Harlan niemal nie słyszał, co do niego mówią.
— Ale… przecież Zmiana była taka mała.
— Wiem. Dziwna kombinacja czynników. Proszę, chce pan folie?
Dłoń Harlana zacisnęła się na foliach, nie czując nic. Noys znikła? Noys nie istnieje? Jakże to być może?
Poczuł czyjąś rękę na ramieniu i usłyszał głos Voya.
— Źle się pan czuje, Techniku? — Dłoń cofnęła się nagle, jakby Socjolog pożałował nieostrożnego zetknięcia z ciałem Technika.
Harlan przełknął ślinę i z wysiłkiem przybrał spokojny wyraz twarzy.
— Czuję się zupełnie dobrze. Odprowadzi mnie pan do szybu? Nie wolno mu okazywać swoich uczuć. Musi działać, jakby to, co tu przedstawił, było czysto akademicką kwestią. Musi ukryć fakt, że wiadomość o braku Noys w nowej Rzeczywistości przyjął z ogromnym podnieceniem i radością.
7. Preludium zbrodni
Harlan wstąpił do kotła w 2456 Stuleciu i spojrzał na siebie, by się upewnić, że bariera odgradzająca szyb od Wieczności jest rzeczywiście bez skazy, że Socjolog Voy nie patrzy. W ostatnich tygodniach stało się to jego zwyczajem, mechanicznym odruchem — to szybkie spojrzenie przez ramię, żeby się upewnić, że nikogo poza nim nie ma w przewodach kotła.
A wtedy, chociaż był już w 2456 Stuleciu, nastawił sterowanie kotła na przyszłość. Patrzył, jak rosną liczby na temporometrze. Jakkolwiek zmieniały się z ogromną szybkością, pozostało trochę czasu na rozmyślania.
Jakże odkrycie Biografisty zmieniło sprawę! Jakże zmieniła się sama natura jego zbrodni!
Teraz wszystko zależy od Finge’a. To zdanie dudniło rytmicznie w głowie Harlana. Wszystko zależy od Finge’a. Wszystko zależy od Finge’a…
Harlan unikał jakiegokolwiek osobistego kontaktu z Finge’em od chwili swego powrotu do Wieczności po dniach spędzonych z Noys w 482 Stuleciu. Wraz z Wiecznością opanowywało go poczucie winy. Złamanie przysięgi służbowej, które wydawało się niczym w 482, było czymś potwornym w Wieczności.
Raport wysłał pocztą pneumatyczną i wycofał się do swego prywatnego mieszkania. Musiał to wszystko przemyśleć, zyskać na czasie, żeby się zastanowić i przyzwyczaić do nowej, rodzącej się w nim orientacji.
Finge przeszkodził temu. Połączył się z Harlanem w niecały kwadrans po zakodowaniu przez niego adresu raportu i włożeniu go do rury poczty pneumatycznej.
Obraz Kalkulatora pojawił się na płycie wizjofonu, a głos oznajmił:
— Spodziewałem się, że jest pan w swoim gabinecie. Harlan powiedział:
— Przesłałem raport, Kalkulatorze. Nie ma znaczenia, gdzie czekam na nowe dyspozycje.
— Tak? — Finge rozwinął rolkę folii, którą trzymał w ręku, podniósł do oczu i wpatrywał się z ukosa w jej perforowany wzór. -Raport nie jest kompletny — podjął. — Czy mogę przyjść do pana?
Harlan zawahał się przez chwilę, Ten człowiek był jego przełożonym i odmowa miałaby posmak niesubordynacji. To by wyglądało na jawne przyznanie się do winy, a wrażliwe, zmęczone sumienie Harlana wzbraniało się przed tym.
— Proszę bardzo, Kalkulatorze — powiedział sucho.
Pulchna osoba Finge’a wniosła drażniący element epikurejski do surowej kwatery Harlana. Ojczyste Stulecie Harlana miało skłonność do spartańskiego umeblowania wnętrz i Harlan nigdy całkowicie nie stracił upodobania do tego stylu. Walcowate metalowe krzesła pokryte były matowym lakierem, sztuczne ziarnowanym, tak że przypominał drewno (jakkolwiek niezbyt udatnie). W jednym z rogów pokoju stał nieduży mebel, który jeszcze bardziej nie pasował do obyczajów czasu.
Finge natychmiast zwrócił na niego uwagę i dotknął pulchnym palcem, jakby chciał sprawdzić jego kompozycję.
— Co to za materiał?
— Drewno, Kalkulatorze — odparł Harian.
— Prawdziwe? Autentyczne drewno? Zdumiewające! Używaliście drewna w waszym Stuleciu?
— Używaliśmy.
— No tak. W regulaminach nie ma żadnego zakazu, Techniku -Finge wytarł o nogawkę spodni palec, którym dotknął przedmiotu. -Nie wiem jednak, czy powinno się pozwalać, by oddziaływała na nas kultura naszego Stulecia. Prawdziwy Wiecznościowiec przyjmuje taką kulturę, jaka go otacza. Osobiście wątpię, czy w ciągu ostatnich pięciu lat jadłem ze dwa razy z energetycznych naczyń. -Westchnął. — A jednak zetknięcie pokarmu z materią zawsze wydawało mi się niehigieniczne. Ale nie pobłażam sobie. Nie pobłażam.
Znowu spojrzał na drewniany przedmiot, lecz teraz ręce założył do tyłu. Zapytał:
— Co to jest? Do czego to służy?
— To szafa na książki — odparł Harian. Miał ochotę spytać Finge’a, jak się czuje teraz, z rękami założonymi do tyłu. Czy nie uważa, że higieniczniej byłoby, gdyby jego ubranie i całe ciało zrobione było z czystych i nieskalanych pól energetycznych?
Finge uniósł brwi.
— Szafa na książki. Więc te obiekty stojące na półkach są książkami? Tak?
— Tak jest, Kalkulatorze.
— Autentyczne okazy?
— Wyłącznie, Kalkulatorze. Zebrałem je w 24 Stuleciu. Mam nawet kilka sztuk z dwudziestego. Jeśli… jeśli pan zamierza je przejrzeć, prosiłbym o ostrożność. Kartki zostały zakonserwowane i impregnowane, ale nie są z folii. Trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie.
— Nie be.de ich dotykał. Nie mam zamiaru. Myślę, że jest na nich oryginalny kurz dwudziestego Stulecia. Prawdziwe książki! -Zaśmiał się. — Kartki z celulozy również? Tak pan sugerował.
Harlan skinął głową.
— Celuloza przystosowana dzięki impregnacji do dłuższego istnienia. Tak…Otworzył usta, by głęboko wciągnąć powietrze, zmuszając się do zachowania spokoju. Byłoby śmieszne identyfikowanie się z tymi książkami, jakby plamka na nich była plamą na nim samym.
— Ośmielam się powiedzieć — Finge nadal trzymał się tematu -że cała zawartość tych książek zmieściłaby się na dwóch metrach filmu, a więc na czubku palca. Co one zawierają?
Harlan powiedział:
— Są to oprawne roczniki czasopisma z 20 wieku.
— Czytał pan to?
Harlan oświadczył dumnie:
— To tylko wybrane tomy z pełnej kolekcji, jaką mam. Żadna biblioteka w Wieczności nie posiada duplikatów tych egzemplarzy.
— Tak, to pana hobby. Przypominam sobie, że pan mi kiedyś mówił o swoim zainteresowaniu Prymitywem. Byłem zdumiony, że pana Edukator w ogóle panu pozwolił na rozwijanie zainteresowań w tym kierunku. To marnowanie energii.
Harlan zacisnął wargi. Uznał, że ten człowiek świadomie usiłuje go zirytować, pozbawić zdolności spokojnego myślenia. Jeśli tak, nie można dopuścić, by mu się to udało.
Harlan odparł sucho:
— Sądziłem, że przyszedł pan, żeby porozmawiać o moim raporcie.
— Owszem — Kalkulator rozejrzał się, wybrał krzesło i usiadł ostrożnie. — Raport nie jest kompletny, jak już powiedziałem przez wizjofon.
— Jak to, Kalkulatorze? — (Spokojnie! Spokojnie!). Twarz Finge’a wykrzywił nerwowy uśmiech.
— Co takiego się zdarzyło, o czym jednak pan nie wspomniał, Harlan?
— Nic, Kalkulatorze. — Jakkolwiek powiedział to zdecydowanym tonem, czuł się jak łajdak.
— Ależ, Techniku! Spędził pan pewien okres w towarzystwie młodej damy. Albo przynajmniej powinien pan spędzić, jeśli wykonał pan zalecenia karty przestrzenno-czasowej.
— Wykonałem je — zdołał tylko powiedzieć Harlan.
— I co się zdarzyło? Nie wspomniał pan nic o swych prywatnych kontaktach z kobietą.
— Nie zdarzyło się nic ważnego — powiedział Harlan suchymi wargami.
— To śmieszne. Nie muszę mówić, że Obserwatorowi nie wypada osądzać, co jest ważne, a co nie. Ma pan swoje lata i doświadczenie.