Выбрать главу

– Zaraz wrócę – powiedziała Jessica.

Myron usiadł. Henry Hobman już wpadł w swój trans.

– Cześć, Henry – powitał go Myron.

– Przestań mieszać mu w głowie – rzekł Henry. – Masz się starać, żeby był szczęśliwy.

Myron nie zniżył się do odpowiedzi.

W końcu pojawił się Win. Miał na sobie różową koszulę jakiegoś klubu golfowego, jasnozielone spodnie, białe półbuty i żółty sweter luźno zarzucony na ramiona.

– Cześć – powiedział.

Myron pokręcił głową.

– Kto cię ubiera?

– To aktualnie najmodniejszy strój.

– Kopie po oczach.

– Błagam o wybaczenie, monsieur Saint Laurent. – Win usiadł. – Rozmawiałeś z Duane’em?

– Odbyliśmy krótką pogawędkę.

Jessica wróciła. Na powitanie pocałowała Wina w policzek.

– Dziękuję – szepnęła.

Win nic nie powiedział.

Wstali, gdy odegrano hymn. Potem ktoś z wyraźnym angielskim akcentem poprosił wszystkich, by skłonili głowy i minutą ciszy uczcili pamięć wielkiego Pavela Menansiego. Tłum spuścił głowy. Szeptał. Ktoś pociągał nosem. Win wywrócił oczami. Dwie minuty później rozpoczął się mecz.

Było to niesamowite widowisko. Obaj zawodnicy dysponowali potężnym uderzeniem, ale nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Grali jak istoty z innej planety. Z planety o znacznie mniejszej sile ciążenia. Wskazania prędkościomierza IBM raz po raz wyrywały przeciągłe „ooo” z ust widzów. Szybka wymiana uderzeń nie trwała długo. Zawodnicy popełniali błędy, ale grali niewiarygodnie dobrze. Był to pojedynek w najlepszym tradycyjnym stylu, tyle że toczony w nieprawdopodobnym tempie. Duane grał jak w transie. Z furią walił w piłkę, jakby mścił się na niej za jakąś zniewagę. Myron nigdy nie widział go grającego lepiej. Win nachylił się i szepnął mu do ucha:

– To musiała być niezła pogawędka.

– Wanda go rzuciła.

– Aha – kiwnął głową Win. – To wszystko wyjaśnia. Zrzucił okowy.

– Nie sądzę, Win.

– Skoro tak twierdzisz.

Myron nie próbował mu tego wyjaśniać. Równie dobrze mógłby rozmawiać ze ślepym o kolorach.

Duane wygrał pierwszego seta 6:2. Drugi był bardzo wyrównany i w końcu przyniósł zwycięstwo Thomasowi Craigowi. Kiedy rozpoczął się trzeci, Win zapytał:

– I czego się dowiedziałeś?

Myron powiedział mu, starając się jak najbardziej zniżyć głos. W pewnej chwili Ivana Trump próbowała go uciszyć. Win pomachał jej ręką.

– Leci na mnie. Bardzo.

– Zejdź na ziemię – poradził mu Myron.

Podczas zmiany boisk w trzecim secie Win rzekł:

– Zatem z początku uważaliśmy, że Valerie została wyeliminowana, ponieważ znała jakieś fakty obciążające Pavela Menansiego. Teraz sądzimy, że zastrzelono ją, ponieważ zobaczyła coś tamtej nocy, kiedy zginął Alexander Cross.

– To możliwe – przytaknął Myron.

Podczas następnej zmiany boisk ktoś klepnął go w ramię. Spojrzał w dół – bardzo nisko – i zdziwił się.

– Doktor Abramson! – powiedział.

– Cześć, Myron.

– Miło panią widzieć, pani doktor.

– I ciebie też. Twój klient bardzo dobrze gra. Pewnie jesteś zadowolony.

– Przykro mi – odparł Myron. – Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć, że Duane Richwood jest moim klientem.

Nie uśmiechnęła się.

– Czy to miało być zabawne?

– Chyba nie – odparł Myron. – Nie wiedziałem, że jest pani miłośniczką tenisa.

– Przychodzę tu co roku. – Zauważyła Wina. – Witam, panie Lockwood.

Win skłonił się.

– Doktor Abramson.

– To moja przyjaciółka, Jessica Culver – przedstawił Myron.

Obie kobiety wymieniły uścisk dłoni i uprzejme uśmiechy.

– Miło mi – powiedziała doktor Abramson. – Nie będę pana zatrzymywać. Przyszłam się tylko przywitać.

– Możemy później porozmawiać? – zapytał Myron.

– Nie, nie sądzę. Do widzenia.

– Czy pani wie, że są tu Kenneth i Helen Van Slyke’owie?

– Tak. Wiem również, że na chwilę zeszli z trybun.

Myron spojrzał w kierunku ich loży. Była pusta. Uśmiechnął się.

– Sprytnie. Przyszła pani przywitać się tak, żeby tego nie widzieli.

– I już się żegnam – powiedziała, odwzajemniając uśmiech. Odwróciła się i odeszła.

Mecz znów się zaczął. Van Slyke’owie wrócili podczas następnej zmiany boisk. Myron nachylił się do Wina.

– Skąd znasz doktor Abramson?

– Odwiedzałem Valerie – wyjaśnił Win.

– Często?

Win nie odpowiedział. Może wzruszył ramionami, a może nie. Tak czy inaczej, dał Myronowi do zrozumienia, żeby pilnował własnego nosa. Myron zerknął na Jessicę. Ona też wzruszyła ramionami.

Na korcie Duane grał nieco chaotycznie, ale wciąż zdobywał dość punktów, żeby utrzymać przewagę. Wygrał trzeciego seta 7:5. Tylko jeden, najwyżej dwa sety dzieliły go od finału US Open. W loży Nike’a zapanowało radosne ożywienie. Poklepywano Neda po plecach. Nawet on trochę się rozpromienił. Prawdziwego twardziela nie da się pokonać.

Senator Cross w milczeniu obserwował mecz. Nikt się do niego nie odzywał ani on do nikogo. Nawet podczas przerw. Tylko raz napotkał spojrzenie Myrona. Patrzył na niego przez długą chwilę, ale nawet nie drgnął. Helen i Kenneth Van Slyke’owie gawędzili z otaczającymi ich ludźmi, ale widać było, że czują się nieswojo. Frank Ache podciągał opadające spodnie i rozmawiał z Royem O’Connorem, prezesem TruPro. Miał niewyraźną minę. Roy wyglądał tak, jakby miał puścić pawia. Ivana Trump rozglądała się wokół. Ilekroć spojrzała w kierunku Wina, przesyłał jej całusa.

Właśnie podczas trzeciego seta Myron w końcu przejrzał na oczy. Zaczęło się od drobiazgu, jednej z wypowiedzi Jimmy’ego Blaine’a, która nie pasowała do całości. Wzmianka o pieszym pościgu w Filadelfii. Potem pozostałe kawałki łamigłówki same poukładały się na swoich miejscach. Myron ujrzał cały obraz i zdrętwiał.

Win zamienił spojrzenia z Jessicą. Myron gapił się w dal.

– Co się stało? – spytała Jessica. Myron powiedział do Wina:

– Muszę porozmawiać z Gregorym Caufieldem.

– Kiedy?

– Jak najszybciej. Podczas następnej przerwy. Możesz odciągnąć go na bok?

Win skinął głową.

– Zrobione.

45

Podczas pierwszych dni turnieju często zdarzało się, że jednocześnie rozgrywano piętnaście lub więcej meczów. Najsławniejsi zawodnicy zazwyczaj występowali na stadionie, podczas gdy mniej ważne mecze odbywały się na bocznych kortach, czasem nawet bez siedzących miejsc dla widzów. Dzisiaj te korty były tak wyludnione, że Myron miał wrażenie, że zaraz zobaczy, jak wiatr toczy po tej pustyni kulę gałęzi szarłatu. Czekał przy szesnastym, niemal najokazalszym z bocznych kortów. Większość ławek, których było tu nie więcej niż w sali gimnastycznej liceum, umieszczono tyłem do stadionu i głównej trybuny.

Usiadł na aluminiowej ławce w pierwszym rzędzie. Słońce zaczęło grzać silniej i znajdowało się teraz w zenicie. Słyszał okrzyki tłumu, zgromadzonego na odległym o mniej więcej pięćdziesiąt metrów stadionie. Chwilami brzmiało to tak, jakby widzowie na widok szczególnie błyskotliwych zagrywek dostawali zbiorowego orgazmu. Z początku słychać było ciche „och, och, och”, potem narastające „Och, Och”, a w końcu głośne „OCH, OCH”, zakończone przeciągłym westchnieniem i brawami. Dziwna myśl. I niepokojąca. Usłyszał Gregory’ego Caufielda, zanim go zobaczył. Głos mówiący z tym irytującym, ociekającym ciężką forsą akcentem, powiedział: