Harlan Coben
Krótka piłka
Dropshot
Z angielskiego przełożył Zbigniew A. Królicki
Anne i Charlotte -
od najszczęśliwszego faceta na świecie
Podziękowania
Autor pragnie podziękować następującym osobom:
Jamesowi Bradbeerowi Juniorowi i Lawrence’owi Vitale’owi -
przyjaciołom i kumplom z akademika;
Davidowi Pepe’owi z agencji Pro Agents Inc.;
Peterowi Roismanowi z Advantage International;
mojemu redaktorowi i przyjacielowi Jacobowi Hoye’owi;
doktor Natalie Ayars;
E. W. Count;
Klubowi Autorów AOL;
i oczywiście Dave’owi Bohowi.
1
– Cesar Romero – powiedział Myron.
– Chyba żartujesz. – Win spojrzał na przyjaciela.
– Zaczynam od najłatwiejszego.
Na korcie zawodnicy właśnie zmieniali boiska. Klient Myrona, Duane Richwood, roznosił na strzępy uważanego za piętnastą rakietę na świecie Iwana Coś-tam-owa, prowadząc 5:0 w trzecim secie, po wygraniu dwóch pierwszych 6:0 i 6:2. Wspaniały debiut w turnieju US Open dla początkującego, dwudziestojednoletniego zawodnika, który (dosłownie) wystartował z nowojorskiej ulicy.
– Cesar Romero – powtórzył Myron. – Chyba że nie wiesz.
Win westchnął.
– Dżoker.
– Frank Gorshin.
– Człowiek Zagadka.
Dziewięćdziesięciosekundowa przerwa na reklamy. Myron i Win byli zajęci pasjonującą grą w sto pytań, której tematem byli przestępcy występujący w Batmanie. W tym prawdziwym, telewizyjnym Batmanie. Tym, w którym występował Adam West, Burt Ward oraz cała reszta.
– Kto grał drugiego? – zapytał Myron.
– Drugiego Człowieka Zagadkę?
Myron kiwnął głową.
Z drugiej strony kortu Duane Richwood posłał im łobuzerski uśmiech. Miał na nosie modne okulary przeciwsłoneczne w jaskrawozielonych oprawkach. Najnowszy model firmy Ray-Ban. Duane nigdy się z nimi nie rozstawał. Stały się nie tylko jego znakiem rozpoznawczym, ale i stylem bycia. Firma Ray-Ban była zadowolona.
Myron i Win siedzieli w jednej z lóż zarezerwowanych dla znakomitości i członków świt zawodników. Podczas większości meczów wszystkie miejsca w lożach były zajęte. Kiedy poprzedniego wieczoru grał Agassi, loża pękała w szwach od jego krewnych, przyjaciół, pieczeniarzy, panienek, gwiazdek filmowych o politycznie poprawnym pochodzeniu i ekstrawaganckich fryzurach – jak na imprezie po koncercie zespołu Aerosmith. Grę Duane’a obserwowały z loży tylko trzy osoby: Myron, który był jego agentem, Win będący doradcą finansowym oraz trener, Henry Hobman. Wanda, miłość życia Duane’a, za bardzo się denerwowała i wolała zostać w domu.
– John Astin – odparł Win.
Myron kiwnął głową.
– A Shelley Winters?
– Ma Parker.
– Milton Berle.
– Louie Bez.
– Liberace?
– Wielki Chandell.
– I?
Win zrobił zdumioną minę.
– I co?
– Jakiego jeszcze przestępcę grał Liberace?
– O czym ty mówisz? Liberace pojawił się tylko w tym jednym odcinku.
Myron oparł się wygodnie i rzekł z uśmiechem:
– Jesteś pewien?
Siedząc na krześle obok sędziego, Duane z zadowoloną miną ściskał butelkę wody Evian. Trzymał ją tak, żeby kamery telewizyjne zarejestrowały nazwę sponsora. Sprytny dzieciak. Wiedział, jak sprawić przyjemność sponsorom. Dzięki Myronowi Duane niedawno zawarł umowę z potentatem na rynku wód mineralnych: podczas turnieju US Open będzie pił wodę z firmowych butelek Evian. W zamian firma zapłaci mu dziesięć kawałków. Tyle za wodę. Myron jeszcze negocjował kontrakt na napoje odświeżające z Pepsi i na elektrolity z Gatorade.
Ach, tenis to cudowny sport.
– Liberace pojawił się tylko w tym jednym odcinku – oznajmił Win.
– Czy to twoja ostateczna odpowiedź?
– Tak. Liberace pojawił się tylko w tym jednym odcinku.
Henry Hobman nadal patrzył na kort, wodząc wzrokiem tam i z powrotem w głębokim skupieniu. Szkoda, że nikt akurat nie grał.
– Henry, a ty jak uważasz?
Trener ich zignorował. Nic nowego.
– Liberace pojawił się tylko w tym jednym odcinku – powtórzył Win, zadzierając nosa.
Myron wydał dźwięk imitujący elektroniczny brzęczyk.
– Przykro mi, ale to nieprawidłowa odpowiedź. Co mamy dla naszego zawodnika, Don? No cóż, Myronie, Windsor otrzymuje planszową wersję naszego teleturnieju oraz roczny zapas pasty Turtle Wax. Dziękujemy za udział w naszej grze!
Win nie poddawał się.
– Liberace pojawił się tylko w tym jednym odcinku.
– Czy to twoja nowa mantra?
– Jeśli nie udowodnisz, że się mylę.
Win, czyli Windsor Horne Lockwood Trzeci, splótł palce ze starannie wymanikiurowanymi paznokciami. Często to robił. Splatanie palców do niego pasowało. Wygląd również pasował do jego nazwiska. Wzorcowy WASP. Wprost emanował arogancją, elitaryzmem, wzmiankami w rubrykach towarzyskich, debiutantkami w sweterkach z monogramami, naszyjnikami z pereł oraz takimi imionami jak Babs, wytrawnymi martini w klubach oraz stertami forsy, z tymi swoimi blond włosami, chłopięcą buzią patrycjusza, białą jak lilia cerą i snobistycznym akcentem z Exeter. Tylko że w przypadku Wina jakiś defekt chromosomów przetrwał wiele starannie dobranych genetycznie pokoleń. Pod pewnymi względami Win był dokładnie tym, na kogo wyglądał. Jednak pod wieloma innymi – i czasem przerażającymi – był kimś zupełnie innym.
– Czekam – przypomniał.
– Pamiętasz, że Liberace grał Wielkiego Chandella? – zapytał Myron.
– Oczywiście.
– Jednak zapomniałeś, że Liberace grał także jego złego brata bliźniaka, Harry’ego. W tym samym odcinku.
Win skrzywił się.
– Chyba żartujesz.
– Co takiego?
– To się nie liczy. Źli bliźniacy.
– A gdzie masz przepis, który o tym mówi?
Win z uporem wysunął szczękę.
Wilgotność powietrza była tak duża, że wydawało się lepić do ciała, szczególnie na osłoniętym od wiatru stadionie w dzielnicy Flushing Meadows. Stadion, nazwany nie wiedzieć czemu imieniem Louisa Armstronga, był właściwie jedną wielką tablicą reklamową, pośrodku której przypadkiem znalazł się kort tenisowy. Znak IBM wisiał nad prędkościomierzem mierzącym serw każdego zawodnika. Zegary Citizena podawały czas rzeczywisty oraz względny czas trwania meczu. Na obu końcach boiska reklamowała się Visa. Znaki firmowe Reeboka, Infiniti, Fuji Film i Clairol naklejono na każdym skrawku wolnej przestrzeni. Tak samo jak logo Heinekena.
Piwo Heineken – jedyne sprzedawane podczas US Open.
Tłumnie zgromadzeni widzowie tworzyli barwną mieszaninę. Na samym dole – na najlepszych miejscach – siedzieli ci, którzy mieli pieniądze. Jednak nawet ich ubiór cechowała całkowita swoboda. Jedni nosili garnitury i krawaty (jak Win), inni nieco swobodniejsze stroje rozpowszechnione w republikach bananowych, jeszcze inni dżinsy lub szorty. Myronowi najbardziej podobali się ci, którzy przyszli w strojach do tenisa: koszulkach, szortach, podkolanówkach, tenisówkach, blezerkach, opaskach na głowach i z rakietami do tenisa. Z rakietami! Jakby mieli zamiar zagrać. Jakby Sampras, Steffi lub ktoś inny miał nagle wskazać palcem na trybuny i powiedzieć: „Hej ty, z rakietą! Potrzebuję partnera do debla”. Teraz była kolej Wina.
– Roddy McDowall – zaczął.
– Mól Książkowy.
– Vincent Price.
– Jajogłowy.
– Joan Collins.
Myron zawahał się.
– Joan Collins? Ta z Dynastii?