Выбрать главу

Papieros błysnął i zgasł, a Twissell jak zwykle gestem prestidigitatora już trzymał następnego w ręku.

Harlan pomyślał: a teraz do rzeczy.

Zaczął trochę za głośno i trochę zbyt zaczepnie:

— Jest w wieku 482 pewna dziewczyna…

Twissell zmarszczył czoło i szybko pomachał ręką, jakby chciał w ten sposób odsunąć od siebie nieprzyjemną sprawę.

— Wiem, wiem. Nikt jej nie będzie niepokoił. Ani jej, ani ciebie. Wszystko będzie dobrze. Dopilnuję tego.

— Czy sądzi pan…

— Mówię ci, że znam tę historię. Jeśli ta sprawa cię niepokoiła, nie potrzebujesz się o nią martwić.

Harlan patrzył na starego człowieka ogłupiały. Czy to wszystko? Jakkolwiek wysoko oceniał swoje możliwości, nie spodziewał się tak wyraźnego ich potwierdzenia.

Lecz Twissell mówił dalej:

— Pozwól, że opowiem ci całą historię — zaczął niemal takim tonem, jakim zwracałby się do Nowicjusza. — Nie myślałem, że będzie to potrzebne, i być może wcale nie jest, lecz twoje poszukiwania i wnikliwość zasługują na to.

Popatrzył zagadkowo na Harlana i powiedział:

— Wiesz, nadal nie mogę uwierzyć, że ty sam to wszystko wykryłeś. — A potem dodał: — Człowiek, którego większa część Wieczności zna jako Yikkora Mallansohna, pozostawił po śmierci sprawozdanie ze swego życia. Nie był to właściwie dziennik ani biografia w ścisłym sensie tego słowa. Raczej przewodnik przekazany w spuściźnie Wiecznościowcom, o których wiedział, że pewnego dnia będą istnieli. Ten dokument był zamknięty w czymś w rodzaju sejfu czasowego, który mogli otworzyć tylko Kalkulatorzy Wieczności, a który w związku z tym pozostał nie tknięty przez trzy Stulecia po śmierci Mallansohna, aż została skonstruowana Wieczność. Wtedy Starszy Kalkulator Henry Wadsman, pierwszy z wielkich Wiecznościowców, otworzył go. Dokument przekazywano odtąd jako najściślej tajny wielu Starszym Kalkulatorom, kończąc na mnie. Nazywamy go Pamiętnikiem Mallansohna.

Pamiętnik przedstawia dzieje człowieka nazwiskiem Brinsley Sheridan Cooper, urodzonego w 78 wieku, wprowadzonego jako Nowicjusza do Wieczności w 23 roku życia, niewiele ponad rok po ślubie, ale do tej pory bezdzietnego.

Po wejściu do Wieczności Cooper studiował matematykę pod kierunkiem Kalkulatora nazwiskiem Laban Twissell i socjologię Prymitywu, którą mu wykładał Technik Andrew Harlan. Po dokładnym przyswojeniu sobie obu dyscyplin i innych przedmiotów, jak na przykład inżynieria czasowa, został wysłany do 24 Stulecia, aby nauczył pewnych niezbędnych rzeczy naukowca z okresu Prymitywu nazwiskiem Yikkor Mallansohn.

Osiągnąwszy 24 Stulecie poddał się najpierw powolnemu procesowi adaptacji do społeczeństwa. Bardzo mu się do tego przydały wiadomości, jakie uzyskał od Technika Harlana, i szczegółowe wskazówki Kalkulatora Twissella, który, jak się wydaje, miał znakomite rozeznanie we wszystkich problemach.

Po upływie dwóch lat Cooper odszukał niejakiego Yikkora Mallansohna, ekscentrycznego pustelnika, w lasach Kalifornii, pozbawionego krewnych i przyjaciół, lecz obdarzonego śmiałym i niekonwencjonalnym spojrzeniem na świat. Cooper stopniowo się z nim zaprzyjaźnił, przyzwyczaił go do myśli, że spotkał wędrowca z przyszłości, i zaczął uczyć tego człowieka zasad matematyki.

W miarę upływu czasu Cooper przyswoił sobie zwyczaje tamtego, nauczył się wykorzystywać niezdarny generator elektryczny napędzany silnikiem Diesla i kable, które uniezależniały ich od elektrowni.

Lecz postąp był powolny, a Cooper stwierdził, że nie jest zbyt zdolnym nauczycielem. Mallansohn coraz bardziej tetryczał, nie chciał pracować, a potem pewnego jesiennego dnia zmarł nagle w kanionie dzikiego górzystego kraju, gdzie mieszkali. Cooper po tygodniach rozpaczy nad ruiną dzieła swego życia i prawdopodobnie całej Wieczności podjął rozpaczliwą decyzję. Nie zawiadomił nikogo o śmierci Mallansohna. Zamiast tego powoli rozpoczął budową Pola Czasowego z podręcznych materiałów.

Szczegóły nie mają znaczenia. Harując ciężko i improwizując odniósł w końcu sukces i zawiózł swój generator do Kalifornijskiego Instytutu Technologii. Parę lat wcześniej spodziewał się, że zrobi to Mallansohn.

Znasz tę historię z własnych studiów. Znasz niedowierzanie i szorstkie odmowy, z jakimi się najpierw spotkał, okres, kiedy był pod obserwacją, jego ucieczkę, w czasie której o mało nie stracił generatora, wiesz o pomocy, jaką otrzymał od mężczyzny w barze, mężczyzny, którego nazwiska nigdy się nie dowiedział, a który jest teraz jednym z bohaterów Wieczności, i o końcowym pokazie przed profesorem Zimbalistem, kiedy to demonstrował białą mysz, poruszającą się wstecz i naprzód w Czasie. Nie chcę cię tym nudzić.

Cooper używał nazwiska Yikkora Mallansohna, ponieważ czyniło go ono autentycznym produktem 24 Stulecia. Ciała prawdziwego Mallansohna nigdy nie odnaleziono.

Przez resztę życia Cooper cieszył się ze swego generatora i współpracował z naukowcami Instytutu przy konstruowaniu następnych. Nie ośmielił się robić nic więcej. Nie mógł nauczyć ich równań Lefebvre’a, nie przeskakując trzech następnych Stuleci rozwoju matematyki. Nie mógł, nie ośmielił się przyznać, do swego prawdziwego pochodzenia. Nie ośmielił się robić nic więcej, niż zgodnie z tym, co wiedział, robiłby Yikkor Mallansohn.

Ci, co z nim pracowali, nie mogli się pogodzić z tym, że człowiek, który potrafi działać tak genialnie, nie umie wytłumaczyć zasad swego działania. Ale on również się denerwował, ponieważ przewidywał, nie będąc w stanie przyśpieszyć pracy, rozwój prowadzący stopniowo do klasycznych doświadczeń Jana Yerdeera, w oparciu o które wielki Antoine Lefebvre sformułuje podstawowe równania Rzeczywistości. I przewidywał również, jak potem zostanie skonstruowana Wieczność.

Dopiero pod koniec swego długiego życia Cooper, przyglądając się zachodowi słońca nad Pacyfikiem (opisuje tę scenę ze szczegółami w swym pamiętniku), uświadomił sobie, że jest Yikkorem Mallansohnem, a nie jego substytutem. Nazwisko mogło być inne, lecz człowiek, którego historia nazwała Mallansohnem, to był naprawdę. Brinsley Sheridan Cooper.

Rozpalony tą myślą i wszystkim, co z niej wynikało, pragnąc jakoś przyśpieszyć proces budowy Wieczności, ulepszyć go i zabezpieczyć, napisał swój pamiętnik i umieścił go w sześcianie sejfu czasowego, w jednym z pokoi swego domu.

I w ten sposób krąg został zamknięty, intencje Coopera-Mallansohna, gdy pisał swój pamiętnik, zostały oczywiście zlekceważone. Cooper musi przejść przez życie, dokładnie tak, jak przez nie przechodził. Rzeczywistość Prymitywu nie pozwala na żadne Zmiany. W tym momencie fizjoczasu Cooper, którego znasz, nie jest świadom tego, co go ma spotkać. Wierzy, że ma tylko poinstruować Mallansohna i wrócić. I będzie w to wierzył, aż po latach zrozumie, że powinno być inaczej, i zasiądzie do pisania pamiętnika.

Celem kręgu w Czasie jest wiedza o podróżach w Czasie i o naturze Rzeczywistości, zbudowanie Wieczności, wyprzedzającej jej naturalny czas. Pozostawiona samej sobie ludzkość nie nauczyłaby się prawdy o Czasie, bo przedtem rozwój technologiczny w innych kierunkach uczyniłby samobójstwo gatunku ludzkiego nieuniknionym.

Harlan słuchał w napięciu, mając przed oczyma wizję potężnego kręgu w Czasie, zamkniętego w sobie i przecinającego Wieczność w części swego biegu. Był w owej chwili bliski zapomnienia o Noys na tyle, na ile było to możliwe.

Zapytał:

— A więc przez cały czas wiedział pan wszystko, co pan ma robić, wszystko, co ja miałem robić, wszystko, co robiłem?

Twissell, który jakby zatracił się w swym opowiadaniu, tak że tylko oczy błyskały mu poprzez błękitną chmurę dymu tytoniowego, teraz z wolna wracał do przytomności. Jego stare, mądre oczy zatrzymały się na Harlanie, a potem powiedział z wyrzutem: