– Możliwe.
Cross spojrzał na sufit i przyłożył wskazujący palec do ust.
– Czy przyjmie pan moje słowo honoru, że te niekonsekwencje nie mają nic wspólnego z Valerie Simpson?
– Nie – odparł Myron. – Tego nie mogę zrobić.
Senator Cross skinął głową, bardziej do swoich myśli niż do niego.
– Tak przypuszczałem – powiedział. – Nie ma pan dzieci, prawda, Myronie?
– Nie.
– To nieistotne. Nawet ludzie mający dzieci tego nie rozumieją. Nie mogą. To, co się stało… Nie chodzi tylko o cierpienie. Śmierć jest nieodwołalna. Nigdy cię nie opuszcza, nie daje ci chwili wytchnienia. Moja żona do dziś codziennie zażywa środki uspokajające. Jakby ktoś zabrał całe jej wnętrze pozostawił tylko pustą skorupę. Nie może pan sobie wyobrazić, co czuję, kiedy widzę ją w takim stanie.
– Nie chcę nikogo skrzywdzić, senatorze.
– Jednak nie chce pan również zaniechać śledztwa. Pomimo wszelkich środków ostrożności, ktoś dowie się o tym dochodzeniu, tak samo jak ja.
– Spróbuję być dyskretny.
– Pan wie, że tego nie da się ukryć.
– Nie mogę się wycofać. Przykro mi.
Senator ponownie potarł twarz.
– Nie pozostawia mi pan wyboru. Będę musiał powiedzieć panu, co się stało. Może wtedy poniecha pan śledztwa.
Myron czekał.
– Jest pan prawnikiem, prawda?
– Tak.
– Członkiem nowojorskiej palestry?
– Tak.
Bradley Cross sięgnął do kieszeni garnituru. Fałdy pożółkłej skóry na jego policzkach obwisły jeszcze bardziej. Wyjął książeczkę czekową.
– Chciałbym zatrudnić pana jako mojego prawnika – powiedział. – Czy wystarczy czek na pięć tysięcy dolarów?
– Nie rozumiem.
– Jako mój adwokat będzie pan zobowiązany do zachowania w tajemnicy tego, co powiem. Nie będzie pan mógł tego ujawnić, nawet przed sądem.
– Nie musi mnie pan wynajmować tylko w tym celu.
– Wolę zrobić to w ten sposób.
– Świetnie. Zatem wystarczy sto dolarów.
Bradley Cross wypisał czek i wręczył go Myronowi.
– Mój syn zażywał narkotyki – rzekł bez żadnych wstępów. – Głównie kokainę. Heroinę także, ale dopiero co zaczął. Wiedziałem, że coś bierze, ale szczerze mówiąc, nie sądziłem, że to coś poważnego. Widywałem go na haju. Widziałem przekrwione oczy. Myślałem, że to tylko marihuana. No cóż, ja też kiedyś tego próbowałem. Nawet paliłem.
Nikły uśmiech. Myron odpowiedział takim samym.
– Tamtej nocy Alexander i jego koledzy wybrali się na spacer po terenie klubu – rzekł senator. – Zamierzali dać sobie w żyłę. W kieszeni Alexandra znaleziono strzykawkę. W krzakach niedaleko miejsca zabójstwa policja znalazła kokainę. I oczywiście ślady kokainy i heroiny odkryto w ciele Alexandra. Nie tylko w płynach ustrojowych, ale i w tkankach. Powiedziano mi, że to oznacza, iż zażywał narkotyki od dłuższego czasu.
– Sądziłem, że nie przeprowadzono sekcji – powiedział Myron.
– Zachowano to w tajemnicy. Nie sporządzono protokołu ani notatki. I tak nie miało to żadnego znaczenia. Alexander stracił życie w wyniku pchnięcia nożem, a nie przedawkowania. Fakt, że zażywał nielegalne środki pobudzające, był nieistotny.
Być może, pomyślał Myron z niewzruszoną miną.
Cross przez moment spoglądał w dal. Po chwili zapytał:
– O czym mówiłem?
– Wyszli z przyjęcia, żeby dać sobie w żyłę.
– Racja, dziękuję. – Odkaszlnął i usiadł prosto. – Reszta tej opowieści jest powszechnie znana. Na jednym z trawiastych kortów chłopcy natknęli się na Errola Swade’a i Curtisa Yellera. Gazety podawały, jaki dzielny był Alexander, który próbował schwytać złodziei, nie bacząc na własne bezpieczeństwo. To wersja sprzedawana przez moich ludzi. W rzeczywistości był naćpany i postąpił zupełnie irracjonalnie. Rzucił się na tych opryszków, jakby był Supermanem. Ten cały Yeller, którego później zastrzelili policjanci, porzucił łup i uciekł. Jednak Errol Swade był groźniejszym przeciwnikiem. Wyjął nóż sprężynowy i przebił serce mojego syna jak balon. Mówiono, że z zimną krwią. Nonszalancko.
Senator Cross zamilkł. Myron czekał, aż podejmie opowieść. Kiedy stało się jasne, że powiedział już wszystko, Myron zapytał:
– Po co przyszli do klubu?
– Kto?
– Swade i Yeller.
Senator Cross zrobił zdumioną minę.
– Byli złodziejami.
– Skąd pan to wie?
– A co innego mogli tam robić, jak nie kraść?
Myron wzruszył ramionami.
– Na przykład sprzedawać narkotyki pańskiemu synowi. Takie wyjaśnienie wydaje się bardziej przekonujące niż próba nocnej kradzieży w klubie tenisowym.
Cross pokręcił głową.
– Mieli przy sobie różne rzeczy. Rakiety tenisowe. Piłki.
– Kto tak twierdził?
– Gregory i pozostali. Te rzeczy znaleziono na miejscu zbrodni.
– Rakiety tenisowe i piłki?
– Może było tam jeszcze coś, nie pamiętam.
– I po to tam przyszli? – rzekł Myron. – Kraść sprzęt do tenisa?
– Policja uważa, że mój syn zaskoczył ich w trakcie dokonywania przestępstwa.
– Przecież pański syn natknął się na nich na zewnątrz. Jeśli ukradli jakiś sprzęt, to oznaczałoby, że już byli w środku.
– Co pan chce zasugerować? – zapytał ostro senator. – Że mój syn został zamordowany w wyniku sprzeczki przy transakcji narkotykowej?
– Jak tylko usiłuję ustalić fakty.
– Czy gdyby to było morderstwo w trakcie transakcji narkotykowej, jego związek ze śmiercią Valerie byłby bardziej prawdopodobny?
– Nie.
– A zatem czego chce pan dowieść?
– Niczego. Ja tylko rozważam różne możliwości. I co stało się potem? Zaraz po morderstwie.
Senator znów spojrzał przed siebie, tym razem w kierunku jednego z portretów, ale Myron nie sądził, żeby Cross widział ten obraz.
– Gregory i pozostali chłopcy wrócili biegiem na przyjęcie – powiedział głuchym głosem. – Wyszedłem za nimi na zewnątrz. Z ust Alexandra płynęła pienista krew. Zanim do niego dobiegłem, nie żył.
Milczał chwilę.
– Może pan sobie wyobrazić resztę. Działałem jak automat. Właściwie niewiele robiłem. Wyręczyli mnie moi pomocnicy. I ojciec Gregory’ego, który jest tutaj starszym wspornikiem. Ja tylko stałem i machinalnie kiwałem głową. Nie będę pana okłamywał. Nie zamierzam twierdzić, że nie wiedziałem, co się dzieje. Wiedziałem. Trudno pozbyć się zakorzenionych nawyków, Myronie. Nie ma bardziej samolubnego stworzenia od polityka. Tak łatwo usprawiedliwiamy nasz egoizm „dobrem ogółu”. Dlatego wyciszono sprawę.
– A gdyby prawda wyszła teraz na jaw?
Uśmiechnął się.
– Byłbym skończony. Jednak już się tego nie obawiam. A może i to jest kłamstwem, kto wie? – Rozłożył ręce i znów je opuścił. – Jednak moja żona nigdy nie dowiedziała się prawdy. Nie wiem, co by się stało, gdyby poznała ją teraz Naprawdę nie wiem. Alexander był dobrym dzieciakiem, panie Bolitar. Nie chcę, żeby szargano jego pamięć. Narkotyki wcale nie czynią Errola Swade’a czy Curtisa Yellera mniej, a mojego syna bardziej winnym. Nie prosił się o pchnięcie nożem.
Myron odczekał chwilę. Potem zadał najważniejsze pytanie:
– A co z Deanną Yeller?
Zdziwienie.
– Z kim?
– Z matką Curtisa Yellera.
– Co z nią?
– Nie utrzymuje pan z nią żadnych kontaktów?
Jeszcze większe zdziwienie.
– Oczywiście, że nie. Dlaczego pan pyta?
– Nigdy nie płacił jej pan za milczenie?
– O czym?
– O okolicznościach śmierci pańskiego syna.
– Nie. Dlaczego miałbym to robić?
– Nigdy nie przeprowadzono sekcji zwłok Curtisa Yellera. To dziwne, nie sądzi pan?