– Ja również – powiedział Myron.
Miał jednak pewne wątpliwości.
38
Biuro znajdowało się zaledwie kilka przecznic dalej. Myron postanowił udać się tam pieszo. Na Szóstej Alei samochody stały, chociaż paliły się zielone światła i nigdzie nie prowadzono robót drogowych. Wszyscy kierowcy naciskali klaksony. Jakby to mogło w czymś pomóc. Porządnie ubrany mężczyzna wysiadł z taksówki. Miał garnitur w prążki, złoty zegarek Tag Heuer i buty od Gucciego. A ponadto kapelusz z wiatraczkiem i plastikowe uszy Spocka. Nowy Jork – moje miasto.
Myron nie zważał na spaliny, skupiony na sprawie. Powszechnie przyjęta teoria – jedyna istniejąca teoria, jeśli wolicie – głosiła co następuje: Valerie Simpson została uwiedziona przez Pavela Menansiego. Wróciwszy do psychicznej równowagi, zamierzała ujawnić jego postępek. Zagroziłoby to finansom TruPro i braci Ache. Dlatego wyeliminowali ją, zanim zdążyła wyrządzić im jakąś szkodę. Wszystko się zgadzało. I miało sens.
Aż do tego ranka.
Ktoś wrzucił klucz francuski w tryby tej dobrze naoliwionej machiny, mordując Pavela Menansiego w taki sam sposób, w jaki zamordowano Valerie Simpson. Śmierć Menansiego przekreślała sens zabójstwa Valerie Simpson. Jeśli Valerie zamordowano, żeby chronić trenera, to dlaczego teraz zabito i jego? To nie trzymało się kupy. Nie mogło przynieść żadnych korzyści TruPro i braciom Ache.
Oczywiście, było możliwe, że Frank Ache uznał, iż Pavel Menansi stanowi zbyt wielkie zagrożenie, gdyż jego wpadka jest nieunikniona, a tym samym może przynieść poważne straty agencji. Jednak gdyby Frank chciał śmierci Pevela, kazałby go zabić Aaronowi. Pavel został zastrzelony między dwunastą a pierwszą w nocy. W tym czasie Aaron już nie żył. Aaron raczej nie mógł być zabójcą. Co więcej, gdyby Frank zamierzał zabić Pavela, nie próbowałby zastraszyć Myrona atakiem na Jessicę.
Na ulicy blada kobieta z megafonem wykrzykiwała, że niedawno spotkała się oko w oko z Jezusem. Wcisnęła Myronowi do ręki ulotkę.
– Jezus przysłał mnie z tą wiadomością – powiedziała.
Myron kiwnął głową i zerknął na rozmazany tusz.
– Szkoda, że nie dał ci porządnej drukarki.
Spojrzała na niego z urazą i znów zajęła się swoim megafonem. Myron wepchnął ulotkę do kieszeni i poszedł. Wrócił myślami do największego problemu.
To nie Frank Ache stał za śmiercią Pavela, uznał. Wprost przeciwnie. Ache pragnął zachować trenera w dobrym zdrowiu, ponieważ przynosił on spore korzyści TruPro. Frank Ache ściągnął nawet Aarona, żeby go chronić. I kazał mu napaść na Jessicę. Nie miał żadnego powodu, aby zabijać kurę znoszącą złote jajka.
Co z tego wynikało?
Były dwie możliwości. Pierwsza zakładała istnienie dwóch różnych zabójców, kierujących się różnymi motywami. Morderca Pavela wykorzystał okazję i zostawił reklamówkę z dziurą po kuli, żeby skierować podejrzenia na zabójcę Valerie. Druga, to że istniało jakieś inne, dotychczas nieznane powiązanie między Valerie a Menansim. Myron wolał to wyjaśnienie, które – oczywiście – podtrzymywało jego wcześniejsze wątpliwości dotyczące zamordowania Alexandra Crossa.
Zarówno Valerie Simpson, jak i Pavel Menansi byli w klubie tenisowym „Old Oaks” tamtej nocy przed sześcioma laty. Oboje brali udział w przyjęciu wydanym na cześć Alexandra Crossa. I co z tego? Załóżmy, że Jessica miała dziś rano rację. Przyjmijmy, że Valerie Simpson zobaczyła coś tamtej nocy, może nawet zidentyfikowała prawdziwego mordercę i po latach chciała ujawnić prawdę. Powiedzmy, że dlatego została zabita. W jaki sposób łączył się z tym Pavel Menansi? Nawet jeśli widział to samo co ona, przez kilka lat trzymał język za zębami. Dlaczego miałby zacząć mówić akurat teraz? Na pewno nie po to, żeby pomóc biednej Valerie. A więc gdzie tu powiązanie? A co z Duane’em Richwoodem? Jaka była jego rola w tej historii, jeśli w ogóle jakąś odegrał? A Deanna Yeller? I gdzie się podział Errol Swade? Czy jeszcze żyje?
Myron przeszedł trzy przecznice na wschód, a potem skręcił w Park Avenue. Przed nim wznosił się majestatyczny (jeśli nie ostentacyjny) Helmsley Palace, albo Helmsley Castle czy też Helmsley Coś-tam, zdający się sterczeć na środku ulicy. Gmach MetLife górował nad nim jak opiekuńczy rodzic. Budynek MetLife, powszechnie znany jako wieżowiec Pan Am, był czymś w rodzaju znaku rozpoznawczego Nowego Jorku. Myron nie mógł przyzwyczaić się do zmiany. Za każdym razem gdy skręcał za róg, spodziewał się ujrzeć znak firmowy Pan Am.
Przed budynkiem, w którym mieściło się jego biuro, panował ożywiony ruch. Myron minął nowoczesną rzeźbę zdobiącą wejście. Była odrażająca. Przypominała wierną kopię gigantycznego przewodu pokarmowego. Myron próbował kiedyś poznać nazwę tego dzieła, ale w typowo nowojorski sposób jakiś wandal oderwał tabliczkę od postumentu. Trudno sobie wyobrazić, do czego mogła się komuś przydać taka tabliczka. Może ją sprzedał. Może istniał czarny rynek tabliczek z nazwami dzieł sztuki, nabywanych przez tych, których nie było stać na kradzione dzieła i zadowalali się plakietkami.
Ciekawa teoria.
Wszedł do holu. Trzy hostessy Lock-Horne’a siedziały na wysokich stołkach za kontuarem recepcji, uśmiechając się sztucznie. Ich twarze były pokryte tak grubą warstwą makijażu, że mogłyby dorabiać sobie jako ekspedientki w dziale kosmetyków u Bloomingdale’a. Oczywiście, nie nosiły białych fartuchów tak jak prawdziwe ekspedientki, od razu więc było wiadomo, że nie reklamują zawodowo kosmetyków. Mimo to wszystkie trzy były atrakcyjne – niedoszłe modelki, które uznały to zajęcie za przyjemniejsze (i umożliwiające kontakt z grubymi rybami) niż praca kelnerki. Żadna nie zwróciła na niego uwagi. Hm. Pewnie wiedziały, że jest zakochany w Jessice. Taak, na pewno dlatego.
Kiedy drzwi windy otworzyły się na jego piętrze, podszedł do Esperanzy. Jej biała bluzka stanowiła przyjemny kontrast ze smagłą, nieskazitelną skórą. Mogłaby występować w reklamach Bain de Soleil. Opalenizna z Santa Fe bez wystawiania się na słońce.
– Cześć – powiedział.
Esperanza przycisnęła słuchawkę do ramienia.
– To Jake. Chcesz z nim mówić?
Skinął głową. Podała mu słuchawkę.
– Jak się masz, Jake.
– Pewna dziewczyna wykonała częściową sekcję Curtisa Yellera – powiedział Jake. – Porozmawia z tobą.
– Dziewczyna? – powtórzył Myron.
– Mea culpa. Nie dbam o polityczną poprawność – rzekł Jake. – Czasem wciąż mówię o sobie czarny.
– To dlatego, że jesteś zbyt leniwy, aby wymówić Afroamerykanin – powiedział Myron.
– A nie Afrykanin czy Afro?
– Teraz Afroamerykanin – odparł Myron.
– Kiedy masz wątpliwości, zapytaj papugę.
– Papugę – powtórzył Myron. – Teraz nieczęsto tak nazywają prawnika.
– A szkoda. W każdym razie tą asystentką koronera jest Amanda West. Wygląda na to, że nie może się doczekać rozmowy.
Jake podał mu adres.
– A co z tym policjantem? – spytał Myron. – Jimmym Blaine’em?
– Nic z tego.
– Nadal w policji?
– Nie. Na emeryturze.
– Masz jego adres?
– Tak – odrzekł Jake.
Zapadła cisza. Esperanza nie odrywała oczu od monitora.
– Możesz mi go podać?
– Nie.
– Nie będę go męczył, Jake.
– Powiedziałem nie.
– Wiesz, że sam mogę ustalić jego adres.
– To dobrze, ale ja ci go nie podam. Jimmy to porządny facet, Myronie.