarne, a nikt – w każdym razie nikt z moich znajomych – nie robi tego samego z płatkami śniegu. No dobrze, proszę zadać to drugie, najbardziej popularne pytanie.

– Mmm… Czy zwierzęta też mają linie papilarne?

– Mają je naczelne, ale co z tego? Nie wystawiamy małpom świadectwa wiarygodności ani nie umieszczamy ich na listach najbardziej poszukiwanych przestępców. Nie o to mi chodziło. Drugie pytanie brzmi: jak jest w przypadku bliźniąt?

– Bliźniąt?

– A odpowiedź brzmi: bliźnięta, czworaczki, ośmioraczki mają inne linie papilarne. Kto odkrył linie papilarne?

– Mam wrażenie, że zaraz mi pan to powie.

– Niech pani spróbuje zgadnąć?

– Scotland Yard?

– Prehistoryczne plemiona, zamieszkujące Francję zdawały sobie sprawę z istnienia linii papilarnych i wykorzystywały je przy dekoracji jaskiń. W szesnastym i siedemnastym wieku używane były one jako elementy graficzne i znaki firmowe. Pierwszą próbę poważnych badań naukowych podjął w roku tysiąc osiemset dwudziestym trzecim doktor J.E. Purkinje, profesor anatomii, który opracował prymitywny system ich klasyfikacji. Stały się modne dopiero pod koniec dziewiętnastego wieku. Sir Francis Galton, wybitny prekursor w dziedzinie badań nad… – Rzucił jej wyzywające spojrzenie. – Niech pani zgadnie?

– Daktyloskopią?

– Dobry strzał, ale nie do końca celny. W dziedzinie badań nad dziedzicznością. Ustalił, że każdy człowiek ma inne linie papilarne, które nie zmieniają się w ciągu jego życia. Rząd brytyjski zlecił wtedy Edwardowi Richardowi Henry’emu przeprowadzenie badań nad możliwością wykorzystania linii papilarnych do identyfikacji przestępców. Na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku Henry stworzył podstawowy system klasyfikacji, stosowany do tej pory w większości państw. Nawiasem mówiąc, jest on nazywany systemem Henry’ego. Nowy Jork był pierwszym stanem, w którym wprowadzono pobieranie odcisków palców od wszystkich więźniów. Około roku 1902.

Taylor, choć zafascynowana jego opowieścią, pragnęła jak najszybciej wrócić do zasadniczego tematu. Kiedy więc nabrał powietrza, by mówić dalej, natychmiast mu przerwała.

– W jaki sposób szuka się odcisków palców? – spytała pospiesznie.

– To zależy od powierzchni. Przede wszystkim należy włożyć rękawice – tylko nie lateksowe. Jeśli powierzchnia ma jasny kolor, można posłużyć się ciemnym proszkiem, sporządzonym na bazie węgla. Na ciemnych płaszczyznach stosujemy mieszaninę kredy z aluminium, która jest jasnoszara. Należy rozprowadzić proszek miękkim pędzelkiem. Potem usuwa się nadmiar…

– Jak?

– Proszę zgadnąć.

– Można go zdmuchnąć.

– Tak myślą liczni nowicjusze. Ale przy zdmuchiwaniu ma się tendencję do wydzielania śliny, która niszczy cały obraz. Nie, należy użyć pędzelka. Te proszki sprawdzają się tylko na gładkich powierzchniach. Kiedy trzeba zdjąć odciski z papieru, stosujemy inną technikę. Tłuste odciski można wywabić parami jodyny. Kłopot polega na tym, że trzeba to robić pod wyciągiem i natychmiast sfotografować odciski, bo ta para szybko się ulatnia. Niekiedy stosuje się roztwór azotanu, ninhydrynę albo superklej. Ale to już jest wyższa szkoła jazdy.

Kiedy mamy już odcisk, musimy go utrwalić. Zdejmujemy go z powierzchni za pomocą specjalnej taśmy albo robimy fotografię. Proszę pamiętać, że odciski palców są dowodami. Mogą zostać przedstawione w sądzie i poddane weryfikacji przez ekspertów.

– Czy ktoś taki jak ja mógłby – teoretycznie – zdejmować odciski palców?

– Oczywiście, gdyby zdobyła pani odpowiednią wiedzę praktyczną. Ale czy mogłaby pani stwierdzić przed sądem, że odciski A i B są takie same? To bardzo trudna sprawa. One się przemieszczają, pokrywają, odkształcają. Czasem wyglądają inaczej, choć są takie same. Czasem wydają się identyczne, choć dzielą je drobne różnice, które łatwo przeoczyć… Nie, to nie jest proste. Daktyloskopia to coś w rodzaju sztuki.

– Czy można posłużyć się jakąś aparaturą? Komputerem?

– Jasne, to właśnie robi policja. I FBI. Ale nie prywatni obywatele. Proszę posłuchać, pani Lockwood…

– Taylor – przypomniała mu.

– Gdybyś mi wyraźnie powiedziała, o co ci chodzi, może potrafiłbym zaproponować konkretne metody rozwiązania twojego problemu.

– To dosyć delikatna sprawa.

– Te sprawy zawsze są delikatne. Dlatego właśnie istnieją takie agencje jak nasza.

– Na razie wolę zachować dyskrecję.

– Rozumiem. Daj mi znać, jeśli zechcesz otrzymać następną lekcję. Choć uważam, że należy zwracać się do ekspertów. – Nagle spoważniał. – Na wypadek gdyby sprawa stała się… powiedzmy bardziej niż delikatna… Przypuszczam, że liczni pracownicy twojej firmy mają pozwolenie.

– Pozwolenie?

– Pozwolenie na broń.

– Och…

– To powinno dać ci do myślenia.

– Dzięki, John – powiedziała Taylor. – Mam jeszcze jedno pytanie.

Hemming uniósł dłoń, w której zmieściłaby się piłka do koszykówki i wskazał palcem w niebo.

– Pozwól, że się zdam na swoją umiejętność dedukcji. Chcesz się dowiedzieć, gdzie można kupić profesjonalny zestaw do zdejmowania odcisków palców, prawda? – Zanim zdążyła odpowiedzieć, wpisał na odwrocie swej wizytówki jakiś adres. – To jest firma specjalizująca się w dostawach sprzętu dla policji. Możesz tam kupić wszystko z wyjątkiem odznak i broni.