Выбрать главу

Wziął ze sobą brulion raportu.

Ale o 482 Stuleciu nawet nie wspomniano. Natomiast Finge przedstawił Harlana staremu, pomarszczonemu człowieczkowi o rzadkich, siwych włosach i twarzy gnoma. Twarz ta przez cały czas rozmowy była uśmiechnięta. W pożółkłych palcach tkwił zapalony papieros.

Był to pierwszy papieros, jaki Harlan w życiu widział; gdyby nie to, poświęciłby więcej uwagi człowiekowi, a mniej płonącej rurce, i byłby lepiej przygotowany na prezentację Finge’a.

Finge powiedział:

— Starszy Kalkulatorze, to jest Obserwator Andrew Harlan. Oczy Harlana gwałtownie przeskoczyły z papierosa na twarz człowieczka.

Starszy Kalkulator Twissell odezwał się piskliwym głosem:

— Jak się masz? A więc to ty jesteś tym młodym człowiekiem, który pisze znakomite raporty?

Harlan nie mógł wykrztusić słowa. Laban Twissell był legendą, żyjącym mitem. Laban Twissell był człowiekiem, którego powinien natychmiast rozpoznać. Był wybitnym Kalkulatorem w Wieczności, innymi słowy — najwybitniejszym żyjącym Wiecznościowcem i dziekanem Rady Wszechczasów. Kierował większą liczbą Zmian Rzeczywistości niż ktokolwiek inny… był… miał…

Harlana całkiem opuściła przytomność umysłu. Skinął głową uśmiechając się głupio i nie powiedział nic.

Twissell przyłożył papierosa do ust, zaciągnął się szybko i odsunął go.

— Zostaw nas, Finge. Chcę porozmawiać z chłopakiem. Finge wstał, mruknął coś i wyszedł.

Twissell powiedział:

— Wyglądasz na zdenerwowanego, chłopcze. Nie ma się co denerwować.

Lecz spotkanie z Twissellem było jak wstrząs. Zawsze człowiek jest zbity z tropu, gdy stwierdzi, że ktoś, kogo uważał za olbrzyma, w rzeczywistości ma sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Czy za cofniętym, gładkim czołem kryje się mózg geniusza? Czy to przenikliwa inteligencja, czy tylko jowialność promieniuje z małych oczek otoczonych tysiącem zmarszczek?

Harlan nie wiedział, co sądzić. Zdawało się, że widok papierosa do reszty odebrał mu przytomność umysłu. Wyraźnie wzdrygnął się, gdy dotarł do niego kłąb dymu.

Oczy Twissella zwęziły się, jakby próbowały przeniknąć dym, i Kalkulator powiedział w straszliwym dialekcie dziesiątego tysiąclecia:

— Czy pędziesz się czuł lepiej, kdy pędę mówił twój dialekt, chłobcze?

Harlan omal nie wybuchnął histerycznym śmiechem, lecz powiedział ostrożnie:

— Mówię dość biegle standardowym międzyczasowym, Kalkulatorze.

Powiedział to w języku międzyczasowym, którego on i wszyscy inni Wiecznościowcy używali od pierwszych miesięcy pobytu w Wieczności.

— Nonsens — oznajmił władczo Twissell. — Nie obchodzi mnie międzyczasowy. Mój język dziesiątego tysiąclecia jest aż za dobry.

Harlan domyślał się, że musiało minąć przynajmniej czterdzieści lat, od chwili gdy Twissell miał w użyciu czasowe dialekty.

Lecz Kalkulator zrobiwszy tę uwagę, najwidoczniej dla własnej satysfakcji, przeszedł na międzyczasowy i już dalej się nim posługiwał.

Powiedział:

— Zaproponowałbym ci papierosa, ale jestem pewny, że nie palisz. Rzadko kiedy w dziejach przyjmowało się palenie. Naprawdę dobre papierosy robiono jedynie w 72 wieku, a moje są specjalnie importowane z tej epoki. Dają ci tę wskazówką na wypadek, gdybyś zaczął palić. To wszystko jest bardzo smutne. W ubiegłym tygodniu musiałem na dwa dni wyskoczyć do 123 wieku. Palenie wzbronione. Nawet w sekcji Wieczności poświęconej 123 wiekowi Wiecznościowcy przyjęli tamtowieczne obyczaje. Gdybym zapalił papierosa, nastąpiłoby coś w rodzaju katastrofy kosmicznej. Czasami myślę, że chętnie skalkulowałbym jedną wielką Zmianą Rzeczywistości i zniósł zakazy palenia we wszystkich Stuleciach. Niestety, jakakolwiek Zmiana w tym rodzaju spowodowałaby wojny w pięćdziesiątym ósmym i niewolnictwo w tysięcznym. Zawsze coś przeszkadza.

Harlan najpierw był zmieszany, potem zaciekawiony. Z pewnością w tej gadaninie coś się kryło.

Czuł lekkie ściskanie w gardle, gdy zapytał:

— Czy mogę wiedzieć, dlaczego pan chciał mnie poznać, Kalkulatorze?

— Podobają mi się twoje raporty, chłopcze.

W oczach Harlana pojawił się błysk przytłumionej radości.

— Dziękuję panu — powiedział.

— Jest w nich polot artysty. Masz intuicją. Przeżywasz wszystko silnie. Wiem, jaka powinna być twoja pozycja w Wieczności, i przybyłem ci ją zaofiarować.

Harlan pomyślał: nie mogę w to uwierzyć.

Starał się, by w jego głosie nie zabrzmiała nuta triumfu.

— Czuję się bardzo zaszczycony, Kalkulatorze — powiedział. Starszy Kalkulator Twissell, skończywszy jednego papierosa, niedostrzegalnym ruchem wyciągnął i zapalił drugiego, po czym odezwał się wśród kłębów dymu:

— Na miłość Czasu, chłopcze, mówisz tak, jakbyś recytował wyuczoną lekcję. Bardzo zaszczycony… bzdura. Po prostu mów, co czujesz. Cieszysz się?

— Tak, Kalkulatorze — potwierdził Harlan ostrożnie.

— W porządku. Powinieneś się cieszyć. Chciałbyś zostać Technikiem?

— Technikiem! — wykrzyknął Harlan, zrywając się z fotela.

— Siadaj. Siadaj. Wyglądasz na zaskoczonego.

— Nie spodziewałem się, że bada Technikiem, Kalkulatorze.

— Dziwnym trafem — odparł Twissell sucho — nikt sią tego nigdy nie spodziewa. Oczekują wszystkiego, tylko nie tego. Jednak o Techników jest trudno i stale ich potrzebujemy. Ani jedna sekcja w Wieczności nie uważa, że ma ich dosyć.

— Chyba się nie nadaję.

— Masz na myśli, że nie nadajesz się do podjęcia kłopotliwej roboty? Ale na miłość Czasu, jeśli jesteś oddany Wieczności, tak jak przypuszczam, nie będzie ci to przeszkadzało. Owszem, głupcy będą cię unikali i spotkasz się z ostracyzmem. Ale przyzwyczaisz się do tego. A zyskasz satysfakcję, że jesteś potrzebny, i to bardzo. Właśnie mnie.

— Panu? Właśnie panu?

— Tak jest. — Stary człowiek uśmiechnął się chytrze. — Nie będziesz tylko Technikiem. Będziesz moim Technikiem osobistym na specjalnych prawach. Jak ci się to podoba?

— Nie wiem. Kalkulatorze — odparł Harlan. — Mogę się nie nadawać.

Twissell energicznie potrząsnął głową.

— Potrzebuję cię. Właśnie ciebie. Twoje raporty dają mi pewność, że jesteś akurat odpowiednim człowiekiem. — Dotknął czoła upierścienionym palcem. — Jako Nowicjusz zyskałeś dobrą opinię. Sekcje, dla których prowadziłeś obserwacje, oceniły cię bardzo pozytywnie. Wreszcie raport Finge’a był bardzo korzystny.

To naprawdę poruszyło Harlana.

— Kalkulator Finge wystawił mi korzystną opinię?

— Nie spodziewałeś się tego?

— Ja… nie wiem.

— Dobrze chłopcze. Nie mówię, że raport był przychylny. Mówię, że był korzystny. W gruncie rzeczy raport Finge’a nie był przychylny. Zalecał, żeby cię odsunięto od wszelkich zajęć związanych ze Zmianami Rzeczywistości. Sugerował, że trzymanie cię gdziekolwiek poza działem obsługi jest niebezpieczne.

Harlan poczerwieniał.

— Jak on to uzasadniał, Kalkulatorze?

— Wygląda na to, że masz hobby, chłopcze. Jesteś zainteresowany historią Prymitywu, co? — Zrobił szeroki gest ręką z papierosem, a Harlan, zapominając w gniewie o kontrolowaniu oddechu, połknął haust dymu i rozkaszlał się gwałtownie.

Twissell, dobrodusznie obserwując ten atak kaszlu, zapytał:

— Czy to prawda?

— Kalkulator Finge nie ma prawa… — zaczął Harlan.

— Ale, ale! Powiedziałem ci, co było w raporcie, ponieważ łączy się to z celem, do którego przede wszystkim cię potrzebuję.