Выбрать главу

– Co na siebie włożysz? – zapytała rozczarowana matka.

– Pójdę na strych i poszukam. Może znajdę suknię równie piękną jak ta, którą miała na sobie Sabrina. Madame Skye miała wiele pięknych sukni. Jeśli jakąś znajdę, po kilku przeróbkach będę mogła ją włożyć.

Jasmine westchnęła.

– Na wiosnę będziesz przy nadziei – stwierdziła. – Zaplanuję moje przyjęcie na lato następnego roku i lepiej żebyś mogła w tym czasie podróżować, bo musisz przyjechać z Durham!

Autumn objęła ją i uścisnęła.

– Dziękuję, mamo! – powiedziała, a Jasmine po raz pierwszy od bardzo dawna usłyszała w jej głosie prawdziwą radość.

Autumn udała się na strych jeszcze tego samego dnia. Postanowiła sprawdzić, czy nie ma tam sukni, którą mogłaby włożyć na ślub. Znalazła wiele kufrów z niemodnymi już sukniami, ale jedna przyciągnęła jej uwagę. Uszyto ją z jedwabiu koloru zielonego jabłka. Wyjęła ją z kufra i przyłożyła do siebie. Kolor był cudowny, doskonale pasował do jej karnacji. Zniosła ją na dół, żeby pokazać matce.

Jasmine westchnęła, rozpoznawszy odzienie.

– Ojej! Ojej! Nie mogę uwierzyć, że ona się zachowała. Po tylu latach jest wciąż piękna.

– Widziałaś już kiedyś tę suknię, mamo?

– Twoja prababka miała ją na sobie w dniu ślubu z twoim pradziadem. Uszyto ją dla niej we Francji. Ślub brali w Archambault. Twoja babka włożyła ją na ślub z Aleksem Gordonem. Uroczystość odbyła się tutaj, tak jak twoje zaślubiny. Gdy ja miałam ją na sobie, wychodziłam za mąż za Rowana Lindleya. Jeśli ją włożysz, będziesz czwartą kobietą, która miała ją na sobie. – Gdy to mówiła, miała łzy w oczach. – Każda z nas była szczęśliwa. Chcę, żebyście byli z Gabrielem bardzo szczęśliwi.

Autumn przycisnęła suknię do piersi.

– Och, mamo, cóż za piękna opowieść. Pragnę włożyć tę suknię, ale nie wiem nawet, czy będzie na mnie pasowała! Jeszcze jej nie przymierzałam.

– Może potrzebne będą małe poprawki, ale jeśli ją chcesz, powinnaś ją włożyć! – postanowiła Jasmine.

Autumn skinęła głową.

– Chcę.

– Jest więc twoja! – powiedziała matka. Postanowiono przerobić suknię nieznacznie, by odpowiadała współczesnej modzie. Lśniąca jasna zieleń, niski stan sukni i głęboki dekolt pozostały, wycięto go jedynie w odrobinę inny kształt. Suknię zdobioną złotym haftem z wzorem motyli i stokrotek obszyto kiedyś maleńkimi perełkami. Teraz kilka z nich odpruto, by ozdobić dekolt. Spódnica miała z przodu wycięcie ukazujące ciemniejszą zieleń aksamitnej wstawki. Zmieniono jedynie układ haftów, by ładniej lśnił i pasował do nowego dekoltu. Wąskie rękawy ze złotymi wstążkami pozostawiono prawie niezmienione. Skrócono je jedynie do łokcia. Usunięto złotą koronkę tworzącą mankiety i miast niej wstawiono inną. Wąska talia wciąż była w modzie, ale spódnicy trzeba było nadać nowy kształt, by opływała miękkie halki, a nie sztywne obręcze. Odszukano nawet bladozielone pończochy ozdobione wzorem winorośli. Znalazły się też delikatne, jedwabne pantofelki pasujące do całości. Ku radości wszystkich pasowały jak ulał.

– Och, zobacz! – Jasmine ucieszyła się jak mała dziewczynka. – Tu są różyczki ze złotego materiału, które uszyła dla mnie Bonnie, nasza szwaczka. Miałam je wpięte we włosy! Nie miałyśmy wtedy takich sławnych krawców jak monsieur Reynaud.

– Jak upięłaś włosy? – zapytała Autumn.

– Tak samo jak ty – odparła z uśmiechem jej matka i dodała: – Miałam też perły mojej babki. Ty też możesz je włożyć. Po ślubie możesz je zatrzymać.

Ku zaskoczeniu matki Autumn się rozpłakała.

– Uwielbiam te perły. Wiem jak bardzo je kochasz, bo należały do madame Skye.

– Ciebie kocham, moje dziecko. Jesteś ostatnim z moich dzieci – powiedziała, pochlipując.

Dowiedziawszy się od przyszłej teściowej, co włoży na siebie w dniu ślubu jego narzeczona, Gabriel Bainbridge zniknął z Queen's Malvern na dwa tygodnie przed ceremonią. Kiedy w ten uroczysty dzień pojawił się w kaplicy, odziany był w najmodniejszy kaftan z zielonego jedwabiu z eleganckimi złotymi koronkami. Nawet buty miał z zielonej skóry ze złotymi rozetkami. Na głowie miał kapelusz z szerokim rondem i dwoma pięknymi strusimi piórami. W dłoni trzymał długą zieloną laskę. Mrugnął do Autumn, kiedy Charlie przyprowadził ją do ołtarza.

Ślubu udzielono im o dziewiątej rano. Przez piękne witrażowe okna widać było gdzieniegdzie szarobłękitne niebo. Na horyzoncie od wschodniej strony przybrało kolor brzoskwini, z ciemnoszarą i różowawą poświatą. Nie było wiatru i choć dzień nie wydawał się chłodny, to wilgoć utrzymywała się w powietrzu. Po ceremonii, która uczyniła z Autumn żonę księcia Garwood, goście zebrali się w salonie, gdzie czekało na nich weselne śniadanie.

Podano jajka w sosie na bazie wina, posypane gałką muszkatołową, łososia duszonego w białym winie z koperkiem, różową, wiejską szynkę i półmisek kotletów jagnięcych; twardy, ostry cheddar, osełki masła i świeży wiejski chleb.

Córki Autumn zajadały się gęstym słodkim kremem karmelowym, a kiedy na stół postawiono niewielki tort weselny, dziewczynki piszczały z radości na widok cukrowych figurek. Każda z nich chciała zjeść jedną, ale Autumn się nie zgodziła.

– Zachowam je – powiedziała. – Kiedy będziecie wychodzić za mąż, na waszych tortach weselnych umieszczę po jednej z nich, ma filles. Czy to nie dobry pomysł?

Obie dziewczynki potaknęły, choć żadna z nich nie była przekonana, czy to naprawdę dobry pomysł. Pozwolono im jednak wypić odrobinę wina z wodą i postanowiły nie narzekać. Gdyby zaczęły marudzić, babcia mogłaby nie zabrać ich ze sobą do Cadby do wuja Henry'ego i ciotki Rosamundy. Jasmine postanowiła dać córce i Gabrielowi trochę spokoju, nim przywiezie im Maddie i Margot do domu. Para młoda miała wyruszyć za dwa dni do Durham, a goście zniknęli tego samego dnia już przed południem. Ostatnia odjeżdżała Jasmine z dziewczynkami.

– Przywiozę wam dzieci do Garwood na święta – powiedziała. – Chyba że drogi okażą się nieprzejezdne.

Powóz ruszył, a Jasmine pomachała wesoło na do widzenia. Jej wnuczki chichotały radośnie, rozbawione czymś, co tylko je śmieszyło. Cóż, pomyślała, chyba w końcu poradziłam sobie z ostatnim z naszych dzieci, mój drogi Jemmie. Nareszcie. Roześmiała się głośno.

Autumn i Gabriel patrzyli na odjeżdżający powóz, a potem trzymając się za ręce weszli do domu.

– Jesteśmy sami – powiedziała.

– Zupełnie sami – powiedział, prowadząc ją do sypialni. – Za chwilę do ciebie przyjdę – dodał.

– Jest popołudnie.

– Owszem – zgodził się i otworzył drzwi, puszczając jej dłoń, a gdy weszła do środka, zamknął je.

Lily i Orange podbiegły, by pomóc pani zdjąć odzienie.

– To był piękny ślub, milady – rzekła Lily z szerokim uśmiechem na twarzy, rozpinając górę sukni.

– Ta suknia, madame, c'est magnifique – zauważyła Orange zdejmując halki.

Autumn wyszła z góry materii piętrzącej się u jej nóg.

– Uważajcie na nią – ostrzegła je. – Pamiętajcie, że to suknia, która służyła wielu pannom młodym w mojej rodzinie. Ma już ze sto lat.

– Nie wiedziałam, że suknia może tyle przetrwać – stwierdziła Lily, przynosząc swojej pani miskę z perfumowaną wodą do mycia i lnianą ściereczkę.