August Sennor, ten łysy (nawet bez brwi i rzęs), niewątpliwie interesował Harlana najbardziej. Po pierwsze, z powodu niesamowitych ciemnych, nieruchomych oczu pod nagimi powiekami i czołem. Był wyraźnie wyższy, niż się wydawał w trymensji. Po drugie, ze względu na dawniejsze różnice poglądów między nim a Twissellem… Wreszcie dlatego, że nie ograniczał się do patrzenia. Rzucał mu pytania ostrym tonem.
W większości były to pytania retoryczne w rodzaju:
— Jak doszło do tego, że się zainteresowałeś czasami Prymitywu, młody człowieku? Uważasz, że te studia ci się opłacają, młody człowieku?
Wreszcie usadowił się na dobre w swoim fotelu. Obojętnie popchnął talerz do przewodu dyspozycyjnego, lekko splótł przed sobą grube palce (ręce miał również nieowłosione, jak zauważył Harlan) i powiedział:
— Jest coś, co zawsze chciałem wiedzieć. Może pan mi w tym pomoże.
Harlan pomyślał: no, teraz się zacznie.
A głośno odparł:
— Jeśli będę mógł, Kalkulatorze.
— Niektórzy z nas w Wieczności… nie powiedziałbym, że wszyscy albo nawet, że wielu (rzucił szybkie spojrzenie na zmęczoną twarz Twissella, podczas gdy inni przysunęli się bliżej, żeby słuchać), ale w każdym razie kilku z nas -jest zainteresowanych w filozofii Czasu. Sądzę, że rozumie pan, co mam na myśli.
— Paradoksy podróży w Czasie?
— Owszem, jeśli chce pan to ująć tak melodramatycznie. Lecz oczywiście to nie wszystko. Istnieje kwestia prawdziwej natury Rzeczywistości, kwestia zachowania energii masy podczas jej Zmiany i tak dalej. No cóż, na nas w Wieczności, na nasze poglądy w tych sprawach wywiera wpływ znajomość podróży w Czasie. Jednak pańskie istoty z ery Prymitywu nie wiedziały nic o podróżach w Czasie. Jakie były ich poglądy na te sprawy?
Harlan powiedział:
— Ludzie Prymitywu w ogóle nie myśleli o podróżach w Czasie, Kalkulatorze.
— Nie uważali ich za możliwe, co?
— Sądzę, że nie.
— Nawet nie zastanawiali się nad tym?
— Cóż, jeśli o to chodzi — powiedział Harlan niepewnie — wydaje mi się, że były spekulacje tego rodzaju w niektórych dziełach literatury eskapistycznej. Nie znam jej zbyt dokładnie, lecz sądzę, że najczęściej spotykanym tematem był temat człowieka, który wraca w Czasie, by zabić swego dziadka, będącego jeszcze dzieckiem.
Sennor wyglądał na zachwyconego:
— Cudownie! Cudownie! Mimo wszystko jest to przynajmniej wyraz podstawowego paradoksu podróży w Czasie, jeśli przyjmiemy, że Rzeczywistość jest niezmienna, co? Więc pana Prymitywni, pozwalam sobie stwierdzić, nigdy nie przypuszczali, że istnieje cokolwiek innego, jak niezmienna Rzeczywistość, tak?
Harlan zwlekał z odpowiedzią. Nie wiedział, dokąd zmierza rozmowa, ani jaki cel ma Sennor, i to go denerwowało. Powiedział:
— Za mało wiem, by odpowiedzieć z całą pewnością, Kalkulatorze. Sądzę, że rozważano zmiany dróg Czasu albo plany egzystencji.
Sennor wysunął dolną wargę:
— Jestem pewny, że się pan myli. Czytając, podkłada pan swą wiedzę pod różne niejasności i to wprowadza pana w błąd. Nie, bez rzeczywistego doświadczenia w podróżach w Czasie filozoficzne zawiłości Rzeczywistości przekraczałyby zdolność pojmowania ludzkiego umysłu. Na przykład, dlaczego Rzeczywistość ma inercję? Każda poprawka musi osiągnąć pewną wielkość w swoim przebiegu, zanim da się spowodować Zmianę, prawdziwą Zmianę. A nawet wtedy Rzeczywistość ma tendencję do odpływu wstecznego do swej pierwotnej pozycji.
Na przykład przypuśćmy, że teraz w 575 Rzeczywistość zmieni się i efekty zmiany będą wzrastały do być może 600 Stulecia. Od 600 do 650 Stulecia efekty będą coraz mniejsze. Potem Rzeczywistość pozostanie nie zmieniona. Wszyscy wiemy, że tak jest, ale czy ktoś z nas wie, dlaczego tak jest? Intuicyjne rozumowanie wskazywałoby, że skutki każdej Zmiany Rzeczywistości będą się zwiększać bez granic, w miarę jak mijają Stulecia, ale tak nie jest.
Rozważmy co innego. Mówiono mi, że Technik Harlan jest znakomity, jeśli chodzi o wybór wymaganego Minimum Zmian dla każdej sytuacji. Jestem pewny, że nie potrafi wytłumaczyć, w jaki sposób dokonuje tego wyboru.
Pomyślcie, jak bezsilni musieli być Prymitywni. Martwią się o człowieka zabijającego własnego dziadka, ponieważ nie rozumieją prawdy o Rzeczywistości. Weźmy bardziej prawdopodobny i łatwiejszy do zanalizowania przypadek człowieka, który podróżuje w Czasie i spotyka samego siebie…
— Więc co z człowiekiem, który spotyka samego siebie? — zapytał Harlan ostro.
Już sam fakt, że Harlan przerwał Kalkulatorowi, był naruszeniem dobrych manier. Ale jego ton uczynił to naruszenie wręcz skandalicznym i oczy wszystkich zwróciły się z wyrzutem na Technika.
Sennor był urażony, lecz mówił dalej tonem człowieka, który chce być grzeczny, mimo że partner zachowuje się grubiańsko. Powiedział, kontynuując przerwaną wypowiedź i unikając w ten sposób pozorów, że odpowiada na zadane mu niegrzeczne pytanie:
— Są cztery podgrupy, do których można włączyć takie wydarzenie. Nazwijmy człowieka wcześniejszego w fizjoczasie A, późniejszego zaś B. Podgrupa pierwsza: A i B mogą się nie widzieć ani nie robić nic, co by w znaczniejszym stopniu wpływało na nich wzajemnie. A więc praktycznie właściwie się nie spotkali i możemy odrzucić ten przypadek jako banalny.
Albo B może widzieć A, podczas gdy A nie widzi B. W tym wypadku również nie należy się spodziewać poważniejszych konsekwencji. B widząc A, widzi go w znanej już sytuacji i działaniu. Nie wchodzi w grę nic nowego.
Możliwości trzecia i czwarta występują wtedy, gdy A widzi B, podczas gdy B nie widzi A, oraz gdy A i B widzą się wzajemnie. Człowiek we wcześniejszym stadium swej egzystencji psychologicznej widzi siebie samego w późniejszym stadium. Zwróćcie uwagę, że się dowiedział, iż będzie jeszcze żył w wieku B. Wie, że będzie żył dość długo, ażeby dokonać czynu, którego był świadkiem. A więc człowiek, znający swą przyszłość nawet w najdrobniejszych szczegółach, może działać na podstawie tej wiedzy i w ten sposób zmienia swą przyszłość. Stąd wniosek, że Rzeczywistość musi być zmieniona w tym zakresie, by nie dopuścić, żeby A i B się spotkali, albo przynajmniej nie dopuścić, żeby A widział B. Więc skoro nic w Rzeczywistości, co zostało odrealnione, nie da się wykryć, A nigdy nie spotka B. Podobnie w każdym innym przypadku paradoksu w podróży w Czasie Rzeczywistość zawsze się zmienia tak, by uniknąć paradoksu, a my dochodzimy do wniosku, że nie ma paradoksów w podróży i nie może ich być.
Sennor wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie i swego wykładu, lecz Twissell wstał od stołu i powiedział:
— No, panowie, czas upływa.
Zanim Harlan zdążył pomyśleć, obiad się skończył. Pięciu członków komitetu wyszło, przy czym każdy skinął mu głową z wyrazem człowieka, którego ciekawość, na początku umiarkowana, teraz wzrosła. Tylko Sennor wyciągnął rękę, skinął głową i powiedział szorstko:
— Do widzenia, młody człowieku.
Harlan z mieszanymi uczuciami patrzył, jak wychodzą. Jaki był cel obiadu? A przede wszystkim, co znaczyła ta aluzja do ludzi spotykających samych siebie? Żaden nie wspomniał o Noys. Czy tylko chcieli go zobaczyć? Obejrzeć go od stóp do głów, a wyciągnięcie wniosków zostawić Twissellowi?
Twissell wrócił do stołu, już teraz opróżnionego z potraw i nakryć. Był sam z Harlanem i jakby chciał to podkreślić, wziął nowego papierosa. Powiedział:
— A teraz do roboty, Harlan. Mamy bardzo wiele do zrobienia. Ale Harlan nie chciał i nie mógł dłużej czekać. Oznajmił obojętnie: