Выбрать главу

— Woda i cień to niezłe rzeczy — powiedział Davram Bashere, przekładając nogę przez złocone oparcie krzesła — ale ja osobiście zdecydowałbym się na schłodzone wino. — Nieco wyższy od Enaili, miał na sobie rozpięty niebieski kaftan, a na jego smagłej twarzy lśnił pot. Mimo pozornej niezdarności wyglądał na jeszcze twardszego od Baela, z tymi zapalczywymi, skośnymi oczyma i nosem w kształcie dzioba nad sumiastymi wąsami przetykanymi siwizną. — Gratuluję ucieczki i zwycięstwa. Czemuż to jednak przybywasz w przebraniu więźnia?

— Ja wolałabym wiedzieć, czy on nie ściąga na nas Aes Sedai — wtrąciła Deira. Matka Faile, rosła kobieta odziana w zielony jedwab obszyty złotem, była równie wysoka jak wszystkie zgromadzone tutaj Panny z wyjątkiem Somary; jej długie, czarne włosy na skroniach przyprószone były bielą, nos zaś miała niewiele mniej wydatny od nosa męża. Po prawdzie to mogłaby udzielać mu lekcji w robieniu zapalczywych min; pod tym jednym względem mocno przypominała własną córkę. Była lojalna przede wszystkim wobec własnego męża, a nie Randa. — Wziąłeś Aes Sedai do niewoli! Czy mamy się teraz spodziewać, że cała Biała Wieża runie nam na głowy?

— Jeżeli to zrobią — powiedziała ostrym tonem Melaine, poprawiając szal — to zostaną potraktowane tak, jak na to zasługują. — Ta kobieta o włosach barwy słońca, zielonych oczach i wielkiej urodzie, nie więcej niż kilka lat starsza od Randa, sądząc z twarzy, była Mądrą i żoną Baela. Cokolwiek spowodowało, że Mądre zmieniły swe zapatrywania odnośnie do Aes Sedai, Melaine, Amys i Bair zmieniły je w największym stopniu.

— Ja natomiast chciałabym wiedzieć — rzekła trzecia kobieta — co zrobisz z Colavaere Saighan. — Deira i Melaine wyróżniały się wspaniałą aparycją, ale Dorindha prześcigała je obie, aczkolwiek niełatwo dawało się orzec, na czym to właściwie polega. Pani Dachu Siedziby Dymne Źródła była dobrze zbudowaną kobietą o macierzyńskim wyglądzie, bardziej przystojną niż piękną, ze zmarszczkami w kącikach niebieskich oczu i bielą w jasnorudych włosach, a jednak na widok tych trzech kobiet, każdy rozumny człowiek powiedziałby, że to ona wiedzie tutaj prym. — Melaine twierdzi, że Bair uważa Colavaere Saighan za mało ważną — ciągnęła Dorindha — ale Mądre potrafią być równie ślepe jak każdy mężczyzna, kiedy mowa o przewidywaniu przebiegu bitwy i nie zauważaniu skorpiona pod stopą. — Uśmiech skierowany do Melaine pozbawił te słowa kąśliwej wymowy; uśmiech, który Melaine przesłała w odpowiedzi, mówił, że niczego takiego nie wyczuła. — Pani Dachu znajduje te skorpiony, zanim ktokolwiek zostanie ukąszony. — Ona również była żoną Baela, który to fakt nadal niepokoił Randa, mimo iż przecież obydwie, i ona, i Melaine, poślubiły go z własnej woli. A może częściowo właśnie dlatego; u Aielów mężczyzna miał niewiele do powiedzenia, jeżeli jego żona wybrała sobie siostrę-żonę. Nie było to jednak powszechne rozwiązanie nawet wśród nich.

— Colavaere zajęła się uprawą roli — warknął Rand. Zamrugali, nie wiedząc, czy to nie jakiś żart. — Tron Słońca jest znowu pusty i czeka na Elayne. — Zastanawiał się, czy nie utkać zabezpieczeń przeciwko podsłuchującym, ale takie zabezpieczenie zostałoby wykryte przez każdego szukającego, czy to mężczyznę, czy kobietę, i jego obecność zdradziłaby, że mówi się tutaj o czymś interesującym. No cóż, wszystko, co zostanie tutaj powiedziane, będzie już niebawem powszechnie znane od Muru Smoka aż po morze.

Fedwin już rozcierał sobie nadgarstki, a Jalani chowała nóż do pochwy. Nikt nie spojrzał dwa razy na tych dwoje, oczy wszystkich były skupione na Randzie. Krzywiąc się do Nerilei, machał swoimi związanymi dłońmi, aż wreszcie Sulin przecięła pęta.

— Nie miałem pojęcia, że to ma być spotkanie rodzinne. — Nerilea wyglądała na lekko skonfundowaną, może, ale nikt inny poza nią.

— Jak już się ożenisz — mruknął z uśmiechem Davram — nauczysz się, że trzeba wyjątkowo ostrożnie decydować, co zatajasz przed własną żoną. — Deira spojrzała na niego z góry, wydymając wargi.

— Żony to wielka pociecha — stwierdził ze śmiechem Bael — o ile człowiek nie mówi im zbyt wiele. — Uśmiechnięta Dorindha przejechała palcami po jego włosach i na moment je ścisnęła, jakby zamierzała urwać mu głowę. Bael chrząknął głośno, ale nie tylko z powodu palców Dorindhy. Melaine wytarła swój mały nóż w fałdy spódnicy i schowała go do pochwy. Obie kobiety uśmiechnęły się szeroko do siebie ponad jego głową, a on tymczasem roztarł ramię, w miejscu gdzie maleńka kropla krwi splamiła mu cadin’sor. Deira przytaknęła po namyśle; wyglądało na to, że zrozumiała.

— Jaką to kobietę mógłbym nienawidzić do tego stopnia, by uczynić ją żoną Smoka Odrodzonego? — odparł zimnym tonem Rand. Odpowiedziało mu milczenie, niemal tak materialne, że dałoby się go dotknąć.

Usiłował okiełznać gniew. Należało się tego spodziewać: Melaine była nie tylko Mądrą, ale również spacerującą po snach, podobnie jak Amys i Bair. Mogły, między innymi, rozmawiać w snach ze sobą, a także z innymi osobami; przydatna umiejętność, aczkolwiek dla niego wykorzystały ją jak dotąd tylko raz. Ta zdolność należała wyłącznie do Mądrych. Nic dziwnego, że Melaine była znakomicie zorientowana w aktualnych sprawach. I nic dziwnego, że opowiadała o wszystkim Dorindzie, sprawy Mądrych czy nie; obie kobiety były najlepszymi przyjaciółkami i siostrami. A kiedy Melaine powiedziała Baelowi o porwaniu, ten oczywiście powtórzył to Bashere; oczekiwać, że Bashere ukryje to przed żoną, to jakby spodziewać się, że zatai przed nią wieść o pożarze domu. Tłumił gniew cal po calu.

— Czy Elayne przyjechała już? — Starał się, by jego głos zabrzmiał obojętnie, ale bez skutku. Nieważne. Wszyscy wiedzieli, że ma powody do troski. W Andorze mogło być spokojniej niż w Cairhien, ale jedynie osadzenie Elayne na tronie stanowiło skuteczny sposób na złagodzenie sytuacji w obu krajach. Być może był to jedyny sposób.

— Nie jeszcze. — Bashere wzruszył ramionami. — Ale z północy docierają do nas wieści o Aes Sedai i ich armii przebywającej gdzieś na terenie Murandy, a może Altary. Być może to młody Mat i jego Legion Czerwonej Ręki, z Córką Dziedziczką i tymi siostrami, które uciekły z Wieży po obaleniu Siuan Sanche.

Rand roztarł nadgarstki w miejscu, gdzie wpił się w nie sznur. Cały ten fortel z udawaniem jeńca opierał się na ewentualności, że Elayne jest już tutaj. Elayne i Aviendha. Mógł się tu zjawić i zaraz zniknąć, a one nie dowiedziałyby się o niczym. Może nawet znalazłby sposób na to, żeby im się przyjrzeć... Był durniem; tu już nie istniało żadne “może”.

— Chcesz, żeby te siostry też złożyły ci przysięgę? — Deira mówiła lodowatym głosem. Nie lubiła Randa; w jej mniemaniu mąż kroczył drogą, na końcu której jego głowa zostanie zapewne nadziana na szpikulec jakiejś bramy w Tar Valon, i to Rand go na tę drogę wepchnął. — Biała Wieża nie pozostanie bierna, kiedy się dowie, że wziąłeś do niewoli Aes Sedai.

Rand wykonał przed nią nieznaczny ukłon i oby sczezła, jeśli uznała, że to jakaś drwina. Deira ni Ghaline t’Bashere nigdy nie zwróciła się doń pełnym tytułem, nigdy nawet nie użyła jego imienia; równie dobrze mogłaby przemawiać do żołnierza ani specjalnie inteligentnego, ani godnego zaufania.

— Jeżeli postanowią przysięgać, to zaakceptuję ich przysięgi. Raczej wątpię, by wiele wśród nich paliło się do powrotu do Tar Valon. Jeżeli jednak postanowią postąpić inaczej, będą mogły pójść własną drogą, ale pod warunkiem, że nie wystąpią przeciwko mnie.

— Biała Wieża już wystąpiła przeciwko tobie — powiedział Bael, pochylając się do przodu z dłońmi na kolanach. Przy jego niebieskich oczach głos Deiry zdawał się nabrzmiały ciepłem. — Wróg, który przychodzi raz, przyjdzie znowu. Dopóki się go nie powstrzyma. Moje włócznie pójdą wszędzie tam, gdzie Car’a’carn poprowadzi. — Melaine oczywiście przytaknęła. Ta zapewne pragnęła otoczyć tarczami wszystkie Aes Sedai i kazać im klęczeć pod strażą, być może nawet skrępować im ręce i nogi. Ale Dorindha i Sulin też przytaknęły, a Bashere w zamyśleniu przejechał kłykciami po wąsach. Rand sam już nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać.