Wydawało się, że Eryk przegrywa swą walkę ze strachem. Poruszył się, jakby zamierzał wstać i opuścić salę.
— Cierpliwości — powiedziała Maharet, spoglądając na niego, po czym zwróciła wzrok ku Akaszy.
— Jak można przerwać cykl przemocy, nasiliwszy bezsensowną przemoc? — zapytała cicho Maharet. — Niszczysz samców gatunku ludzkiego. Jaki może być wynik tak okrutnego działania?
— Znasz wynik równie dobrze jak ja — odparła Akasza. — Jest tak prosty, że nie sposób go nie zrozumieć. Był nie do wyobrażenia do tej chwili. Przez wszystkie wieki spędzone w świątyni Mariusza marzyłam o Ziemi będącej ogrodem, o świecie nie zadającym męczarni, o których stale słyszałam i które czułam. Marzyłam o społeczności osiągającej spokój bez tyranii. Potem zdałam sobie sprawę z prostoty rozwiązania; to było jak nadejście poranka. Kobiety są społecznością, która może zrealizować moje marzenie; ale tylko wtedy, kiedy wszyscy mężczyźni… lub prawie wszyscy… zostaną usunięci.
W dawnych wiekach taka rzecz byłaby niewykonalna. Teraz jednak jest prosta; mamy spory zasób technologii, które pomogą ją zrealizować. Po pierwotnym oczyszczeniu będzie się dokonywało selekcji nowo narodzonych; niechciane płody zostaną litościwie usunięte, jak dzieje się to obecnie w przypadku obojga płci. Nie ma właściwie potrzeby, by o tym dyskutować. Nikt z was nie jest głupcem, mimo emocji lub zniecierpliwienia.
Wiecie równie dobrze jak ja, że jeśli męska populacja zostanie ograniczona i pozostanie jeden mężczyzna na sto kobiet, zapanuje powszechny pokój. Położymy kres ślepej przemocy. Warunkiem zmiany sposobu myślenia jest usunięcie samców. Kto podważy to założenie? Może nie będzie potrzebny nawet jeden na sto. Ale że stać mnie na takie szlachetne rozwiązanie, więc udzielę na nie zezwolenia. Przynajmniej na początku.
Dostrzegłem, że Gabriela chce zabrać głos. Próbowałem dać jej bezsłowny znak, by milczała, lecz zignorowała mnie.
— W porządku, wynik takiej akcji jest oczywisty. Jeśli jednak stosujesz globalną eksterminację, problem pokoju staje się śmieszny. Skreślasz połowę ludzkości. Gdyby mężczyźni i kobiety rodzili się bez rąk i nóg, na świecie panowałby pokój.
— Mężczyźni zasługują na to, co ich niebawem spotka. Cała płeć zbierze żniwo własnej siejby. Pamiętajcie, mówię o czasowym oczyszczeniu… Właśnie prostota tego planu przesądza o wszystkim. Ujmując rzecz całościowo, życie tych mężczyzn nie zrównoważy życia kobiet zabitych z rąk samców na przestrzeni wieków. Wiecie o tym równie dobrze jak ja. A teraz powiedzcie mi, ilu mężczyzn w dziejach zginęło z rąk kobiet? Jeśli przywrócicie do życia każdego mężczyznę zamordowanego przez kobietę, czy myślicie, że zapełniliby oni chociaż ten dom?
Zrozumcie, nie to przesądza o istocie sprawy. O istocie sprawy… o tym, co się liczy i jest doskonalsze niż sama propozycja… decyduje fakt, że mój plan jest realny. Jestem niezniszczalna, a wy możecie zostać moimi aniołami. Nie ma nikogo, kto mógłby z powodzeniem stawić nam czoło.
— To nieprawda — rzekła Maharet.
Lekki rumieniec gniewu rozpalił policzki Akaszy.
— Twierdzisz, że potrafisz mnie powstrzymać?… — spytała. Wargi jej zesztywniały. — To nierozważna sugestia. Czy śmierć Eryka, Maela i Jessiki nie będzie dla ciebie ceną zbyt wysoką za ten krok?
Maharet nie odpowiedziała. Mael trząsł się, nie ze strachu jednak, lecz z gniewu. Prześlizgnął się wzrokiem po Jesse i Maharet, a potem po mnie. Czułem jego nienawiść.
Akasza nie odrywała spojrzenia od Maharet.
— Och, znam cię, wierz mi — rzekła nieco łagodniejszym tonem. — Wiem, że nie zmieniłaś się przez wszystkie te lata. Widziałam cię tysiące razy w oczach innych; wiem, iż wciąż wierzysz, że twoja siostra żyje. Może żyje… w jakiejś żałosnej postaci. Wiem, że twoja nienawiść do mnie jedynie się wzmogła, i sięgasz pamięcią wstecz, głęboko, do samego początku, jakbyś mogła znaleźć jakiś porządek lub sens, które wyjaśniłyby to, co się teraz dzieje. Ale jak powiedziałaś mi dawno temu, podczas naszych rozmów w pałacu na brzegach Nilu, nie ma żadnego porządku ani sensu. Nie ma, nie! Są stworzenia widzialne i niewidzialne i straszliwe przypadki mogą dotknąć najbardziej niewinnych spośród nas. Nie pojmujesz? To ma równie zasadnicze znaczenie dla tego, co teraz robię, jak wszystko inne.
Maharet znowu nie odpowiedziała. Siedziała sztywno wyprostowana, a jej piękne, ciemne oczy lekko połyskiwały. Z bólu?
— To ja nadam porządek i sens — rzekła gniewnie Akasza. — Ja stworzę przyszłość, ja wprowadzę dobro, ja zdefiniuję pokój. Nie będę się powoływać na mitycznych bogów ani na duchy, by usprawiedliwić moje czyny. Nie będę się powoływać na abstrakcyjną moralność ani na historię! Nie będę się babrać w ziemi, szukając serca i mózgu mojej matki!
Wszyscy zadrżeli. Na twarzy Santina pojawił się gorzki uśmieszek. Louis spojrzał opiekuńczo na Maharet.
Mariusz lękał się gniewu Akaszy.
— Akaszo — rzekł pojednawczo — nawet jeśli udałoby się to osiągnąć, jeśli śmiertelni nie powstaną przeciwko tobie i mężczyźni nie znajdą jakiegoś sposobu, aby cię zniszczyć, zanim zrealizujesz ten plan…
— Jesteś głupcem, Mariuszu, albo bierzesz mnie za głupca. Myślisz, że nie wiem, do czego jest zdolny ten świat? Jaką absurdalną mieszanką dzikości i technologicznej wiedzy jest umysł współczesnego człowieka?
— Moja królowo, nie myśl, że to wiesz! — powiedział Mariusz. — Naprawdę, nie myśl. Nie sądzę, byś obejmowała umysłem cały świat. Nikt z nas tego nie potrafi; jest on zbyt zróżnicowany, zbyt ogromny. Usiłujemy go pojąć, ale na próżno. Ty znasz świat, ale nie ten. Znasz swój świat, wybrany z wielu innych z tobie tylko wiadomych powodów.
— Nie wystawiaj na próbę mojej cierpliwości, Mariuszu. — Potrząsnęła głową w kolejnym przypływie gniewu. — Oszczędziłam cię z bardzo prostego powodu. Chciał tego Lestat, a ponadto jesteś silny i możesz mi pomóc. Uważaj więc, co mówisz.
Oboje zamilkli. Z pewnością wiedział, że ona kłamie. Ja też to zrozumiałem. Miłość, którą do niego czuła, była dla niej źródłem poniżenia, więc starała się go zranić i to się jej udało. Mariusz przełknął gniew bez słowa.
— Nawet jeśli to jest wykonalne — naciskał łagodnie — czy możesz szczerze powiedzieć, że ludzie zasłużyli na taką karę?
Poczułem ulgę. Wiedziałem, że nie zabraknie mu odwagi, wiedziałem, że znajdzie jakiś sposób sprowadzenia tego na szerszą płaszczyznę, bez względu na to, czym Akasza będzie mu grozić; wyraził to wszystko, czego ja nie potrafiłem.
— Ach, teraz napawasz mnie obrzydzeniem — powiedziała.
— Akaszo, to prawda, miałem oczy do patrzenia przez dwa tysiące lat — rzekł. — Nazwij mnie Rzymianinem w cyrku, jeśli taka twoja wola, i opowiedz historie z dawno minionych czasów. Kiedy ukląkłem u twoich stóp, błagałem o twoją wiedzę. To, co ujrzałem, napełniło mnie podziwem i miłością do wszystkich śmiertelnych stworzeń. Ludzkość dokonała przełomów, które uważałem za niemożliwe. Czy ludzka rasa nie zdąża właśnie ku erze pokoju, która jest twoim celem?
Jej oblicze wyrażało pogardę.
— Mariuszu — powiedziała — ten wiek przejdzie do historii jako jeden z najkrwawszych w dziejach ludzkości. O jakich rewolucjach opowiadasz? Jeden mały europejski naród eksterminował miliony dla kaprysu szaleńca, a bomby zamieniły w gruzy całe metropolie. Dzieci w pustynnych państwach Wschodu walczą w imię starożytnego i despotycznego boga. Mariuszu, kobiety całego świata spędzają płody do ścieków. Krzyk głodnych jest ogłuszający, a mimo to nie słyszą go bogacze, zamknięci w technologicznych cytadelach. Choroby i głód szaleją na wszystkich kontynentach, podczas gdy pacjenci wspaniałych szpitali wydają niewiarygodne bogactwa na kosmetyczne zabiegi pielęgnacyjne i obietnicę wiecznego życia za pomocą pigułek i proszków. — Roześmiała się cicho. — Czy kiedykolwiek krzyki umierających rozbrzmiewały tak głośno w uszach tych, którzy mogą je usłyszeć? Czy kiedykolwiek rozlano więcej krwi?