Выбрать главу

Taylor Lockwood nie widziała jeszcze nigdy tak rozgniewanego Donalda Burdicka. Kiedy zerknął na nią z wściekłością, mimo woli odwróciła wzrok.

Siedzieli w jego gabinecie. Bill Stanley, rozwaliwszy się wygodnie na kanapie, czytał notatki, które Taylor znalazła w gabinecie Claytona.

– Co za głupota… – mruknął po chwili.

Burdick najwyraźniej postanowił wyładować swą furię na Mitchellu Reesie, bo odwrócił się do niego z gniewem.

– Do cholery, dlaczego nie powiedziałeś mi o tym dokumencie?

– Kierowałem się dobrem firmy. Nie chciałem, żeby ktoś się dowiedział o jego zaginięciu. Chciałem to załatwić na własny sposób.

– O mało nie przegrałeś sprawy – warknął Burdick. – O mało nie zostałeś zabity.

– Clayton nie zamierzał nas uszkodzić – pojednawczym tonem odparł Reece. – Moim zdaniem zaaranżował ten wypadek samochodowy, żeby nas wystraszyć. Jeśli idzie o przegranie sprawy, to przyznaję, że podjąłem spore ryzyko.

– Ryzykowałeś utratę klienta, bo bałeś się utraty posady.

– To był oczywiście jeden z powodów – przyznał Mitchell. – Ale miałem też inny motyw: gdyby sprawa się rozniosła, przyniosłoby to szkodę naszej firmie. Uważałem, że musimy działać niejawnie.

– Niejawnie… Mówisz jak jakiś cholerny szpieg. – Burdick wziął z rąk Stanleya papiery i magnetofon, a potem spytał z mieszaniną gniewu i zdumienia: – Czyżby aż tak bardzo zależało mu na tej fuzji, że gotów był posunąć się do takich kroków?

Stanley, który dotąd milczał, wpadł nagle na jakiś pomysł.

– Czy dołączyłeś ten skrypt dłużny do materiału dowodowego? – spytał Reece’a.

Mitchell kiwnął głową.

– Hanover chce zawrzeć ugodę. Załatwimy wszystkie formalności w przyszłym tygodniu, w Bostonie.

– Więc Clayton musiał słyszeć o tym, że go znalazłeś. I wie, że ma kłopoty.

– Dlatego nie przyszedł na posiedzenie – dodał Burdick. Potem nerwowym ruchem przetarł oczy. – Co za zamieszanie.

– Pieprzony skandal – mruknął Stanley. – Akurat to nam było potrzebne.

– Jakie są twoim zdaniem rozmiary strat? – spytał Burdick.

– Zapewne niezbyt wielkie – odparł Stanley. – Oni nikomu nie powiedzieli – dodał, wskazując ruchem głowy Mitchella i Taylor. – Czy mam rację? Nie wspominaliście o tym nikomu?

– Oczywiście, że nie. Kiedy znalazłam te rzeczy w gabinecie Claytona, natychmiast zawiozłam je Mitchellowi, który był w sądzie. Nawet nie dzwoniłam do niego, bo myślałam, że telefony mogą być na podsłuchu. Nikt inny nie wie, czym się zajmowałam.

Stanley kiwnął głową.

– Problem polega na tym, jak skłonić go do odejścia – ciągnął dalej, odpowiadając na pytanie Burdicka. – Wie, że boimy się rozgłosu, więc nie pójdziemy na policję ani nie pozwiemy go do sądu. Zachował się bardzo sprytnie. Zaaranżował kradzież tego dokumentu i doprowadził do sytuacji, w której omal nie straciliśmy klienta, a kiedy złapaliśmy go za rękę, okazało się, że w praktyce jest bezkarny.

Burdick potrząsnął głową.

– Znajdziemy jakiś sposób, żeby go wyrzucić. Ten człowiek musi być… – Zamilkł, bo w tym momencie rozległo się natarczywe pukanie do drzwi.

– Proszę!

Na progu stanęła jedna z sekretarek Burdicka. Miała pobladłą twarz, a jej oczy były zaczerwienione od płaczu.

– O co chodzi, Carol?

O Boże – pomyślała Taylor. – Pewnie doszło do tego, czego się baliśmy. Ktoś odkrył, że Clayton ukradł ten dokument.

Ale myliła się.

– Och, panie Burdick… – wyjąkała kobieta – To straszne… Przed chwilą znaleziono w garażu Wendalla Claytona. Siedział w swoim samochodzie… On…

– Mów dalej, Carol!

– On się zastrzelił. Nie żyje.

Część druga

LUDZIE ZNANI Z NIEPOSZLAKOWANEJ PRAWOŚCI

– Będziesz oczywiście stosował się do Zasad Prowadzenia Walki? – zapytał Biały Rycerz, także wkładając hełm.

– Zawsze się do nich stosuję – powiedział Czerwony Rycerz i zaczęli okładać się z taką wściekłością, że Alicja skryła się za drzewem, aby nie paść od jakiegoś przypadkowego ciosu.

Lewis Carroll, „O tym, co odkryła Alicja po drugiej stronie lustra”.

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Od samobójstwa Claytona minęło zaledwie kilka godzin. Ale Donald Burdick wykazał w obliczu tej tragedii tak wielką aktywność, że Tylor Lockwood czuła się tak, jakby upłynęło już wiele dni.

Najpierw pojawił się na posiedzeniu, na którym miało dojść do głosowania w sprawie fuzji, i powiadomił jego uczestników o tym, co się stało. Potem zostawił zaskoczonych wspólników, snujących najrozmaitsze hipotezy na temat śmierci Claytona i wrócił pospiesznie do swego gabinetu, w którym czekali na niego Mitchell i Taylor.

Burdick odbył kilka rozmów telefonicznych. Powiadomił o wypadku burmistrza i gubernatora, zakład medycyny sądowej, policję, Departament Sprawiedliwości oraz prasę.

W pewnym momencie do gabinetu wkroczyła żona Burdicka. Ku zaskoczeniu Taylor weszła bez zapowiedzi i nie przywitała się ani z nią, ani z Mitchellem. Najwyraźniej wiedziała już o samobójstwie Claytona i chciała naradzić się z mężem. Oboje zniknęli w małej salce konferencyjnej, przylegającej do gabinetu, i zamknęli za sobą drzwi. Pięć minut później Burdick wrócił do pokoju sam i rozsiadł się wygodnie w fotelu.

– Czy macie mi do powiedzenia jeszcze coś, co ma jakikolwiek związek z Wendallem albo kradzieżą? – spytał ich cichym głosem.

Reece potrząsnął głową i spojrzał na Taylor, która wymamrotała tylko:

– Nie myślałam, że do tego dojdzie.

Burdick przyglądał się jej przez chwilę, a potem ponowił swe pytanie.

– Czy jest coś jeszcze?

– Nie – odparła Taylor.

Kiwnął głową i wyjął z kieszeni kopertę.

– Policja znalazła w samochodzie list pożegnalny. Wynika z niego, że popełnił samobójstwo. Skarży się na depresję, wywołaną stresem w pracy. – Spojrzał na Taylor i Mitchella. – Ale napisał też inny list, adresowany do mnie. Zostawił go na swoim biurku.

Podał kartkę papieru Mitchellowi, który przeczytał jej treść i przekazał ją Taylor.

Donaldzie, wybacz. Wysyłam ci to do rąk własnych, by zachować w tajemnicy wiadomość o tym, że ukradłem ten dokument. Tak będzie lepiej dla wszystkich.

Chcę, abyś wiedział, że naprawdę byłem przekonany, iż ta fuzja ocali naszą firmę. Ale straciłem poczucie rzeczywistości i posunąłem się zbyt daleko. Wszystko, co mogę ci przekazać, to myśl Miltona: „Ludzie znani z nieposzlakowanej prawości naruszali niekiedy prawo, by w istocie chronić jego ducha.

Burdick odebrał list z rąk Taylor i zamknął go w swoim biurku.

– Zamierzam zachować tę notatkę w tajemnicy. – Kiwnął głową w kierunku szuflady. – Porozmawiam z komisarzem policji i nie sądzę, by stanowiło to dla niego problem. To jest wewnętrzna sprawa firmy Hubbard, White and Willis. Rozgłos byłby szkodliwy dla wszystkich zainteresowanych. Szkodliwy dla firmy. I szkodliwy dla wdowy po Claytonie.

– Wdowy? – spytała Taylor.

– Owszem, Wendall był żonaty – odparł Burdick. – Czy o tym nie wiedziałaś?

– Nie. Nie było jej na tym przyjęciu w Connecticut. Nigdy nie widziałam jej na imprezach organizowanych przez firmę. A on nie nosił obrączki.

– No cóż, to chyba zrozumiałe, biorąc pod uwagę jego aktywność pozamałżeńską.