— Chłopcze — rzekła sucho Cadsuane — napatrzyłam się na twoje włochate pośladki więcej, niż bym sobie tego życzyła, ale jeśli już koniecznie chcesz z nimi paradować w obecności wszystkich nas sześciu, to proszę bardzo, może którąś ucieszy taki pokaz. Jeśli jednak padniesz na twarz, to niewykluczone, że dam ci kilka klapsów przed ponownym położeniem do łóżka. — Z min Samitsu i Corele wyraźnie wynikało, że w takim przypadku chętnie służyć jej będą wszelką pomocą.
Narishma i Adley, dogłębnie wstrząśnięci, spojrzeli na Cadsuane, a Flinn zajął się energicznym wygładzaniem kaf tara, jakby chciał ukryć ten nieustanny wewnętrzny spór, który nim targał. Dashiva natomiast zaniósł się gardłowym śmiechem.
— Jeśli chcesz, żebyśmy wyprowadzili stąd te kobiety... — I zaczął tkać sploty, nie tarcze, ale skomplikowane sploty Ducha i Ognia; Rand podejrzewał, że nałożone na kogoś, spowodowałyby ból zbyt wielki, by taka osoba bodaj pomyślała o przenoszeniu.
— Nie — powiedział szybko. Bera i Kiruna usłuchają, jeśli zwyczajnie każe im wyjść, a z kolei Corele i Samitsu, choćby za to, że pomogły uratować mu życie, zasłużyły sobie na coś więcej niż wicie się w boleściach. Ale jeśli Cadsuane uważała, że wstyd przed własną nagością zatrzyma go w łóżku, to czekała ją niespodzianka. Zresztą nie sądził, by po tym, co przeszedł z Pannami, dalej był aż tak nieśmiały. Uśmiechając się do Min, rozplótł jej ramiona, odrzucił narzutę i wstał z łóżka, z tej strony, gdzie czuwała Amys. Mądra zacisnęła usta, prawie widział, jak się zastanawia, czy nie wezwać Panien. Bera rzuciła zbolałe, niepewne spojrzenie na Amys, a Kiruna pospiesznie odwróciła się tyłem, z pociemniałymi policzkami. Powoli podszedł do szafy. Powoli, ponieważ spodziewał się, że Cadsuane mogłaby naprawdę ziścić swoje obietnice, gdyby próbował poruszać się szybko.
— Fuj! — mruknęła za jego plecami. — Przysięgam, naprawdę powinnam dać temu upartemu chłopcu klapsa w siedzenie. — Ktoś chrząknął, ale nie wiadomo, czy na znak, że się z zgadza z tym, co zrobił, czy też, wyrażając swoją dezaprobatę.
— No tak, ale czyż nie jest to piękne siedzenie? — spytała któraś śpiewnym murandiańskim akcentem. To musiała być Corele.
Dobrze, że akurat schował głowę do szafy. Może jednak wysiłki Panien spełzły na niczym, a jemu zostały jeszcze jakieś resztki przyzwoitości. Na Światłość! Miał wrażenie, że twarz mu płonie. W nadziei że, ubierając się, ukryje zawstydzenie, pośpiesznie wdział swoje rzeczy. Miecz stał wsparty o boczną ścianę szafy, pas owinięty był wokół ciemnej pochwy ze skóry dzika. Dotknął długiej rękojeści, po czym odjął rękę.
Na boso odwrócił się do tamtych, jeszcze kończąc zawiązywać tasiemki przy koszuli. Min siedziała ze skrzyżowanymi nogami na łożu, w obcisłych spodniach z zielonego jedwabiu, sądząc z wyrazu twarzy, nie mogła zdecydować, co okazać: aprobatę czy raczej frustrację.
— Muszę pogadać z Dashivą i innymi Asha’manami — powiedział. — Sam.
Min zeszła z łoża i podbiegła, by go objąć. Nie mocno, bardzo uważała na jego zabandażowany bok.
— Zbyt długo czekałam, by zobaczyć cię znowu przytomnego — oznajmiła, delikatnie obejmując go w pasie. — Muszę być z tobą. — Ostatnie zdanie lekko zaakcentowała, zapewne miała widzenie. A może chciała tylko mu pomóc pewniej stanąć na nogach, jej uścisk dawał oparcie. Tak czy owak, zgodził się, gdyż nie czuł się najlepiej. Położywszy dłoń na jej ramieniu, nagle zrozumiał, że wcale nie ma ochoty, aby nie tylko Cadsuane czy Amys dowiedziały się o jego słabości, ale to samo odnosi się do Asha’mani.
Bera i Kiruna dygnęły niechętnie i ruszyły w stronę drzwi, po chwili jednak przystanęły, widząc, że Amys nawet nie drgnęła.
— Pod warunkiem, że nie przyjdzie ci do głowy opuszczać tych pokoi — oświadczyła Mądra, takim tonem, jakby zapomniała, że przemawia do Car’a’carna.
Rand podniósł bosą stopę.
— Czy ja wyglądam, jakbym się dokądś wybierał? — Amys prychnęła, ale spojrzawszy raz na Adleya, skinęła na Berę i Kirunę i wszystkie trzy wyszły razem.
Cadsuane i pozostałe dwie Aes Sedai przez moment zwlekały z odejściem. Siwowłosa Zielona też zerknęła na Adleya. Nie było wielką tajemnicą, że ten zniknął z Cairhien na kilka dni. Przy drzwiach zatrzymała się.
— Tylko nie zrób niczego głupiego, chłopcze — powiedziała tonem surowej ciotki, przestrzegającej ofermowatego siostrzeńca, która wszakże nie bardzo liczy na to, że ów jej usłucha. Samitsu i Corele wyszły zaraz za nią, wcześniej jednak poczęstowawszy i jego, i Asha’manów ponurymi spojrzeniami. Kiedy już sobie poszły, Dashiva zaczął się śmiać, głośno charcząc i kręcąc głową, chyba naprawdę setnie się tym wszystkim ubawił.
Rand odsunął się od Min, żeby wziąć swoje buty stojące obok szafy, potem wygrzebał z jej czeluści parę skarpet.
— Dołączę do ciebie w przedsionku, gdy tylko się obuję, Dashiva.
Asha’man o pospolitej twarzy wzdrygnął się. Przedtem przyglądał się ze zmarszczonymi brwiami Adleyowi.
— Jak każesz, Lordzie Smoku — odparł, przyciskając pięść do serca.
Zaczekawszy, aż czterej mężczyźni wyjdą, Rand z ulgą osunął się na krzesło i zaczął wkładać skarpety. Był przekonany, że nogi ma teraz trochę silniejsze, choćby dlatego, że wstał i rozruszał się. Silniejsze, ale nadal nie bardzo chciały go nosić.
— Jesteś pewien, że to rozsądne?- spytała Min, klękając obok krzesła, a on spojrzał na nią zaskoczony. Gdyby mówił przez sen podczas tych dwóch dni, Aes Sedai by wiedziały... Amys kazałaby Enaili, Somerze i pięćdziesięciu innym Pannom czekać na jego przebudzenie.
Skończył wkładać skarpety.
— Miałaś widzenie?
Min przysiadła na piętach, splatając ręce na piersiach i spojrzała na niego surowym wzrokiem. Po chwili stwierdziła, że to jednak nie działa, toteż westchnęła.
— Chodzi o Cadsuane. Ona nosi się z zamiarem udzielenia wam lekcji, tobie i Asha’manom. Wszystkim Asha’manom. Nie mam pojęcia, czego dokładnie chce was nauczyć, ale wiem z całą pewnością, że nie spodoba się to żadnemu z was.
Rand znieruchomiał na chwilę, z jednym butem w ręku, po czym wsunął w niego stopę. Czego mogłaby Cadsuane, tudzież dowolna Aes Sedai nauczyć Asha’manów? Przecież kobiety nie mogły udzielać żadnych nauk mężczyznom, podobnie jak mężczyźni kobietom: fakt ten niewzruszenie wynikał z natury Jedynej Mocy.
— Jeszcze zobaczymy. — Tyle tylko powiedział.
Min jednakże nie mogło to wystarczyć. Doskonale wiedziała, że jej słowa się sprawdzą, podobnie jak on to wiedział — nigdy się nie myliła. Tylko czegóż to mogłaby go nauczyć Cadsuane? I czy rzeczywiście pragnąłby od niej nabyć jakiejkolwiek wiedzy? Ta kobieta odbierała mu pewność siebie, w jej obecności targał nim niepokój, jakiego nie czuł od upadku Kamienia Łzy.
Tupnął nogą, by dopasować drugi but, po czym wyjął z szafy pas od miecza oraz czerwony kaftan ozdobiony złotem, ten sam, który przywdział na czas wizyty u Ludu Morza.
— Jakiego targu dobiła w moim imieniu Merana? — spytał, a Min zareagowała na to z początku nieartykułowanym, rozdrażnionym dźwiękiem.
— Do dziś rana niczego nie załatwiła — odparła po chwili z irytacją. — Obie z Rafelą nie zeszły dotąd ze statku, za to przysłały pół tuzina listów, w których pytają, czy już wydobrzałeś na tyle, by tam wrócić. Coś czuję, że bez ciebie rozmowy chyba nie idą im dobrze. Ale zapewne nie ma szans, żebyś wybrał się na statek?
— Nie teraz — odparł. Min nie odezwała się, ale za to całą swoją postawą: pięści wsparte na biodrach, brew uniesiona wysoko, dawała jasno do zrozumienia, co myśli na ten temat. Cóż, już niebawem dowie się wszystkiego, a przynajmniej prawie wszystkiego.