Выбрать главу

Umilkła wrzawa, ledwie ciche żarty

Gdzieniegdzie przerwą lekki dźwięk pucharów.

«Cieszmy się — rzecze. — Cóż to, bracia moi,

Także rycerzom cieszyć się przystoi?

Zrazu wrzask pjany, a teraz szmer cichy…

Mamyż ucztować jak zbójce lub mnichy?

Inne zwyczaje były za mych czasów,

Kiedy na pełnym trupów bojowisku,

Śród gór kastylskich lub finlandzkich lasów,

Przy obozowym piliśmy ognisku.

Tam były pieśni!… Między waszym gminem

Czyż nie ma barda albo menestrela

[59]

?

Serce człowieka wino rozwesela,

Ale piosenka jest dla myśli winem».

Zarazem różni śpiewacy powstali.

Tam Włoch otyły słowiczymi tony

Konrada męstwo i pobożność chwali;

Ówdzie trubadur

[60]

od brzegów Garony

[61]

Opiewa dzieje miłosnych pasterzy,

Zaklętych dziewic i błędnych rycerzy.

Wallenrod drzemał; piosenki ustały;

Nagle zbudzony przerwanym łoskotem,

Cisnął Włochowi trzos ładowny złotem:

«Mnie — rzekł — jednemu śpiewałeś pochwały,

Jeden nie może dać innej nagrody:

Weź i pójdź z oczu!… Ów trubadur młody,

Który piękności i miłości służy,

Niechaj daruje, że w rycerskim gronie

Dziewicy nie masz, co by mu na łonie

Wdzięczna przypięła marny kwiatek róży…

Tu róże zwiędły… Innego chcę barda,

Zakonnik-rycerz innej chcę piosenki:

Niechaj mi będzie tak dzika i twarda

Jak hałas rogów i oręża szczęki

I tak ponura jak klasztorne ściany,

I tak ognista jak samotnik pjany.

Dla nas, co święcim i mordujem ludzi,

Mordercza piosnka niech świętość ogłasza,

Niechaj rozczula i gniewa, i nudzi;

I znowu niechaj znudzonych przestrasza.

Takie jest życie — taka piosnka nasza!…

Kto ją zaśpiewa?… kto?»

«Ja» — odpowiedział

Sędziwy starzec, który u podwojów

Między giermkami i paziami siedział.

Prusak czy Litwin, jak widać ze strojów.

Brodę miał gęstą, wiekiem ubieloną,

Głowę obwiewa ostatek siwizny,

Czoło i oczy zakryte zasłoną,

W twarzy wyryte lat i cierpień blizny.

W prawicy starą lutnię pruską nosił,

A lewą rękę wyciągnął do stoła

I tym skinieniem posłuchania prosił.

Ucichli wszyscy.

«Ja śpiewam — zawoła. —

Dawniej Prusakom i Litwie śpiewałem:

Dziś jedni legli w ojczyzny obronie,

Drudzy, żyć nie chcąc po ojczyzny zgonie,

Dobić się wolą nad jej martwym ciałem;

Jak sługi, wierne w dobrym i złym losie,

Giną na swego dobroczyńcy stosie.

Inni sromotnie po lasach się kryją,

Inni — jak Witołd, między wami żyją…

Ale po śmierci… Niemcy, wy to wiecie,

Sami spytajcie niecnych zdrajców kraju,

Co oni poczną, gdy na tamtym świecie

Wskazani wiecznym ogniom na pożarcie,

Zechcą swych przodków wywoływać z raju?

Jakim językiem poproszą o wsparcie?

Czy w ich niemieckiej, barbarzyńskiej mowie

Głos dzieci swoich uznają przodkowie?…

O dzieci, jaka na Litwę sromota

[62]

!

Żaden mi żaden nie przyniósł obrony,

Gdy od ołtarza, stary wajdelota,

Byłem w niemieckich kajdanach wleczony…

Samotny, w obcej ziemi zestarzałem;

Śpiewak, niestety! śpiewać nie mam komu;

Na Litwę patrząc oczy wypłakałem…

Dzisiaj — jeżeli chcę westchnąć do domu,

Nie wiem, gdzie leży mój dom ulubiony,

Czy tam, czy ówdzie, czyli z tamtej strony…

Tu tylko w sercu, tu się ochroniło,

Co w mej ojczyźnie najlepszego było…

I te ubogie, dawnych skarbów szczątki

Weźcie mi, Niemcy, weźcie mi pamiątki!

Jak zwyciężony rycerz na igrzysku

Zachowa życie, ale cześć utraca;

I dni wzgardzone wlekąc w pośmiewisku,

Znowu do swego zwycięzcy powraca,

I raz ostatni wytężając ramię,

Broń swą pod jego stopami rozłamie:

Tak mię ostatnia natchnęła ochota.

Jeszcze do lutni ośmieliłem rękę:

Niech wam ostatni w Litwie wajdelota

Nuci ostatnią litewską piosenkę».

Skończył i czekał Mistrza odpowiedzi.

Czekają wszyscy w milczeniu głębokiem: