– Przepraszam, że nachodzę cię w domu – zaczęła.
– Żaden problem. Wejdź, proszę.
Zeszli do przyziemia. Myron podzielił je na dwa pomieszczenia. Z jednego – małego salonu – prawie nigdy nie korzystał. Dzięki temu to pomieszczenie wyglądało schludnie i znośnie. Sąsiednie, które było jego główną kwaterą, przypominało pokój w akademiku po kilkudniowej imprezie.
Wanda zaczęła rzucać wokół spłoszone spojrzenia tak jak wtedy, w obecności Dimonte’a.
– Mieszkasz tutaj?
– Dopiero od kiedy skończyłem szesnaście lat.
– Uważam, że to słodkie. Mieszkać z rodzicami.
– Gdybyś tylko wiedziała… – dobiegło z góry.
– Zamknij drzwi, mamo.
Trzask.
– Proszę – powiedział Myron. – Usiądź.
Wanda miała niepewną minę, ale w końcu usiadła w fotelu. Nieustannie splatała i rozplatała dłonie.
– Trochę głupio się czuję – powiedziała.
Myron obdarzył ją pełnym zrozumienia, krzepiącym uśmiechem w stylu Phila Donahue. Telewidzu, jesteś tam?
– Duane cię lubi – powiedziała. – Bardzo.
– To uczucie jest odwzajemnione.
– Inni agenci wciąż do niego dzwonią. Wszystkie wielkie firmy. Zawsze powtarzają, że twoja agencja jest za mała, by go reprezentować. Wciąż mówią, że dzięki nim zarobiłby o wiele więcej pieniędzy.
– Mogą mieć rację – rzekł Myron.
Pokręciła głową.
– Duane tak nie uważa. Ja też nie.
– To miło z twojej strony.
– Czy wiesz, dlaczego Duane nie chce rozmawiać z innymi agentami?
– Ponieważ nie chce, żebym się popłakał?
Uśmiechnęła się. Mistrz dowcipu kontratakuje. Pan Skromniś.
– Nie – odparła. – Duane ci ufa.
– Cieszę się.
– Tobie nie chodzi tylko o pieniądze.
– Ładnie z twojej strony, że tak mówisz, Wando, ale dzięki Duane’owi zarabiam dużo pieniędzy. Nie da się temu zaprzeczyć.
– Wiem – powiedziała. – Może to zabrzmi trochę naiwnie, ale dla ciebie on jest na pierwszym miejscu. Ważniejszy niż pieniądze. Troszczysz się o Duane’a Richwooda jako o człowieka. Zależy ci na nim.
Myron nic nie powiedział.
– Duane nie ma wielu przyjaciół – ciągnęła. – I żadnej rodziny. Od kiedy skończył piętnaście lat, mieszkał na ulicy i sam sobie radził. Nie był aniołem. Robił rzeczy, o których wolałby zapomnieć. Jednak nigdy nikogo nie skrzywdził i nie popełnił żadnego poważnego przestępstwa. Przez całe życie nie miał nikogo, na kim mógłby polegać. Musiał liczyć tylko na siebie.
Zamilkła.
– Czy Duane wie, że tu jesteś? – zapytał Myron.
– Nie.
– Gdzie on jest?
– Nie wiem. Po prostu wyszedł. Czasem tak robi.
Znowu pomilczała chwilę.
– W każdym razie, jak już powiedziałam, Duane nie ma nikogo innego. Tobie ufa. Winowi ufa także, ale tylko dlatego, że to twój najlepszy przyjaciel.
– Wando, to co mówisz jest bardzo miłe, ale ja nie jestem altruistą. Jestem dobrze opłacany za to, co robię.
– Jednak troszczysz się o niego.
– Henry Hobman również.
– Być może. Tylko że Duane jest lokomotywą, która ciągnie jego wagon. Jego powrotnym biletem do grona najlepszych.
– Wiele osób powiedziałoby to samo o mnie – odparł Myron. – Oprócz określenia „powrotny”, ponieważ nigdy nie zaliczałem się do najlepszych. Duane jest moim jedynym tenisistą z czołówki. Prawdę mówiąc, Duane jest jedynym moim graczem, który doszedł do US Open.
Zastanawiała się nad tym przez chwilę, kiwając głową.
– Może to wszystko prawda, ale gdy został przyciśnięty do muru, kiedy znalazł się w opałach, Duane po pomoc zwrócił się do ciebie. I kiedy ja dziś wieczorem znalazłam się w tarapatach, również przyszłam do ciebie. To mówi samo za siebie.
Drzwi otworzyły się.
– Dzieciaki, chcecie coś do picia?
– Może masz coś na uspokojenie, mamo?
Wanda parsknęła śmiechem.
– Posłuchaj, spryciarzu, może twój gość chce coś zjeść.
– Nie, dziękuję, pani Bolitar! – zawołała Wanda.
– Na pewno, kochanie? Może kawy! Albo colę?
– Nie, naprawdę dziękuję.
– A może coś słodkiego? Właśnie kupiłam świeże ciasteczka w Swiss House. Myron bardzo je lubi.
– Mamo…
– Dobrze, dobrze, pojęłam aluzję.
No właśnie. Wcielenie subtelności. Drzwi zamknęły się.
– Jest słodka – zauważyła Wanda.
– Taak, niezrównana. – Myron pochylił się. – Może mi powiesz, z czym do mnie przyszłaś?
Znowu zaczęła splatać i rozplatać palce.
– Martwię się o Duane’a.
– Jeśli to z powodu wizyty Dimonte’a, to się nie przejmuj. Odstawianie takiego dupka należy do jego obowiązków.
– Nie w tym rzecz – powiedziała. – Duane nikomu nie zrobiłby krzywdy. Jestem tego pewna. Jednak coś jest nie w porządku. Przez cały czas jest spięty. Krąży po mieszkaniu. Wybucha z byle powodu.
– Ma teraz wiele stresów. Może to tylko nerwy.
Przecząco pokręciła głową.
– To nie stres. Wiesz, że Duane uwielbia sportową rywalizację. Jednak od jakichś dwóch dni zachowuje się dziwnie. Najwyraźniej czymś bardzo się niepokoi.
– Nie domyślasz się czym?
– Nie.
Myron nachylił się do Wandy.
– Pozwól, że zadam ci pytanie, które samo się nasuwa: czy Valerie Simpson dzwoniła do Duane’a?
Wanda zastanowiła się.
– Nie wiem.
– Czy on ją znał?
– Tego też nie wiem. Jednak znam Duane’a. Jesteśmy razem od trzech lat, od kiedy oboje skończyliśmy osiemnaście. Poznaliśmy się, gdy był dzieckiem ulicy. Mój ojciec wściekł się, gdy się o tym dowiedział. Jest kręgarzem. Dobrze zarabia i ciężko pracował, starając się dobrze nas wychować. A ja zaczęłam chodzić z bezdomnym ulicznikiem.
Zachichotała na samo wspomnienie. Myron siedział i czekał.
– Wszyscy uważali, że to nic poważnego – ciągnęła. – Przerwałam naukę w college’u i poszłam do pracy, żeby on mógł grać w tenisa. Teraz opłaca moje studia na uniwersytecie. Kochamy się. Kochaliśmy się, zanim zaczął odnosić sukcesy w tenisie i będziemy się kochali jeszcze długo po tym, jak na dobre odłoży rakietę. A mimo to po raz pierwszy nie chce mi się zwierzyć.
– Uważasz, że to w jakiś sposób wiąże się z Valerie Simpson?
Zawahała się.
– Chyba tak.
– W jaki?
– Nie mam pojęcia.
– Czego ode mnie oczekujesz?
Wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju.
– Słyszałam, jak ci policjanci rozmawiali ze sobą. Mówili, że kiedyś pracowałeś dla rządu. Ty i Win. Podobno wykonywałeś jakieś tajne zadania dla FBI po tym, jak wyleczyłeś kontuzjowane kolano. Czy to prawda?
– Tak.
– Pomyślałam, że mógłbyś… sama nie wiem… przyjrzeć się temu?
– Chcesz, żebym sprawdził Duane’a?
– On coś ukrywa, Myronie. Trzeba to wyjaśnić.
– Może nie spodobać ci się to, co odkryję – rzekł, powtarzając to, co wcześniej usłyszał od Wina.
– Bardziej obawiam się tego, że miałoby być tak jak teraz. – Wanda spojrzała na niego. – Pomożesz mu?
Skinął głową.
– Zrobię, co będę mógł.
7
Zadzwonił telefon.
Myron na oślep wyciągnął rękę, powoli wynurzając się z sennej rzeczywistości. Chwycił słuchawkę i wychrypiał:
– Halo?
– Czy to firma „Ogier na Telefon”?
Jej głos podziałał na niego jak wstrząs elektryczny.
– Jess?
– O, cholera – powiedziała Jessica. – Spałeś, prawda?
– Spałem? – Myron mrużąc oczy, spojrzał na swój kwarcowy zegarek. – O wpół do piątej rano? Kapitan nocny marek miałby spać? Chyba żartujesz.