– Ona się naprzykrza, mamo. Wszędzie za mną chodzi. Jest za mała, żeby się z nią bawić.
– Jesteście siostrami – rzekła Autumn. – Musicie się kochać i chronić nawzajem. Macie tylko siebie, ma filles. Idźcie już i pozwólcie mi odpocząć.
– Papa mówi, że niedługo będziemy miały piękny dom i własne kucyki – obwieściła Maddie, kiedy obie z Margot schodziły z łóżka matki. – Powiedział, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo niedługo sprowadzi do Garwood trzy piękne damy. – Zachichotała. – Miło jest mieć tatę, prawda, Margot?
Młodsza z córek pokiwała głową.
– Ja chcę karego konika.
Dziewczynki wyszły, trzymając się za ręce, a ich zaskoczona matka siedziała, zastanawiając się nad tym, co powiedziały. Papą nazwały Gabriela Bainbridge'a. Jak on śmie kazać jej córkom tak go nazywać? Jeszcze nie zgodziła się go poślubić! Nie potrzebowała jego tytułu i jego domu. Postanowiła zbudować własny dom, a angielski tytuł niech sobie idzie do diabła. Wciąż była madame la marquise d'Auriville.
Pierwszego września czuła się już na siłach wstać i się ubrać. Z pomocą Lily i Orange wyszła z domu i powoli dotarła do rodzinnego cmentarza. Gdy była już na miejscu, usiadła na marmurowej ławce.
– Zostawcie mnie – rozkazała służącym.
– A jak ma pani zamiar wrócić? – rzuciła poirytowana Lily. – Nie doszłaby pani tutaj, gdyby nie pomoc moja i Orange.
– Chcę być sama – odparła. – Wracajcie do domu i przyjdźcie po mnie później, skoro już musicie, ale na razie zostawcie mnie w spokoju.
Obie kobiety ruszyły w stronę domu, a Lily mruczała pod nosem niezadowolona, narzekając, że niektórzy ludzie nigdy się niczego nie nauczą.
Autumn siedziała w milczeniu, czując na plecach ciepłe, wrześniowe słońce. Niewielki kopczyk tuż obok grobu jej pradziada zaczynał porastać trawą. Nagrobek nie był jeszcze gotowy. Dwóch synów, pomyślała, obaj urodzili się martwi. Jednego dnia miała ich pod sercem, a następnego ona leżała wyczerpana, a inni chowali jej synów w ziemi. Syn Sebastiana nie miał nawet imienia, choć, gdy zakradał się do jej myśli, nazywała go Michel.
Ludwika, maleńkiego Ludwika, nosiła w sobie do końca. Nie mogła pojąć, jak to się stało, że go w końcu straciła. Dlaczego zdarzają się takie straszne rzeczy? Czy to Bóg ją karze? Ale dlaczego nie ukarał mamy śmiercią Charliego? A może, jak mawiała matka, takie było przeznaczenie. Zwykłe przeznaczenie wzięło w swoje ręce jej sprawy i sprawiło, że jej synowie umarli. Dlaczego nie była w stanie urodzić syna? Obie córki były zdrowe.
Nie usłyszała, jak się zbliżał, więc Gabriel Bainbridge stał cicho i obserwował Autumn. Z wyjątkiem jednej chwili, gdy zaraz po porodzie zdała sobie sprawę z tego, że jej syn nie żyje, Autumn nie płakała. Czyżby była bez serca? Nie ukrywała, że umyślnie postarała się zająć miejsce Barbary Palmers w łożu króla. Była zadowolona z faktu, że będzie miała królewskiego bękarta. Teraz dziecko nie żyje. Czyżby dla niej to wszystko tak po prostu się skończyło? Czy naprawdę jest taka okrutna i pozbawiona uczuć?
Usłyszał dźwięk, na początku niezbyt głośny, a potem, jakby nagle wylał się z niej cały żal, zaczęła szlochać. W jej płaczu było tyle goryczy i bólu, że poczuł ukłucie w sercu. Więc nie była taką nieczułą latawicą, za jaką ją uważał. Dopiero teraz Gabriel zrozumiał, że Autumn jest znacznie bardziej skomplikowaną kobietą, niż podejrzewał. Zastanawiał się, czy nie podejść do niej i nie pocieszyć, ale przecież przyszła tu płakać w samotności. Nie była jeszcze gotowa dzielić z kimś chwil smutku, a już na pewno nie z nim. Książę Garwood odszedł w milczeniu, a Autumn nie zauważyła nawet jego obecności.
Weszła do jadalni, by usiąść do posiłku z resztą rodziny. Kiedy odezwała się do niego, w jej głosie wyraźnie dało się słyszeć irytację.
– Panie, kto dał ci prawo zasugerować moim córkom, by zwracały się do ciebie jak do ojca?
– Ja – wtrąciła się jej matka. – Lepiej, żeby jak najprędzej zaczęły traktować go jak swego ojca.
– Nie zgodziłam się jeszcze za niego wyjść – przypomniała. – Jeśli nie będę chciała zostać księżną Garwood, moje córki zagubią się w tym wszystkim zupełnie. Co będzie, jeśli kiedyś postanowię jednak wyjść za mąż? Nie powinnaś udzielać takiego pozwolenia, mamo.
– Niepotrzebnie się upierasz – odparła Jasmine.
– Jestem panią samej siebie, mamo.
– Ożenię się tylko z kobietą, która mnie kocha – powiedział spokojnie książę.
– A ja tylko z mężczyzną, który mnie kocha.
– Ależ ja cię kocham. Nie pamiętasz? Powiedziałem ci to tego dnia, gdy urodził się Ludwik.
– Nic takiego sobie nie przypominam • odparła szybko, ale najwyraźniej pamiętała o tym, bo się zaczerwieniła.
– Cóż, pani, kocham cię, choć sam nie wiem dlaczego. Jesteś trudna i nieznośna, ale również piękna i czarująca. Nie potrafię cię zrozumieć, ale cię kocham – powiedział i wzruszył ramionami.
– Nieznośna? Trudna? Nie masz wielkiego doświadczenia w zalecaniu się do kobiet, prawda?
– Ale mam spore, gdy chodzi o zalecanie się do kobiet, madame. Musisz mnie nauczyć, co sprawiłoby ci przyjemność, żebyś przestała wreszcie na mnie fukać – odparł szczerze, a oczy błyszczały mu rozbawieniem.
Autumn poczerwieniała ze złości.
– Dżentelmen nigdy nie wytyka damie wad charakteru. Na pewno nie, jeśli chce jej sprawić przyjemność – dodała i uśmiechnęła się, ale nie było w tym uśmiechu ciepła.
Skłonił się.
– Zapamiętam to sobie i mam nadzieję, że dalej będziesz mnie nauczać, jak mam się zalecać do dam. Czy możemy już usiąść?
Charlie, który powrócił z dworu, spojrzał na matkę i powstrzymał śmiech. Widział wyraźnie, że Jasmine też stara się nie roześmiać. Wyglądało na to, że Autumn w końcu spotkała kogoś odpowiedniego dla siebie. Książę Garwood, mimo iż kochał Autumn, nie pozwalał jej w pełni przejąć kontroli i rządzić sobą. Matka i brat czuli, że oboje będą zacięcie walczyć o to, kto w tej rodzinie będzie nosił spodnie. Charlie z trudem ukrywał rozbawienie. Nie był jeszcze pewien, na kogo stawiać.
Minął wrzesień i nadszedł październik. Autumn wyzdrowiała po porodzie i znów mogła jeździć konno. Lafite, który umiał pisać, napisał, że w Chermont były dobre zbiory. Zastanawiał się, kiedy mademoiselle la marquise i les deux petite mademoiselles wrócą do domu. Autumn nie miała serca napisać mu, że mało prawdopodobne, by w ogóle wróciła do Francji. Przysięgła sobie jednak w duchu, że wyśle tam córki na wiosnę. Może mama mogłaby z nimi pojechać, a potem przywieźć je z powrotem po zbiorach. Wiedziała, że ludzie w Chermont ucieszyliby się, gdyby ich mała pani znów pojawiła się w domu. W końcu Chermont należy do Madeline i pewnego dnia będzie musiała tam zamieszkać.
Zaczynała lepiej poznawać księcia Garwood. Wciąż się kłócili, ale nigdy nie mówił jej niczego naprawdę niemiłego. Chciał jedynie zapanować nad nią, a Autumn nie była pewna, czy chce mu na to pozwolić. Zdała sobie teraz sprawę z faktu, że Sebastian uważał ją za rzadki skarb, który trzeba mieć i koniecznie dobrze chronić. Gdyby była starsza w dniu, gdy go poznała i bardziej doświadczona, nie pozwoliłaby mu się tak traktować. Nauczyłaby go raczej, że jest niezależna.
Przypomniała sobie, jaki był zaskoczony, gdy wymyśliła plan uwolnienia królowej Anny z Chenonceaux, plan, który kardynał natychmiast zaakceptował. Gdy okazało się, że wszystko poszło dobrze i plan zadziałał, Sebastian nie mógł się nadziwić.