Królowa była pokonana. Król usiłował jej powiedzieć, że widział wcześniej takie dziwy i nie poniósł żadnej szkody; ale głęboko w jej sercu coś zostało skruszone. Nigdy nie widziała najmniejszego dowodu istnienia sił nadprzyrodzonych, więc była oszołomiona i sparaliżowana. W mrocznym, wyzbytym wiary miejscu wewnątrz niej zajarzyło się światło, prawdziwe światło. Jej sceptycyzm był tak głęboki i tak dobrze zamaskowany, że ten mały cud stał się dla niej objawieniem pierwszej wody, jakby zobaczyła oblicze bogów.
Odesłała króla i Khaymana, mówiąc, że chce zostać z nami sama. Ze łzami w oczach błagała, abyśmy porozmawiały na głos z bogami.
To był niezwykły moment, gdyż poczułam to samo co kilka miesięcy temu, kiedy dotknęłam glinianej tabliczki — mieszankę dobra i zła, bardziej niebezpieczną niż samo zło.
Powiedziałyśmy jej, że oczywiście nie potrafimy zmusić duchów do głośnego mówienia, ale poprosiłyśmy, by zadała jakieś pytania, na które mogłyby odpowiedzieć. Nie ociągała się.
Były to te same pytania, które ludzie zadają czarodziejom i czarownicom od niepamiętnych czasów.
„Gdzie jest naszyjnik, który zgubiłam, będąc dzieckiem? — pytała. — Co matka chciała mi powiedzieć przed śmiercią, kiedy już nie mogła mówić? Czemu siostra nie cierpiała mojego towarzystwa? Czy mój syn dożyje wieku męskiego? Czy będzie odważny i silny?”
Walcząc o życie, cierpliwie przekazywałyśmy te pytania duchom, przymilając się do nich, żeby zwróciły na nas uwagę. Otrzymane odpowiedzi naprawdę zdumiały Akaszę. Duchy wiedziały, jak ma na imię jej siostra; wiedziały, jak ma na imię jej syn. Kiedy zastanawiała się nad tymi prostymi sztuczkami, była na krawędzi szaleństwa.
Wtedy pojawił się Amel, zły duch, zazdrosny o wszystko, co się działo — i znienacka cisnął jej pod nogi naszyjnik, o którym wspomniała — naszyjnik zgubiony w Uruku. To wykończyło ją doszczętnie. Była jak rażona gromem.
Rozszlochała się, ściskając naszyjnik, a potem błagała nas o przedłożenie duchom naprawdę ważnych problemów, które musi rozwiązać.
Tak, bogowie zostali wymyśleni przez jej lud, powiedziały duchy. Nie, imiona wymieniane w modlitwach nie mają znaczenia. Duchy jedynie lubią muzykę i rytm języka — kształt słów, można rzec. Tak, są złe duchy, które lubią krzywdzić ludzi, oczywiście. I są też dobre duchy, które kochają ludzi. A czy będą rozmawiać z Akaszą, jeśli opuścimy królestwo? Nigdy. Teraz mówią, a ona ich nie słyszy, więc jak miałyby z nią rozmawiać? Tak, są w królestwie czarownice, które mogą je usłyszeć, i jeśli tylko zechce, one zaraz każą im zjawić się na dworze.
Podczas tej wymiany zdań w Akaszy nastąpiła straszna zmiana.
Radosne uniesienie zmieniło się w podejrzliwość, a potem w żal. Duchy bowiem mówiły jej te same pełne goryczy słowa, które słyszała od nas.
„Co wiecie o życiu pozagrobowym?” — spytała. Kiedy usłyszała, że dusze zmarłych albo dryfują nad ziemią rozbite i cierpiące, albo wznoszą się i znikają bez śladu, przeżyła ogromny wstrząs. Jej oczy zmatowiały; straciła zainteresowanie tym wszystkim. Kiedy zapytała o los tych, którzy wiedli niegodziwe życie, i tych, którzy prowadzili się przykładnie, duchy nie potrafiły udzielić jej odpowiedzi. Nie wiedziały, o co jej chodzi.
Mimo to przesłuchanie trwało. Wyczuwałyśmy, że duchy są znużone, że zaczynają się nią bawić i udzielają coraz głupszych odpowiedzi.
„Jaka jest wola bogów?” — spytała.
„Śpiewaj bez ustanku — odpowiedziały. — To nas bardzo cieszy”.
Wtem nagle i niespodziewanie Amel, zły duch, bardzo dumny ze sztuczki z naszyjnikiem, cisnął Akaszy pod nogi kolejny łańcuch drogich kamieni. Tym razem królowa skuliła się ze zgrozy.
Od razu spostrzegłyśmy, że Amel popełnił błąd. To był naszyjnik matki Akaszy, która leżała pochowana w krypcie nieopodal Uruku. Oczywiście Amel, jak to duch, nie rozumiał, że uczynił coś niesamowitego i niesmacznego. Kiedy Akasza mówiła o swym własnym naszyjniku, ujrzał w jej myślach ten. Czemu teraz go nie chce? Nie lubi takich precjozów?
Mekare powiedziała Amelowi, że to się nie spodobało. Uczynił nie ten cud, co trzeba. Zechce łaskawie poczekać na jej rozkaz, ona bowiem rozumie królową, a on nie za bardzo.
Było jednak za późno. W królowej zaszła nieodwracalna zmiana. Ujrzała dwa dowody mocy duchów, słyszała prawdę i głupstwa; nic nie mogło się równać z piękną mitologią jej bogów, w którą zawsze wierzyła. A jednak duchom udało się zniszczyć jej kruchą wiarę. Jak zdoła uciec przed mrocznym sceptycyzmem, jeśli te demonstracje będą się powtarzać?
Schyliła się i podniosła trumienny naszyjnik matki.
„Skąd się to tutaj wzięło?!” — spytała rozkazującym tonem. Ale tylko udawała pewność siebie. Wiedziała, że odpowiedź zaskoczy ją bardziej niż wszystko, co słyszała od naszego przybycia. Była wystraszona.
Niemniej jednak wyjaśniłam jej, a ona słuchała pilnie każdego słowa.
Duchy czytają w naszych myślach; są niezmiernie wielkie i potężne. Trudno nam sobie je wyobrazić i poruszają się z prędkością myśli; kiedy Akasza pomyślała o drugim naszyjniku, duch go zobaczył i zaczął go szukać. Pierwszy naszyjnik sprawił jej radość, czemu drugi nie miałby być przyjęty z równym zadowoleniem? Znalazł go więc w grobowcu jej matki i wydobył, być może przez jakiś mały otwór. Biżuteria z pewnością nie mogła przeniknąć kamienia. To śmieszny pomysł.
Kiedy wypowiedziałam te słowa, uświadomiłam sobie prawdę. Ten naszyjnik prawdopodobnie został ukradziony trupowi matki Akaszy i bardzo możliwe, że uczynił to jej ojciec. Nigdy nie znalazł się w żadnej krypcie i dlatego Amel mógł go odszukać; może nawet został ukradziony przez kapłana. Tak przynajmniej sądziła Akasza, która trzymała naszyjnik w dłoni. Nie cierpiała ducha, który uświadomił jej coś tak okropnego.
Wszystkie jej iluzje prysły; pozostała naga prawda, z której zawsze zdawała sobie sprawę. Zadała pytania o świat nadprzyrodzony — bardzo niemądra decyzja — i ów świat udzielił jej odpowiedzi, których nie mogła zaakceptować, a zarazem nie mogła też odrzucić.
„Gdzie są duchy zmarłych?” — wyszeptała, wpatrując się w naszyjnik.
„Duchy po prostu tego nie wiedzą” — odparłam najłagodniej, jak potrafiłam.
Poczuła grozę. Strach. A potem jej umysł zaczął pracować, jak zawsze szukając jakiegoś wzniosłego systemu mogącego wytłumaczyć jej źródło bólu, jakiegoś sposobu pogodzenia się z tym, co ujrzała. Ukryte wewnątrz niej siedlisko mroku rozrastało się i mogło ją pochłonąć. Nie zamierzała pozwolić na coś takiego; musiała podążać dalej. Była przecież królową Kemetu.
A ponadto była w niej złość na rodziców i nauczycieli, kapłanów i kapłanki z dzieciństwa oraz na bogów, których czciła, a także na każdego, kto kiedykolwiek ją pocieszał lub też powiedział, że życie jest dobre.
Zapadła chwila ciszy. Akasza mieniła się na twarzy; znikł wyraz lęku, podziwu i zdumienia, a jej spojrzenie stało się zimne, obojętne i wreszcie złowieszcze.
Potem wstała z naszyjnikiem matki w ręce i oświadczyła, że wszystko, co powiedziałyśmy, to kłamstwa. Rozmawiałyśmy z demonami, i to one usiłowały obalić ją i jej bogów, którzy upodobali sobie jej lud. Im dłużej mówiła, tym bardziej wierzyła we własne słowa, tym bardziej była zachwycona elegancją swojego sposobu myślenia; tym bardziej ulegała własnej logice. Aż wreszcie rozszlochała się i potępiła nas, wyparłszy się mroku, który czaił się w jej wnętrzu. Przywróciła do życia wizerunki swoich bogów, przywróciła swój święty język.
Kiedy jednak znów popatrzyła na naszyjnik, zły duch, Amel, rozwścieczony tym, że nie ucieszyła się jego podarkiem, i ponownie rozgniewany na nas, kazał nam powiedzieć jej, że jeśli wyrządzi nam jakąś krzywdę, ciśnie w nią każdym przedmiotem, klejnotem, pucharem do wina, zwierciadłem, grzebieniem, wszystkim, czego kiedykolwiek zapragnęła, co sobie wyobraziła lub co zgubiła.