Выбрать главу

Znalazł Randa; siedział na drewnianej skrzyni z łokciami wspartymi na kolanach. Sulin i Nandera przycupnęły swobodnie po jego obu stronach, obie ostentacyjnie unikały patrzenia na miecz przy jego biodrze. Z włóczniami i tarczami z byczych skór trzymanymi luźno, tutaj, wśród ludzi lojalnych względem Randa, pilnowały wszystkiego, co się do niego zbliżało. Min siedziała na ziemi z podkulonymi nogami i uśmiechała się do niego.

— Mam nadzieję, że wiesz, co robisz, Rand — zagaił Perrin, poprawiając drzewce topora, tak by również móc przykucnąć. Nikt nie znajdował się dostatecznie blisko, by coś słyszeć z wyjątkiem Randa, Min i dwóch Panien. A jeśli Sulin albo Nandera pobiegną z tym potem do Mądrych, to niech i tak będzie. Bez zbędnych wstępów zabrał się do opowiadania o tym, co spostrzegł rankiem. A także o tym, co wybadał czułym węchem, aczkolwiek tego nie zaznaczył. Rand nie należał do tych nielicznych, którzy wiedzieli o nim i o wilkach; starał się więc sprawiać wrażenie, że on to wszystko sam widział albo słyszał. Opowiedział o Asha’manach i o Mądrych. O Mądrych i Aes Sedai. O całej tej plątaninie z suchego drewna, które lada chwila mogło stanąć w ogniu. Nie oszczędził nawet ludzi z Dwu Rzek. — Oni wszyscy się denerwują, Rand, i to bardzo, a skoro tak jest, to możesz być pewien, że niektórzy Cairhienianie coś zamierzają. Albo Tairenianie. Może zechcą pomóc pojmanym do niewoli w ucieczce, a może zrobią coś gorszego. Światłości, naprawdę sobie wyobrażam Dannila, Bana i pięćdziesięciu innych, jak im pomagają uciec. Muszą tylko wpaść na jakiś pomysł.

— Uważasz, że jest coś jeszcze gorszego? — spytał cicho Rand, a Perrina zaświerzbiała skóra.

Spojrzał Randowi w oczy.

— Tysiąc razy gorszego — odparł równie cicho. — Ja nie wezmę udziału w morderstwie. Jeżeli ty to zrobisz, to stanę ci na drodze. — Milczenie przeciągało się, nie mrugające, niebieskoszare oczy napotkały nie mrugające złote.

Min, która popatrzyła na każdego z osobna, krzywiąc się, wydała odgłos rozdrażnienia.

— Obaj macie wełnę zamiast mózgu! Rand, wiesz, że ani nie wydasz takiego rozkazu, ani nie pozwolisz nikomu go wydać. A ty, Perrin, wiesz, że on tego nie zrobi. A teraz obaj przestańcie się zachowywać jak dwa obce koguty w jednym kurniku.

Sulin zachichotała, ale Perrin miał ochotę zapytać Min, na jakiej podstawie jest tego taka pewna, aczkolwiek nie było to pytanie, które mógł zadać w tym miejscu. Rand przeczesał włosy palcami, potem pokręcił głową, jak człowiek, który nie zgadza się z kimś niewidzialnym. Jak szaleniec, który słyszy głosy.

— Nic nigdy nie może być łatwe, nieprawdaż? — stwierdził po jakimś czasie posmutniały Rand. — Gorzka prawda jest taka, że nie potrafię orzec, co jest gorsze. Nic, co wybiorę, nie będzie dobre. One już o to zadbały. — Na jego twarzy malowała się rezygnacja, za to w zapachu pieniła się wściekłość. — Żywe czy martwe, zawsze będą mi ciążyć na grzbiecie niczym młyński kamień, więc zawsze będą mogły go złamać.

Perrin spojrzał śladem jego wzroku w stronę wziętych do niewoli Aes Sedai. Wszystkie teraz stały, przy czym jakoś udało im się stworzyć niewielki dystans wobec tych trzech, które zostały ujarzmione, a także względem wszystkich pozostałych osób. Otaczające je Mądre szorstko wydawały rozkazy, sądząc po wykonywanych przez nie gestach, i spoglądały na siostry z zaciętymi minami. Może to lepiej, że Mądre będą ich pilnowały a nie Rand. Gdyby tylko mógł być tego pewien.

— Czy coś widziałaś, Min? — spytał Rand.

Perrin wzdrygnął się i rzucił ostrzegawcze spojrzenie w stronę Sulin i Nandery, ale Min roześmiała się cicho. Oparta o kolano Randa, po raz pierwszy od czasu, gdy znalazł ją przy studniach, wyglądała jak ta Min, którą znał tak dobrze.

— Perrin, one o mnie wiedzą. Mądre, Panny, może one wszystkie. I nic je to nie obchodzi. — Miała talent, który ukrywała, podobnie jak on wilki. Czasami widziała obrazy i aury otaczające ludzi, a niekiedy nawet wiedziała, co one oznaczają. — Ty nie wiesz, jak to jest, Perrin. Miałam dwanaście lat, kiedy to się zaczęło, i nie wiedziałam, że powinnam trzymać to w tajemnicy. Wszyscy uważali, że wszystko zmyślam. Dopóki nie powiedziałam, że pewien mężczyzna z sąsiedniej ulicy ożeni się z kobietą, z którą go zobaczyłam, a traf chciał, że on już był żonaty. Kiedy z nią uciekł, jego żona sprowadziła jakąś hałastrę do domu moich ciotek, twierdząc, że to ja jestem odpowiedzialna, że użyłam Jedynej Mocy na jej męża albo napoiłam oboje jakimś eliksirem. — Min pokręciła głową. — Nie wyrażała się zbyt jasno. Po prostu musiała obarczyć kogoś winą. Ludzie gadali też, że ja jestem Sprzymierzeńcem Ciemności. Wcześniej w mieście były Białe Płaszcze, które usiłowały ich podburzać. W każdym razie ciotka Rana namówiła mnie, żebym powiedziała, że ich podsłuchiwałam, ciotka Miren obiecała, że mnie spierze za rozsiewanie plotek, a ciotka Jan stwierdziła, że mnie uśpi. Nie zrobiły tego, oczywiście... znały prawdę... ale gdyby one nie podeszły do tego tak zwyczajnie, przekonując wszystkich, że jestem tylko dzieckiem, to mogła mi się stać jakaś krzywda, mogli mnie nawet zabić. Ludzie nie lubią, gdy ktoś wie różne rzeczy na temat ich przyszłości, większość ludzi naprawdę nie chce jej znać, chyba że czeka ich coś dobrego. Nawet moje ciotki nie pragnęły nic wiedzieć. Ale Aielowie traktują mnie jak kogoś w rodzaju Mądrej, przez grzeczność.

— Jedni robią rzeczy, których inni nie potrafią — wtrąciła Nandera, jakby to było jakieś wytłumaczenie.

Min znowu się roześmiała i Wyciągnęła rękę żeby dotknąć kolana Panny.

— Dziękuję ci. — Podwinąwszy nogi, spojrzała na Randa. Znowu się uśmiechała, wręcz jakby promieniała. Tak wyglądała nawet wtedy, gdy już spoważniała. — Ale nie powiem ci nic przydatnego. Zarówno w przeszłości, jak i przyszłości Taima jest krew, ale tego akurat pewnie sam się domyślasz. To niebezpieczny człowiek. Im wszystkim towarzyszą wizje, tak samo jak Aes Sedai. — Ukośne spojrzenie przez spuszczone rzęsy w stronę Dashivy i innych Asha’manów mówiło wyraźnie, kogo miała na myśli. Wizje często są blisko ludzi, ale Min twierdziła, że Aes Sedai i Strażnikom towarzyszą zawsze. — Problem w tym, że wszystko, co widzę, jest zamazane. Moim zdaniem to dlatego, że oni są przepełnieni Mocą. To się często sprawdza w przypadku Aes Sedai, a jest jeszcze gorzej wtedy, kiedy przenoszą. Różne rzeczy otaczają Kirunę i jej towarzystwo, ale one trzymają się tak blisko siebie, że to wszystko... no cóż... miesza się prawie cały czas. W przypadku wziętych do niewoli jest jeszcze bardziej mętne.

— Wziętymi do niewoli nie ma się co przejmować — powiedział Rand. — Tak się będzie mówiło.

— Ależ Rand, stale mam uczucie, że tu jest coś ważnego, pod warunkiem, że się tego doszukam. Musisz to wiedzieć.

— Jak nie wiesz wszystkiego, to musisz żyć dalej z tym, co już wiesz — zacytował suchym głosem Rand. — Wychodzi na to, że ja nigdy nie wiem wszystkiego. Rzadko kiedy dostatecznie dużo. Ale nie ma innego wyjścia, tylko trzeba żyć dalej, nieprawdaż? — Nie było to wcale pytanie.

Podszedł do nich Loial, który wbrew oczywistemu zmęczeniu cały tryskał energią.